PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Zdradził podczas „Lekcji kina” honorowy gość 10. edycji Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi.
Spotkanie z jednym z najwybitniejszych aktorów polskiego kina poprowadziła Grażyna Torbicka. Zaczęła od pierwszych znaczących ról w dorobku Bogusława Lindy, który rozpoczął swoją karierę na dużym ekranie pod koniec lat 70. XX wieku m.in. od gry w filmach Agnieszki Holland, która również debiutowała wówczas jako reżyserka. Wystąpił w zrealizowanej przez nią „Gorączce”, a następnie w „Kobiecie samotnej”. - Jedyne moje wspomnienie związane z „Kobietą samotną”, wiąże się z urazem stawu biodrowego, którego doznałem po dwóch miesiącach chodzenia w bucie ortopedycznym. Gram tam kalekę. Nie ukrywam, że wzorowałem się na kreacji aktorskiej Dustina Hoffmana w kultowym „Nocnym kowboju”. Wtedy  pomyślałem sobie, że jestem za ładny do mojej roli. Stąd te buty ortopedyczne, jąkanie czy też ataki padaczki – wspominał Bogusław Linda. Jest pewna analogia między rolą w „Kobiecie samotnej” oraz w „Powidokach”, najnowszym filmie Andrzeja Wajdy, gdzie Linda wciela się w niepełnosprawnego malarza Władysława Strzemińskiego. - Tym razem nie mam lewej ręki i prawej nogi. Fantastyczne doświadczenie, znowu dwa miesiące spędzone o kulach – opowiadał z przekąsem bohater „Lekcji kina”. Na planie filmowym „Powidoków” chodził cały czas w zielonych rajtuzach i zielonym dresie. Wszystko po to, żeby już w postprodukcji za pomocą efektów specjalnych komputerowo usunięto Strzemińskiemu lewą rękę i prawą nogę.

Grażyna Torbicka i Bogusław Linda podczas "Lekcji kina". Fot. Joanna Kurdziel-Morytko/Krzysztof Wójcik.

W latach 70. oraz na początku 80. XX wieku Bogusław Linda wystąpił w sumie w trzynastu (!) fabułach, reprezentujących tzw. kino moralnego niepokoju, które zostały zatrzymane przez cenzurę i trafiły na półki. Jedną z nich był "Przypadek" Krzysztofa Kieślowskiego. - Zwykle gra się role, które mają życiorys. Natomiast tutaj spotykamy się z trzema bohaterami, których życie rozpoczyna się od wbiegnięcia bądź też nie wbiegnięcia do pociągu. Nic więcej wcześniej o nich nie wiemy. Bardzo trudno buduje się takie postaci – wyznał Linda podczas spotkania z festiwalową publicznością, która do ostatniego miejsca wypełniła salę kameralnego, kazimierskiego kina Pod Srebrną Gwiazdą.

Bogusław Linda. Fot. Joanna Kurdziel-Morytko/Krzysztof Wójcik.

Bogusław Linda spotykał na swojej drodze zawodowej najwybitniejszych twórców polskiego kina. Oprócz wspomnianych już Agnieszki Holland, Krzysztofa Kieślowskiego czy Andrzeja Wajdy, był nim również zmarły przed kilkoma miesiącami Andrzej Żuławski. Współpracowali razem na planie kontrowersyjnej „Szamanki”. - Andrzej Żuławski poznał Iwonę Petry w stołecznej kawiarni na MDM-ie. Zaproponował jej główną rolę. Potem z Paryża przywiózł prawdziwą szamankę wu-du. Wspomniana szamanka już wcześniej „otwierała” m.in. znanego pianistę Wojciecha Olejniczaka, który po tych sesjach został alkoholikiem. Ja odmówiłem, a Iwona została do tego zmuszona. Potem rozpadła się psychicznie. Po filmie leczyła się psychiatrycznie – opowiadał Bogusław Linda. To samo dotknęło młodziutką Marię Schneider, która także przeżyła załamanie nerwowe, grając w słynnym, erotycznym „Ostatnim tangu w Paryżu”Bernardo Bertolucciego. - Są reżyserzy, i takim był na przykład Krzysztof Kieślowski, którzy uważają, że pewnych granic w pracy z aktorem nie należy nigdy przekraczać. Ale są i tacy, którzy idą na całość, na tzw. zwarcie, prowokują i czekają, co z tego wyniknie – zdradził Bogusław Linda.

Grażyna Torbicka w trakcie rozmowy z Bogusławem Lindą. Fot. Joanna Kurdziel-Morytko/Krzysztof Wójcik.

Niewątpliwie szczególne miejsce w filmografii Bogusława Lindy zajmują filmy, jakie zrealizował wespół z Władysławem Pasikowskim ("Kroll", "Psy",”Psy 2. Ostatnia krew”, ”Demony wojny wg Goi”, "Operacja Samum", "Reich"). - Władek urodził się w kinie. Jego mama przez wiele lat pracowała jako bileterka. Dzięki temu on obejrzał, chyba wszystkie filmy na świecie - wspominał pół żartem, pół serio jednego ze swoich ulubionych reżyserów Bogusław Linda. Sam od wielu lat również reżyseruje; nie tylko w kinie, ale i w teatrze. - Szczerze mówiąc wolę reżyserię od aktorstwa. W reżyserii, zarówno teatralnej jak i filmowej, cała zabawa polega na stworzeniu określonego świata, w który trzeba zaangażować widzów. I zrobić to tak, żeby oni w ten świat uwierzyli - przyznał Linda.

Bogusław Linda. Fot. Joanna Kurdziel-Morytko/Krzysztof Wójcik.

O ile reżyseria go pochłania i fascynuje, o tyle gra... aktorska już nie tak bardzo. Dlaczego? - Są dwa typy aktorów. Jedni są zakochani w sobie, a drudzy nienawidzą patrzeć na siebie. Ja należę do tych drugich. Podobnie jest z Robertem DeNiro, którego poznałem osobiście, czy też z Alem Pacino. Oni naprawdę zmuszają się do tego, żeby na planie pokazywać własne uczucia. Mnie też to krępuje. Jeśli już to robię, to tylko raz i w pierwszym dublu. Tak było choćby ze słynnym monologiem księdza Robaka w „Panu Tadeuszu” Andrzeja Wajdy. Takie sceny zawsze mnie bardzo dużo kosztują, bo wiem, że za kolejnym razem będę fałszował – przyznał Linda, podkreślając równocześnie wagę warsztatu w pracy nad każdą rolą. Sam jest absolwentem, do dziś uchodzącej za konserwatywną, krakowskiej PWST. - To prawda, że w szkole uczono nas, jak grać w stylu Ludwika Solskiego, ale też zetknąłem się tam oraz w po bliskim Starym Teatrze z genialnymi reżyserami tj. Konrad Swinarski, Andrzej Wajda czy Jerzy Jarocki. To oni mnie ukształtowali. To był zajebisty teatr -wspominał Linda. Według niego najpierw trzeba poznać anatomię, czyli na czym polega dykcja, wiersz klasyczny czy też stanie na scenie. Dopiero potem można starać się być naturalnym, a to z kolei jest podstawa, żeby móc w ogóle myśleć o odniesieniu sukcesu w aktorstwie. - Nie oszukujmy się. Większość ludzi, którzy zdają do szkoły teatralnej, jest nieśmiałych. Ma też zazwyczaj mnóstwo kompleksów. Ja też taki byłem. To miejsce może, ale też nie musi, wyzwolić ich z tego. W szkole trzeba się na przykład pozbyć wstydu, spojrzeć na siebie oczami kolegów. I pogodzić z tym, co ujrzymy, bo inaczej nie da się uprawiać tego zawodu. W przeciwnym razie będziemy kłamać. A widzowie błyskawicznie dostrzegą w nas każdy fałsz i po prostu przestaną oglądać –  powiedział na zakończenie „Lekcji kina” Bogusław Linda.  

Marcin Zawiśliński
SFP
Ostatnia aktualizacja:  1.08.2016
Zobacz również
fot. Joanna Kurdziel-Morytko/Krzysztof Wójcik
[galeria] Na planie filmu „Habit i zbroja”
Trwa nabór filmów na festiwal EMiGRA 2016
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll