PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Obchodzący w tym roku 80. urodziny jeden z najwybitniejszych polskich aktorów zostanie wyróżniony Nagrodą Honorową na Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Filmowej "Prowincjonalia 2016".
Władysław Kowalski należy dziś do nestorów aktorskiej profesji w naszym kraju, ale wcale tego po nim nie widać. Jego role zawsze cechował rys młodzieńczy, co w połączeniu z dużą dozą refleksyjności i mądrości dawało, zaskakujący widza, efekt. Nawet jeśli stopniowo, co naturalne, odchodził od młodzieńczego emploi na rzecz bardziej powściągliwych i stonowanych w wyrazie ról mężczyzn wieku średniego, to pod tą zewnętrzną warstwą wciąż kryje się duch energicznego, choć doświadczonego życiowo człowieka. Aktor osiągnął ten efekt także dlatego, że nawet najtrudniejsze role, skomplikowane psychologicznie, potrafi zagrać bardzo lekko, jakby bez wysiłku.
Władysław Kowalski urodził się w 1936 roku pod Tomaszowem Lubelskim, w małej miejscowości Żurawce, skąd wyruszył w świat, docelowo do warszawskiej PWST, którą ukończył w 1959 roku. Odtąd pracował równolegle dla teatru i filmu, przy czym można zauważyć, że w swoich wyborach zawodowych, zwłaszcza teatralnych, był wierny instytucjom i ludziom sztuki. Wyjątkiem była krótka, choć znacząca, współpraca z gdańskim Teatrem Wybrzeże, gdzie debiutował w 1959 roku rolą Geoffa w spektaklu Konrada Swinarskiego Smak miodu według Shelagha Delaneya. Jednak już od następnego roku aktor związał się ze scenami warszawskimi: lata 1960-1974 to czas pracy w Teatrze Ateneum, od 1974 roku przez 30 lat (!) prezentował swój talent w Teatrze Powszechnym, a od 2005 pracuje w zespole Teatru Dramatycznego.

W kinie Władysław Kowalski debiutował epizodami u Andrzeja Wajdy, w "Pokoleniu" (1955) oraz w "Kanale" (1957), w którym pojawił się jako jeden z powstańców. Zagrał też epizod w "Do widzenia, do jutra" (1960) Janusza Morgensterna. W końcu zaczął u Wajdy dostawać większe role; szczególnym wyzwaniem było tu choćby dubbingowanie francuskiego aktora grającego tytułową rolę w "Samsonie" (1961; grał tam też role Fiałki) czy Władka w nowelowej Miłości dwudziestolatków (1962). W tym samym okresie Władysław Kowalski współpracował z innym wielkim reżyserem naszego kina, artystą osobnym – Wojciechem Jerzym Hasem. Zagrał u niego w filmie "Rozstanie" (1960) rolę Olka, a następnie zagubionego, młodego mężczyznę, właściwie chłopaka jeszcze, w "Złocie" (1961). Tu w symboliczny sposób został pasowany na Chłopaka – pisane z dużej litery – polskiego kina. Jak zauważono, tych niedojrzałych bohaterów w owym czasie było sporo, jednak, cytuję czołowego krytyka tamtego okresu, Konrada Eberharda: „Władysław Kowalski zdołał obronić swą pozycję. Jego chłopiec różnił się od innych neurastenicznych, rozzłoszczonych, zagubionych czy zgrywających się na cynizm chłopców… Może zdecydował o tym fakt, że w ekranowych rolach Kowalskiego nie wyczuwa się intencji, aby stwarzać postacie modne, współgrające z nastrojami rozczarowanej literatury”. I rzeczywiście: Olek, chłopak z prowincjonalnego miasteczka, poznając starszą od siebie kobietę z Warszawy, jest ciekawy wrażeń i świata, ale w sposób nienachalny, nieagresywny, jak można by się spodziewać po młodym człowieku w tej sytuacji. Z kolei chłopak ze Złota to uciekinier od odpowiedzialności za zły czyn, który podróżuje przez Polskę na jej drugi kraniec, oddając się wyobraźni, która musi zderzać się z realnością. Trudno powiedzieć, czy bohater tu wygrywa czy przegrywa, zawieszony miedzy pragnieniami a rzeczywistością, która od nich odstaje. Postaci, które kreował w tym okresie Kowalski były liryczne, ale nigdy infantylne czy „rozmemłane”.

W nieco późniejszym czasie ważną rolą okazała się, kreowana w serialu telewizyjnym "Kolumbowie" (1970) Janusza Morgensterna, postać Jerzego, mężczyzny już oczywiście nieco starszego od poprzednich bohaterów, bardziej przygaszonego, ale nadal czystego wewnętrznie, podobnie lekarza-chirurga w kultowym "Trzeba zabić tę miłość" (1972) Morgensterna, u którego zagrał jeszcze w "Mniejszym niebie" (1980). Stopniowo w jego rolach, obok dojrzałości i okiełznywanej ekspresji, pojawia się rys ironii i delikatnego poczucia humoru, z czym dobrze kojarzymy Władysława Kowalskiego współcześnie. Często grał postaci inteligentów, profesorów, ludzi sztuki, jednak można odnieść wrażenie, że w latach 70. ubiegłego wieku bardziej realizował się w teatrze niż w kinie. Pod tym względem odmianę (czy też równowagę) przyniosła następna dekada, z której pochodzą co najmniej trzy wybitne kreacje artysty. Zalicza się do nich rola Jakuba Rosenberga w debiucie Waldemara Dzikiego "Kartka z podróży" (1983, prem. 1984), według powieści czeskiego pisarza, Ladislava Fuksa, rozegrana za murami getta. To jeden z bardzo udanych, a słabiej pamiętanych polskich obrazów, wpisujących się w dyskurs na temat Holocaustu. Sytuacja przedstawiona w tym filmie dotyczy pierwszych lat okupacji, kiedy naziści dopiero zaczynali swój plan eksterminacji Żydów. Bohater Kowalskiego stara się nie poddać złowrogiej sytuacji, z godnością oczekując na to, co spotyka już innych. Do końca opanowany, opiekuje się także małych chłopcem, starając się zaszczepić dziecku poczucie godności, a właściwie – ocalić je. Aktor pokazał tu tylko jedną z możliwych postaw w czasie hańby, ale chyba najtrudniejszą do utrzymania. Samotnik i intelektualista, potrafiący jednak zadbać o innych.
Ciekawie i owocnie wypadła też współpraca aktora z nie dość docenionym Jerzym Sztwiertnią, u którego w latach 80. minionego stulecia zagrał w trzech filmach. Najpierw więźnia niemieckiego Pawiaka w okupowanej stolicy, wcielając się w Adama Grzymałę-Siedleckiego w "111 dniach letargu" (1984), a następnie w pisarza Pafnucego Głogowskiego w "Komediantce" (1986) oraz w aktora Władysława Janotę-Czerkańskiego, wzorowanego na słynnym Kazimierzu Junoszy-Stępowskim w "Oszołomieniu" (1988, prem. 1989). W tym ostatnim, scenariusz inspirowała biografia wspomnianego aktora, który zginął w niejasnych okolicznościach w 1943 roku w Warszawie, z rąk członków podziemia walczącego z okupantem. W filmie Kowalski gra „oszołomionego” uczuciem do żony (Maria Pakulnis) aktora, który próbując ratować ją z narkotycznego nałogu, zmuszany jest do pracy w niemieckim teatrze, a zarazem nie wie, że żona, w wyniku uzależnienia, zostaje konfidentką gestapo. I znowu rzecz dotyczy ocalenia godności w sytuacji, gdy było o nią najtrudniej. Wreszcie, z połowy omawianej dekady pochodzi "Medium" (1985) Jacka Koprowicza, jeden z niewielu udanych polskich filmów grozy, a zarazem coś więcej niż horror. To także kino psychologiczne, thriller i bodaj pierwszy u nas obraz okultystyczny. Władysław Kowalski zagrał w nim komisarza Selina, który w 1933 roku w Sopocie, tuż po dojściu do władzy Hitlera w Niemczech, prowadzi skomplikowane śledztwo w sprawie zjawisk paranormalnych. Akcja cofa się do XIX wieku, a sam bohater może okazać się wcieleniem kogoś innego… Rola kreowana przez Kowalskiego spaja tutaj pozostałe postaci w skomplikowanej łamigłówce, jaką jest ten utwór.
Aktor realizował się z powodzeniem w innych tandemach artystycznych, np. z Wojciechem Marczewskim, grając u niego ważne role w "Dreszczach" (1981), a zwłaszcza w "Ucieczce z kina Wolność" (1990), gdzie był aktorem, grającym profesora w filmie Jutrzenka, czy to z Krzysztofem Kieślowskim w "Dekalogu VII" (1988) i "Podwójnym życiu Weroniki" (1991). Dzisiaj, mimo że na drugim filmowym planie, artysta nie zwalnia tempa, a może wręcz nabrał wiatru w żagle. Ostatnio zaistniał w co najmniej czterech ciekawych rolach, w: "Bogach" (2014) Łukasza Palkowskiego, "Paniach Dulskich" (2015) Filipa Bajona, "Excentrykach" (2015) Janusza Majewskiego oraz "Body/Ciało" (2015) Małgorzaty Szumowskiej – tak jakby polskie kino zdało sobie nagle sprawę z istnienia wielkiego aktora, którego rzemiosło jest potrzebne, aby uwiarygodnić artystyczny przekaz. Możemy się z tego tylko cieszyć!

Władysław Kowalski jako Rainer w "Paniach Dulskich". Fot. Kino Świat.

Władysław Kowalski, laureat naszej nagrody, prezentuje aktorstwo oszczędne, wyważone, chciałoby się powiedzieć – spokojne, jednak role, które kreuje – często bardzo skomplikowane – nie budzą spokoju. Raczej zadumę nad losem i psychologią człowieka, którego wrażliwość, godność, duma, mądrość wreszcie, jakże często ratują przed życiowymi i historycznymi komplikacjami. Warto czerpać z nich inspirację, tym bardziej, że cechy te coraz rzadziej są przedstawiane jako wartości pożądane.

Partnerem  23. edycji Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Filmowej "Prowincjonalia 2016", który odbędzie się w dniach 27-30 stycznia 2016 roku we Wrześni, jest Stowarzyszenie Filmowców Polskich.

Jutro zaprezentujemy program całej imprezy.



Jacek Nowakowski/ MZ
SFP
Ostatnia aktualizacja:  29.10.2017
Zobacz również
fot. AKPA
5 lat temu zmarł Krzysztof Kolberger
Netflix dostępny w Polsce
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll