PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Michaliną Olszańską, odtwórczynią jednej z głównych ról w filmie "Córki Dancingu" Agnieszki Smoczyńskiej, rozmawia Albert Kiciński. Film wchodzi do kin 25 grudnia.
Albert Kiciński: Jesteś pisarką, modelką ,skrzypaczką, piosenką, aktorką… Jak znajdujesz na to czas?

Michalina Olszańska: Nie jestem modelką. Parę sesji było, ale raczej takich artystycznych. Nigdy nie szłam w tę stronę. Zresztą warunków też nie mam modelowych. Ja bym się jednak ograniczyła do aktorki i skrzypaczki, no i powiedzmy, że pisarki. Mam dyplom ze skrzypiec, robię dyplom z aktorstwa. Tego już się nie da podważyć w żaden sposób. No i też mi się zdarzyło coś napisać. Tak naprawdę większość z tych rzeczy robiłam do 18-tego roku życia. Czyli wtedy, kiedy dzieci powinny próbować wszystkiego, bo nigdy nie wiadomo, co akurat przyjdzie, co się okaże największą pasją. Uważam, że im więcej się próbuje, tym szybciej znajdziesz to, co kochasz.

  Co w tym wszystkim najbardziej cię kręci?

Myślę, że aktorstwo kondensuje w sobie wiele dziedzin sztuki.  Z pisarstwem ma wspólne to, że tworzy się świat, którego wcześniej nie było. Te rzeczy nie kolidują ze sobą. Teraz jestem głównie aktorką. Od kiedy poszłam do Akademii Teatralnej, to wiedziałam, że chcę to robić.

Zdawałaś do Akademii w tajemnicy przed mamą.

Rodzice są oboje aktorami, więc w jakiś sposób to było naturalne - ale byli temu bardzo przeciwni, zresztą jak większość rodziców aktorów. To jest taki trochę archetyp. Zdawałam w tajemnicy, a jak mama znalazła papiery to była taka awantura, że uciekłam z domu boso i w piżamie. Po jakimś czasie, jak mama zobaczyła, że jednak biorę udział w ciekawych projektach - pogodziła się z tym. Chociaż nadal zdarza jej się mówić, że mogłabym zdawać na medycynę albo prawo.

Jak dobierasz role? Zagrałaś w kilku znaczących produkcjach w ostatnich latach.

To jeszcze nie jest ten etap, że mogę sobie przebierać w scenariuszach. Raczej mam taki typ osobowości, która pasuje do konkretnych ról. Zazwyczaj to bardzo dziwne postacie - dziewczyna, która widzi anioły albo czeska morderczyni albo syrena. Są też produkcje w których strasznie chciałam wziąć udział, czyli właśnie „Córki Dancingu”.

Mówiłaś kiedyś, że kochasz wodę, chciałabyś być morskim stworem, marzysz o podwodnej sesji i, że oglądałaś dużo filmów Disneya, więc śpiewanie było dla Ciebie czymś naturalnym. Twoim ulubionym filmem była „Mała syrenka”? Już wiem dlaczego chciałaś zagrać w „Córkach…”.

Moja mama jak była ze mną w ciąży prawie codziennie oglądała „Małą syrenkę”. Pierwsze moje kroki stawiałam na plaży. Jeszcze w rodzinie była legenda, że praprababcia była syreną. Więc ten temat za mną chodził od dziecka. Dziewczynki chcą być baletnicami albo księżniczkami, a ja chciałam być syreną. No i w końcu jakoś się to sprawdziło.

Castingi do „Córek…” ciągnęły się dosyć długo.

Przede wszystkim kwestia wieku była istotna. Właściwie ona na początku sprawiała, że ja byłam tym problematycznym wyborem. Na pierwsze castingi przychodziły dziewczynki 11-letnie, a ja miał wtedy już 20 lat. W związku czym wyglądałam inaczej i cały czas mnie to bolało, że jestem za stara. Powiedziałam sobie, że choćby nie wiem co, ja muszę wejść na ten casting. Więc się wepchałam. I dobrze się stało, bo od razu z Agnieszką złapałyśmy nić porozumienia. Później było jeszcze kilka castingów, na które byłam zapraszana. I później rok ciszy, w którym co jakiś czas pisałam do Agnieszki. Żyłam tym projektem. I znów ruszyły castingi na których się pojawiałam. Było ich tak dużo, aż sobie przestałam wyobrażać życie bez tych castingów.

W końcu Agnieszka stwierdziła, że do roli syren potrzebne są osoby dorosłe. Chociażby dlatego, że syreny muszą być nagie.

Dlatego Agnieszka miała pewne obawy. Podobny problem pojawiał się przy ekranizacjach „Lolity” Nabokova. Aktorka grająca Lolitę nigdy nie mogła mieć tyle lat, co w książce. Zawsze to była osoba starsza. Syreny są niedojrzałe jak dzieci i dopiero poznają ten świat zmysłowości. My też pracowałyśmy z Martą Mazurek, żeby wygrzebać z siebie to dziecko i wymazać całą kobiecość, mimo tej nagości. To miała być nagość zwierzęcia, które jest nagie z natury. Te różne konfiguracje były sprawdzane na castingach. Mieliśmy też ćwiczenia psychologiczne, żeby zrobić ze Złotej osobę słabszą psychicznie, ale jednocześnie bardziej drapieżną. Spotkałyśmy się nawet z szamanem, żeby pogłębić siostrzaną więź syren. To naprawdę długo trwało. Ćwiczenia piosenek i tańca, to było przy tym nic.


Marta Mazurek, Kinga Preis i Michalina Olszańska w filmie "Córki Dancingu", fot. Kino Świat.

Teksty piosenek w „Córkach…” wyrażają emocje syren.

O to chodziło. Cały film opiera się na piosenkach, a mimo wszystko nie mogę go nazwać musicalem. Trzeba wymyślić jakieś nowe określenie, bo przecież nie wszystko musi być gatunkowe, a jakbym miała to do czegoś porównywać to przychodzą mi do głowy japońskie horrory animowane np. „Spirited Away”, albo serial „Strefa mroku”. Groteska z horrorem, z przymrużeniem oka.

Opowiedz coś o swojej syrenie. Kim jest Złota?

Złota jest przede wszystkim zwierzęciem, bo syreny są bardziej zwierzętami niż ludźmi. Natomiast ten pierwiastek humanoidalny, ludzki, gdzieś tam w nich jest i walczy żeby się wydostać. Złota wcale tego nie chce – jej jest dobrze w tej skórze. Jest bardziej ciekawa swojego świata, bo jest młodsza od Srebrnej, która zdążyła już być tą syreną. Złota dopiero odkrywa świat, chce wszystko poznawać i dorastać jako to zwierzę. Kocha siostrę i jej z nią związana nierozerwaną więzią. W momencie kiedy Srebrna postanawia rozwinąć w sobie pierwiastek ludzki, Złota musi za nią pójść. Nie ma wyboru, ponieważ Srebrna dominuje w tej relacji. A u zwierząt liczy się instynkt stadny. O ile Srebrna rozwija to swoje człowieczeństwo, bo bardzo tego pragnie – to w Złotej rozwija się to wbrew jej samej, przez co czuję się trochę, jak zwierzę złapane w klatkę. Kieruje się głównie instynktami. Oglądaliśmy bardzo dużo filmów przyrodniczych, żeby wyłapać ludzkie odruchy u zwierząt. To, że Złota tak kocha Srebrną, nie jest odruchem ludzkim, tylko zwierzęcym.

Czyli syreny to postacie tragiczne. One same od początku nie wiedzą do końca czym chcą być. Prawdziwy tragizm egzystencji syren!

To oczywiście jest pewną metaforą – każda nastolatka przechodzi okres, kiedy ma wrażenie, że nikt jej nie rozumie i, że ona jest z innego świata. W pewnym momencie życia człowiek jest tak zagubiony, że czuje się jakby był całkowicie inną istotą. Wtedy skłania się ku dziwnym autodestrukcyjnym instynktom.

Syrenie ogony były wykreowane komputerowo?

Niestety nie, ale są podrasowane komputerowo. To były silikonowo-gąbkowe twory ważące 25 kg. Miałyśmy też prawdziwe świńskie serca do gryzienia.

Ale gryzłyście już atrapy?

Nie.

Gryzłyście prawdziwe świńskie serca?

Tak.

To jak to smakowało?

Dosyć kiepsko, ale czego się nie robi dla filmu. Wszyscy tam byli tak niesamowicie zaangażowani, że w pewnym momencie to już nie był plan filmowy - to była inna kraina.

Jak czułaś się w atmosferze Polski z lat 80-tych.

My z Martą miałyśmy jeden plus – nie pamiętamy tych czasów. Dla większej części ekipy to były czasy ich młodości, co różniło nasze spojrzenie od nich. A my grałyśmy syreny, które też tego świata nie znały, więc to pomagało. Łatwiej było zagrać zdziwienie. 

Skąd ta twoja odwaga do nagich scen?

Po pierwsze, traktuję swoje ciało jako instrument z związku z czym nie ja się rozbieram, tylko moja postać. Troszeczkę nie rozumiem pruderii względem fizyczności, a braku problemu otwarcia się emocjonalnego. Bo dla mnie to jest większa intymność niż ciało. A aktor musi pokazać bebechy emocjonalne. Dlatego ciało już nie stanowi problemu. Zagrałam kiedyś w krótkometrażowym filmie pt. „Tiger”. To było dosyć wcześnie, na początku mojej kariery. Grałam tam kota i byłam cały czas naga. To miała być zwierzęca, naturalna nagość. Zwierzę nie wstydzi się, że jest nagie. Wtedy też przełamałam myślenie o nagości. To mi strasznie dużo dało. Aktorka może się rozebrać, ale nie ma nic gorszego kiedy widać, że ona się tego wstydzi. Wtedy to jest nawet bardziej wulgarne. Taka obawa rodzi się w naszych głowach. A syreny są nagie z natury i nie widzą w tym żadnego problemu. Na przykład nie lubię za bardzo nagości w teatrze, jeżeli nie jest bardzo umotywowana. Natomiast film jest siłą rzeczy bardziej naturalistyczny.

Polskie kino nie miało nigdy problemów z nagością.

Też  nie lubię jak tej erotyki jest za dużo. Natomiast uważałam, że nie ma nic piękniejszego jak zmysłowa, odpowiednio przyciemniona, scena miłosna.

Szykujesz się do jakiegoś nowego projektu?

Teraz skończyłam zdjęcia do rosyjskiej megaprodukcji.

Byłaś tam jedyną Polką?

Tak. To jest film o kochance cara Mikołaja II - polskiej baletnicy, która była słynna w Petersburgu. Film kręcili dwa lata. Zdjęcia już skończone. Premiera ma być za rok. Na razie nie mogę o tym filmie nic powiedzieć.

Trafiłaś na plan poprzez casting?

Nie, to był szczęśliwy traf. Producentka tego filmu przyjechała do Warszawy na festiwal filmowy i zobaczyła „Piąte: nie odchodź”. Siedziałam tam rok.

Kogo byś jeszcze chciała zagrać? Marzy ci się jakaś postać?

Ostatnio się śmiałam, że zawsze chciałam zagrać psychopatkę, syrenę i księżniczkę. Wszystkie te role, można powiedzieć, że już zagrałam. Najbardziej lubię grać postacie, które istniały. Nie robię wtedy tego tylko dla siebie, ale również dla tej prawdziwej postaci. Chętnie bym zagrała Betty Page, bo jestem jej wielką fanką.
 
Trzy lata temu mówiłaś, że najbardziej czujesz się pisarką. A dzisiaj?

Syreną.

Albert Kiciński
SFP
Ostatnia aktualizacja:  28.12.2015
Zobacz również
fot. Kino Świat
Syreny nie chowają zębów – jak trzeba to zagryzają
"Gwiezdne wojny" przegrały z Greyem
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll