PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Bohaterem nowego numeru „Magazynu Filmowego” (nr 12/2015) jest Witold Giersz. Z mistrzem animacji rozmawia Jerzy Armata. Oto fragment wywiadu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 10 grudnia.
Jerzy Armata: Ostatni film „Signum”, przepiękna impresja inspirowana naskalnym malarstwem prehistorycznym, jest chyba jednym z najważniejszych w twojej twórczości.

Witold Giersz: Malarstwo jaskiniowe interesowało mnie zawsze, od momentu, w którym w ogóle zacząłem się interesować sztuką. Wiedziałem, że kiedyś taki film zrobię, tylko przez wiele lat nie wiedziałem, w jaki sposób podejść do niego. Dopiero stosunkowo niedawno przyszło mi do głowy, że sprawa jest bardzo prosta. By ożywić malarstwo jaskiniowe, nie umniejszając jego wartości, należy po prostu malować tak, jak prehistoryczni artyści wprost na kamieniu. Poza tym zdałem sobie sprawę, że proces ten będzie stanowił pewną innowację w technice animacji pod kamerą.

Moim zdaniem to summa animowanego malarstwa, które od dawna uprawiasz.

Zgadzam się, to niezwykle ważny dla mnie film. Najlepszy spośród tych, które zrealizowałem, choć zainteresowanie nim widzów i krytyki jest raczej umiarkowane. Daje mi to dużo do myślenia. Doszedłem do wniosku, że znalazłem się po raz drugi w swojej karierze w momencie wymagającym zastanowienia się nad drogą, którą podążam. Kiedyś, na jej początku, gdzieś po siedmiu latach pracy w Studiu Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, doszedłem do wniosku, że już nie mam nic więcej ciekawego do powiedzenia w klasycznej formie filmu rysunkowego i wtedy opracowałem swoją własną technikę animacji, w której zrealizowałem „Mały western”, „Czerwone i czarne”, „Konia” i „Pożar”.

Miejsce animowanych rysunków zajęło w twojej twórczości „ruchome” malarstwo, często dokonywane bezpośrednio pod kamerą, a bohaterem filmów uczyniłeś… kolor. Już tytuł „Czerwone i czarne” sugeruje, że kolor jest najważniejszy.

To sprawdzało się przez wiele lat. Malarstwo na kamieniu, w ostatnim moim filmie, jest kontynuacją tej techniki.

Tym filmem tworzysz swoisty pomost pomiędzy tym, co było dawniej, czyli naskalnym malarstwem prehistorycznym, a tym, co jest dzisiaj, czyli ulicznym graffiti, które może być bohomazem, ale może być i sztuką.

Tak, to prawda. Ale jeśli chodzi o technikę animacyjną, tzw. ożywione malarstwo, to czuję, że tu już niczym widza nie zaskoczę. W tym filmie cofnąłem się do początków sztuki, do pierwszych działań twórczych prehistorycznych artystów. To dosyć symboliczne, być może to punkt wyjścia do kolejnego zwrotu w mojej artystycznej ewolucji, który by pozwolił zaciekawić widza znowu czymś nowym.

Kiedy spoglądam na prehistoryczne rysunki naskalne, przedstawiające na przykład polowanie, nachodzi mnie myśl, że to właściwie były początki… animacji. To rozrysowywanie ruchu przez ówczesnych rysowników, przedstawianie swych bohaterów – myśliwych i zwierzyny – w poszczególnych fazach ich ruchu.

Oczywiście. To była dla mnie największa zachęta do – jeśli można tak rzec – kontynuowania sztuki tych artystów. Im zależało, by ich rysunki były jak najbardziej zdynamizowane, zrywali ze statyką obrazu. Na większości malowideł prehistorycznych na przykład przedstawiali biegnących łowców, w najbardziej charakterystycznej dla tych czynności pozie rozciągniętych nóg, napiętych mięśni, po to, by pokazać wysiłek towarzyszący polowaniu. Co więcej, by zaprezentować zwierzę w ruchu, malowano kilka faz galopującego stworzenia. To czysta animacja. Nieco później, w starożytnym Egipcie, odnajdujemy całe cykle rysunków naściennych, ukazujących na przykład walkę dwóch atletów. Poszczególne rysunki, wchodzące w skład cyklu, to kolejne fazy animacyjne. Gdyby współczesny animator wybrał te rysunki, ułożył w odpowiedniej kolejności i sfotografował, byłaby to już animacja. W Egipcie odnaleziono papirus, na którym napisano o twórcach płaskorzeźby między kolumnami jednej ze świątyń, ukazującej bóstwo – w kolejnych fazach ruchu – unoszące ręce w geście powitania. Władca, jadąc rydwanem przed tymi kolumnami, miał wrażenie, że bóstwo go wita. To też swoista próba animacji. Artyści od lat poszukiwali sposobu ożywienia swoich statycznych prac, wzbogacenia ich o element ruchu.

Jerzy Armata
Magazyn Filmowy SFP 12/2015
Ostatnia aktualizacja:  3.12.2015
Zobacz również
fot. Tomasz Jędrzejowski/SFP
Ostatnie dziesięć lat to dla nas czas rozwoju
Polka nagrała najlepszy amerykański audiobook
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll