Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Podczas tegorocznego Festiwalu Filmowego w Gdyni odbył się panel dyskusyjny dotyczący promocji filmu polskiego za granicą.
Swoją wiedzą dzielili się Izabela Kiszka-Hoflik – pełnomocnik Dyrektora PISF ds. współpracy międzynarodowej, producentki Anna Wydra i Agata Szymańska, agentka sprzedaży Katarzyna Siniarska oraz specjalista ds. promocji Marcin Pieńkowski. Dyskusję koordynowała producentka Joanna Szymańska, która rozpoczęła ją wymownym cytatem: - Bez promocji dzieje się coś strasznego. Nic.
Od czego zacząć?
Rzecz jasna od PISF-u, który posiada specjalny program Promocja polskiego filmu za granicą. Rokrocznie na promocję idzie około 10 mln zł. W porównaniu do analogicznych instytutów na całym świecie, jest to dosyć duża kwota. Każdy może być beneficjentem poprzez złożenie odpowiedniego wniosku. - W tym programie są finansowane duże, roczne projekty np. Masterpieces of Martin Scorsese, ale są również takie tyczące się pojedynczych filmów – mówiła Izabela Kiszka-Hoflik. - Promocja powinna być kompleksowa, zaplanowana na wiele miesięcy. Pół roku to jest minimum, kiedy można tą promocję zaplanować. Wszystko zaczyna się od pokazów dla selekcjonerów. Wniosek do PISF-u można złożyć jeżeli jest zainteresowanie któregokolwiek z festiwali. Chodzi o każdy festiwal za granicą. Kwota dofinansowania jest wyceniana w zależności od wielkości festiwalu.
Cele
Każdy projekt jest inny, ma inne cele, inny potencjał promocyjny. - Niestety, nie każdy projekt będzie międzynarodowy – mówi Anna Wydra. - Z doświadczeniem nabiera się takiego poczucia, czy jest sens jeździć po świecie, gadać z ludźmi.
- Producent musi też znać swoje cele wysyłając film na festiwal – dodała Katarzyna Siniarska. - Czy chce otrzymać stawkę za pokaz czy może chce wysłać reżysera? My chcemy optymalizować sprzedaż, ale reżyser musi pojawiać się na świecie, musi jeździć ze swoimi filmami. Czasami bardziej opłaca się producentowi, żeby festiwal zaprosił reżysera niż żeby zapłacił za pokaz. W krajach gdzie film nie jest dystrybuowany staramy się pozyskać jak największą ilość festiwali. Stawki się negocjuje.
- Już wybierając projekt o tym myślę – kontynuowała Anna Wydra. - Stawiamy sobie pytanie: Jaki mamy profil i co chcemy osiągnąć? Co tak naprawdę sprzedajemy? Mnie interesuje profesjonalnie zrobione kino dokumentalne. Jeżeli film ma być robiony tylko na Polskę, to proszę mnie źle nie zrozumieć, jestem tym mniej zainteresowana ponieważ podoba mi się przygoda dzielenia filmu ze światem, bo przez to poszerza nam się publiczność. Staram się już dobierać elementy na etapie developmentu, pierwszych rozmów z reżyserem. Promocja business to business. Co mogę oddać partnerom zagranicznym, żebyśmy się na to zrzucili, żeby samej Polski nie obciążać. W ten sposób od początku poszerzam sobie pole dystrybucji.
Euro Image, wspierający produkcje europejskie obliczył, że produkcja dwóch krajów zwiększa widownię czterokrotnie. Aspekt koprodukcyjny jest bardzo ważny, bo zwiększa szanse dotarcia filmu do docelowego odbiorcy. - A robimy filmy dla ludzi – dodaje Anna Wydra. - Dlatego prawie każdy mój projekt jest koprodukcją międzynarodową. Założenie strategii finansowania już jest związane z promocją. Dobór aktorów, dobór tematu jeżeli chodzi o film dokumentalny, czy temat jest aktualny, jacy twórcy za tym stoją. Z debiutantami się pracuje świetnie, ale dobrze zrobić film z kimś profesjonalnym, bo to też na pewno pomoże w wypłynięciu tego filmu na świat.
Jak przedstawiać projekt?
Komunikacja z osobą z zagranicy, potencjalnie zainteresowaną projektem, powinna przebiegać całkiem inaczej: - Komunikacja międzynarodowa musi być uniwersalna – dzielił się swoimi radami Marcin Pieńkowski. - Pracuję przy filmie „Ostatnia rodzina” Janka Matuszyńskiego, który opowiada o rodzinie Beksińskich. Mieliśmy już pitching na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Za granicą mało kto zna Beksińskich. Musieliśmy używać zupełnie innych chwytów. Mówiąc o obsadzie - Andrzeju Sewerynie czy Dawidzie Ogrodniku - musieliśmy wyciągać rzeczy, które są rzeczywiście międzynarodowe. Dawid Ogrodnik, czyli „Ida”, Andrzej Seweryn - „Ziemia obiecana”. Zrobiliśmy zdjęcia Seweryna i Ogrodnika już w charakteryzacji, żeby pokazać jak pod względem technicznym jest to projekt niezwykły i zaawansowany. Przy „Chemii” Bartka Prokopowicza nie mogliśmy opierać promocji tylko na historii Magdy Prokopowicz, chociaż ta inspiracja leży już u podstaw scenariusza – kontynuował Pieńkowski. - Mówiliśmy o nim jako o filmie z Sundance – bo to jest taki rodzaj produkcji, innej i atrakcyjnej wizualnie.
Dziennikarze zagraniczni są bardzo otwarci i po sukcesach „Idy” interesują się polskim kinem. Dlatego niezwykle ważne są materiały przygotowane w języku angielskim. Inne dla widza i inne dla dziennikarzy, producentów czy dystrybutorów. Również plakat powinien mieć wersję międzynarodową. Jeżeli producent nie ma pieniędzy na materiały angielskojęzyczne, powinien złożyć wniosek do PISF-u, który go w tych działaniach wesprze. - Producent ma obowiązek na podstawie umowy z nami zorganizowanie angielskojęzyczną kopię filmu – dodaje Izabela Kiszka-Hoflik. Trzeba również pamiętać o robieniu dobrych fotosów, bo są one wykorzystywane w różny sposób. Liczy się tutaj odpowiednie wykadrowanie aktorów i przygotowanie zdjęć w dużej rozdzielczości.
Gdzie promować?
Najbardziej odpowiednim miejscem na promowanie polskich filmów są festiwale filmowe oraz różnego rodzaju imprezy branżowe.
- Ten rok był obfity w różne jubileusze, byliśmy partnerami wielu międzynarodowych festiwali – można to nazwać Focus na Polskę – mówi Izabela Kiszka-Hoflik. - Odbywa się on przy okazji różnych marketów, gdzie możemy zaprezentować producentów, którzy mogą potencjalnie współpracować z zagranicą, mają projekty koprodukcyjne do tych działań. Oni tam jadą po coś. Dlatego trzeba śledzić kierunki w jakich zmierzają festiwale, bo one jednak się zmieniają – patrzeć kto tam programuje, jakie mają zacięcie, jakie filmy chcą pokazywać.
Pitchingi
- Wszelkiego rodzaju fora i pitchingi to jest dla nas, oprócz indywidualnego spotkania z producentami, pierwszy moment, kiedy my się dowiadujemy o filmie – tłumaczy z perspektywy agenta sprzedaży Katarzyna Siniarska. - Zaczynamy śledzić jego losy. Trzeba to sobie dobrze zaplanować i zależnie od potrzeb projektu na danym etapie, brać udział w odpowiednich forach. Jeżeli szukamy koproducenta we Francji, to jedziemy tam. Ale trzeba też pamiętać o tym, żeby nie pojawiać się zbyt często, w zbyt wielu miejscach. Jeżeli projekt jest w jakimś przestoju, zrobić sobie przerwę i pojawić się kiedy mamy już coś nowego. Czyli nie pitchować tych samych treści w wielu miejscach przed tymi samymi ludźmi, bo oni zaczną uważać, że projekt stoi w miejscu.
Pamiętajmy, że "sukces każdego polskiego filmu dokłada się do budowania marki polskiego kina" - dodała na koniec Katarzyna Siniarska. Jest w tym wiele prawdy.
Panel współorganizowany przez Creative Europe-Media Desk Polska.
Od czego zacząć?
Rzecz jasna od PISF-u, który posiada specjalny program Promocja polskiego filmu za granicą. Rokrocznie na promocję idzie około 10 mln zł. W porównaniu do analogicznych instytutów na całym świecie, jest to dosyć duża kwota. Każdy może być beneficjentem poprzez złożenie odpowiedniego wniosku. - W tym programie są finansowane duże, roczne projekty np. Masterpieces of Martin Scorsese, ale są również takie tyczące się pojedynczych filmów – mówiła Izabela Kiszka-Hoflik. - Promocja powinna być kompleksowa, zaplanowana na wiele miesięcy. Pół roku to jest minimum, kiedy można tą promocję zaplanować. Wszystko zaczyna się od pokazów dla selekcjonerów. Wniosek do PISF-u można złożyć jeżeli jest zainteresowanie któregokolwiek z festiwali. Chodzi o każdy festiwal za granicą. Kwota dofinansowania jest wyceniana w zależności od wielkości festiwalu.
Cele
Każdy projekt jest inny, ma inne cele, inny potencjał promocyjny. - Niestety, nie każdy projekt będzie międzynarodowy – mówi Anna Wydra. - Z doświadczeniem nabiera się takiego poczucia, czy jest sens jeździć po świecie, gadać z ludźmi.
- Producent musi też znać swoje cele wysyłając film na festiwal – dodała Katarzyna Siniarska. - Czy chce otrzymać stawkę za pokaz czy może chce wysłać reżysera? My chcemy optymalizować sprzedaż, ale reżyser musi pojawiać się na świecie, musi jeździć ze swoimi filmami. Czasami bardziej opłaca się producentowi, żeby festiwal zaprosił reżysera niż żeby zapłacił za pokaz. W krajach gdzie film nie jest dystrybuowany staramy się pozyskać jak największą ilość festiwali. Stawki się negocjuje.
- Już wybierając projekt o tym myślę – kontynuowała Anna Wydra. - Stawiamy sobie pytanie: Jaki mamy profil i co chcemy osiągnąć? Co tak naprawdę sprzedajemy? Mnie interesuje profesjonalnie zrobione kino dokumentalne. Jeżeli film ma być robiony tylko na Polskę, to proszę mnie źle nie zrozumieć, jestem tym mniej zainteresowana ponieważ podoba mi się przygoda dzielenia filmu ze światem, bo przez to poszerza nam się publiczność. Staram się już dobierać elementy na etapie developmentu, pierwszych rozmów z reżyserem. Promocja business to business. Co mogę oddać partnerom zagranicznym, żebyśmy się na to zrzucili, żeby samej Polski nie obciążać. W ten sposób od początku poszerzam sobie pole dystrybucji.
Euro Image, wspierający produkcje europejskie obliczył, że produkcja dwóch krajów zwiększa widownię czterokrotnie. Aspekt koprodukcyjny jest bardzo ważny, bo zwiększa szanse dotarcia filmu do docelowego odbiorcy. - A robimy filmy dla ludzi – dodaje Anna Wydra. - Dlatego prawie każdy mój projekt jest koprodukcją międzynarodową. Założenie strategii finansowania już jest związane z promocją. Dobór aktorów, dobór tematu jeżeli chodzi o film dokumentalny, czy temat jest aktualny, jacy twórcy za tym stoją. Z debiutantami się pracuje świetnie, ale dobrze zrobić film z kimś profesjonalnym, bo to też na pewno pomoże w wypłynięciu tego filmu na świat.
Jak przedstawiać projekt?
Komunikacja z osobą z zagranicy, potencjalnie zainteresowaną projektem, powinna przebiegać całkiem inaczej: - Komunikacja międzynarodowa musi być uniwersalna – dzielił się swoimi radami Marcin Pieńkowski. - Pracuję przy filmie „Ostatnia rodzina” Janka Matuszyńskiego, który opowiada o rodzinie Beksińskich. Mieliśmy już pitching na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Za granicą mało kto zna Beksińskich. Musieliśmy używać zupełnie innych chwytów. Mówiąc o obsadzie - Andrzeju Sewerynie czy Dawidzie Ogrodniku - musieliśmy wyciągać rzeczy, które są rzeczywiście międzynarodowe. Dawid Ogrodnik, czyli „Ida”, Andrzej Seweryn - „Ziemia obiecana”. Zrobiliśmy zdjęcia Seweryna i Ogrodnika już w charakteryzacji, żeby pokazać jak pod względem technicznym jest to projekt niezwykły i zaawansowany. Przy „Chemii” Bartka Prokopowicza nie mogliśmy opierać promocji tylko na historii Magdy Prokopowicz, chociaż ta inspiracja leży już u podstaw scenariusza – kontynuował Pieńkowski. - Mówiliśmy o nim jako o filmie z Sundance – bo to jest taki rodzaj produkcji, innej i atrakcyjnej wizualnie.
Dziennikarze zagraniczni są bardzo otwarci i po sukcesach „Idy” interesują się polskim kinem. Dlatego niezwykle ważne są materiały przygotowane w języku angielskim. Inne dla widza i inne dla dziennikarzy, producentów czy dystrybutorów. Również plakat powinien mieć wersję międzynarodową. Jeżeli producent nie ma pieniędzy na materiały angielskojęzyczne, powinien złożyć wniosek do PISF-u, który go w tych działaniach wesprze. - Producent ma obowiązek na podstawie umowy z nami zorganizowanie angielskojęzyczną kopię filmu – dodaje Izabela Kiszka-Hoflik. Trzeba również pamiętać o robieniu dobrych fotosów, bo są one wykorzystywane w różny sposób. Liczy się tutaj odpowiednie wykadrowanie aktorów i przygotowanie zdjęć w dużej rozdzielczości.
Gdzie promować?
Najbardziej odpowiednim miejscem na promowanie polskich filmów są festiwale filmowe oraz różnego rodzaju imprezy branżowe.
- Ten rok był obfity w różne jubileusze, byliśmy partnerami wielu międzynarodowych festiwali – można to nazwać Focus na Polskę – mówi Izabela Kiszka-Hoflik. - Odbywa się on przy okazji różnych marketów, gdzie możemy zaprezentować producentów, którzy mogą potencjalnie współpracować z zagranicą, mają projekty koprodukcyjne do tych działań. Oni tam jadą po coś. Dlatego trzeba śledzić kierunki w jakich zmierzają festiwale, bo one jednak się zmieniają – patrzeć kto tam programuje, jakie mają zacięcie, jakie filmy chcą pokazywać.
Pitchingi
- Wszelkiego rodzaju fora i pitchingi to jest dla nas, oprócz indywidualnego spotkania z producentami, pierwszy moment, kiedy my się dowiadujemy o filmie – tłumaczy z perspektywy agenta sprzedaży Katarzyna Siniarska. - Zaczynamy śledzić jego losy. Trzeba to sobie dobrze zaplanować i zależnie od potrzeb projektu na danym etapie, brać udział w odpowiednich forach. Jeżeli szukamy koproducenta we Francji, to jedziemy tam. Ale trzeba też pamiętać o tym, żeby nie pojawiać się zbyt często, w zbyt wielu miejscach. Jeżeli projekt jest w jakimś przestoju, zrobić sobie przerwę i pojawić się kiedy mamy już coś nowego. Czyli nie pitchować tych samych treści w wielu miejscach przed tymi samymi ludźmi, bo oni zaczną uważać, że projekt stoi w miejscu.
Pamiętajmy, że "sukces każdego polskiego filmu dokłada się do budowania marki polskiego kina" - dodała na koniec Katarzyna Siniarska. Jest w tym wiele prawdy.
Panel współorganizowany przez Creative Europe-Media Desk Polska.
Albert Kiciński
SFP
Ostatnia aktualizacja: 5.10.2015
fot. Borys Skrzyński/SFP
"Demon" najlepszy w Izraelu!
Ostatnia rola Anny Przybylskiej w ramach akcji „Kultura Dostępna w kinach”
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025