PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Małgorzatą Zajączkowską, odtwórczynią jednej z głównych ról w filmie "Noc Walpurgi" Marcina Bortkiewicza, rozmawia Albert Kiciński. "Noc Walpurgi" od 25 września 2015 roku można oglądać w kinach.
Albert Kiciński: Monodram Magdaleny Gauer pt. „Diva” stał się podstawą scenariusza?

Małgorzata Zajączkowska
: To była baza wyjściowa, ale my tą historię poprowadziliśmy dalej i domniemanie. Wzięliśmy dane z życia bohaterki monodramu – więc Nora Sedler nadal jest wielką śpiewaczką, polską Żydówką, która była w łódzkim getcie, a następnie w obozie w Oświęcimiu. Po wojnie wyjechała do Włoch. Tam zaczęła swoją karierę w Mediolanie od nowa. Mieszka gdzieś w świecie zachodnim. Jej historia jest tak niesamowicie skonstruowana, że wiele osób pytało mnie czy oparto ją na życiu jakiejś śpiewaczki. Szczegóły nie zostały podane w sposób natarczywy, ale aby ustabilizować tę postać w naszym świecie.

  Marcin Bortkiewicz uznał, że na ekranie musi jej towarzyszyć druga osoba.

Marcin od razu wiedział, że nie zrobi monodramu, tylko historię dwóch osób. Na początku to był kompozytor, później zmienił się w dziennikarza. Następnie okazało się, że dziennikarz jest kompozytorem. Marcin sobie wszystko wyliczał. Pewnego dnia do mnie zadzwonił i podał mi dokładną datę, kiedy Nora się urodziła, kiedy wyjechała z Polski, kiedy miała jakieś premiery. Dziennikarz mówiąc jej, że wtedy a wtedy wróciła do La Scalli, uprawdopodabnia postać bardziej. Dla mnie było istotne, jak już budowałam tę rolę - ile ona ma lat, jak kolejno przechodziła w swoim życiu te wszystkie etapy. Wszystkie te etapy pomogły mi budować myślenie o niej.

Jak przebiegała praca nad filmem? Słyszałem, że próby były wykańczające.

Próby były niesamowite. Materia jest super trudna. Ten tekst czyta się jak partyturę. Mówię tutaj głownie o kwestiach Nory. Ona ma wszystkie kolory wypisane, co stwarza bardzo duże niebezpieczeństwo. Jeżeli się ją zagra po nutkach, mógłby wyjść kolorowy obraz wprost, czyli uproszczenie. Trzeba było uwiarygodnić jej szalone zwroty. Co zrobić, żeby te wielkie sceny – wariactwa, smutku, następnie totalnego odjazdu, wesołości, wabienia Roberta i natychmiastowego odtrącenia – co znaleźć w niej, żeby stały się prawdziwe i wiarygodne? Pokazać, że ta kobieta organicznie to robi.
Marcin zostawił mi dużą wolność w stworzeniu divy. Na przykład oglądałam wiele materiałów związanych z Marią Callas. W oficjalnych wypowiedziach zachowywała się jak wielka diva, bo po niej tego oczekiwali. Ale są fragmenty filmów, w których zachowywała się jak chamica. Raz wyleciała z opery, bo pobiła butami partnerkę.

Dlatego Nora tak łatwo przechodzi w perwersyjną grę?

To ją bardzo dużo kosztuje, bo myślę, że zrobiła to po raz pierwszy w życiu. Znalazła odpowiedni materiał do tego. Jedyna osoba do której ma jakiekolwiek uczucia, to jej agent Szymon. Bo tylko on wie o niej wszystko.

A jaka ona jest na scenie? My ją widzimy tylko w garderobie, gdzie ona może sobie pozwolić na wszystko.

To jest kobieta, która ma niezliczoną ilość twarzy – może być damą, może być wulgarna. Może być kim chce. Jest autentyczna, ponieważ nikogo nie gra. Jej nie zależy na tym, żeby przypodobać się ludziom. To dlatego, że jej nie zależy w ogóle na życiu. Ona tak o sobie mówi: Ludzie kochają śpiewaczkę, nie mnie. W cyniczny sposób wykorzystuje swój głos, do osiągnięcia celów.

Zarazem jest bardzo skryta.

Bo ma bardzo dużo do ukrycia.

Ten film odkrywa przed nami jej prawdziwe oblicze. W jakiś sposób to jest przerażające. Mówimy tutaj o głębokiej traumie.

Ta trauma wojenna, którą Nora przeżyła, została nałożona na jej charakter. Divą operową nie zostaje myszka kuchenna. Ona już wcześniej była dosyć bezwzględna i miała rozbuchane ego. Ludzie się tacy rodzą. Ta trauma u innej osoby osadziłaby się całkiem inaczej. Divy w ogóle nie interesuje, co o nie myśli dziennikarz Robert. Zacznie ją intrygować dopiero wtedy, gdy zobaczy, że on też ma swoje sekrety.

On jej przypomina kogoś z przeszłości.

Robert ma w sobie coś nieuchwytnego. On jej przypomina SS-mana z czasów wojny. Do tego jest bezczelny. Jej się to podoba, bo wszyscy płaszczą się wokół niej. Jest młody, inteligentny i dobrze wychowany. Ma tajemnice. I tym ją zakręcił. Nie jest nudny, a ona nie lubi się nudzić.

To jest taka rola, w której można obnażyć ogromną ilość emocji.

Gdyby ona nie miała emocji, byłaby tylko suczą. Nikogo by nie interesowała.


fot. Tomek Gola/ gola pro.

Czy to było dla ciebie jedno z większych wyzwań aktorskich?

To było największe wyzwanie, jakie do tej pory miałam. Daj mi Boże, żebym jeszcze kiedykolwiek w życiu miała takie wyzwanie. Nora była bardzo daleko ode mnie. Ale jednocześnie wylepiłam Norę na podstawie swoich wyobrażeń i siebie - czyli ja tę Norę gdzieś w sobie mam. Tylko Małgosia ze swoim charakterem poszła w inną stronę, ale gdybym była Norą, gdybym miała takie uwarunkowania – to bym była taką osobą. Przecież nie przeskoczymy przez swoje ramię. Zawsze mówię, że aktorstwo to jest zabawa na serio. To jest moje wyobrażenie, pod kierunkiem Marcina, o takiej osobie.
Musisz przekraczać kolejne granice. Dla mnie przekroczeniem granicy było zrozumienie, że Nora jest bezkarna. Jest bezkarna, bo ją w ogóle nie interesuje twoja reakcja. Ona jest potwornie inteligentna i robi pewne rzeczy, bo wie jak zareagujesz. A czy cię to zaboli, to już twoja sprawa. Ona ma swoje cele.
Nie można być rano potworem, a wieczorem miłym, To jest dwubiegunówka - to jest choroba psychiczna. Ja tego nie mam. W pewnym momencie odpuściłam i poszłam po całości. Ośmieliłam się mieć w życiu reakcje Nory. I wiem, że kilka razy na planie byłam nieznośna, niegrzeczna i miałam to w gdzieś. Po prostu postanowiłam energię Nory trzymać w sobie. Długo to budowałam. W związku z czym jak odpuszczę, to znów będę musiała w to wchodzić. Postanowiłam sobie ułatwić.

Marcin to rozumiał?

Mało tego - on był zachwycony, jak ta Nora ze mnie wylatywała. To znaczyło, że ta postać się budowała. Aktorstwo uruchamia pewne rzeczy – my to robimy - po czym zamykamy to w sobie.

Jesteś w tym tak przekonywująca, że obraz Nory pozostaje długo w pamięci widza.

Jestem zadowolona z materiału, jaki dostałam. Z pracy jaką wykonałam. Oczywiście są elementy które lubię, a które bym chętnie zmieniła. Muszę jednać ufać Marcinowi, że jeżeli on to przyjął, to wyszło dobrze.

Jak się czułaś po zagraniu tej roli?

Byłam wyczerpana. Długo się z Nory zbierałam. Gdybym po „Nocy Walpurgi” miała zrobić następny projekt tego typu, to nie dałabym rady. Musiałam się wyczyścić z Nory. Chociaż w życiu to mi na pewno też pomogło, bo wcześniej byłam osobą… może za skromną. A Nora dała mi pewność siebie. Pewne elementy z Nory bardzo chętnie, świadomie, bym zatrzymała.

Jakaś energia musiała pozostać. Jeżeli aktor tak głęboko wchodzi w rolę, rozkłada psychikę swojej postaci na czynniki pierwsze to nagłe przystąpienie do następnego projektu może budzić szok. Może to zbyt mocno powiedziane.

My nie jesteśmy psychologami. Ale bardzo nam do tego blisko. Może nieświadomie, ale my się cały czas zastanawiamy, jaki to jest człowiek, co bym zrobiła w tej sytuacji. Jest zasada – jeżeli grasz postać, to nie oceniasz jej swoimi kategoriami moralnymi.

Można w ten sposób zajść w ślepy zaułek.

Oddajesz się tej postaci. Ona zabiła? Straszne, że zabiła. Szukasz wyjaśnienia racjonalnego czy irracjonalnego, ale cały czas jesteś z tą postacią. To jest ważne. Mogę sobie mówić: Ja bym nigdy tego nie zrobiła. Nikogo w tym momencie nie obchodzi zdanie Zajączkowskiej. Ludzie mają się zidentyfikować z moją bohaterką, a nie ze mną. To jest to, co Nora mówi: Ludzie kochają śpiewaczką, a nie mnie.

Może wtedy ta rola nie byłaby tak wielka.

Na tym polegają fantastycznie napisane role. Zobacz, ile już na świecie było Hamletów. Każdy ma swojego ulubionego. Każda aktorka inaczej by zagrała tę rolę, inaczej by rozłożyła akcenty. Oczywiście pod kierunkiem reżysera. To by były inne odcienie Nory, no bo przecież historię masz wyrysowaną. To jak wypełniasz tą historię, jest bardzo subiektywne. I to jest cudowne w aktorstwie.
 

fot. Tomek Gola/ gola pro.

A jak się w tym wszystkim czuł Philippe Tłokiński?

Myśmy się bardzo zakolegowali. Bardzo go szanuję za jego podejście do pracy, za oddanie temu zawodowi, myślenie o tym zawodzie w szlachetny sposób. W momencie kiedy zauważyłam, że Philippe myśli o tym zawodzie szlachetnie, był moim kumplem. Philippe podczas zdjęć wynajmował mieszkanie, którego okna wychodziły na podwórze mojego. Mieliśmy wspólne podwórko.

Niesamowity zbieg okoliczności. Bardzo filmowy.

Często jak wracaliśmy późno w nocy z planu, kupowaliśmy piwo i szliśmy gadać na tym podwórku. To było takie nasze odreagowanie. Gadaliśmy o wszystkim. Mieliśmy straszną potrzebę bycia razem w trochę innych warunkach. Gdzie ja mogłam mu udowodnić, że nie jestem do końca tym potworem i że gdzieś we mnie jest Małgosia, która go lubi i szanuje. To nas bardzo konsolidowało. A od rana była już znowu praca.

To pomagało współpracować.

Pomagało współpracować i rozumieć tak naprawdę, że my tutaj gramy takie role. Absolutnie ja go traktowałam na planie jak Roberta.

Dzięki temu ten intymny kontakt wyglądał realniej.

Tak. Philippe jest bardzo dokładny, niesłychanie logiczny, ma bardzo dobre sugestie. Wiedziałam, że mimo tego, że gramy mecz, ja się zawsze mogę na Philippie oprzeć. Philippe był partnerem. Philippe był enigmą. Diva zobaczyła zwierzę, którego nie znała. Zwierzę, które ma coś do powiedzenia. Ją to zaintrygowało. Zobaczyła swojego partnera. Gdyby Nora nie zobaczyła w Robercie swojego partnera – nie traciłaby na niego czasu.

Zagłada, opera, namiętność. Ten film się zasadza na tych trzech słowach. Namiętność przechodzi w perwersję.

To jest namiętność podsycana tajemnicą. Oni odkrywając swoje tajemnice, stają się dla siebie jeszcze większą enigmą. Mają coraz więcej do odkrycia – odkrywając. Rodzą się pytania. To jest to, co ich nakręca. Ten film jest oparty na emocjach. Myśmy zaproponowali widzom wejście w świat emocji – prawdziwych, ale skrajnych emocji. 



Albert Kiciński
Informacja własna
Ostatnia aktualizacja:  27.09.2015
Zobacz również
fot. Tomek Gola/ gola pro
Warsztaty IDFA - zgłoszenia tylko do 1 października
"Kabaret śmierci" z Prix Italia
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll