PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
O konieczności podjęcia aktywnych działań i walki o pozycję dokumentu i animacji mówili w drugiej części krakowskiego Forum Stowarzyszenia Filmowców Polskich Stanisław Zawiśliński (dokument) i Włodzimierz Matuszewski (animacja).
  -  Miejsce dokumentu jest mało widoczne - swoje programowe wystąpienie rozpoczął Stanisław Zawiśliński. - Dokument jest bardzo schowany w kulturze polskiej i niedługo, być może, zejdzie do podziemia. Wszystkie zewnętrzne opisy jego stanu są bardzo optymistyczne: oscarowe nominacje, nagrody na świecie. Ale może właśnie teraz przyszedł czas na refleksję? Może nie jest tak dobrze? Dokument znalazł się w zwrotnym punkcie - czy znajdzie siłę, by pokonać zakręt? To jedna z setek ofert, którymi jesteśmy zarzucani przez świat kultury i mediów - zwracał uwagę prelegent. - Jeżeli ludzie skupieni wokół dokumentu nie będą walczyć o swoje miejsce na rynku, będzie źle. Tym bardziej, że zmienia się myślenie o dokumencie. Czym jest? Często dokumentem nazywa się reportaż lub inne „dokuformy”. Czy wkrótce nie okaże się, że czysty dokument, wymagający długiej pracy, będzie stanowił tylko kilka procent „oferty dokumentalnej”, a resztę, większość, zagospodarują produkty dokumentalno-podobne? Tak może być, ale nie musi.

Zawiśliński podrzucił wiele tropów, nad którymi trzeba się zastanowić, m.in. konieczność jakościowej oceny sukcesów. - Należy zadać pytanie na jakiej rangi festiwalach wygrywamy? Potrzebne są dystans i analiza jakościowa, a nie tylko ilościowa - apelował. - Nagrody, które zdobywamy nie przekładają się na sprzedaż polskiego dokumentu na rynku międzynarodowym, a nawet krajowym - dodawał.- Dokument w polskich kinach gości niezmiernie rzadko. Dlaczego tak się dzieje? Czy chodzi o za małą ilość atrakcyjnych filmów dokumentalnych? Czy przyczyny są inne?


Stanisław Zawiśliński, fot. Marcin Warszawski

- Jak na nasze aspiracje i możliwości filmów dokumentalnych produkujemy za mało - podkreślał, zwracając uwagę, że w dokumencie lepiej została opisana Polska lat 70., niż transformacja po roku 1989. - Nie ma cenzury politycznej, nie brakuje reżyserów ani taśmy - zastanawiał się. - Jest jednak autocenzura, cenzura korporacyjna i poprawność polityczna oraz wiele innych trudności, m.in. bohaterowie, którzy nie chcą występować przed kamerami, gdyż im nie ufają. Również prawo, które powoduje, że trzeba mieć zgodę na wizerunek - także osób z drugiego, trzeciego planu. To utrudnia pracę. W rezultacie z kopalni tematów, jaką jest transformacja, wydobywa się bardzo mało. A może to wszystko jest w internecie? To płodne pole dla dokumentu i musimy o nim myśleć. Na świecie już się to dzieje.

Prelegent zwrócił również uwagę na inne wyzwania. - Największe zagrożenie dla dokumentu to tabloidyzacja, gonitwa za sensacjami. Jeżeli dokument będzie ulegał tej stylistyce, to stanie się jeszcze jednym formatem widowiskowym, a nie poznawczym, komercyjnym - a takie formaty nie mówią nam prawdy o życiu  - podkreślał. - Brakuje za to filmów naukowych, historycznych, przyrodniczych, politycznych, mówiących o przemianach społeczno-obyczajowych. Te rzeczy nie zostały zarejestrowane na kamerze. Nie kręci się dokumentów przekrojowych, epickich. Apeluję do nas samych - trzeba polskiemu dokumentowi przywrócić życie codzienne i prawdziwe. Jest go mało w dokumencie - istnieje w sensacyjnym sosie. A gdzie synteza? Ironia Losu? Gdzie przyglądanie się procesom?

Zawiśliński miał jeszcze więcej pytań: Dlaczego polscy dokumentaliści szukają tematów poza Polską? Dlaczego polską specjalnością, szczególnie festiwalową, są dokumenty kameralne z jednym lub dwoma bohaterami, w niewielu miejscach, niemobilne? Dlaczego polskiemu dokumentowi brakuje rozmachu i różnorodności gatunkowej? Dlaczego brakuje nam producentów dokumentalnych? - Najprostsza odpowiedź to niedostatek pieniędzy - prelegent podrzucał jedną z odpowiedzi. - Polski dokument jest ubogi, a niedostatek pieniędzy to efekt braku polityki kulturalnej i braku wizji rozwojowej dla Polski. Podejście ekip politycznych i biznesowych do kultury musi się zmienić - apelował. - Gdyby wspieranie kultury przekładało się na głosy wyborcze, zapewne mielibyśmy tu ze sobą polityków, którzy chcieliby realizować nasze postulaty. Ale oni od dawna nie przychodzą na imprezy kulturalne. Jesteśmy jednak środowiskiem opiniotwórczym - wywierajmy nacisk - listami, petycjami - permanentnie i systematycznie. Musimy się wspierać dla spraw kultury. Narzekanie na politykę nie zwalnia nas od tego, żebyśmy robili jakościowo lepsze rzeczy. W statystykach, które przedstawiali Agnieszka Odorowicz i Juliusz Braun, wygląda to wszystko bardzo dobrze, ale czasami za tymi liczbami kryją się produkty mierne - musimy sobie szczerze o tym powiedzieć. W ślad za walką o pieniądze, niezbędnymi dla rozwoju, iść musi jakieś wewnętrzne zobowiązanie dokumentalistów, że przedstawiają bardzo dobre „produkty”. Musimy walczyć, by oferta jakościowa była jak najlepsza.


fot. Marcin Warszawski

Prelegent podkreślił, że największym zagrożeniem dla demokracji jest ogłupianie społeczeństwa. - Zgadzając się na niski poziom różnych produkcji, w tym dokumentalnych, zgadzamy się na to. Nie możemy tego robić. Nie zbudujemy społeczeństwa obywatelskiego na nieustannym „serialowaniu” i „gotowaniu”. W ten sposób buduje się społeczeństwo konsumenckie, które trudno zachęcić do ciekawych filmów dokumentalnych.

Stanisław Zawiśliński podpowiadał, że trzeba myśleć o jakiejś „rewolucji”, która spowoduje, że „zaczniemy inaczej myśleć o tym, czym jest kultura, film, edukacja”. - Czy sięgamy po środki z Ministerstwa Edukacji Narodowej? Z Polskiej Akademii Nauk? Źródeł finansowania kultury może być więcej - podpowiadał. Sugerował również, że kanał TVP Dokument nie musi być finansowany przez samą TVP, ale właśnie z funduszy kilku ministerstw. - Jestem przekonany, że ten kanał powstanie - mówił. - Im szybciej, tym lepiej. Ważne, by był też producentem, zamawiającym realizacje.

Pod koniec wystąpienia prelegent zwrócił jeszcze uwagę na ochronę rodzimej produkcji w zróżnicowanym globalnym świecie.  - Dokumentu w telewizjach jest mnóstwo, ale 90 procent to produkcje zagraniczne, bardzo ciekawe, ale - polskich jest mało - zwracał uwagę. - Musimy dbać o to, by chronić rodzimą twórczość i rodzimy sposób patrzenia na dokument. Niekoniecznie zgadzać się na wprowadzanie wszystkich zachodnich formatów. Musimy robić polski dokument! Musimy mieć młodych reżyserów dokumentu i młodych producentów dokumentu!
- Prawda uczciwego dokumentu jest nieoceniona dla zdrowego, obywatelskiego społeczeństwa, otwarcie patrzącego na świat, bez kompleksów - podsumowywał. - Produkcja, dystrybucja i promocja dokumentu są kosztowne i środków trzeba szukać nie tylko w PISF i TVP, ale i w innych źródłach, np. samorządowych. Potrzebna jest nam w tym pomoc prawna. Trzeba przygotowywać raporty o stanie dokumentu co rok, może nawet co pół roku, gdyż uwarunkowania zmieniają się tak szybko. Potrzeba uproszczenia procedur, biurokracji. Potrzeba regularnych spotkań i ciągłego wywierania presji na tych, którzy mogą dokumentowi pomóc. Wszystko to sprowadziłbym do haseł: WIĘCEJ - pieniędzy i filmów! RÓŻNORODNIEJ! CIEKAWIEJ robiona (oferta)! SZERSZA - panorama spraw, które obejmujemy! GŁĘBSZE wnikanie w sprawy, które przedstawiamy! 1 procent PKB na kulturę!


fot.  Marcin Warszawski

Do podjęcia zdecydowanych działań zachęcał również w swoim wystąpieniu, przybliżającym zarówno sukcesy, jak i wyzwania polskiej animacji, Włodzimierz Matuszewski. - W epoce obrazu cyfrowego animacja przeżywa niebywały rozwój i ekspansję, nie tylko w filmie, ale i w mediach audiowizualnych - mówił prelegent. - W Polsce ta gałąź kinematografii wydaje się trochę niedoceniona, chociaż nasz autorski krótkometrażowy film animowany odnosi sukcesy na najważniejszych festiwalach animacji na świecie. Gościmy na nich co roku - z animacjami zarówno młodszego, jak i starszego pokolenia. (…) Wiele propozycji sprzedawanych jest w świat, czasami nawet do ponad 100 krajów. Realizujemy różnorodne technologiczne, stylowo, wiekowo produkcje, nowoczesne i tradycyjne. (…) W tym kontekście niepokoi fakt, że ciągle wśród dorocznych nagród Orły nie ma animacji.

Matuszewski zwrócił uwagę, że realizuje się w Polsce zarówno animacje dla dzieci, jak i pełnometrażowe produkcje animowane dla dorosłych widzów. Niemniej, realizacji dla dzieci jest zdecydowanie za mało. - W kinach nie ma filmów dla dzieci, zresztą nie tylko animacji. Powstaje literatura dziecięca, przedstawienia. Jeżeli chodzi o kino sytuacja przedstawia się diametralnie inaczej - przybliżał kolejny problem mówca. - Coraz więcej jest też produkcji z pogranicza animacji, fabuły i dokumentu - kontynuował, zwracając uwagę, że ta międzygatunkowość przekłada się na problemy przy składaniu wniosków do PISF - takie projekty nie mieszczą się w kategoriach przez instytut przyjętych.


Włodzimierz Matuszewski, fot. Marcin Warszawski

Mocną pozycję zajmuje serial animowany. - To poważne, duże przedsięwzięcie, o średnim budżecie od 6 do 10 milionów złotych - mówił Matuszewski. - Pomaga nam PISF, za co należą się mu wielkie brawa, ale zgodnie z przepisami może dofinansować maximum do 50 procent budżetu. Ze względu na ograniczone środki, najczęściej średnie dofinansowanie PISF wynosi 30 procent. Jako środowisku twórców udało się nam wywalczyć kwotę od Ministra Kultury przez Narodowy Instytut Audiowizualny. Resztę pieniędzy producenci muszą znaleźć sami. I udaje mi się to, często poza Polską, w ramach koprodukcji.

Prelegent wiele miejsca poświęcił też sprawom związanym z TVP. - Impuls wyszedł od twórców i producentów, popieranych przez społeczeństwo. Podstawowy przekaz o konieczności realizacji produkcji dla dzieci dotarł do TVP, choć Dobranocki nie uratowaliśmy - mówił. - W ubiegłym roku prezes Braun publicznie obiecał wsparcie w wysokości 5 procent. Ne były to słowa rzucone na wiatr i obietnica jest wprowadzana w życie, za co należą się podziękowania. Zaczęły się jednak „schody” przy umowach. Przy tych 5 procentach TVP stawia nieproporcjonalnie duże żądania. Mamy jednak nadzieję, że przy pozytywnym nastawieniu obu stron do tego typu twórczości, trudności są do przezwyciężenia.


Juliusz Braun, fot. Marcin Warszawski

Matuszewski zaproponował TVP konkretne rozwiązania i podział na umowy koprodukcyjne i przedsprzedażowe. - BBC, ze swoimi dwoma kanałami dziecięcymi, ma budżet na produkcje zewnętrzne, głównie serie animowane - opisywał brytyjski przykład prelegent. - Przy udziale do 25 procent to nigdy nie są koprodukcje, tylko właśnie przedsprzedaż. Producent pozostaje właścicielem praw - podpowiadał Matuszewski TVP. - Być może rocznie starczyłby 1 procent z rocznych wpływów z abonamentu. To uratowałoby produkcję filmową dla dzieci.
- Znacznie gorzej przedstawia się sytuacja pełnych metraży - kontynuował. - Nie chcę wymieniać splotu przyczyn, wydaje mi się jednak, że pozytywny scenariusz, który udaje się realizować w przypadku serii, można zastosować dla filmów pełnometrażowych.

- Ważną rolę odegra nowy dyrektor PISF - podkreślał Matuszewski. - Agnieszka Odorowicz zrobiła wiele dla serii dla dzieci. Może też uda się z pełnospektaklowymi filmami? Proponujemy poddać dyskusji założenie eksperckiej komisji oceniającej projekty dla najmłodszej i rodzinnej widowni. Takie kategorie mogłyby również zostać wydzielone w programach Script Pro czy Script Fiesta. Może warto powołać nowy konkurs. Nowy budżet developmentu? Szlak został przetarty przez seriale: to, co wydawało się niemożliwe, możliwym się okazało - podsumowywał Włodzimierz Matuszewski. - Może te czynności są skomplikowane, ale są w naszym zasięgu. Lepsze to, niż czekanie i biadolenie.


Józef Gębski, fot. Marcin Warszawski

Referatowe prezentacje zamknęła dyskusja. Józef Gębski zaapelował: „Musimy się zastanowić nad naszym miejscem, nie tylko finansowo”. Jadwiga Hučková zwróciła uwagę na konieczność polepszenia edukacji na temat dokumentu i animacji - także na studiach filmoznawczych. - Trzeba wykształcić przyszłych krytyków - mówiła. Zbigniew Czapla podkreślił trudności z „nienegocjowalnymi umowami” z TVP i śmiesznymi kwotami za prawa. - Może niech TVP prezentuje te filmy za darmo, ale bez wyłączności - pytał. - Chcę zaapelować do środowiska animatorów, by wykazywało się mocniejszą aktywnością - dodawał.

- TVP Kultura to jedyna antena kupująca animację dla dorosłych - odpowiadała Katarzyna Malinowska. - Na pewno wszystkie umowy są do negocjacji. Staramy się nie kupować praw na cztery lata. Zachęcam do dyskusji, są one możliwe. Staramy się nie zabierać państwu możliwości sprzedaży gdzie indziej. Jeżeli chodzi o opłaty, zdajemy sobie sprawę, że są niskie. - Moja propozycja jest taka, by starać się o koprodukcje, nawet filmów artystycznych. Musimy o to walczyć, także jako środowisko. Takie możliwości są - dodawał Matuszewski.  - Jako TVP Kultura wchodzimy w produkcje dokumentalne i animowane. Jesteśmy na to gotowi. Znamy rynek. Mamy pasma i ludzi, którzy są w tych dziedzinach ekspertami. Decyzja musi iść z góry - komentowała Malinowska.
W dalszej rozmowie jeszcze raz powrócono do zagadnień związanych z dystrybucją oraz konieczności częstszych spotkań, działania - które może być inicjowane w mniejszych gronach, jak i przydatności raportowych podsumowań „stanu rzeczy”. - Nie liczmy na to, że ktoś to zrobi za nas - apelował Jerzy Kucia.


Jerzy Kucia, fot. Marcin Warszawski

Forum Stowarzyszenia Filmowców Polskich było rejestrowane - nagrania mają zostać niedługo udostępnione.

Dagmara Romanowska
artykuł redakcyjny
Ostatnia aktualizacja:  3.03.2016
Zobacz również
fot. Marcin Warszawski/SFP
Częstochowa prezentuje polskie dokumenty
Wewnętrzne ucho Mikołaja Trzaski
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll