Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Z Andrzejem Halińskim, autorem scenografii do „Excentryków” Janusza Majewskiego oraz do „Zaćmy” Ryszarda Bugajskiego, rozmawia Marcin Zawiśliński.
Serwis Internetowy SFP: Niedawno zakończyły się zdjęcia do „Excentryków”, a do „Zaćmy” dopiero co wystartowały. Zacznijmy więc od pierwszego z wymienionych tytułów. Na jakim etapie prac włączył się pan do produkcji, której reżyserem jest Janusz Majewski?
Andrzej Haliński: Byłem w niej obecny od początku, czyli od pierwszej wersji scenariusza. Czekałem na ten film bardzo długo, a w tzw. międzyczasie pojawił się Ryszard Bugajski ze swoją propozycją.
Scenografia do filmu "Excentrycy". Fot. A.Haliński.
„Excentrycy” to kolejny z całej serii scenograficznych projektów filmowych, jakie w ciągu minionych już blisko czterech dekad zrealizował pan wspólnie z Januszem Majewskim. "Zaćma", dla odmiany, to chyba pierwsza fabuła, jaką robi pan razem z Ryszardem Bugajskim.
AH: To dość śmieszne, bo z Ryszardem również znamy się od wielu lat. Jednak na niwie zawodowej po raz pierwszy zetknęliśmy się dopiero w Toronto, gdzie na przełomie lat 80. i 90. przebywaliśmy na czasowej emigracji. Dopiero dwa lata temu na festiwalu w Gdyni Ryszard po raz pierwszy powiedział mi, że chce nakręcić film o Julii Brystygierowej (w tej roli Maria Mamona). Zapytał, czy chciałbym wziąć udział w tym przedsięwzięciu, a ja się zgodziłem.
„Excentryków” i „Zaćmę” łączy nie tylko ten sam scenograf, ale także podobny okres, w jakim toczy się akcja obu filmów.
AH: To prawda. Film Janusza Majewskiego to lata 1957-1958, a opowieść Ryszarda Bugajskiego koncentruje się głównie na roku 1962, ale z retrospekcją sięgającą roku 1926, czyli czasów dzieciństwa głównej bohaterki.
Czy w związku z tym nad obiema scenografiami pracował pan równocześnie?
AH: Tak się czasami zdarzało. Na przykład Anna Bohdziewicz, z którą współpracuję od czasu "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana, pilnowała budowy scenografii powstającej do „Zaćmy” w jednej z hal na terenie TVP, a ja w tym czasie byłem w Ciechocinku, gdzie doglądałem dekoracji na planie „Excentryków”. To jest historia odrodzenia swingujących jazz-bandów, tuż po wydarzeniach 1956 roku, w pierwszych latach rządów Władysława Gomułki. Mimo to, film Janusza Majewskiego nie kończy się happy endem. W pewnym momencie następuje przykręcenie przysłowiowej śruby i koniec muzycznej zabawy. Maciej Stuhr, odtwórca roli Fabiana, gra tu takiego pseudo-Bogarta, emigranta z Wysp Brytyjskich. Jeździ po Polsce bentleyem z kierownicą po prawej stronie, sprowadzonym z zagranicy w ramach tzw. mienia przesiedleńczego. W Warszawie, przy wsparciu techniki komputerowej, zaaranżowaliśmy też nadmorski punkt odprawy celnej w Gdyni.
Trochę okłamaliśmy Ciechocinek. Jeden z najbardziej eleganckich pensjonatów w tym mieście zrekonstruowaliśmy w Konstancinie. W tym celu odnowiliśmy zrujnowaną willę, robiąc z niej dość ekskluzywny pensjonat w stylu lat 30. XX wieku. Jego właścicielką jest nieco rozpita Ludmiła Bajerowa, którą gra Anna Dymna. Jej zaniedbaną sypialnię z ogromnym łożem urządziliśmy na przykład w ciemnowiśniowym kolorze. Natomiast hol pensjonatu zdominowała gabinetowa, ciemna zieleń. W ogóle cała scenografia jest różnokolorowa. Wydaje mi się, że to dobrze wyszło, choć wątpię by w Ciechocinku kiedykolwiek istniały tego typu pensjonaty.
Scenografia do filmu "Excentrycy" na rynku w Toruniu. Fot. A. Haliński.
Jakie sceny powstały w stylowym toruńskim Dworze Artusa?
AH: Tam zaaranżowaliśmy największą w tym filmie salę koncertową i klub „Od nowa”, gdzie występował nasz zespół muzyczny „Sunnny Side Band”. Te koncerty były jednak stopniowane. Pierwsze, kameralne i skromne, kiedy nasz jazz-band dopiero zaczynał się formować, kręciliśmy m.in. w stołecznej restauracji Dzik. Kolejne odbywały się w pensjonatach w Warszawie i Konstancinie oraz w muszli koncertowej w Ciechocinku. Tam nakręciliśmy koncert z okazji obchodów Święta 1 Maja, podczas którego gra nasz band, tuż przed nim swój występ ma … ludowy zespół folklorystyczny, a wszystko z pierwszego rzędu ogląda lokalny sekretarz partii (w tej roli Marian Dziędziel). Była też msza i pogrzeb jednego z bohaterów w kościele gotycko-barkowym w Nieszawie. Realizowaliśmy też sceny plenerowe na rynku w Toruniu oraz w alejkach na terenie parku zdrojowego w Ciechocinku. Nie ukrywam, że trochę podrasowaliśmy tę epokę. Kupiliśmy na przykład prawa do kilku plakatów filmowych na przykład z takich filmów jak „Ewa chce spać” czy „Kapelusz pana Anatola”, które wywiesiliśmy na miejskich słupach. Na tyle na ile pamiętam koniec lat 50. w Polsce nie wyglądał jednak aż tak szaro jak to się dziś próbuje przedstawiać. Sklepy nie były aż tak puste, a życie nie było tak smutne. Janusz Majewski powiedział mi wprost: „Andrzej, nie obchodzi mnie, co mówią inni. W naszym filmie lata 50. będą ładne.”.
W „Zaćmie” musiał się pan przestawić na zupełnie inny typ scenografii.
AH: To będzie zupełnie inne kino. Powolne, refleksyjne. Ryszard Bugajski zażyczył sobie dosyć mroczne, wręcz klaustrofobiczne wnętrza. W jednej sali zbudowaliśmy gospodę, w której Julia Brystygierowa zaczepiana przez dwóch milicjantów, nie chce ujawnić swojej prawdziwej tożsamości. Mówi, że jest pisarką i nazywa się Julia Prajs. W kolejnym pomieszczeniu wybudowaliśmy kameralną, wręcz ascetyczną kaplicę klasztorną z krucyfiksem, w której główna bohaterka będzie się modlić i zmagać z własną przeszłością. Zaaranżowaliśmy też budynek na ul. Rakowieckiej w Warszawie, vis a vis dawnego MSW, na sierociniec w Laskach, gdzie ostatecznie, mimo naszych starań, nie powstaną żadne zdjęcia. Tamtejszy cmentarz odtworzymy na terenie kameralnego cmentarza w Tworkach. Będziemy też kręcić we wnętrzach kaplicy w kościele w Górze Kalwarii.
W „Excentrykach” większość wnętrz aranżowaliśmy wraz z moimi współpracownikami (Karina Baranówna, Paweł Jarzębski, dekorator wnętrz Inga Palacz i rekwizytor Eryk Żuberek), a w „Zaćmie” – co jako scenograf najbardziej lubię robić – prawie wszystkie dekoracje tworzyliśmy od podstaw w halach. W myśl zasady, że jeżeli w danym pomieszczeniu zamierzamy spędzić więcej niż trzy dni zdjęciowe, to powinniśmy go stworzyć sami.
Andrzej Haliński: Byłem w niej obecny od początku, czyli od pierwszej wersji scenariusza. Czekałem na ten film bardzo długo, a w tzw. międzyczasie pojawił się Ryszard Bugajski ze swoją propozycją.
Scenografia do filmu "Excentrycy". Fot. A.Haliński.
„Excentrycy” to kolejny z całej serii scenograficznych projektów filmowych, jakie w ciągu minionych już blisko czterech dekad zrealizował pan wspólnie z Januszem Majewskim. "Zaćma", dla odmiany, to chyba pierwsza fabuła, jaką robi pan razem z Ryszardem Bugajskim.
AH: To dość śmieszne, bo z Ryszardem również znamy się od wielu lat. Jednak na niwie zawodowej po raz pierwszy zetknęliśmy się dopiero w Toronto, gdzie na przełomie lat 80. i 90. przebywaliśmy na czasowej emigracji. Dopiero dwa lata temu na festiwalu w Gdyni Ryszard po raz pierwszy powiedział mi, że chce nakręcić film o Julii Brystygierowej (w tej roli Maria Mamona). Zapytał, czy chciałbym wziąć udział w tym przedsięwzięciu, a ja się zgodziłem.
„Excentryków” i „Zaćmę” łączy nie tylko ten sam scenograf, ale także podobny okres, w jakim toczy się akcja obu filmów.
AH: To prawda. Film Janusza Majewskiego to lata 1957-1958, a opowieść Ryszarda Bugajskiego koncentruje się głównie na roku 1962, ale z retrospekcją sięgającą roku 1926, czyli czasów dzieciństwa głównej bohaterki.
Czy w związku z tym nad obiema scenografiami pracował pan równocześnie?
AH: Tak się czasami zdarzało. Na przykład Anna Bohdziewicz, z którą współpracuję od czasu "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana, pilnowała budowy scenografii powstającej do „Zaćmy” w jednej z hal na terenie TVP, a ja w tym czasie byłem w Ciechocinku, gdzie doglądałem dekoracji na planie „Excentryków”. To jest historia odrodzenia swingujących jazz-bandów, tuż po wydarzeniach 1956 roku, w pierwszych latach rządów Władysława Gomułki. Mimo to, film Janusza Majewskiego nie kończy się happy endem. W pewnym momencie następuje przykręcenie przysłowiowej śruby i koniec muzycznej zabawy. Maciej Stuhr, odtwórca roli Fabiana, gra tu takiego pseudo-Bogarta, emigranta z Wysp Brytyjskich. Jeździ po Polsce bentleyem z kierownicą po prawej stronie, sprowadzonym z zagranicy w ramach tzw. mienia przesiedleńczego. W Warszawie, przy wsparciu techniki komputerowej, zaaranżowaliśmy też nadmorski punkt odprawy celnej w Gdyni.
Trochę okłamaliśmy Ciechocinek. Jeden z najbardziej eleganckich pensjonatów w tym mieście zrekonstruowaliśmy w Konstancinie. W tym celu odnowiliśmy zrujnowaną willę, robiąc z niej dość ekskluzywny pensjonat w stylu lat 30. XX wieku. Jego właścicielką jest nieco rozpita Ludmiła Bajerowa, którą gra Anna Dymna. Jej zaniedbaną sypialnię z ogromnym łożem urządziliśmy na przykład w ciemnowiśniowym kolorze. Natomiast hol pensjonatu zdominowała gabinetowa, ciemna zieleń. W ogóle cała scenografia jest różnokolorowa. Wydaje mi się, że to dobrze wyszło, choć wątpię by w Ciechocinku kiedykolwiek istniały tego typu pensjonaty.
Scenografia do filmu "Excentrycy" na rynku w Toruniu. Fot. A. Haliński.
Jakie sceny powstały w stylowym toruńskim Dworze Artusa?
AH: Tam zaaranżowaliśmy największą w tym filmie salę koncertową i klub „Od nowa”, gdzie występował nasz zespół muzyczny „Sunnny Side Band”. Te koncerty były jednak stopniowane. Pierwsze, kameralne i skromne, kiedy nasz jazz-band dopiero zaczynał się formować, kręciliśmy m.in. w stołecznej restauracji Dzik. Kolejne odbywały się w pensjonatach w Warszawie i Konstancinie oraz w muszli koncertowej w Ciechocinku. Tam nakręciliśmy koncert z okazji obchodów Święta 1 Maja, podczas którego gra nasz band, tuż przed nim swój występ ma … ludowy zespół folklorystyczny, a wszystko z pierwszego rzędu ogląda lokalny sekretarz partii (w tej roli Marian Dziędziel). Była też msza i pogrzeb jednego z bohaterów w kościele gotycko-barkowym w Nieszawie. Realizowaliśmy też sceny plenerowe na rynku w Toruniu oraz w alejkach na terenie parku zdrojowego w Ciechocinku. Nie ukrywam, że trochę podrasowaliśmy tę epokę. Kupiliśmy na przykład prawa do kilku plakatów filmowych na przykład z takich filmów jak „Ewa chce spać” czy „Kapelusz pana Anatola”, które wywiesiliśmy na miejskich słupach. Na tyle na ile pamiętam koniec lat 50. w Polsce nie wyglądał jednak aż tak szaro jak to się dziś próbuje przedstawiać. Sklepy nie były aż tak puste, a życie nie było tak smutne. Janusz Majewski powiedział mi wprost: „Andrzej, nie obchodzi mnie, co mówią inni. W naszym filmie lata 50. będą ładne.”.
W „Zaćmie” musiał się pan przestawić na zupełnie inny typ scenografii.
AH: To będzie zupełnie inne kino. Powolne, refleksyjne. Ryszard Bugajski zażyczył sobie dosyć mroczne, wręcz klaustrofobiczne wnętrza. W jednej sali zbudowaliśmy gospodę, w której Julia Brystygierowa zaczepiana przez dwóch milicjantów, nie chce ujawnić swojej prawdziwej tożsamości. Mówi, że jest pisarką i nazywa się Julia Prajs. W kolejnym pomieszczeniu wybudowaliśmy kameralną, wręcz ascetyczną kaplicę klasztorną z krucyfiksem, w której główna bohaterka będzie się modlić i zmagać z własną przeszłością. Zaaranżowaliśmy też budynek na ul. Rakowieckiej w Warszawie, vis a vis dawnego MSW, na sierociniec w Laskach, gdzie ostatecznie, mimo naszych starań, nie powstaną żadne zdjęcia. Tamtejszy cmentarz odtworzymy na terenie kameralnego cmentarza w Tworkach. Będziemy też kręcić we wnętrzach kaplicy w kościele w Górze Kalwarii.
W „Excentrykach” większość wnętrz aranżowaliśmy wraz z moimi współpracownikami (Karina Baranówna, Paweł Jarzębski, dekorator wnętrz Inga Palacz i rekwizytor Eryk Żuberek), a w „Zaćmie” – co jako scenograf najbardziej lubię robić – prawie wszystkie dekoracje tworzyliśmy od podstaw w halach. W myśl zasady, że jeżeli w danym pomieszczeniu zamierzamy spędzić więcej niż trzy dni zdjęciowe, to powinniśmy go stworzyć sami.
Marcin Zawiśliński
SFP
Ostatnia aktualizacja: 11.05.2015
fot. Andrzej Haliński
8. PKO Off Camera: Nagroda za Najlepszy Debiut Producencki przyznana
Młodzi i Film: Szczerość za szczerość 2015
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024