Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
W krakowskim Kinie Pod Baranami, przy okazji premiery filmu "Kebab i Horoskop", o pracy z młodymi twórcami i najbliższych planach Mental Disorder 4 z producentką Agnieszką Kurzydło rozmawia Dagmara Romanowska.
Agnieszka Kurzydło pracowała m. in. przy "Antychryście" Larsa von Triera, "Kobiecie, która pragnęła mężczyzny" Per Fly'a oraz "Sponsoringu" Małgorzaty Szumowskiej. MD4 stawia przede wszystkim na młodych twórców. Podejście to zaowocowało już takimi filmami, jak "Bejbi Blues" Kasi Rosłaniec czy "W imię..." Szumowskiej. Obecnie firma promuje i - we współpracy z Alter Ego Pictures - dystrybuuje obraz "Kebab i Horoskop" Grzegorza Jaroszuka, kończy "Czerwonego pająka" Marcina Koszałki oraz "Czerwonego kapitana" Michala Kollara na podstawie bestsellerowej powieści Dominika Dána, z Maciejem Stuhrem w roli głównej.
Dagmara Romanowska: Stawiasz na współpracę z młodymi twórcami, często debiutantami…
Agnieszka Kurzydło: W pracy spędzamy trzy czwarte życia i nie wyobrażam sobie, żebym mogła robić coś, co nie jest moją pasją. Fascynuje mnie możliwość robienia filmów trochę innych, "wbrew". To cel Mental Disorder 4. Z debiutów wypływa pewna energia, świeżość, z młodych twórców - przekonanie o tym, że mogą zmieniać świat. To zaraźliwe. Wiek? Metryka nie jest wyznacznikiem, liczy się energia, pomysł, chęć robienia czegoś po swojemu.
Czy wiążą się z tym dodatkowe wyzwania? Czy trudniej zdobyć finansowanie?
Sfinansowanie filmu to w ogóle bardzo trudna sprawa. Jeżeli chodzi o debiuty - z jednej strony mamy sprawnie działające programy PISF, z drugiej - pozostałe źródła finansowania są niezwykle szczupłe i dostępne nielicznym lub obwarowane trudnymi do spełnienia warunkami. I to niezależnie od tego czy robi się film pierwszy czy kolejny. Ja robię tylko te projekty, które mnie przekonują, które sama chciałabym obejrzeć w kinie - jako widz. Trochę dziwne, pokręcone, w których widać indywidualne podejście twórcy do języka filmowego. Zarówno Grzesiek Jaroszuk, jak i Marcin Koszałka, nad których filmami teraz pracujemy, są osobowościami. Spotkania z takimi ludźmi to zawsze przyjemność
W przypadku filmu "Kebab i Horoskop" zajęłaś się nie tylko produkcją, ale i dystrybucją. Dlaczego? I czy są jakieś plany dystrybucji międzynarodowej?
Bardzo zależy mi na tym, by małe filmy - takie, jak nasz - znajdowały swoje miejsce na rynku. Mają swoją publiczność, tylko muszą do niej dotrzeć. Chcę w tym pomóc. "Kebab i Horoskop" doceniony został w Gdyni, gdzie otrzymał Nagrodę Sieci Kin Studyjnych i Don Kichota od Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Spodobał się na wielu międzynarodowych festiwalach, m.in. w Karlowych Warach, Rejkiawiku, Sztokholmie, Londynie (tu Grzegorz otrzymał nagrodę za najlepszy debiut fabularny) czy Palm Springs, gdzie odbyła się amerykańska premiera. To zainteresowanie chcemy przekuć na dalszą drogę filmu. W Polsce pokazujemy go na 40 ekranach - tyle, by dotarł do "swoich widzów". Na rynku międzynarodowym reprezentowany jest przez New Europe Film Sales - agenta sprzedaży światowej. W planach mamy kolejne festiwale, dalszą dystrybucję. Grzegorz wszędzie postrzegany jest jako utalentowany i obiecujący twórca.
Co się dzieje z "Czerwonym Pająkiem" - dość długo już na ten film czekamy. Kiedy w końcu w kinach?
Proces produkcji trwał dosyć długo, a to ze względu na zdjęcia w "beczce śmierci", które odbyły się dopiero wiosną 2014 roku. "Beczka" to taka konstrukcja do kaskaderskich przejazdów motocyklem. Była niezwykle popularna w Polsce w latach 60., teraz jej sprowadzenie i znalezienie motocyklistów, okazało się przedsięwzięciem graniczącym z cudem. O poszukiwaniach "beczki" właściwie można by zrobić osobny film dokumentalny... W każdym razie wszystko się udało. "Czerwony Pająk" jest na ukończeniu – trwają ostatnie prace związane z efektami komputerowymi. Publiczności w kinach będzie mogła zobaczyć film jesienią.
Kolejna produkcja sygnowana przez Mental Disorder 4 to koprodukcja czesko-polsko-słowacka "Czerwony Kapitan". Wiemy, że według Dána i z Maciejem Stuhrem. Zdjęcia realizowane były w minionym roku.
A kolejna tura przed nami. Ekipa wraca na plan w maju i do czerwca chcemy zdjęcia zamknąć. Połowa już za nami - około 30 dni zdjęciowych. Powstał pierwszy teaser. Okres zdjęciowy musieliśmy podzielić na dwie części ze względu na terminarze naszych aktorów - widzowie zobaczą tu prawdziwą plejadę gwiazd. Nie tylko Macieja Stuhra, który gra po słowacku, bardzo dużo biega i czasem też kogoś morduje, ale i Ladislava Chudíka, Mariána Geišberga, Oldřicha Kaisera. Po raz pierwszy pracuję przy tego typu realizacji - filmie gatunkowym, z sensacyjnym zacięciem. W Czechach i na Słowacji książka wywołała wiele zamieszania. Jestem przekonana, że tym głośniej będzie o premierze kinowej, którą planujemy na styczeń 2016 roku. Muszę dodać, że Maciej Stuhr gra po słowacku, aczkolwiek do naszych kin przygotujemy polską wersję językową.
Czy pracujesz już nad kolejnymi projektami?
Dziś właśnie ustaliliśmy tytuł naszego kolejnego filmu - "i". Reżyserią zajmie się Grzesiek Jaroszuk, który z Kingą Krzemińską kończy pracę nad ostateczną wersją scenariusza. Nie chciałabym jeszcze mówić o fabule, na to jeszcze za wcześnie... W każdym razie postaramy się żeby było, jak zwykle, niebanalnie.
Dagmara Romanowska: Stawiasz na współpracę z młodymi twórcami, często debiutantami…
Agnieszka Kurzydło: W pracy spędzamy trzy czwarte życia i nie wyobrażam sobie, żebym mogła robić coś, co nie jest moją pasją. Fascynuje mnie możliwość robienia filmów trochę innych, "wbrew". To cel Mental Disorder 4. Z debiutów wypływa pewna energia, świeżość, z młodych twórców - przekonanie o tym, że mogą zmieniać świat. To zaraźliwe. Wiek? Metryka nie jest wyznacznikiem, liczy się energia, pomysł, chęć robienia czegoś po swojemu.
Czy wiążą się z tym dodatkowe wyzwania? Czy trudniej zdobyć finansowanie?
Sfinansowanie filmu to w ogóle bardzo trudna sprawa. Jeżeli chodzi o debiuty - z jednej strony mamy sprawnie działające programy PISF, z drugiej - pozostałe źródła finansowania są niezwykle szczupłe i dostępne nielicznym lub obwarowane trudnymi do spełnienia warunkami. I to niezależnie od tego czy robi się film pierwszy czy kolejny. Ja robię tylko te projekty, które mnie przekonują, które sama chciałabym obejrzeć w kinie - jako widz. Trochę dziwne, pokręcone, w których widać indywidualne podejście twórcy do języka filmowego. Zarówno Grzesiek Jaroszuk, jak i Marcin Koszałka, nad których filmami teraz pracujemy, są osobowościami. Spotkania z takimi ludźmi to zawsze przyjemność
W przypadku filmu "Kebab i Horoskop" zajęłaś się nie tylko produkcją, ale i dystrybucją. Dlaczego? I czy są jakieś plany dystrybucji międzynarodowej?
Bardzo zależy mi na tym, by małe filmy - takie, jak nasz - znajdowały swoje miejsce na rynku. Mają swoją publiczność, tylko muszą do niej dotrzeć. Chcę w tym pomóc. "Kebab i Horoskop" doceniony został w Gdyni, gdzie otrzymał Nagrodę Sieci Kin Studyjnych i Don Kichota od Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Spodobał się na wielu międzynarodowych festiwalach, m.in. w Karlowych Warach, Rejkiawiku, Sztokholmie, Londynie (tu Grzegorz otrzymał nagrodę za najlepszy debiut fabularny) czy Palm Springs, gdzie odbyła się amerykańska premiera. To zainteresowanie chcemy przekuć na dalszą drogę filmu. W Polsce pokazujemy go na 40 ekranach - tyle, by dotarł do "swoich widzów". Na rynku międzynarodowym reprezentowany jest przez New Europe Film Sales - agenta sprzedaży światowej. W planach mamy kolejne festiwale, dalszą dystrybucję. Grzegorz wszędzie postrzegany jest jako utalentowany i obiecujący twórca.
Co się dzieje z "Czerwonym Pająkiem" - dość długo już na ten film czekamy. Kiedy w końcu w kinach?
Proces produkcji trwał dosyć długo, a to ze względu na zdjęcia w "beczce śmierci", które odbyły się dopiero wiosną 2014 roku. "Beczka" to taka konstrukcja do kaskaderskich przejazdów motocyklem. Była niezwykle popularna w Polsce w latach 60., teraz jej sprowadzenie i znalezienie motocyklistów, okazało się przedsięwzięciem graniczącym z cudem. O poszukiwaniach "beczki" właściwie można by zrobić osobny film dokumentalny... W każdym razie wszystko się udało. "Czerwony Pająk" jest na ukończeniu – trwają ostatnie prace związane z efektami komputerowymi. Publiczności w kinach będzie mogła zobaczyć film jesienią.
Kolejna produkcja sygnowana przez Mental Disorder 4 to koprodukcja czesko-polsko-słowacka "Czerwony Kapitan". Wiemy, że według Dána i z Maciejem Stuhrem. Zdjęcia realizowane były w minionym roku.
A kolejna tura przed nami. Ekipa wraca na plan w maju i do czerwca chcemy zdjęcia zamknąć. Połowa już za nami - około 30 dni zdjęciowych. Powstał pierwszy teaser. Okres zdjęciowy musieliśmy podzielić na dwie części ze względu na terminarze naszych aktorów - widzowie zobaczą tu prawdziwą plejadę gwiazd. Nie tylko Macieja Stuhra, który gra po słowacku, bardzo dużo biega i czasem też kogoś morduje, ale i Ladislava Chudíka, Mariána Geišberga, Oldřicha Kaisera. Po raz pierwszy pracuję przy tego typu realizacji - filmie gatunkowym, z sensacyjnym zacięciem. W Czechach i na Słowacji książka wywołała wiele zamieszania. Jestem przekonana, że tym głośniej będzie o premierze kinowej, którą planujemy na styczeń 2016 roku. Muszę dodać, że Maciej Stuhr gra po słowacku, aczkolwiek do naszych kin przygotujemy polską wersję językową.
Czy pracujesz już nad kolejnymi projektami?
Dziś właśnie ustaliliśmy tytuł naszego kolejnego filmu - "i". Reżyserią zajmie się Grzesiek Jaroszuk, który z Kingą Krzemińską kończy pracę nad ostateczną wersją scenariusza. Nie chciałabym jeszcze mówić o fabule, na to jeszcze za wcześnie... W każdym razie postaramy się żeby było, jak zwykle, niebanalnie.
Dagmara Romanowska
Informacja własna
Ostatnia aktualizacja: 17.02.2015
fot. Emilian Aleksander - Malowane Światłem / Kino Pod Baranami
Śladami "Ziemi obiecanej"
Pokaz filmu „Portrecista”
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024