PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
"W tej wersji nie możemy pokazać filmu w Naczelnym Zarządzie Kinematografii, bo to będzie gwóźdź do trumny Zespołu Tor"- usłyszał na kolaudacji "Zygfryda" Andrzej Domalik, bohater kolejnego wieczoru z cyklu "Przywrócone arcydzieła" Łukasza Maciejewskiego.
- Zespół był wtedy w dość trudnym polityczno-strategicznym położeniu. Na kolaudacji głos zabrali m.in. Krzysztof Kieślowski i Krzysztof Zanussi. Kilka innych osób - opowiadał Domalik gościom Małopolskiego Ogrodu Sztuki tuż po projekcji swojego dzieła. - Pojawiły się głosy obrony, ale finalnie zażądano ode mnie wprowadzenia pewnych zmian. Niektóre próbowałem negocjować, inne wykonałem. Był to dla mnie i reszty ekipy prysznic zimnej wody. Wszystko dokładnie przygotowaliśmy, zdjęcia odbyły się płynnie. Żyliśmy w poczuciu, że jest dobrze. Później natomiast przyszedł pokaz na FPFF w Gdańsku, gdzie - zupełnie nieoczekiwanie - noszono nas na rękach. Dostałem nagrodę za debiut. Gdy wróciłem do domu, zastałem telegram z Toru: "Gratulacje". Kilka dni później Krzysztof Kieślowski na korytarzu powiedział: "Co, spodziewałeś się więcej?". Do tematu kolaudacji nigdy już nie wróciliśmy.

Akcja opartego na opowiadaniu Jarosława Iwaszkiewicza filmu rozgrywa się w roku 1934 i przedstawia niecodzienną relację pomiędzy pewnym myślicielem i koneserem sztuki Stefanem Drawiczem (Gustaw Holoubek) i tytułowym Zygfrydem, młodym, nieokrzesanym cyrkowcem - akrobatą (Tomasz Hudziec). Poza nagrodą w Gdańsku, przyszły też nagrody na innych festiwalach, w tym w Taorminie. Dramat otarł się również o Cannes. - Naczelny Zarząd Kinematografii zadecydował, że "Zygfryda" wraz z dwoma innymi filmami pośle na selekcję - canneńskie perypetie dzieła wspominał Domalik. - Sytuacja była dość skomplikowana, gdyż dyrekcja festiwalu od kilku lat upominała się o "Przesłuchanie" Bugajskiego, które - jak wiemy - zostało zatrzymane. Andrzej Żuławski podjął się negocjacji z festiwalem. Po kilku tygodniach otrzymałem telefon z Zarządu Kinematografii: "Jest dobrze". Wysłano mnie na jakąś sesję zdjęciową, przygotowano materiały prasowe, aż zapadła cisza. "Niestety, nie" - w końcu usłyszałem, ale było blisko. W tym zawodzie rozczarowania i niespełnienia przeplatają się ze szczęściem. Może gdyby się udało, moje losy potoczyłyby się inaczej?


Andrzej Domalik, fot. D. Romanowska

Blisko było również do pokazu filmu w San Remo. - "Zygfryd" spodobał się dyrektorowi tego festiwalu. Zaprosił mnie na rozmowę - opowiadał Domalik. - Toczyła się bardzo dobrze, sypały się komplementy, choć czułem, że jest jakieś "ale". Nie pomyliłem się. "Wezmę pana film, ale… musi pan wyciąć ostatnią scenę. Jest kompletnie niepotrzebna" - usłyszałem. "To wykluczone!". Dyrektorowi jednak wyraźnie zależało. Zaproponował: "W takim razie niech nasz spór rozstrzygnie Maria Kornatowska". Przystałem na ten pomysł. Wspólnie z Marią ustaliliśmy, że trzeba to jakoś mądrze rozegrać. Napisałem do dyrektora list: "Pana pomysł jest fantastyczny, ale kopie już zrobione, zmian wprowadzić nie można". I tak film nie trafił do San Remo.

Perypetii wokół "Zygfryda" było jeszcze więcej. - Poeci mówią, że tematy przychodzą same. Tak też stało się i w tym przypadku - o samym początku swojej przygody z opowiadaniem Jarosława Iwaszkiewicza mówił Domalik. - Proza Iwaszkiewicza bardzo mnie interesowała, ale chciałem zrealizować inne opowiadanie. Napisałem nawet scenariusz. Zaniosłem go do Zespołu Filmowego "Tor", ale tu powiedziano mi, żebym o pomyśle zapomniał. Projekt dotyczył powstania styczniowego, za wiele było w nim "aluzji". Przepadł. Zasmucony usiadłem w stołówce-kawiarni Zespołu i zacząłem żalić się operatorowi Grzegorzowi Kędzierskiemu. "A znasz 'Zygfryda'?" - zapytał. To Grzegorz był impulsem, później - oczywiście - został operatorem filmu. Czy jest coś takiego jak przypadek? Zawsze trochę zazdrościłem Krzysztofowi Kieślowskiemu, że to on jako pierwszy zajął się tą ideą, tym pytaniem - żartował reżyser.

Sam Domalik zapisał się jednak w historii jako pierwszy polski autor, który tak poważnie i subtelnie podszedł do tematu homoseksualnego pożądania, fascynacji. - Nie towarzyszyło mi poczucie, że naruszam jakieś tabu, że realizuję skandalizujący film - odpowiadał na pytanie Maciejewskiego. - Na język filmu przełożyłem, po prostu, słowa Iwaszkiewicza, może rozwijając nieco niektóre postaci, np. Marii, żony dyrektora cyrku. Zawsze widziałem w tym opowiadaniu przede wszystkim konfrontację kultury z naturą. Tej myśli podporządkowałem całą pracę. Nie przypominam sobie również, by po premierze pojawiły się jakieś głosy oburzenia, rozmowy "że to pierwszy taki film". Nie, takiej aury wokół "Zygfryda" nie było.

Unosiła się za to aura Iwaszkiewicza. Do dziś mocno odczuwalna. Może pomogła w tym decyzja, by zdjęcia do filmu powstały tam, gdzie narodziło się opowiadanie? W Sandomierzu, dziś miejscu akcji "Ojca Mateusza" i "Ziarna prawdy", wówczas miejscowości bez porządnego hotelu, jakiejkolwiek bazy dla ekipy realizatorskiej. - Zawsze - ze względów logistycznych - lepsze jest miejsce, które znajduje się bliżej centrum - komentował Domalik. - Sandomierz był daleko, ale gdy pojechaliśmy tam na dokumentację, nikt z nas nie miał wątpliwości. To było TO miejsce. Tam właśnie Iwaszkiewicz wybrał się do cyrku i zobaczył pięknego młodego akrobatę. Z zapisków wynika, że "Zygfryda" napisał w jedną noc - można się domyślać, że tuż po widowisku. Skoro tam się to wydarzyło, to może trochę tego ducha przeniknie metafizycznie do filmu? Może to myślenie naiwne, ale nie wolno go sobie odmawiać. Nie był to argument kluczowy, ale z pewnością decyzję naszą dopełnił.

Po "Zygfrydzie" Andrzej Domalik wyreżyserował jeszcze "Schodami w górę schodami w dół", "Dzień dobry i do widzenia", "Nocne ptaki" i "Łóżko Wierszynina" oraz szereg spektakli telewizyjnych. Od lat związany jest przede wszystkim z teatrem (w Teatrze Ateneum pełni funkcję dyrektora artystycznego i właśnie przygotowuje nowy spektakl z Agatą Kuleszą w roli Marii Stewart. Reżyseruje Agata Duda-Gracz. Próby ruszają niedługo). Powrotu za kamerę jednak nie wyklucza, przeciwnie, przez lata miał nawet kilka projektów scenariuszowych.  - Każdy z nich ma swoją historię - wyjaśniał twórca w Krakowie. - Nie powstały z różnych przyczyn. Jednemu przeciwstawił się pewien senior naszego kina, który chciał podjąć identyczny temat, choć w końcu tego nie zrobił. Inny nie przeszedł przez Polski Instytut Sztuki Filmowej - zabrakło punktów, nie ma o czym mówić. Przy innym zadecydowały finanse - mieliśmy nawet poważnego niemieckiego producenta, który w pewnym momencie postanowił przekazać mój tekst w ręce Toma Tykwera. Reżyserii nie miałem zapisanej w umowie. Zależało mi na realizacji, byłem gotów oddać pomysł, ale film i tak nie powstał. Cóż, o każdym z tych scenariuszy można by napisać małe opowiadanie. Niestety, bez happy endu. Widać tak musiało być. Do filmu jednak bardzo chcę wrócić. Ciągle mam nadzieję, że to się uda. Ciągnie mnie w stronę małej, kameralnej historii. Znaczy się taniej - pół żartem, pół serio podkreślił artysta. 

Kolejne spotkanie z cyklu "Przywrócone arcydzieła" już 19 marca. Gościem spotkania będzie Jan Peszek. Z Łukaszem Maciejewskim i gośćmi Małopolskiego Ogrodu Sztuki porozmawia o "Pożegnaniu jesieni".
Dagmara Romanowska
artykuł redakcyjny
Ostatnia aktualizacja:  15.02.2015
Zobacz również
fot. Dagmara Romanowska
"Sen o Warszawie" już wkrótce w TVP 2
Szumowska ze Srebrnym Niedźwiedziem!!!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll