PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Grzegorzem Jarzyną, reżyserem filmu „Między nami dobrze jest”, w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 1/2015), rozmawia Anna Bielak. Oto fragment wywiadu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 15 stycznia.
„Każdy wie, że Polska to kraj biedny, głupi i brzydki“ – mówi Metalowa Dziewczynka, bohaterka "Między nami dobrze jest". A polskie kino? Jakie jest?

W historii powojennej kinematografii polskiej dużo się wydarzyło. Powstało wiele ciekawych filmów, ale dziś czujemy się chyba trochę rozżaleni. Chcielibyśmy, żeby polskie kino rozwijało się dynamiczniej; nie było tak mimozowate, wyblakłe, ale radykalne.

Skąd zatem w tobie – jednym z najlepszych reżyserów teatralnych – powracająca chęć do flirtowania z kinem? Filmową realizację „Między nami dobrze jest“ poprzedziły teatralne adaptacje filmowych scenariuszy – Thomasa Vinterberga i Mogensa Rukova („Uroczystość“) oraz Johna Cassavetesa („Druga kobieta“).

Myślę, że w moim myśleniu o reżyserii w teatrze, kino stymuluje mnie bardziej, niż sam teatr. Szybko uświadomiłem sobie, że istotnie moja praca w teatrze jest ciągle podsycana fascynacją kinem. Kino jest jak dynamicznie poruszający się po orbicie teatru meteoryt, który na początku spala dużo energii, a potem długo i mocno świeci. Kino naturalnie poszerza moje horyzonty – podobnie jak muzyka.

To dla ciebie punkt wyjścia? Taki jak język dla Doroty Masłowskiej?

Kiedy czytam jakiś tekst – on mnie porusza, bądź nie. Bywa tak, że historia ze mną zostaje, przez kilka miesięcy krąży mi po głowie. W końcu wracam do niej, odkrywam, co mnie w niej ciekawi, co jest dobre, co należałoby wyciąć, co warto zostawić. Opowieść zaczyna się rozgwieżdżać, wchodzę w temat, słucham dużo muzyki i wtedy zaczynam widzieć spektakl w formie marzenia. W czasie pracy nad filmową wersją „Między nami…” proces marzeniowy był wyznaczony drogą, którą już przeszedłem, przygotowując sceniczną wersję sztuki. Wróciłem do początków i do pewności, że tekst musi się ujawnić w formie wirtualnej. Starałem się odtworzyć atmosferę pochodną tamtej. Nie chciałem żadnych dekoracji na scenie. Potrzebowałem tylko światła, muzyki i aktorów.

Kiedy na scenę wkroczyła kamera, ty dostałeś przywilej reżyserowania publiczności – władzę nad spojrzeniem widza, wpływ na jego emocje i interpretację zdarzeń.

Kiedy kręciliśmy „Między nami…” trochę tak się czułem. Choć studyjny, zamknięty w pudełku plan to był dla mnie jeszcze ciągle teatr. Cały czas miałem jednak w myśli kadr i wyobrażałem sobie, co zobaczy widz. Ułożenie sobie w głowie spektaklu w taki sposób, by wszystko zagrało w obiektywie kamery, było dla mnie niezwykłą i przyjemną przygodą. Filmowanie spektaklu, którego struktura i kompozycja sprawdzała się przez lata, dało mi bardzo dużo komfortu. Kręcenie filmu wymagało posiadania kontroli nad sytuacją. W teatrze słowo kontrola jest pojęciem negatywnym. Kontrola nie pozwala na oddanie się przygodzie. Na planie filmowym była clou powodzenia całego projektu. Filmując Między nami… sensy już miałem rozpoznane; interesowało mnie „jak”  ta historia zostanie opowiedziana, i na ile po wersji literackiej i teatralnej, poszerzy ona percepcję u widza.

Jak w poszerzeniu tej percepcji pomógł ci Radosław Ładczuk, autor zdjęć?

Opowiedziałem mu, jak wyobrażam sobie wizualną stronę „Między nami…” – poczynając od kropki postawionej na białym tle, przez komiks, teatr telewizji po filmowe środki narracji na końcu. Radek jest cierpliwy, dokładny. Wszystkie kadry przerysowaliśmy na storyboardy i je omówiliśmy. Pierwszą ważną dla mnie edukację filmową odebrałem od pana Jerzego Armaty w Krakowie, Radek Ładczuk jest odpowiedzialny za drugą. Pokazał mi, jak na świat przedstawiony patrzy filmowiec; jak konkretne plany i ujęcia wpływają na emocjonalny aspekt percepcji obrazu.


AK
Magazyn Filmowy
Ostatnia aktualizacja:  12.01.2015
Zobacz również
fot. Narodowy Instytut Audiowizualny
„Fotograf”: Więcej niż thriller
Animowany Andersen po polsku (unikatowe zdjęcia!)
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll