Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Aktorzy Polscy
Filmowcy Polscy
„Z dala od cywilizacyjnego zgiełku, zachwycająca przyroda, niezwykli ludzie, burzliwe dzieje i niezwykły klimat. Bieszczady fascynują filmowców, ale też budzą ich lęk” – pisze Dagmara Romanowska w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 12/2014). Oto fragment jej tekstu, który w całości będzie można przeczytać na łamach miesięcznika już 10 grudnia.
„Trzeba mieć bardzo konkretną historię, by zdecydować się na pracę w tym miejscu” – mówi Izabela Łopuch, producentka debiutującego właśnie na antenie HBO serialu „Wataha”, dla którego Bieszczady są nie tylko plenerem, ale i bohaterem. „Bieszczady to miejsce strasznie piękne i strasznie straszne zarazem. Wystarczy zimą, gdy nie ma tak wielu turystów, stanąć na zaporze w Solinie, by poczuć ich potęgę” – podkreśla Łopuch. „Gdybyśmy chcieli opowiedzieć tylko o przemycie, akcję «Watahy» moglibyśmy osadzić na dowolnej granicy. Zależało nam jednak na tym regionie, niepowtarzalnym pod każdym względem. Jest on w naszej historii bardzo ważny”.
Ekipa spędziła na planie trzy i pół miesiąca. Nieomalże ciągiem. „To trudny dla pracy filmowców rejon, wymagający bardzo precyzyjnego przygotowania logistycznego” – opowiada producentka. „Najbliższe duże miasto, w którym i tak nie ma obecnie odpowiedniego zaplecza produkcyjnego, to Rzeszów. Poszczególne lokalizacje dzielą najczęściej duże odległości, a w wiele miejsc nie da się dotrzeć samochodem – cały sprzęt trzeba wnieść. Gdy pada deszcz, wszyscy zaraz ślizgają się w błocie. Z bazą noclegową bywa różnie. Był to jednak dla nas też pewien pomysł realizacyjny. Ekipa była cały czas ze sobą, w tej przyrodzie, ciszy. Nikt nie pędził na próbę do teatru, nie jechał do domu. To z kolei przekładało się na pracę, wyczucie postaci i energię całego serialu”.
Podkarpacie, a w szczególności Bieszczady skrywają w sobie magię i moc, a jednak stosunkowo rzadko goszczą na ekranie. Co ciekawe, do książkowego wydania przewodnika „Polska na filmowo” Marka Szymańskiego, w którym autor spogląda na kraj przez pryzmat najgłośniejszych produkcji, trafił tylko jeden tytuł najczęściej kojarzony przez widzów z tymi terenami: "Baza ludzi umarłych" (1958) Czesława Petelskiego. Paradoks polega jednak na tym, że… reżyser nie nakręcił w Bieszczadach nawet jednego ujęcia – filmowcy pracowali w Karkonoszach. Znawcy twórczości Marka Hłaski przypominają też często, że tekst, który posłużył za kanwę „Bazy…” – „Następny do raju”, zainspirowany był doświadczeniami, które pisarz nabył w Bazie Transportowej w Bystrzycy Kłodzkiej.
Plenerowe niespodzianki czekają również tych, którzy chcieliby się wybrać podkarpackim szlakiem „Biletu na Księżyc” (2013) Jacka Bromskiego, którego bohaterami są chłopaki z Rzeszowszczyzny. Wojtek Smarzowski, sam urodzony koło Krosna, choć często Podkarpacie wykorzystuje jako tło swoich filmów, kręci tam tylko sporadycznie. "Dom zły" (2009) zrealizował w większości „po sąsiedzku”, w miejscowości Bielanka na granicy Beskidu Niskiego. "Wesele" (2004) kręcił w województwie mazowieckim. Na chwilę, w czasie prac nad „Wołyniem” (2015), zajrzy do Sanoka, acz w tym przypadku główną lokalizacją będzie Lubelszczyzna.
Nie oznacza to, że filmowcy nigdy się na Podkarpaciu i w samych Bieszczadach nie pojawiają. Goszczą tu falami, z których największa przypadła na koniec lat 50. i lata 60. XX wieku – czas budowy zapór w Solinie i Myczkowcach. Te gigantyczne przedsięwzięcia upamiętnione zostały zresztą w balladowym „Chudym i innych” (1966) Henryka Kluby (ekipa pracowała na dnie przyszłego sztucznego jeziora), ale i w późniejszym o dekadę serialu z zacięciem społecznym „Znaki szczególne” (1976) Romana Załuskiego z Bronisławem Cieślakiem w roli inżyniera pracującego przy największych polskich budowach.
Sam Petelski odwiedził te tereny w roku 1961 razem z Ewą Petelską i Mieczysławem Jahodą, by na podstawie książki Jana Gerharda „Łuny w Bieszczadach” zrealizować „Ogniomistrza Kalenia” – dziś już nieco zapomniany dramat, rozgrywający się w 1946, na tle walk z UPA. Zdjęcia powstały m.in. w okolicy Baligrodu i Smolnika. Na Podkarpacie zajrzał również Jerzy Passendorfer, także zafascynowany bolesną historią tej krainy. W 1962 nakręcił "Zerwany most", ekranizację książki „Śniegi płyną” Romana Bratnego o mężczyźnie niesłusznie oskarżonym o współpracę z banderowcami.
Ekipa spędziła na planie trzy i pół miesiąca. Nieomalże ciągiem. „To trudny dla pracy filmowców rejon, wymagający bardzo precyzyjnego przygotowania logistycznego” – opowiada producentka. „Najbliższe duże miasto, w którym i tak nie ma obecnie odpowiedniego zaplecza produkcyjnego, to Rzeszów. Poszczególne lokalizacje dzielą najczęściej duże odległości, a w wiele miejsc nie da się dotrzeć samochodem – cały sprzęt trzeba wnieść. Gdy pada deszcz, wszyscy zaraz ślizgają się w błocie. Z bazą noclegową bywa różnie. Był to jednak dla nas też pewien pomysł realizacyjny. Ekipa była cały czas ze sobą, w tej przyrodzie, ciszy. Nikt nie pędził na próbę do teatru, nie jechał do domu. To z kolei przekładało się na pracę, wyczucie postaci i energię całego serialu”.
Podkarpacie, a w szczególności Bieszczady skrywają w sobie magię i moc, a jednak stosunkowo rzadko goszczą na ekranie. Co ciekawe, do książkowego wydania przewodnika „Polska na filmowo” Marka Szymańskiego, w którym autor spogląda na kraj przez pryzmat najgłośniejszych produkcji, trafił tylko jeden tytuł najczęściej kojarzony przez widzów z tymi terenami: "Baza ludzi umarłych" (1958) Czesława Petelskiego. Paradoks polega jednak na tym, że… reżyser nie nakręcił w Bieszczadach nawet jednego ujęcia – filmowcy pracowali w Karkonoszach. Znawcy twórczości Marka Hłaski przypominają też często, że tekst, który posłużył za kanwę „Bazy…” – „Następny do raju”, zainspirowany był doświadczeniami, które pisarz nabył w Bazie Transportowej w Bystrzycy Kłodzkiej.
Plenerowe niespodzianki czekają również tych, którzy chcieliby się wybrać podkarpackim szlakiem „Biletu na Księżyc” (2013) Jacka Bromskiego, którego bohaterami są chłopaki z Rzeszowszczyzny. Wojtek Smarzowski, sam urodzony koło Krosna, choć często Podkarpacie wykorzystuje jako tło swoich filmów, kręci tam tylko sporadycznie. "Dom zły" (2009) zrealizował w większości „po sąsiedzku”, w miejscowości Bielanka na granicy Beskidu Niskiego. "Wesele" (2004) kręcił w województwie mazowieckim. Na chwilę, w czasie prac nad „Wołyniem” (2015), zajrzy do Sanoka, acz w tym przypadku główną lokalizacją będzie Lubelszczyzna.
Nie oznacza to, że filmowcy nigdy się na Podkarpaciu i w samych Bieszczadach nie pojawiają. Goszczą tu falami, z których największa przypadła na koniec lat 50. i lata 60. XX wieku – czas budowy zapór w Solinie i Myczkowcach. Te gigantyczne przedsięwzięcia upamiętnione zostały zresztą w balladowym „Chudym i innych” (1966) Henryka Kluby (ekipa pracowała na dnie przyszłego sztucznego jeziora), ale i w późniejszym o dekadę serialu z zacięciem społecznym „Znaki szczególne” (1976) Romana Załuskiego z Bronisławem Cieślakiem w roli inżyniera pracującego przy największych polskich budowach.
Sam Petelski odwiedził te tereny w roku 1961 razem z Ewą Petelską i Mieczysławem Jahodą, by na podstawie książki Jana Gerharda „Łuny w Bieszczadach” zrealizować „Ogniomistrza Kalenia” – dziś już nieco zapomniany dramat, rozgrywający się w 1946, na tle walk z UPA. Zdjęcia powstały m.in. w okolicy Baligrodu i Smolnika. Na Podkarpacie zajrzał również Jerzy Passendorfer, także zafascynowany bolesną historią tej krainy. W 1962 nakręcił "Zerwany most", ekranizację książki „Śniegi płyną” Romana Bratnego o mężczyźnie niesłusznie oskarżonym o współpracę z banderowcami.
PZ
Magazyn Filmowy
Ostatnia aktualizacja: 21.11.2014
fot. HBO
To jest film, w którym widzicie po prostu moją duszę
Kreatywna Europa: nabór na development
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2023