Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
O tajemnicy tworzenia muzyki filmowej opowiada Jan Kanty Pawluśkiewicz.
- Muzyka, która powstaje na potrzeby filmu, nie powinna w nim zajmować więcej niż 15 minut. Nie jest elementem obrazu. Jest dźwiękiem, który – mówiąc w skrócie – sam w sobie nic nie znaczy. (...) Muzyka filmowa zwiększa głębię ostrości w filmie. Pomaga reżyserowi w tworzeniu czystej kreacji. Daje obrazowi szansę na przekazanie pewnych idei, pomysłów - uważa Jan Kanty Pawluśkiewicz. W ciągu kilkudziesięciu lat pracy artystycznej skomponował muzykę do ponad 20 filmów m.in. takich twórców jak: Feliks Falk („Wodzirej”, „Idol”), Agnieszka Holland („Gorączka”), Krzysztof Krauze ("Papusza”), Kazimierz Kutz („Zawrócony”, „Pułkownik Kwiatkowski”) czy też Tomasz Zygadło („Brzydkie kaczątko”, „Ćma”, „Odwet”).
"Papusza", reż. Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze, fot. materiały promocyjne
- Pochodzę z Nowego Targu, stolicy Podhala, z miasteczka w którym muzyka nie ma żadnej tradycji. To było dla mnie dodatkowym bodźcem, żeby się w tej dziedzinie kształcić – wspominał kompozytor, który rok temu za ścieżkę dźwiękową do „Papuszy” otrzymał nagrodę na 38. Gdynia – Festiwal Filmowy. Składają się na nią fragmenty z poematu muzycznego „Harfy Papuszy", który kompozytor skomponował ponad 20 lat temu oraz 8 nowych utworów napisanych specjalnie na potrzeby filmu autorstwa duetu reżyserskiego Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze. Jak one powstawały? - Don Wasyl zarzucił mi kiedyś, że nie znam się na muzyce cygańskiej i że ta, która jest prezentowana na festiwalu w Ciechocinku, bardziej pasowałaby do filmu Krauzów. Mnie się wydaje, że nie bardzo. Nie o to im chodziło – podkreślił Jan Kanty Pawluśkiewicz. Dlaczego tak uważał? - Przed wielu laty, jako profesjonalny słuchacz muzyki jazzowej, poznałem twórczość skrzypka Stéphane'a Grappelliego, któremu towarzyszył genialny, francuski gitarzysta Django Reinhardt. Obaj stworzyli własną estetykę jazzową. To były lata 20. i 30. XX wieku. Opowieść o Papuszy rozpoczęła się też na początku XX wiek. Zacząłem kombinować jak te dwa światy połączyć, bo jeszcze jak pisałem „Harfy Papuszy” to już wiedziałem, że żadne muzyczne wzorce cygańskie nie istnieją. Dlatego postanowiłem stworzyć nowy rodzaj muzyki, która podkreślałaby jej poezję. W przypadku filmu pomyślałem, żeby pójść tropem pewnego kanonu, jaki stworzyli Grapelli wespół z Reinhardtem w ramach kwintetu „du Hot Club de France”. Nie istnieje bowiem spisana kultura cygańska. Oni przyswajają i przetwarzają dźwięki, które już istnieją w rzeczywistości. Smakosze muzyki zwracają jedynie uwagę na to, że jest coś takiego jak skala cygańska, ale poza tym nic więcej nie ma. Dlatego tworząc muzykę do „Papuszy”, postanowiłem pójść wspomnianym tropem „du Hot Club de France”, bo taka muzyka obowiązywała w ówczesnej Europie. (...) Moja muzyka była realizowana z feelingiem jazzowym, z akompaniamentem gitar oraz skrzypiec. Pojawił się również klarnet, który jest instrumentem przypisanym do biedy, a ja chciałem grać tę muzykę instrumentami biedy – zdradził Jan Kanty Pawluśkiewicz.
"Papusza", reż. Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze, fot. materiały promocyjne
- Pochodzę z Nowego Targu, stolicy Podhala, z miasteczka w którym muzyka nie ma żadnej tradycji. To było dla mnie dodatkowym bodźcem, żeby się w tej dziedzinie kształcić – wspominał kompozytor, który rok temu za ścieżkę dźwiękową do „Papuszy” otrzymał nagrodę na 38. Gdynia – Festiwal Filmowy. Składają się na nią fragmenty z poematu muzycznego „Harfy Papuszy", który kompozytor skomponował ponad 20 lat temu oraz 8 nowych utworów napisanych specjalnie na potrzeby filmu autorstwa duetu reżyserskiego Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze. Jak one powstawały? - Don Wasyl zarzucił mi kiedyś, że nie znam się na muzyce cygańskiej i że ta, która jest prezentowana na festiwalu w Ciechocinku, bardziej pasowałaby do filmu Krauzów. Mnie się wydaje, że nie bardzo. Nie o to im chodziło – podkreślił Jan Kanty Pawluśkiewicz. Dlaczego tak uważał? - Przed wielu laty, jako profesjonalny słuchacz muzyki jazzowej, poznałem twórczość skrzypka Stéphane'a Grappelliego, któremu towarzyszył genialny, francuski gitarzysta Django Reinhardt. Obaj stworzyli własną estetykę jazzową. To były lata 20. i 30. XX wieku. Opowieść o Papuszy rozpoczęła się też na początku XX wiek. Zacząłem kombinować jak te dwa światy połączyć, bo jeszcze jak pisałem „Harfy Papuszy” to już wiedziałem, że żadne muzyczne wzorce cygańskie nie istnieją. Dlatego postanowiłem stworzyć nowy rodzaj muzyki, która podkreślałaby jej poezję. W przypadku filmu pomyślałem, żeby pójść tropem pewnego kanonu, jaki stworzyli Grapelli wespół z Reinhardtem w ramach kwintetu „du Hot Club de France”. Nie istnieje bowiem spisana kultura cygańska. Oni przyswajają i przetwarzają dźwięki, które już istnieją w rzeczywistości. Smakosze muzyki zwracają jedynie uwagę na to, że jest coś takiego jak skala cygańska, ale poza tym nic więcej nie ma. Dlatego tworząc muzykę do „Papuszy”, postanowiłem pójść wspomnianym tropem „du Hot Club de France”, bo taka muzyka obowiązywała w ówczesnej Europie. (...) Moja muzyka była realizowana z feelingiem jazzowym, z akompaniamentem gitar oraz skrzypiec. Pojawił się również klarnet, który jest instrumentem przypisanym do biedy, a ja chciałem grać tę muzykę instrumentami biedy – zdradził Jan Kanty Pawluśkiewicz.
Marcin Zawiśliński
SFP
Ostatnia aktualizacja: 8.08.2014
fot. Natalia Szułdrzyńska/ Dwa Brzegi
Transatlantyk to nie tylko festiwal filmu
"Krytyk mówi" - konkurs do przegadania
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024