PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Tomaszem Siwińskim, reżyserem filmu "Niebieski pokój", prezentowanym podczas 67. MFF w Cannes, rozmawia Magdalena Wylężałek.
Co pana zainspirowało do nakręcenia "Niebieskiego pokoju"?
Przygoda z "Niebieskim pokojem", rozpoczęła się dosyć dawno. Pierwotny pomysł na film powstał pod wpływem snu, który zrobił na mnie bardzo dziwne i ciekawe wrażenie. Na tyle ciekawe, że postanowiłem go przełożyć na język storyboardu i scenariusza. Później, pod wpływem producenta i rozwoju projektu, film nabrał więcej walorów fabularnych i stał się mniej eksperymentalny.

O czym opowiada pana film?
O stanie, którego czasami doświadczamy, a wielu z nas go głęboko przeżywa. To stan, w którym problemem staje się to, że nie możemy wyjść poza własne ciało i umysł. Czujemy się w nim zamknięci, co jest dla nas i otoczenia „małą tragedią”. W takim momencie człowiek czuje, że nie może się skomunikować w głębszy sposób ze światem.


"Niebieski pokój", reż. Tomasz Siwiński, fot. Studio Se-ma-for

Jakie tematy interesują pana jako twórcę?

Charakteryzuje mnie skłonność do historii z pewną tajemnicą, w których nie do końca wszystko jest na pierwszy rzut oka jasne. Zawsze pociągało mnie takie zacieranie granic między rzeczywistością a fikcją, gdzie nie widzimy dokładnie, co się dzieje naprawdę. Interesują mnie historie, które mogą być interpretowane na różne sposoby. Oczywiście, zawsze mam swoją interpretację, ale staram się tę kwestię pozostawić na tyle otwartą, żeby każdy mógł mieć swoją własną wersję wydarzeń.

Niebieski pokój jest pana debiutem reżyserskim. Wielu młodych twórców ma problemy z zainteresowaniem potencjalnych producentów swoim pomysłem. Jak było w pana przypadku?
Mniej więcej w okresie, kiedy pomysł pojawił się w mojej głowie, dostałem maila od francuskiego producenta, Rona Dyensa, który zainteresował się moją osobą, ponieważ widział mój film dyplomowy na festiwalu w Lublanie. Po krótkim czasie spotkaliśmy się na festiwalu w Zagrzebiu. Pokazałem mu trzy projekty filmów krótkometrażowych, wśród których był pierwotny pomysł "Niebieskiego pokoju".
 

"Niebieski pokój", reż. Tomasz Siwiński, fot. Studio Se-ma-for

Film został zrealizowany techniką malarskiej animacji, w której zrobił pan także swoje etiudy studenckie.

Tak, te techniki są podobne. W każdym projekcie trzeba dopasować się do warunków i do konkretnej historii. W moim poprzednim filmie, "Małym czarnym kwadracie", miałem problem techniczny –  chciałem uzyskać efekt rozmazywania, destrukcji pejzażu. Użyłem wtedy enkaustyki – malarstwa na bazie wosku, żeby można było roztapiać i modyfikować obraz. W przypadku "Niebieskiego pokoju" używam malarstwa olejnego. Elementem, który wyróżnia się ten film od moich poprzednich projektów, jest to, że postanowiłem malować wszystko w czerni i bieli, a później kolor nakładany był w komputerze. Malując w kolorze, według mojego doświadczenia, w zasadzie nie można malować wszystkiego na szybie w jednym kadrze, bo występuje efekt mieszania i brudzenia się kolorów. Musielibyśmy bardzo ograniczyć paletę i używać w zasadzie tylko jednego tonu. W moim filmie dyplomowym postać, która jest kolorowa była malowana na oddzielnych papierach, a nie na szybie. Robiłem tak właśnie po to, żeby nie dopuścić do efektu rozmazywania się. Dodatkowym problemem jest to, że plama na każdej klatce zmienia się w mechaniczny sposób co klatkę i występuje wtedy efekt migania obrazu, co nie jest dla mnie zbyt ciekawe. Tego właśnie chciałem uniknąć. Poza tym malowanie na jednej planszy czy szybie powoduje, że możemy malować tylko te elementy animacji, które się rzeczywiście zmieniają. Jeśli postać stoi i macha ręką, to malujemy wtedy tylko to, co się rusza, czyli rękę. Moim zdaniem jest to bardziej organiczny, naturalny efekt.

Niebieski pokój powstawał ponad rok. Jakie napotkał pan trudności w czasie tej pracy?
Specyfika animacji polega na tym, że trwa to na tyle długo, że raczej nie ma takich dramatycznych przełomów, przygód, gdzie udaje nam się coś nagle zrobić i za chwilę mamy efekt zadowalający wszystkich. Przeważnie pracuje się nad czymś bardzo powoli i człowiek nie ma siły się tym cieszyć, bo wkłada w to zbyt dużo pracy. Zresztą efekt prawie nigdy nie rekompensuje nam wysiłku i to jest specyfika animacji, przynajmniej dla mnie. Jestem niecierpliwy, chciałbym, żeby rzeczy szybko się działy, a tak się nie da i to jest czasami frustrujące. Największą trudnością okazało się uspójnienie sposobu malowania osób, które pracowały nad tym projektem. Przez pierwszy miesiąc miały kłopoty, żeby wejść w mój styl i charakter malowania. Pojawiło się zwątpienie, że malujemy, ale nic nie posuwa się do przodu. Albo musimy coś w kółko poprawiać i robimy w sumie coś, co idzie do kosza. Na szczęście po pewnym czasie się zgraliśmy. Pracę podzieliliśmy w ten sposób, że każda osoba malowała trochę inne rzeczy. Ja malowałem wszystkie zbliżenia postaci, co wydawało mi się najtrudniejsze i najbardziej zniuansowane. Edyta Adamczak malowała postać w średnich i dalszych planach, a Martyna Ścibior pozostałe postaci. Martyna z Mateuszem Krygierem malowała też ruchome miasto, które pojawia się w filmie.


"Niebieski pokój", reż. Tomasz Siwiński, fot. Studio Se-ma-for

Co było dla pana pozytywnym zaskoczeniem?

Realizacja sceny, w której kapiące krople deszczu rozmywają ruchome fragmenty obrazu. Zrobienie tego w taki sposób, żeby nie było widać żadnej ingerencji komputerowej, wydawało mi się dosyć trudne, ale akurat poszło łatwiej niż się spodziewałem i udało mi się uzyskać pożądany efekt. Wszyscy pytają, w jaki sposób to osiągnąłem, bo wygląda to bardzo naturalnie. W rzeczywistości powstało to poprzez nałożenie różnych efektów w programie komputerowym. Więc w tym przypadku moje obawy się nie sprawdziły.

Jak pan zareagował na wieść, że "Niebieski pokój" zakwalifikował się do sekcji Tydzień Krytyki (Semaine de la Critique) na tegorocznym MFF w Cannes?

Oczywiście bardzo się ucieszyłem z tej wiadomości. Dopiero później dotarło do mnie, że nie mam smokingu, muszki ani lakierków typu Oxford. Ale poważnie: to dla mnie potwierdzenie, że robienie tego filmu miało sens, gdyż znalazły się osoby, które uważają go za wartościowy.


Magdalena Wylężałek
Magazyn Filmowy SFP 35/2014
Ostatnia aktualizacja:  31.12.2014
Zobacz również
fot. Studio Se-ma-for
Poznań: fundusz filmowy i film commission
Kreatywna Europa - dowiedz się więcej!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll