PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Szarżujący na ekipę lew, malowanie byków na czarno i zgoda na przekroczenie budżetu – tak powstawał pełnometrażowy debiut fabularny Filipa Bajona.
- "Aria dla atlety" stanowić będzie, jak przypuszczam, jedną z ważniejszych dat w kronice polskiego kina lat 70. – pisał recenzent „Kina”. I miał rację, bo licznie nagradzany (m.in. nagrody na FPFF dla reżysera i dla operatora Jerzego Zielińskiego, Nagroda im. Zbyszka Cybulskiego dla Krzysztofa Majchrzaka), inspirowany wspomnieniami Zbyszka Cyganiewicza, kinowy debiut Filipa Bajona – wyrafinowany wizualnie hołd złożony mistrzom kina, Viscontiemu, Felliniemu i Wellesowi – należy do najciekawszych nie tylko tamtej dekady.

Podczas spotkania, które 12 czerwca 2014 roku odbyło się w stołecznym kinie Kultura, Filip Bajon z nostalgią wspominał komfortowe warunki, w jakich powstawała "Aria dla atlety". - Robiliśmy ten film przez cztery miesiące, a nie przez 30 dni, tak jak to się odbywa teraz. Mieliśmy wspaniałego kierownika produkcji, Lechosława Szuttenbacha. Wprawdzie powtarzał przez cały czas, że każdy z moich pomysłów mocno odchorowuje, ale zgadzał się na wszystkie. "Aria dla atlety" była produkowana przez bardzo przyjazny i fantastyczny Zespół Filmowy Tor, który nie dość, że zgodził się na to żeby ten film robiło czterech debiutantów, to na dodatek zaakceptował planowane przekroczenie budżetu. Po prostu raj na ziemi – wspominał Filip Bajon, scenarzysta i reżyser „Arii dla atlety”.


Cyfrowa premiera „Arii dla atlety” (od lewej): Filip Bajon, Jerzy Zieliński, Andrzej Kowalczyk, Małgorzata Braszka, Ewa Krauze, Zbigniew Żmudzki, Wojciech Pszoniak, fot. Kuźnia Zdjęć/SFP.

Wszyscy twórcy obecni podczas cyfrowej premiery podkreślali, że realizacji „Arii dla atlety” towarzyszyła fantastyczna atmosfera. – Z realizacją tego filmu jest związanych wiele anegdot, ale większość z nich nie może być opowiedziane publicznie – dodał Andrzej Zieliński, znacząco się uśmiechając. Andrzej Kowalczyk mówił, że wiele rzeczy podczas produkcji tego filmu udało się przeforsować, bo była to swoista kontestacja artystyczna, na którą z racji młodego wieku mogli sobie pozwolić nie zważając na jej skutki; Ewa Krauze opowiadała, że do dzisiaj nie wie jak im udało się w czasach komunistycznej siermięgi i wyczarować niemal barokową rzeczywistość; Wiesław Komasa wspominał jak przy pomocy dwóch herbat przełamał lody w relacji z Polą Raksą na tyle by móc odegrać z nią scenę pocałunku, a Wojciech Pszoniak, gładząc się czule po glacy, z sentymentem wspominał, że w tamtych czasach miał jeszcze na bujną czuprynę.

Najwięcej kłopotów twórcom „Arii dla atlety” przysporzyły zwierzęta. - W filmie miały się pojawić czarne portugalskie byki. Oczywiście w Polsce trudno było je znaleźć. W związku z tym wzięliśmy „zwykłe” polskie byczki, którym Andrzej Przedworski dokleił wspaniałe majestatyczne rogi. Żeby charakteryzacja była pełna Andrzej Kowalczyk zlecił rekwizytorom pomalować byki specjalną czarną farbą. Podczas zdjęć nie udało się jednak uniknąć wpadek. Dlatego za każdym razem kiedy oglądam „Arię dla atlety” zawsze szukam sceny, w której jeden z byków ma zupełnie przekrzywiony jeden z rogów – wspominał Zbigniew Żmudzki.


Cyfrowa premiera „Arii dla atlety” (od lewej): Ewa Krauze, Zbigniew Żmudzki, Wojciech Pszoniak, Wiesław Komasa, fot. Kuźnia Zdjęć/SFP

Byczy róg blednie jednak przy mrożącej krew w żyłach opowieści o... szarżującym na ekipę lwie. W otwierającej retrospekcyjną część scenie cyrk idzie w kierunku kamery. W pochodzie tym, wraz z innymi zwierzętami i cyrkowcami miał dumnie kroczyć lew. Filmowcu musieli jednak odstąpić od tego pomysłu. - Ustawiliśmy kamerę. Na czele grupy cyrkowców Wojtek Pszoniak z pejczem. Czekamy na lwa, którego na smyczy dyrektor płockiego zoo. Z niepokojem obserwuję, że lew mocno się szarpie i pewnej chwili zupełnie zrywa się z uwięzi. Zanim zdążyliśmy w jakikolwiek sposób zareagować król zwierząt dopadł już Pszoniak. Na szczęście poprzestał na obwąchaniu aktora, by zaraz po tym wskoczyć na konia polskiego, który kompletnie nie przejął się tym, że na grzbiecie ma dzikiego kota. Zimnej krwi nie zachował natomiast karzeł pan Marcinkowski, który na swoich krótkich nóżkach pobiegł w pole. Jak lew zobaczył, że coś się rusza natychmiast rzucił się w pogoń za panem Marcinkowskim. Wiedziałem, że to w miarę spokojny lew i ucieczka przed nim nie jest dobrym rozwiązaniem. Dlatego chcąc ratować sytuację krzyknąłem: Karzeł stój! Pan Marcinkowski zatrzymał się posłusznie. Lew do niego dobiegł i się zatrzymał. Nigdy nie dowiedziałem się, co pan Marcinkowski myślał kiedy tuż przed sobą miał wielką ziejącą lwią paszczę. Chwilę później dobiegł do nich dyrektor płockiego zoo i wziął lwa na smycz. Wszystko skończyło się dobrze, ale pan Marcinkowski obraził się na mnie śmiertelnie za tego „karła” i przestał ze mną rozmawiać – wspominał Filip Bajon.

Gośćmi specjalnymi cyfrowej premiery „Arii dla atlety” byli: Filip Bajon - reżyseria, scenariusz; Jerzy Zieliński – zdjęcia; Andrzej Kowalczyk - scenografia; Małgorzata Braszka – kostiumy; Ewa Krauze – kostiumy; prof. Zdzisław Szostak – kompozytor; Zbigniew Żmudzki – II kierownik produkcji; Wojciech Pszoniak – odtwórca roli dyrektora cyrku Siedelmayer i Wiesław Komasa – grający towarzysza Cecylii.

Organizatorami premiery zrekonstruowanej cyfrowo „Arii dla atlety”, dzięki dofinansowaniu z Programu Wieloletniego Kultura+ , którego operatorem jest Narodowy Instytut Audiowizualny, są: Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Polski Instytut Sztuki Filmowej, Studio Filmowe TOR i Kino Kultura oraz twórcy projektu KinoRP.


Grzegorz Wojtowicz / Marcin Zawiśliński /SF
SFP
Ostatnia aktualizacja:  16.06.2014
Zobacz również
Nowy dyrektor programowy Filmboxu
Trwa nabór na 9. ScripTeast
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll