Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Kolejny odcinek cyklu Andrzeja Bukowieckiego „Swoich nie znacie” poświęcony jest Aleksandrowowi Sajkowowi. Oto fragment artykułu, który ukaże się w nowym numerze „Magazynu Filmowego SFP” (nr 31/2014), już 10 marca br.
Nigdy nie wyreżyserował własnego filmu. Nikt mu tego nie proponował, sam też się nie rwał. Jak mówi, był zbyt nieśmiały. Za to jako asystent reżysera, a z czasem II reżyser, Aleksander Sajkow zrobił w polskim kinie kawał dobrej roboty.
Przyznaje, że zaraz po studiach na reżyserii w łódzkiej Szkole Filmowej, które ukończył w 1952 roku (miał zaledwie 21 lat) nie bardzo wiedział, co ma robić na planie. Ale z filmu na film zdobywał coraz większe doświadczenie, zarówno w trakcie zdjęć, jak i przy udźwiękowianiu, które szczególnie polubił. Choć zaliczył „wypadek przy pracy”. - Był rok 1969, robiliśmy w Bydgoszczy „Sąsiadów” Aleksandra Ścibora-Rylskiego, świetnego reżysera i wspaniałego człowieka – wspomina. - W scenie narady sztabu, kręconej we wnętrzu naturalnym, za oknem miał przejść oddział żołnierzy. Ciągle coś nie wychodziło, w końcu nie wytrzymałem i nieopatrznie wtargnąłem ze swymi uwagami w pole widzenia obiektywu. W ostatniej chwili zasłonił mnie Janek Machulski i dzięki temu nie „zagrałem" w „Sąsiadach" – śmieje się Sajkow.
Urodził się 12 września 1930 roku w Horochowie na Wołyniu. Kinem zainteresował się jeszcze przed maturą, którą zdał w 1947 roku w Świdnicy Śląskiej. Wówczas już od roku zbierał numery tygodnika „Film”. Do Szkoły Filmowej poszedł z ciekawości, ale został przyjęty w wieku 18 lat (!), za pierwszym podejściem. Z dyplomem w ręku, rozpoczął karierę jako asystent reżysera na planach „Trudnej miłości” (1953) Stanisława Różewicza i komedii „Irena do domu!” (1955) Jana Fethke. Dla młodego adepta sztuki filmowej wielkim przeżyciem było poznanie przed obiektywem „Ireny…” plejady przedwojennych gwiazd: Adolfa Dymszy, Ludwika Sempolińskiego i Lidii Wysockiej. - Spośród aktorek współczesnych najbardziej lubiłem Kalinę Jędrusik – zwierza się Aleksander Sajkow. - Pracowałem z nią m.in. przy „Lekarstwie na miłość" (1965), komedii Jana Batorego. Kalina była wulkanem pomysłów i humoru, miała cudowne podejście do życia. Był to „mój" ostatni film, zrealizowany w łódzkiej WFF, potem przeniosłem się do Wrocławia, gdzie doskonale pracowało mi się m.in. z Sylwestrem Chęcińskim, zwłaszcza nad „Wielkim Szu" (1982), oraz Andrzejem Konicem i Stanisławem Lenartowiczem. Z tym ostatnim zrobiłem np. serial „Strachy” (1979)”.
Przyznaje, że zaraz po studiach na reżyserii w łódzkiej Szkole Filmowej, które ukończył w 1952 roku (miał zaledwie 21 lat) nie bardzo wiedział, co ma robić na planie. Ale z filmu na film zdobywał coraz większe doświadczenie, zarówno w trakcie zdjęć, jak i przy udźwiękowianiu, które szczególnie polubił. Choć zaliczył „wypadek przy pracy”. - Był rok 1969, robiliśmy w Bydgoszczy „Sąsiadów” Aleksandra Ścibora-Rylskiego, świetnego reżysera i wspaniałego człowieka – wspomina. - W scenie narady sztabu, kręconej we wnętrzu naturalnym, za oknem miał przejść oddział żołnierzy. Ciągle coś nie wychodziło, w końcu nie wytrzymałem i nieopatrznie wtargnąłem ze swymi uwagami w pole widzenia obiektywu. W ostatniej chwili zasłonił mnie Janek Machulski i dzięki temu nie „zagrałem" w „Sąsiadach" – śmieje się Sajkow.
Urodził się 12 września 1930 roku w Horochowie na Wołyniu. Kinem zainteresował się jeszcze przed maturą, którą zdał w 1947 roku w Świdnicy Śląskiej. Wówczas już od roku zbierał numery tygodnika „Film”. Do Szkoły Filmowej poszedł z ciekawości, ale został przyjęty w wieku 18 lat (!), za pierwszym podejściem. Z dyplomem w ręku, rozpoczął karierę jako asystent reżysera na planach „Trudnej miłości” (1953) Stanisława Różewicza i komedii „Irena do domu!” (1955) Jana Fethke. Dla młodego adepta sztuki filmowej wielkim przeżyciem było poznanie przed obiektywem „Ireny…” plejady przedwojennych gwiazd: Adolfa Dymszy, Ludwika Sempolińskiego i Lidii Wysockiej. - Spośród aktorek współczesnych najbardziej lubiłem Kalinę Jędrusik – zwierza się Aleksander Sajkow. - Pracowałem z nią m.in. przy „Lekarstwie na miłość" (1965), komedii Jana Batorego. Kalina była wulkanem pomysłów i humoru, miała cudowne podejście do życia. Był to „mój" ostatni film, zrealizowany w łódzkiej WFF, potem przeniosłem się do Wrocławia, gdzie doskonale pracowało mi się m.in. z Sylwestrem Chęcińskim, zwłaszcza nad „Wielkim Szu" (1982), oraz Andrzejem Konicem i Stanisławem Lenartowiczem. Z tym ostatnim zrobiłem np. serial „Strachy” (1979)”.
Andrzej Bukowiecki
Magazyn Filmowy SFP
Ostatnia aktualizacja: 10.03.2014
fot. SF Kadr/Filmoteka Narodowa
Polskie krótkie metraże w 2013
Zgłoś się na 5. edycję Studia Nowe Horyzonty
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025