PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  10.02.2014
Witold Pyrkosz, członek Stowarzyszenia Filmowców Polskich, laureat Nagrody Honorowej XXI Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Filmowej Prowincjonalia, który zakończył się 8 lutego we Wrześni, opowiada o wojsku, szkole aktorskiej i przygodzie z milicją. A wszystko podczas Pikniku Leśnego, który jest stałym punktem programu Prowincjonaliów.
Rozmawiamy na terenie strzelnicy, w lesie, a obok stoi atrapa Rudego 102. W tej scenerii pierwsze pytanie nasuwa się samo: czy był Pan w wojsku?

Nie byłem. Ja skutecznie omijałem wojsko, a wojsko omijało mnie. Najpierw byłem na to za młody, potem uczyłem się w szkole aktorskiej, a później byłem już za stary.

Ale powodem podjęcia nauki w szkole aktorskiej, nie była chęć ucieczki przed wojskiem?

Nie. Po prostu doszliśmy z przyjaciółmi do wniosku, że na żadnych innych studiach nie mam szans. Skorzystam tylko na tym, jeśli pójdę do szkoły aktorskiej.

Czy już w młodości przyjaciele dostrzegli Pana zdolności w tym kierunku?

Ależ skąd, nic podobnego. Byłem tępym nieukiem i dlatego wybrałem szkołę aktorską. Tam nie trzeba było uczyć się ani, łaciny, ani fizyki, ani chemii. Lenistwo moje wzięło górę. Pamiętam taką sytuację: Eugeniusz Fulde, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Aktorskiej w Krakowie, był naszym wykładowcą i uczył nas charakteryzacji. Otrzymaliśmy zadanie, aby każdy ucharakteryzował się na jakiś temat literacki. Nieżyjący już Bogusz Bilewski, ucharakteryzował się na Chińczyka i przemawiał wierszem „Mój chiński brat”. Był to najdłuższy wiersz, jakiego on w życiu nauczył się na pamięć. Ja z tego swojego lenistwa zrobiłem tak: prawa strona twarzy była pomalowana na biało, trupio blada, a lewa strona twarzy kwitnąca, z rumieńcem i czerwonymi ustami. Powiedziałem: - Szanuj zdrowie należycie, bo jak umrzesz stracisz życie. - Po tym wystąpieniu Flude powiedział do mnie: - Wynoś się!.

Ale jednak został Pan aktorem, a Pana bogaty dorobek nie świadczy o próżniactwie. Do dziś pracuje Pan na planie „M jak Miłość”. Czego Pan nie lubi w swojej pracy?

Braku punktualności. Tego nauczyła mnie szkoła aktorska i zawód aktora. Jeśli jestem umówiony na 8.15, to przychodzę na 8.10, a nie 8.17. Do dziś jestem znany z tego, że kiedy przysyłają po mnie taksówkę, kierowca musi być punktualny.

Publiczność Prowincjonaliów zobaczyła m.in. „Metę”. Ten film jest jedynym, gdzie gra Pan pierwszoplanową rolę, ale także jednym z mniej znanych widzom. Dlaczego tak się stało?

Meta” powstała w złym okresie. Początkowo film przetrzymała cenzura, a później czasy się zmieniły. Dobry moment przeszedł gdzieś obok i film się zdezaktualizował.

Za to seriale z Pana udziałem zna i ogląda do dziś wiele pokoleń Polaków. Jak popularność z lat tych pierwszych seriali wpłynęła wtedy na Pana codzienne życie?

Opowiem historię, która spotkała mnie wtedy w życiu po emisji „Czterech pancernych…”. Wracałem z moją żoną i paroletnią córką z Zakopanego do Wrocławia. Przy zjeździe z mostu Dębnickiego w Krakowie zatrzymała nas milicja. Podchodzi milicjant, patrzy na mnie i mówi: „No i co? Pyrkosz, Pyrkosz i nie jedziesz!”, a chodziło mu o to, że jechałem złym pasem.

Mandatu nie wystawił.

Ależ skąd.

Znaną kwestię z „Czerech pancernych…” wypowiada Franciszek Pieczka, a to on właśnie wcielił się w rolę Jańcia Wodnika, który stał się pierwowzorem statuetki – nagrody Prowincjonaliów. W ten sposób po latach odtwórca roli Gustlika rekompensuje Panu ten żart na planie. Wtedy Pan mu się nie zrewanżował…

Tę kwestię wymyśliły dzieci Konrada Nałęckiego, reżysera serialu. Kupiłem im za to po czekoladzie. Ja miałem odpowiedzieć „Nie jadę, bo mi pieczka zgasła”, ale to już nie przeszło.

I w pewnym sensie odbył Pan wojsko, na planie filmowym, wcielając się w postać członka załogi Rudego 102.

Tak. To prawda.









Marzena Zbierska
Ostatnia aktualizacja:  10.02.2014
Zobacz również
fot. Marzena Zbierska
Dzieci poszukiwane do ról w filmie historycznym
[wideo] Joanna Kulig w komedii romantycznej o 30-latkach
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll