PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
O wchodzącym na ekrany kin filmie "Biegnij chłopcze, biegnij", z odtwórczynią jednej z ról, Elisabeth Dudą, rozmawia Paweł Zwoliński.
Jak się Pani przygotowywała do roli Magdy Jańczyk?

Czytając scenariusz wiedziałam, że czeka mnie bardzo duże wyzwanie aktorskie. Starałam się wzbudzić u widza takie emocje, jakby to on sam przeżył. To jest chyba najgorsza sytuacja dla aktora, kiedy rola jest zbyt wdzięczna w tej okazanej dobroci. To było bardzo ryzykowne, żeby nie popaść ani w patos, ani w zbyt wielki akt altruizmu. Przeczytałam wspomnienia Yorama Fridmana, czyli książkę Uri Orleva i tam znalazłam rozwiązanie.

Co było interesującego w postaci, którą Pani kreowała?

We wspomnieniach Yorama Fridmana ta postać nie jest nazwana. Ona po prostu była „piękną panią”. Ta piękność w oczach dziecka ośmioletniego oznaczała dobroć. Na tym właśnie starałam się kreować bliskość z bohaterem. Z drugiej strony chciałam, żeby w tej postaci było czuć determinację. W końcu była partyzantką! Kiedy Jurek wraca do Magdy po raz drugi, ona ryzykując wiele godzi się na to, by go ukryć. Wiąże się to z niewyobrażalnymi emocjami.


Kadr z filmu "Biegnij chłopcze, biegnij", fot. Kino Świat.

Jak Pani wspomina okres zdjęciowy?

Przypomina mi się piękna historia z Yoramem Fridmanem, który przyszedł na plan, gdy kręciliśmy w Niemczech. Podszedł wtedy do mnie i powiedział: „Pani sobie nie wyobraża, jaką Pani ważną rolę dla mnie odgrywa. To była najważniejsza postać, którą spotkałem na swojej drodze w tamtym czasie.” Jej rola polegała wówczas na tym, żeby dać bohaterowi atuty do ręki, by mógł przetrwać piekło wojenne. Poczułam, że muszę dać z siebie wszystko.

Jak wyglądała współpraca z niemieckim reżyserem, laureatem Oscara Pepe Danquartem?

Zdjęcia do filmu były kręcone głównie zimą. Przy ciężkiej pracy, jaką całą ekipą wykonywaliśmy bardzo mi się podobał szacunek jakim darzono reżysera. Być może Pepe nie ma reputacji Larsa Von Triera, ale udowadniał na planie, że ma niejedno słowo do powiedzenia. Szybko staliśmy się nierozłączni i „kupował” moje pomysły. Zaufał mi. Nigdy nie zapomnę, co dla mnie zrobił: podarował mi pierwszą rolę dramatyczną... Miło wspominam także pozostałe osoby z planu – charakteryzatorkę, kostiumografkę, dekoratora wnętrz. Autor zdjęć z kolei, Daniel Gottschalk, to niemiecki odpowiednik Krzysztofa Ptaka.

A jak się współpracowało z młodymi braćmi Tkacz?

Przyjaźń narodziła się dość prędko, chociaż z samego początku relacje były dość sztywne. Szybko jednak się okazało, że mamy wspólne zainteresowania z dzieciństwa, takie jak gra na pianinie. Bardzo się ucieszyłam, że Pepe miał tę mądrość polegającą na tym, żeby sceny ostre, kaskaderskie, wymagające szybkich ruchów – dać Andrzejowi. Z kolei Kamil przejął sceny wymagające płaczu, wrażliwości, bliskości. To było niesamowite. Pepe sam jest bliźniakiem, może dlatego tak szybko odkrył te różnice dzielące braci. Ja widziałam na planie, że za każdym razem gra się z chłopakami świetnie. To niesamowite, że dwóch aktorów odegrało tę samą rolę.

Co wnosi do kina rozgrywającego się w trakcie II Wojny Światowej film "Biegnij chłopcze, biegnij"?

Film ten wnosi do europejskiej kinematografii możliwość do zastanowienia się dla młodego widza, czym była II Wojna Światowa. Daje także możliwość refleksji – co ja bym zrobił na miejscu Jurka? W dzisiejszych czasach młody widz nie ma zbyt wielu okazji, żeby poznać kulisy tamtych czasów. Albo patrzy na stare fotografie, albo ogląda już dziś uznawane za klasyki „Życie jest piękne” Benigniego, „Listę Schindlera” Spielberga, czy jeszcze „Pianistę” Polańskiego. Z filmem "Biegnij chłopcze, biegnij" może być jak z „Małym księciem”.

To w takim razie do kogo jest ten film skierowany?

Wydaje mi się, że to uniwersalny film, który może sprowokować szerszą debatę.

Jaka była Pani reakcja, gdy czytała Pani po raz pierwszy scenariusz?

Moja reakcja, gdy zapoznałam się po raz pierwszy ze skryptem, była wielką onomatopeją „Krzyku” Muncha. Przy następnych lekturach tekstu zawsze w niektórych momentach wzruszałam się. Bez wątpienia działała wówczas moja wyobraźnia – jestem aktorką wzrokową. Z kolei książka Uri Orleva, którą przeczytałam zarówno po polsku, jak i francusku zrobiła na mnie zupełnie inne wrażenie. Odebrałam ją jako nieco bardziej dziecięcą. Nie uważam, jakoby to była infantylna literatura, ale nieco naiwniej przedstawia fakty. Film jest – moim zdaniem – może przez operowanie obrazem – bardziej bezpośredni i surowszy. Pozwolił na to właśnie skrypt scenariusza genialnego Heinricha Haddinga. Jean Gabin, nieżyjący francuski aktor powiadał: „Żeby zrobić dobry film, potrzebne są trzy rzeczy: scenariusz, scenariusz, scenariusz”.

Jakie ma Pani plany filmowe na najbliższą przyszłość?

 Są plany, chociaż jeszcze na razie nie konkretne. Liczę, że w końcu zaczną się pojawiać koprodukcje polsko – francuskie, jak to miało miejsce w czasach, gdy kręcił Krzysztof Kieślowski. Odkryłam ostatnio także niemieckie kino i dzięki filmowi "Biegnij chłopcze, biegnij" zaczyna się pojawiać za zachodnią granicą zainteresowanie moją osobą. Mam więc nadzieję, że jeszcze w tym roku będę w stanie zaskoczyć jakimś interesującym projektem.

Paweł Zwoliński
Informacja własna
Ostatnia aktualizacja:  10.01.2014
Zobacz również
fot. Kino Świat
Znamy nominowanych do Bestsellerów Empiku 2013
Ostatnia muzyka filmowa Wojciecha Kilara
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll