Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Spotkanie z Wojciechem Marczewskim otworzyło cykl wykładów pod znamiennym tytułem "Anatomia sceny”. W ramach godzinnych sesji reżyserzy zmierzą się z analizą swojego warsztatu w oparciu o wybraną sekwencję jednego ze swych filmów.
Biorąc pod uwagę, że zaproszeni mistrzowie tworzą własne, swoiste estetycznie kino autorskie – poza Wojciechem Marczewskim i "Dreszczami” warsztaty poprowadzą Filip Bajon ("Magnat”) i Kazimierz Kutz ("Milczenie”) - fascynujące wydaje się prześledzić jak zza pozornie chłodnej, technicznej meta-refleksji wyłania się żywa wrażliwość.
Wojciech Marczewski i Wojciech Kałużyński dyskutują o jednej scenie z "Dreszczy". Fot. Bartłomiej Tretkowski/SFP
Przypomnijmy: "Dreszcze” traktują o chłopcu z rodziny inteligenckiej, który oddelegowany na obóz harcerski w połowie lat 50. ulega stopniowej indoktrynacji komunistycznej. Film ogląda się bardzo świeżo, a nawet – wbrew, co pokreślił reżyser, "archaicznemu” formatowi, niespotykanemu już w czasach cyfrowej obróbki obrazu – z zaangażowaniem na granicy immersji. Świadczy to o nośności użytych środków i intuicji wizualnej, która nieprzypadkowo zresztą stała się właściwym tematem rozważań Marczewskiego. Reżyser nie ukrywa, że fascynuje go konceptualizacja języka filmowego, swoista gra z widzem i jego przyzwyczajeniami. Powołując się na wizjonerów kina miary Milosa Formana ("Amadeusz”) i Francisa Forda Coppoli("Rozmowa”), Marczewski utrzymuje, że narracja filmowa powinna być prowadzona nie tylko na poziomie fabularnym, ale przede wszystkim formalnym.
Tomasz Hudziec w filmie "Dreszcze". Fot. SF Tor
Objaśniając poszczególne fragmenty filmu Wojciech Marczewski ujawnił, że kreacja przestrzeni w "Dreszczach” jest wynikiem nietypowego kadrowania i operowaniem dużą głębią ostrości. Napięcie między "rzeczywistym”, a "wyobrażonym” oddziałuje bardzo sugestywnie, a zarazem pozwala utożsamić się z punktem widzenia chłopca. Utożsamienie punktu widzenia kamery z perspektywą dziecka staje się kluczem do zrozumienia płynnej metamorfozy, którą bohater przechodzi poza świadomością, a nawet – niewykluczone - wbrew jego woli. Marczewski zdradza tym samym ogrom empatii wobec postaci Tomka. Film jest osobistym, w pewnym stopniu inspirowanym własnymi doświadczeniami głosem o tzw. pokoleniu ZMP. - Ten scenariusz długo nosiłem w sobie - mówił reżyser. - To był czas, który bolał.
Przedmiotem analizy stała się sekwencja, rozpoczynająca się od rozmowy ze zwolnionym z więzienia ojcem młodego bohatera aż do jego snu, w którym komunistyczna ideologia zlewa się w jedno z religią katolicką i pierwszymi doznaniami erotycznymi. To swoisty strumień świadomości, w którym tragicznie dopełnia się "zainfekowanie” ideologią. Pozornie minimalistyczne środki - skupienie kamery na detalu, czy rytmiczny, łamiący kanoniczne zasady i tym samym wzbudzający niepokój widza montaż, składają się na wrażenie rozdwojenia rzeczywistości. Schizofrenia chłopca osiąga punkt szczytowy wraz z żarliwą modlitwą o dobro partii. Komunizm jako religia bez boga w umyśle chłopca zapośrednicza się w ramach typowo katolickiej wrażliwości i estetyki. Wrażenie to potęgują symboliczne paralele – przenikanie się procesji z pochodem ku czci socjalizmu, sakralizowanie portretu Marksa, "płaczącego” niczym wizerunki maryjne, a wreszcie męczeńsko-mistycyzujące tytułowe "dreszcze”.
Fot. Bartłomiej Tretkowski/SFP
Bez wątpienia, "Dreszcze” są przykładem filmu, w którym plan społeczny, psychologiczny i estetyczny tworzy integralną całość. Wstępem do odsłaniającego kulisy warsztatu wykładu była rozmowa prowadzącego spotkanie Wojciecha Kałużyńskiego z reżyserem na temat okoliczności powstania filmu i dramatycznych losów "Dreszczy” w okresie stanu wojennego. Warto podkreślić, że wyświetlenie w ramach tego samego festiwalu dwóch najważniejszych filmów 1981 roku, gdy trwał tzw. karnawał Solidarności – ekspresyjnego dzieła Marczewskiego oraz ascetycznego formalnie "Człowieka z żelaza”, daje (szczególnie młodym) widzom szansę wejścia w żywszy, bo sproblematyzowany dialog z komunistyczną Polską i jej reliktami.
Biorąc pod uwagę, że zaproszeni mistrzowie tworzą własne, swoiste estetycznie kino autorskie – poza Wojciechem Marczewskim i "Dreszczami” warsztaty poprowadzą Filip Bajon ("Magnat”) i Kazimierz Kutz ("Milczenie”) - fascynujące wydaje się prześledzić jak zza pozornie chłodnej, technicznej meta-refleksji wyłania się żywa wrażliwość.
Wojciech Marczewski i Wojciech Kałużyński dyskutują o jednej scenie z "Dreszczy". Fot. Bartłomiej Tretkowski/SFP
Przypomnijmy: "Dreszcze” traktują o chłopcu z rodziny inteligenckiej, który oddelegowany na obóz harcerski w połowie lat 50. ulega stopniowej indoktrynacji komunistycznej. Film ogląda się bardzo świeżo, a nawet – wbrew, co pokreślił reżyser, "archaicznemu” formatowi, niespotykanemu już w czasach cyfrowej obróbki obrazu – z zaangażowaniem na granicy immersji. Świadczy to o nośności użytych środków i intuicji wizualnej, która nieprzypadkowo zresztą stała się właściwym tematem rozważań Marczewskiego. Reżyser nie ukrywa, że fascynuje go konceptualizacja języka filmowego, swoista gra z widzem i jego przyzwyczajeniami. Powołując się na wizjonerów kina miary Milosa Formana ("Amadeusz”) i Francisa Forda Coppoli("Rozmowa”), Marczewski utrzymuje, że narracja filmowa powinna być prowadzona nie tylko na poziomie fabularnym, ale przede wszystkim formalnym.
Tomasz Hudziec w filmie "Dreszcze". Fot. SF Tor
Objaśniając poszczególne fragmenty filmu Wojciech Marczewski ujawnił, że kreacja przestrzeni w "Dreszczach” jest wynikiem nietypowego kadrowania i operowaniem dużą głębią ostrości. Napięcie między "rzeczywistym”, a "wyobrażonym” oddziałuje bardzo sugestywnie, a zarazem pozwala utożsamić się z punktem widzenia chłopca. Utożsamienie punktu widzenia kamery z perspektywą dziecka staje się kluczem do zrozumienia płynnej metamorfozy, którą bohater przechodzi poza świadomością, a nawet – niewykluczone - wbrew jego woli. Marczewski zdradza tym samym ogrom empatii wobec postaci Tomka. Film jest osobistym, w pewnym stopniu inspirowanym własnymi doświadczeniami głosem o tzw. pokoleniu ZMP. - Ten scenariusz długo nosiłem w sobie - mówił reżyser. - To był czas, który bolał.
Przedmiotem analizy stała się sekwencja, rozpoczynająca się od rozmowy ze zwolnionym z więzienia ojcem młodego bohatera aż do jego snu, w którym komunistyczna ideologia zlewa się w jedno z religią katolicką i pierwszymi doznaniami erotycznymi. To swoisty strumień świadomości, w którym tragicznie dopełnia się "zainfekowanie” ideologią. Pozornie minimalistyczne środki - skupienie kamery na detalu, czy rytmiczny, łamiący kanoniczne zasady i tym samym wzbudzający niepokój widza montaż, składają się na wrażenie rozdwojenia rzeczywistości. Schizofrenia chłopca osiąga punkt szczytowy wraz z żarliwą modlitwą o dobro partii. Komunizm jako religia bez boga w umyśle chłopca zapośrednicza się w ramach typowo katolickiej wrażliwości i estetyki. Wrażenie to potęgują symboliczne paralele – przenikanie się procesji z pochodem ku czci socjalizmu, sakralizowanie portretu Marksa, "płaczącego” niczym wizerunki maryjne, a wreszcie męczeńsko-mistycyzujące tytułowe "dreszcze”.
Fot. Bartłomiej Tretkowski/SFP
Bez wątpienia, "Dreszcze” są przykładem filmu, w którym plan społeczny, psychologiczny i estetyczny tworzy integralną całość. Wstępem do odsłaniającego kulisy warsztatu wykładu była rozmowa prowadzącego spotkanie Wojciecha Kałużyńskiego z reżyserem na temat okoliczności powstania filmu i dramatycznych losów "Dreszczy” w okresie stanu wojennego. Warto podkreślić, że wyświetlenie w ramach tego samego festiwalu dwóch najważniejszych filmów 1981 roku, gdy trwał tzw. karnawał Solidarności – ekspresyjnego dzieła Marczewskiego oraz ascetycznego formalnie "Człowieka z żelaza”, daje (szczególnie młodym) widzom szansę wejścia w żywszy, bo sproblematyzowany dialog z komunistyczną Polską i jej reliktami.
Emilia Sieczka
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 11.09.2013
Urodziny Bogumiły Kłopotowskiej
Szpiegowski thriller po polsku
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024