PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  5.09.2013
Choć nie jest to ostatni dzień lata, to kończy pierwszą transzę zdjęć do nowego filmu Marcina Krzyształowicza "Pani z przedszkola". Aktorzy i ekipa wrócą na plan 18 września, by pracować przez kolejnych 30 dni.

Inaczej niż sugeruje tytuł filmu, dziś zdjęcia nie odbywają się w przedszkolu. Z trudem trafiamy na plan w krakowskiej Nowej Hucie. W tle kominy, na pierwszym planie hałda piachu, po bokach resztki zabudowań. W tej postindustrialnej przestrzeni zaskakuje obecność amerykańskiego krążownika szos w landrynkowym kolorze. Z daleka poznajemy Adama Woronowicza i od razu się uśmiechamy. W jasnym garniturze, z bokobrodami i wąsem znakomity aktor bawi historyczną stylizacją. Bez dwóch zdań jesteśmy w latach 70.


Adam Woronowicz w filmie "Pani z przedszkola". Fot. Jacek Drygała

Kamera wbija „wzrok” w ziemię, obserwując kroki Woronowicza. Przed nim, czego obiektyw już nie widzi, człowiek z ekipy szczotką wzbija kurz. Przez chwilę oglądamy duble, w których aktor przechadza się i westernowo nonszalanckim ruchem odrzuca niedopałek papierosa. I to ma być ten film o przedszkolakach?

Reżyser pilnie strzeże sekretu swego filmu, mówi nam tak mało, jak to tylko możliwe. Podczas rozmowy słyszymy strzały, które Krzyształowicz tłumaczy z niewinną miną: Popadliśmy w małą dygresję i oddajemy się wolnym skojarzeniom […]. Z lasu [chodzi o poprzedni film reżysera "Obława" – red.] przeniosłem się do przedszkola. Zdokumentowałem to zagadnienie. Mając dwójkę małych dzieci, miałem okazję i  to w dramatycznych okolicznościach – żartuje.

- Pani z przedszkola jest tytułową postacią [filmu], ale dla mnie głównym bohaterem jest tata, to z nim się najbardziej utożsamiam i on jest najbliższy mojemu sercu. Przez jego los obserwujemy historię pewnej rodziny, która przeżywa swoje wzloty i upadki. W tej chwili jesteśmy świadkami dość burzliwego momentu w jej życiu, ale chyba wszystko zmierza do dobrego zakończenia – wyjaśnia. - Wydaje mi się, że kraina przedszkolna naszych wczesnych doświadczeń jest szalenie ujmująca filmowo i myślę, że może stanowić metaforę naszego życia, funkcjonowania w dorosłej rzeczywistości. To rzecz, która dotyczy wszystkich, uniwersalna: albo sami przeszliśmy przez przedszkole, leżakowaliśmy i jedliśmy zupę mleczną albo odprowadzamy nasze pociechy i uczestniczymy w przedszkolnym okresie ich życia.


Karolina Gruszka wśród przedszkolaków. Fot. Jacek Drygała

Przedszkole w filmie pojawia się jednak naprawdę. - Te sekwencje są w poważnej mierze za nami, współpracowało z nami ok. 40 dzieciaków, które nigdy wcześniej nie stały przed kamerą. Stanowiły nie lada wyzwanie, bo nie dopasowywały się do naszych oczekiwań tylko my - do ich możliwości. W przypadku dzieci tak małych klasyczne prowadzenie aktorów nie wchodzi w ogóle w grę. Chodzi o to, żeby je zauważyć, poświęcić im tyle czasu, ile się da, lekko prowokując do pewnych zachowań i to wszystko – opowiada Krzyształowicz. - Historia [filmu] rozgrywa się na styku dwóch epok: pod koniec lat 90., kiedy świat jest już zmieniony, bardziej skomercjalizowany i tętni współczesnym życiem i lat 70., do których się odnoszę z sentymentem, bo to są czasy mojego dzieciństwa. Mimo, że było dramatycznie, ciężko i szaro, w mojej pamięci tamten czas jednak zachowałem jako coś szczególnie kolorowego. [Akcja filmu] w poważnej mierze dzieje się w przeszłości. Natomiast główny bohater, który opowiada swoją historię, [żyje współcześnie]. Gra go Łukasz Simlat. W pewnych dramatycznych dla siebie okolicznościach zmuszony jest cofnąć się w czasie. To dorosły synek rodziców [w tych rolach Agata Kulesza i Adam Woronowicz], którego potem widzimy w wieku lat trzech, jak z drobną dysfunkcją zjawia się w przedszkolu. W tytułową rolę wciela się Karolina Gruszka, w rolę babci - Krystyna Janda. Bohater Mariana Dziędziela należy do współczesności i wysłuchuje opowieści, którą snuje syn.

Reżyser przyznaje, że "Pani z przedszkola" to film kostiumowy. – Kostiumy zaprojektowała Kasia Lewińska i myślę, że one w przewrotny sposób komentują tamten czas: w kostiumach próbujemy uchwycić epokę początku lat 70., ale bardziej w Europie Zachodniej niż u nas, co pewnie niektórzy przyjmą jako zgrzyt. Ten PRL szarobury u nas jest świetlisty, kolorowy, prowokujący jednak do uśmiechu.


Agata Kulesza i Adam Woronowicz w filmie "Pani z przedszkola". Fot. Jacek Drygała

O kostiumy pytamy też Agatę Kuleszę: Kasia Lewińska twierdzi, że lata 70. są malownicze w ubraniu, w kolorze i niezwykle sexy. I tak stara się nas ubierać i to są rzeczy oryginalne.[…] Spódnice, sweterki bouclé, płaszcz skórzany. Bardzo piękne to wszystko […] Chyba pierwszy raz mam tyle kostiumów w błękicie.

Tymczasem na planie dzieją się rzeczy interesujące. Podziwiamy pracę kostiumografa, ale też specjalistów od broni palnej. Znakomity krakowski aktor Starego Teatru, Artur Dziurman, znany szerszej widowni z licznych seriali, pojawia się w płaszczu z futrzanym kołnierzem, garniturowych spodniach o bardzo szerokich nogawkach i dwukolorowych brogsach. Ma bokobrody, w ręku trzyma obrzyn i parokrotnie strzela. Potem pojawia się Grzegorz Wojdon, aktor filmów Feliksa Falka, Bodo Koksa, Janusza Morgensterna, Wojciecha Smarzowskiego, Marcina Krzyształowicza, w równie atrakcyjnej, choć odmiennej stylizacji. I też strzela.


Adam Woronowicz w filmie "Pani z przedszkola". Fot. Jacek Drygała
 
Pytany o formę filmu w odniesieniu do pomysłów zrealizowanych w „Obławie” Krzyształowicz mówi: - Dla mnie forma jest bohaterem i to chyba się nie zmieni. Czy mogę to tak bezpośrednio odnieść do „Obławy”? Tu też będę ostrożny , to jest po pierwsze inny film, po drugie chciałem, żeby scenariusz był w innym stylu skonstruowany, bo to też daje mi możliwość zabawienia się formą w inny sposób niż w „Obławie”. Agata Kulesza nie kryje swojego entuzjazmu dla scenariusza "Pani z przedszkola": Jest bardzo dobrze i precyzyjnie  napisany.[…] Czytając go ma się już pewne wyobrażenie o rytmie tego filmu, co jest moim zdaniem w dzisiejszych czasach niezwykłe. I dodaje: Fajnie, że Marcin zdecydował  się mnie obsadzić w takiej roli, w jakiej na pewno jeszcze nie grałam.   I tłumaczy, że jej postać to kobieta bardzo łagodna, może trochę smutna. - To wymaga trochę mojej prywatności i  poskromienia tej energii, której nagle dostaję na planie, takiej szarży czy takiego rozlatania. Tak sobie spokojnie muszę i skromnie budować tę postać – dodaje.


Marcin Krzyształowicz i Michał Englert na planie. Fot. Jacek Drygała

Marcina Krzyształowicza pytamy jeszcze, co oznacza dla filmu fakt, że zdjęcia do niego robi Michał Englert. - Michał jest świetnym fachowcem, […] a ja potrzebowałem człowieka, który byłby w stanie spojrzeć na Kraków, na moją historię w sposób lekki, zaskakujący, pełen światła. Z  mrocznych, wilgotnych klimatów [„Obławy”] postanowiłem przejść w inne rejony i do tego świetnie nadawał się Michał. Na koniec dodaje: - Przedszkole jest rodzajem trampoliny.[…] To jest historia o miłości.

Babie lato jakoś rymuje się z moim wyobrażeniem o tym tajemniczym filmie. Słoneczne, ale nostalgiczne. Ciepłe, ale jednak trochę gorzkie. 


Katarzyna Skorupska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  5.09.2013
Zobacz również
Jack Nicholson odchodzi na emeryturę?
GFF: Łódzka filmówka na festiwalu
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll