Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Atrakcją tegorocznej edycji Nowych Horyzontów jest retrospektywa filmów jednego z najbardziej oryginalnych polskich twórców – Waleriana Borowczyka. Przeglądowi filmów reżysera "Dziejów grzechu" towarzyszy wiele wydarzeń, których nie należy przegapić.
Retrospektywie skandalizującego reżysera, uznawanego za jednego z największych eksperymentatorów w polskim kinie, towarzyszy m.in. premiera książki "Corpus Delicti". Ten "katalog przedmiotów surrealistycznych", charakteryzujących twórczość Borowczyka, przygotowany przez Kubę Mikurdę i Jakuba Wojnarowskiego, stanowi esej wizualny, który tropem dzieł polskiego artysty czerpie m.in. z teorii psychoanalizy i surrealizmu. Z kinem jednego z najbardziej niedocenionych rodzimych filmowców można się też było skonfrontować za sprawą wczorajszego wykładu performatywnego przygotowanego przez twórców tej niezwykłej książki. 23 lipca stał we Wrocławiu pod znakiem Borowczyka z jeszcze jednego ważnego powodu – po południu w kinie Helios odbyło się spotkanie z asystentem reżysera Michaelem Levym oraz operatorem Noëlem Vérym, poprowadzone przez znawcę jego kina – Daniela Birda. Fascynująca dyskusja o filmowym świecie autora kontrowersyjnej "Bestii" (1975) została poprzedzona pokazem produkcji, przy której Levy i Very z nim pracowali – mowa o "Doktorze Jekyll i kobietach" (1981). Dla widzów seans ten krwawej erotycznej fantazji był znakomitą okazją, żeby zapoznać się z jedną z zapomnianych perełek tego filmowca, zaś dla samych uczestników panelu – świetnym punktem wyjścia dla rozmowy o kulisach jego twórczości.
Szczególnie skory do opowiadania licznych anegdotek z planu był Noël Véry, którego łączyło z "Boro" ponad 30 lat znajomości i 11 wspólnie nakręconych filmów. Jak przyznał ceniony operator (znany też ze zdjęć do dzieł m.in. Miklósa Jancsó, Alaina Robbe-Grilleta, Miloša Formana czy Luca Bessona), reżyser był postacią nie tylko ekscentryczną, ale też bardzo introwertyczną. "Pracując nad filmem zaprzyjaźniał się z ekipą i pozwalał do siebie zbliżyć, ale później szybko uciekał od ludzi. Gdy produkcja była skończona – znikał, znów zamykał się w sobie" – opowiadał Véry. "Uwielbiał aktorów i traktował ich jak bogów, co jednak nie przeszkadzało mu w tym, by ich całkowicie kontrolować" – dodał z przekąsem. Tak było choćby z wielką muzą Borowczyka, Mariną Pierro, która w "Doktorze Jekyll i kobietach" wcieliła się w ukochaną tytułowego bohatera (w tej roliUdo Kier). Jak zresztą wyznali Véry i Levy, właśnie współpraca z aktorami zawsze znajdowała się dla niego na pierwszym planie. "Do kwestii zdjęć przywiązywał znacznie mniejszą wagę, ale dzięki temu dawał mi dużą wolność" – przyznał podczas spotkania francuski operator. Z drugiej strony – obok wolności twórczej drugim znakiem rozpoznawczym "Boro" była też skłonność do pracy w ogromnym pośpiechu. Obaj współpracownicy przyznali, że bohaterowi tegorocznej retrospektywy zdecydowanie najlepiej pracowało się w panice, pod ciśnieniem. Co więcej, znany był też z tego, że często wymagał niemożliwego i często lubił się wściekać. Czynił to jednak z niespotykanym wdziękiem, tym bardziej, że – jak przypomniał Véry – mówił po francusku z bardzo silnym akcentem, więc nie zawsze było wiadomo, o co dokładnie mu chodzi.
Kadr z filmu "Dzieje grzechu", fot. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty
Dziwak, perfekcjonista, admirator pięknych kobiet, a przede wszystkim wielbiciel wszelako pojmowanej wolności – taki portret słynnego artysty z Kwilcza wyłonił się ze wspomnień jego wieloletnich współpracowników. "Boro był człowiekiem niezwykłym i tę niezwykłość czuło się na każdym kroku. Nawet spacer z nim mógł stać się doświadczeniem niemal mistycznym, gdy z każdej napotkanej na drodze rzeczy potrafił wysnuć opowieść godną filmu" – opowiadał Michael Levy. "Był prawdziwym alchemikiem kina, tworzącym je jeszcze w czasach, w których kręcenie filmu naprawdę przypominało magię – nigdy bowiem nie było do końca wiadomo, który z jego pomysłów ostatecznie się sprawdzi" – przyznał asystent reżysera. Świetnym podsumowaniem rozmowy było wspomnienie Véry’ego dotyczącego początków znajomości z Borowczykiem. "Podczas naszych pierwszych spotkań pomyślałem sobie, że jest przede wszystkim dziwnym człowiekiem. Szybko jednak uświadomiłem sobie, że tak naprawdę miałem do czynienia z wielkim artystą".
Szczególnie skory do opowiadania licznych anegdotek z planu był Noël Véry, którego łączyło z "Boro" ponad 30 lat znajomości i 11 wspólnie nakręconych filmów. Jak przyznał ceniony operator (znany też ze zdjęć do dzieł m.in. Miklósa Jancsó, Alaina Robbe-Grilleta, Miloša Formana czy Luca Bessona), reżyser był postacią nie tylko ekscentryczną, ale też bardzo introwertyczną. "Pracując nad filmem zaprzyjaźniał się z ekipą i pozwalał do siebie zbliżyć, ale później szybko uciekał od ludzi. Gdy produkcja była skończona – znikał, znów zamykał się w sobie" – opowiadał Véry. "Uwielbiał aktorów i traktował ich jak bogów, co jednak nie przeszkadzało mu w tym, by ich całkowicie kontrolować" – dodał z przekąsem. Tak było choćby z wielką muzą Borowczyka, Mariną Pierro, która w "Doktorze Jekyll i kobietach" wcieliła się w ukochaną tytułowego bohatera (w tej roliUdo Kier). Jak zresztą wyznali Véry i Levy, właśnie współpraca z aktorami zawsze znajdowała się dla niego na pierwszym planie. "Do kwestii zdjęć przywiązywał znacznie mniejszą wagę, ale dzięki temu dawał mi dużą wolność" – przyznał podczas spotkania francuski operator. Z drugiej strony – obok wolności twórczej drugim znakiem rozpoznawczym "Boro" była też skłonność do pracy w ogromnym pośpiechu. Obaj współpracownicy przyznali, że bohaterowi tegorocznej retrospektywy zdecydowanie najlepiej pracowało się w panice, pod ciśnieniem. Co więcej, znany był też z tego, że często wymagał niemożliwego i często lubił się wściekać. Czynił to jednak z niespotykanym wdziękiem, tym bardziej, że – jak przypomniał Véry – mówił po francusku z bardzo silnym akcentem, więc nie zawsze było wiadomo, o co dokładnie mu chodzi.
Kadr z filmu "Dzieje grzechu", fot. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty
Dziwak, perfekcjonista, admirator pięknych kobiet, a przede wszystkim wielbiciel wszelako pojmowanej wolności – taki portret słynnego artysty z Kwilcza wyłonił się ze wspomnień jego wieloletnich współpracowników. "Boro był człowiekiem niezwykłym i tę niezwykłość czuło się na każdym kroku. Nawet spacer z nim mógł stać się doświadczeniem niemal mistycznym, gdy z każdej napotkanej na drodze rzeczy potrafił wysnuć opowieść godną filmu" – opowiadał Michael Levy. "Był prawdziwym alchemikiem kina, tworzącym je jeszcze w czasach, w których kręcenie filmu naprawdę przypominało magię – nigdy bowiem nie było do końca wiadomo, który z jego pomysłów ostatecznie się sprawdzi" – przyznał asystent reżysera. Świetnym podsumowaniem rozmowy było wspomnienie Véry’ego dotyczącego początków znajomości z Borowczykiem. "Podczas naszych pierwszych spotkań pomyślałem sobie, że jest przede wszystkim dziwnym człowiekiem. Szybko jednak uświadomiłem sobie, że tak naprawdę miałem do czynienia z wielkim artystą".
Magdalena Bartczak
www.portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 14.12.2013
Światowa premiera "Chce się żyć" w Montrealu
TVP Dokument wystartuje najwcześniej późną jesienią
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024