PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  23.07.2013
Wystarczyło raptem kilka konkursowych projekcji, by na horyzoncie, nomen omen, pojawił się pierwszy poważny kandydat do końcowego triumfu na wrocławskim festiwalu. Mowa o zjawiskowym "Lewiatanie" w reżyserii Luciena Castainga-Taylora i Vérény Paravel. W niezłej kondycji, choć poza główną kompetycją, jest też kino amerykańskie, o czym przekonują Andrew Bujalski oraz James Toback do spółki z Alekiem Baldwinem.

"Lewiatan" to obraz dość oryginalny, nawet jeśli spojrzeć na konkursową formułę T-Mobile Nowych Horyzontów. Nie dość, że to jedyny dokument w tegorocznej selekcji kluczowej sekcji festiwalu, nie pada w nim chyba żadne wyraźnie wyartykułowane słowo (nie licząc telewizyjnego spikera w tle). Bo trzeba jasno powiedzieć, że nie o słowa tu chodzi, a o przepełniony kolorami obraz i pulsujący dźwięk, składające się razem na wyjątkowo intensywne odbiorcze przeżycie. I to z gatunku tych, w których widz uczestniczy niemal na równi z ekranowymi bohaterami.


Kadr z filmu "Lewiatan", reż. Lucien Castaing-Taylor i Véréna Paravel, fot. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty

Dwoje reżyserów przenosi nas na rybacki kuter gdzieś u wybrzeży Nowej Anglii. A na nim kolejne fachowe czynności powtarzane są w nerwowym spazmie, łodzią kołysze coraz mocniej, a po pokładzie walają się fragmenty złowionych i naprędce oporządzonych ryb. Subiektywna kamera zastępuje dokumentalny realizm, a żywe, mocne kolory zaczynają przyprawiać o zawrót głowy, w której niechybnie kołacze "Moby Dick" Hermana Melville’a. "Lewiatan" wykracza poza typowe: wizualne, kinowe doświadczenie. Z dużą mocą oddziałuje na wszystkie zmysły, wywołując pożądane mniej lub bardziej, ale z pewnością unikalne i tak rzadkie ostatnimi czasy, wrażenie współuczestnictwa.


"Computer Chess", reż. Andrew Bujalski, fot. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty

Oryginałem, choć w nieco innym wydaniu, jest też z pewnością amerykański niezależny reżyser Andrew Bujalski. Dał temu wyraz w prezentowanych podczas wcześniejszych edycji festiwalu "Funny Ha Ha" i "Z wzajemnością", utwierdził w takim przekonaniu w najnowszym "Computer Chess". Absurdalny jest tu sam punkt wyjścia, wszak to opowieść o weekendowym turnieju programistów komputerowych, specjalizujących się w tworzeniu programów szachowych. Bujalski cofa się do lat 80., dlatego komputery nie przypominają rozmiarem eleganckich walizeczek, a są raczej potężną maszynerią, która nierzadko wymaga asysty więcej niż jednej osoby. Co zresztą staje się przyczynkiem do interakcji pomiędzy nieśmiałymi komputerowymi nerdami, do których reżyser podchodzi z dużą dozą sympatii, nie szczędząc im jednocześnie drobnych uszczypliwości. O ile "Lewiatan" to prymat obrazu, o tyle "Computer Chess" jawi się jako jedna wielka scena dialogowa.


"Uwiedź i porzuć", reż. James Toback, fot. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty

Dużo, ale co ważne zabawnie, mówią także James Toback i Alec Baldwin w "Uwiedź i porzuć". Ten oparty na dość przekornym pomyśle, a nakręcony w lwiej części podczas festiwalu w Cannes w 2012 roku dokument ze sporą dawką ironii uderza w przemysł filmowy, podporządkowany dziś bezgranicznie dyktatowi pieniądza. Toback i Baldwin (który, co ciekawe, na Lazurowym Wybrzeżu był wtedy po raz pierwszy) rejestrują swoje starania o pozyskanie inwestorów fikcyjnego projektu, podpytując przy okazji wielkie sławy, od Coppoli i Bertolucciego przez Polańskiego po Scorsese, jak oni radzili sobie z tą materią. Głos zabiera także młode pokolenie amerykańskich gwiazd, bez których, ku zdziwieniu realizatorów (a pewnie i widzów), Baldwin na wielkim ekranie dziś pewnie specjalnie by nie zaistniał. Dużo tu matematyki, choć raczej niezbyt skomplikowanej, sporo kinofilskich anegdotek, śmiechu też co niemiara. Niestety, końcowa konkluzja do zbyt zabawnych nie należy.


Kuba Armata
www.portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  23.07.2013
Zobacz również
Tomasz Stańko New York Quartet na Dwóch Brzegach i w TVP2
Polska premiera nowego filmu Asghara Farhadiego
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll