Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Rosyjska animacja kojarzy się Polakom głównie z serialem "Wilk i zając". Ci z lepszą pamięcią wymienią jeszcze Kiwaczka, a ci bardziej zaangażowani w temat - filmy Jurija Norsteina.
Norstein, geniusz, wizjoner, realizator o benedyktyńskiej cierpliwości, dzięki której powstały obrazy (dosłownie, bo jego filmy to ruchome malarstwo), z których inspirację czerpią współcześni twórcy animacji (m.in. Hayao Miyazaki). Jako jeden z ojców-założycieli moskiewskiej szkoły wyższej o krótkiej i treściwej nazwie: SZAR (skrót pochodzi od nazwy Szkoła Animatorow i Rieżyssiorow, www.sharstudio.com), ukształtował współczesną rosyjską animację. Myślę, że jest to zemsta za lekceważenie i kłopoty, jakich doświadczył w sowieckiej Rosji jako czynny reżyser. Jego charakter pisma i siła nacisku są tak czytelne, że na wszystkich pokazach Rosjan dało się odczuć silny wpływ mistrza.
"Dozorca na Księżycu" Konstantina Gołubkowa, fot. YouTube
Niestety...
SZAR kształci na dwóch kierunkach: reżyserii (od kandydatów wymaga się posiadania dyplomu studiów wyższych) i animacji (wystarczy matura). Najciekawszym aspektem studiowania - oprócz możliwości pobierania nauk u Iwana Maximowa, Edwarda Nazarowa czy Norsteina - jest możliwość oddania swojego filmu do produkcji i dystrybucji przez własną szkołę. SZAR bowiem jest również wytwórnią filmową, w dodatku uznaną za najlepsze studio animacji na festiwalu w Zagrzebiu w 1998 roku.
Retrospektywa jej absolwentów zgromadziła liczną widownię w poznańskim kinie Muza. Nie wszystkie filmy są perfekcyjne. Tu i ówdzie widać brudy i niedociągnięcia, niektóre wydają się nieco archaiczne. Nie wszyscy uczniowie mentalnie wyrwali się spod kurateli swych artystycznych opiekunów, ale wszystkie produkcje łączy wspólna cecha: perfekcyjna, miękka animacja, jakiej już dzisiaj nikt nie naucza. Nie sposób omówić po kolei filmy demonstrowane na półtoragodzinnym pokazie, ale kilka zasługuje na uwagę.
"Dozorca na Księżycu" (Konstantin Gołubkow, 2007) - liryczna, ale zarazem dowcipna opowiastka, ulokowana czasowo (tak sądzę) w latach 70., kiedy w ZSRR sen o kosmosie był bardziej namacalny niż sowiecka jawa. Dozorca, którego świat rozpięty jest między podwórkiem na blokowisku a ponurą klitką dzieloną ze swoją kozą, wybiera wolność i ucieka do świata snów, na Księżyc (kozę zabiera ze sobą).
"Park piesków" (Leonid Szmelkow, 2009) - ciekawa plastycznie i najbardziej narracyjnie "niepodległa" relacja z miejskiej toalety dla psów. Jest to przede wszystkim świetna karykatura psich właścicieli, dowodząca, że autor ma nie tylko poczucie humoru, ale i zmysł obserwacji.
"Chinti" Natalii Mirzojan, fot. www.fantoche.ch
"Umba-Umba" (Konstantin Brilliantow, 2012) to film obecny również w animatorowym konkursie, zbyt naiwny, by zawalczyć o nagrodę, ale na tyle dowcipny, by rozruszać milczącą widownię.
Bardzo podobny w nastroju był zestaw dokonań absolwentów z ostatnich lat rosyjskich szkół filmowych. Do studentów z Moskwy dołączyli absolwenci szkół z Petersburga i Jekaterynburga. Przyznaję, że ci ostatni w rosyjską atmosferę wpuścili nieco świeżego powietrza. "Chinti" Natalii Mirzojan - animacja... herbacianych listków zdobyła "dziką kartę" i powalczy o nagrodę na Animatorze. Nie mam pojęcia, dlaczego ten film odpadł w selekcji, i cieszę się, że widzowie dali mu szansę.
"Moja mama to samolot" (Jula Aronowa, 2012) - film dla dzieci i o dzieciach, pełen wdzięku i ciepła. Za cały komentarz niech wystarczy obserwacja, że wywołał takie wybuchy śmiechu, jakich nie miałam okazji usłyszeć w tym roku w kinie Muza.
Wisienką na rosyjskim torcie miał być przegląd dokonań ubiegłorocznego laureata Grand Prix poznańskiego festiwalu - Dmitra Gellera. Jest to twórca wszechstronny, poruszający sie swobodnie we wszystkich technikach animacji. Używa wycinanki ("Deszczowy koń", "Kowal") kombinacji wycinanki i 3D ("Mała nocna symfonia") oraz kombinacji animacji 2D i wycinanki ("Pozdrowienia z Kisłowodska"). Nie wykluczam, że potrafi pożenić ogień z wodą, ale niestety, moja percepcja nie wytrzymała naporu wszechogarniającej poezji i nie wytrwałam do końca pokazu. Przyznaję, że było to nieprofesjonalne posunięcie, ale za to bardzo ludzkie. Nawet najlepsza kinowa klimatyzacja nie wygra z tak zmasowanym naporem "rosyjskiej duszności".
Norstein, geniusz, wizjoner, realizator o benedyktyńskiej cierpliwości, dzięki której powstały obrazy (dosłownie, bo jego filmy to ruchome malarstwo), z których inspirację czerpią współcześni twórcy animacji (m.in. Hayao Miyazaki). Jako jeden z ojców-założycieli moskiewskiej szkoły wyższej o krótkiej i treściwej nazwie: SZAR (skrót pochodzi od nazwy Szkoła Animatorow i Rieżyssiorow, www.sharstudio.com), ukształtował współczesną rosyjską animację. Myślę, że jest to zemsta za lekceważenie i kłopoty, jakich doświadczył w sowieckiej Rosji jako czynny reżyser. Jego charakter pisma i siła nacisku są tak czytelne, że na wszystkich pokazach Rosjan dało się odczuć silny wpływ mistrza.
"Dozorca na Księżycu" Konstantina Gołubkowa, fot. YouTube
Niestety...
SZAR kształci na dwóch kierunkach: reżyserii (od kandydatów wymaga się posiadania dyplomu studiów wyższych) i animacji (wystarczy matura). Najciekawszym aspektem studiowania - oprócz możliwości pobierania nauk u Iwana Maximowa, Edwarda Nazarowa czy Norsteina - jest możliwość oddania swojego filmu do produkcji i dystrybucji przez własną szkołę. SZAR bowiem jest również wytwórnią filmową, w dodatku uznaną za najlepsze studio animacji na festiwalu w Zagrzebiu w 1998 roku.
Retrospektywa jej absolwentów zgromadziła liczną widownię w poznańskim kinie Muza. Nie wszystkie filmy są perfekcyjne. Tu i ówdzie widać brudy i niedociągnięcia, niektóre wydają się nieco archaiczne. Nie wszyscy uczniowie mentalnie wyrwali się spod kurateli swych artystycznych opiekunów, ale wszystkie produkcje łączy wspólna cecha: perfekcyjna, miękka animacja, jakiej już dzisiaj nikt nie naucza. Nie sposób omówić po kolei filmy demonstrowane na półtoragodzinnym pokazie, ale kilka zasługuje na uwagę.
"Dozorca na Księżycu" (Konstantin Gołubkow, 2007) - liryczna, ale zarazem dowcipna opowiastka, ulokowana czasowo (tak sądzę) w latach 70., kiedy w ZSRR sen o kosmosie był bardziej namacalny niż sowiecka jawa. Dozorca, którego świat rozpięty jest między podwórkiem na blokowisku a ponurą klitką dzieloną ze swoją kozą, wybiera wolność i ucieka do świata snów, na Księżyc (kozę zabiera ze sobą).
"Park piesków" (Leonid Szmelkow, 2009) - ciekawa plastycznie i najbardziej narracyjnie "niepodległa" relacja z miejskiej toalety dla psów. Jest to przede wszystkim świetna karykatura psich właścicieli, dowodząca, że autor ma nie tylko poczucie humoru, ale i zmysł obserwacji.
"Chinti" Natalii Mirzojan, fot. www.fantoche.ch
"Umba-Umba" (Konstantin Brilliantow, 2012) to film obecny również w animatorowym konkursie, zbyt naiwny, by zawalczyć o nagrodę, ale na tyle dowcipny, by rozruszać milczącą widownię.
Bardzo podobny w nastroju był zestaw dokonań absolwentów z ostatnich lat rosyjskich szkół filmowych. Do studentów z Moskwy dołączyli absolwenci szkół z Petersburga i Jekaterynburga. Przyznaję, że ci ostatni w rosyjską atmosferę wpuścili nieco świeżego powietrza. "Chinti" Natalii Mirzojan - animacja... herbacianych listków zdobyła "dziką kartę" i powalczy o nagrodę na Animatorze. Nie mam pojęcia, dlaczego ten film odpadł w selekcji, i cieszę się, że widzowie dali mu szansę.
"Moja mama to samolot" (Jula Aronowa, 2012) - film dla dzieci i o dzieciach, pełen wdzięku i ciepła. Za cały komentarz niech wystarczy obserwacja, że wywołał takie wybuchy śmiechu, jakich nie miałam okazji usłyszeć w tym roku w kinie Muza.
Wisienką na rosyjskim torcie miał być przegląd dokonań ubiegłorocznego laureata Grand Prix poznańskiego festiwalu - Dmitra Gellera. Jest to twórca wszechstronny, poruszający sie swobodnie we wszystkich technikach animacji. Używa wycinanki ("Deszczowy koń", "Kowal") kombinacji wycinanki i 3D ("Mała nocna symfonia") oraz kombinacji animacji 2D i wycinanki ("Pozdrowienia z Kisłowodska"). Nie wykluczam, że potrafi pożenić ogień z wodą, ale niestety, moja percepcja nie wytrzymała naporu wszechogarniającej poezji i nie wytrwałam do końca pokazu. Przyznaję, że było to nieprofesjonalne posunięcie, ale za to bardzo ludzkie. Nawet najlepsza kinowa klimatyzacja nie wygra z tak zmasowanym naporem "rosyjskiej duszności".
Agnieszka Sadurska
www.portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 19.07.2013
Szkoła Kina w Collegium Civitas
[wideo] Zmarł scenarzysta filmu "Życie jest piękne"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025