Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Z Krzysztofem Gieratem, przewodniczącym jury konkursu filmów dokumentalnych w Karlowych Warach, rozmawia Katarzyna Skorupska.
Portal Filmowy: Po Krakowskim Festiwalu Filmowym sekcja dokumentalna w Karlowych Warach musi panu wydawać się skromna.
Krzysztof Gierat. Fot. Marcin Warszawski
Krzysztof Gierat: Każdy festiwal jest inny. Karlowe Wary mają klasę A, ale są nastawione głównie na fabułę. Wszyscy członkowie jury, nie tylko ja, woleliby mieć więcej filmów do wyboru, głównie w konkursie filmów krótkich. Z sześciu filmów można wybrać jeden, jeśli to są naprawdę perełki. Tu nie do końca tak było. W dokumencie długim było w czym wybierać, mieliśmy problem z ustaleniem werdyktu. Mam wrażenie, że moi koledzy byli bardziej wymagający niż ja. Mnie się więcej rzeczy podobało.
Portal Filmowy: Nie wygrał żaden z polskich filmów. Ani Wiktorii Szymańskiej „The Man who Made the Angels Fly” ani Pawła Ziemilskiego “Rogalik”.
Kadr z filmu "Rogalik". Fot. kviff.com
KG: W przypadku filmów polskich czekam zwykle najpierw na opinie innych. Tutaj nie było żadnych szans. Dla mnie "Rogalik" Pawła Ziemilskiego był zdecydowanie najlepszym filmem krótkiego metrażu. Jest w nim pomysł: w bardzo skondensowanej formie oglądamy ludzi, którzy niczym się nie różnią, siedzą przed telewizorami i grają na playstation. W ogóle ich to nie rozwija, nie ma tam żadnej nadziei, stagnacja totalna. 20 lat po komunie i pegieerach tam się nic nie zmieniło, prócz tego, że jest trochę elektroniki. Nic dziwnego, że kamera stamtąd szybko ucieka. To jednak nie zadziałało na innych jurorów. Cała czwórka jednogłośnie była za filmem „Beach Boy” Emila Langballe’a, który mi nie bardzo przypadł do gustu.
PF: Wspomniał pan, że podczas ustalania werdyktu w konkursie filmu długiego też pojawiły się rozbieżności.
KG: Dla mnie najciekawszy był „Cutie and the Boxer” Zachary’ego Heinzerlinga. To kino kompletne, z animacjami i archiwaliami, sfilmowane blisko ludzi i ich relacji. Jednak któryś z jurorów przeczytał, że film dostał nagrodę w Sundance i z niego zrezygnowaliśmy. Lepiej jest nagradzać film „nieprzechodzony”, który jest odkryciem festiwalu. Podobał mi się też „The Manor” Showneya Cohena, który ostatecznie dostał wyróżnienie. To nazwa klubu striptizerskiego, prowadzonego przez przedziwną rodzinę żydowską. Każdy z nich to skomplikowana postać: ojciec walczy z nadwagą, ale nie znosi być głodny, bo był głodny w dzieciństwie, matka ma anoreksję, z trzech braci jeden jest przybrany i ma kłopoty z narkotykami. Film sfotografowany bardzo blisko bohaterów, mocno fabularny, choć nikt w nim nie gra. Reżyser kręcił go trzy lata i opowiedział pasjonującą historię, ale inaczej niż to zwykle bywa w filmach familijnych, nie ma tu podsumowania czy powrotu do dzieciństwa, tylko konkretny wycinek w czasie, w którym dochodzi do niebywałych wydarzeń w rodzinie.
Kadr z filmu "Rurociąg". Fot. kviff.com
PF: Ostatecznie wygrał film „Truba” (Rurociąg) Witalija Manskiego.
KG: Werdykt to jest zawsze kompromis. Układanka odmiennych preferencji jurorów i różnych kryteriów. W ostatecznej rozgrywce liczyły się trzy: „Truba”, „Meine kleine Familie”, który podobał się moim kolegom, a mnie nie bardzo, i właśnie „The Manor”. Manski miał spektakularny pomysł na film i jego produkcję, podążając trasą rurociągu przyjaźni.. Wolałbym, żeby film był ograniczony do obszaru Rosji, którą Manski najlepiej czuje. 30 lat temu wybudowano rurę, która miała być zbawieniem świata, ale okazało się, że nie dla wszystkich. Tym, którzy wzdłuż tej rury mieszkają, nie wiedzie się najlepiej. Tam czas się zatrzymał, ludzie żyją przeszłością. I w Rosji to się sprawdza, Manski jednak dojeżdża w swoim filmie aż do końca rurociągu, do Kolonii, która jest poza systemem postkomunistycznym. Tu film traci spójność. Mimo tych wątpliwości nas wszystkich urzekł ten film jako klasyczny dokument obserwacyjny. Manski czuje ludzi, umie ich pokazać. I z bliska i z oddalenia i robi tak soczyste kino, że się je pochłania. Widać, że on kocha ten kraj, choć nie znosi Putina i Michałkowa. Nagrodziliśmy mistrza.
Portal Filmowy: Po Krakowskim Festiwalu Filmowym sekcja dokumentalna w Karlowych Warach musi panu wydawać się skromna.
Krzysztof Gierat. Fot. Marcin Warszawski
Krzysztof Gierat: Każdy festiwal jest inny. Karlowe Wary mają klasę A, ale są nastawione głównie na fabułę. Wszyscy członkowie jury, nie tylko ja, woleliby mieć więcej filmów do wyboru, głównie w konkursie filmów krótkich. Z sześciu filmów można wybrać jeden, jeśli to są naprawdę perełki. Tu nie do końca tak było. W dokumencie długim było w czym wybierać, mieliśmy problem z ustaleniem werdyktu. Mam wrażenie, że moi koledzy byli bardziej wymagający niż ja. Mnie się więcej rzeczy podobało.
Portal Filmowy: Nie wygrał żaden z polskich filmów. Ani Wiktorii Szymańskiej „The Man who Made the Angels Fly” ani Pawła Ziemilskiego “Rogalik”.
Kadr z filmu "Rogalik". Fot. kviff.com
KG: W przypadku filmów polskich czekam zwykle najpierw na opinie innych. Tutaj nie było żadnych szans. Dla mnie "Rogalik" Pawła Ziemilskiego był zdecydowanie najlepszym filmem krótkiego metrażu. Jest w nim pomysł: w bardzo skondensowanej formie oglądamy ludzi, którzy niczym się nie różnią, siedzą przed telewizorami i grają na playstation. W ogóle ich to nie rozwija, nie ma tam żadnej nadziei, stagnacja totalna. 20 lat po komunie i pegieerach tam się nic nie zmieniło, prócz tego, że jest trochę elektroniki. Nic dziwnego, że kamera stamtąd szybko ucieka. To jednak nie zadziałało na innych jurorów. Cała czwórka jednogłośnie była za filmem „Beach Boy” Emila Langballe’a, który mi nie bardzo przypadł do gustu.
PF: Wspomniał pan, że podczas ustalania werdyktu w konkursie filmu długiego też pojawiły się rozbieżności.
KG: Dla mnie najciekawszy był „Cutie and the Boxer” Zachary’ego Heinzerlinga. To kino kompletne, z animacjami i archiwaliami, sfilmowane blisko ludzi i ich relacji. Jednak któryś z jurorów przeczytał, że film dostał nagrodę w Sundance i z niego zrezygnowaliśmy. Lepiej jest nagradzać film „nieprzechodzony”, który jest odkryciem festiwalu. Podobał mi się też „The Manor” Showneya Cohena, który ostatecznie dostał wyróżnienie. To nazwa klubu striptizerskiego, prowadzonego przez przedziwną rodzinę żydowską. Każdy z nich to skomplikowana postać: ojciec walczy z nadwagą, ale nie znosi być głodny, bo był głodny w dzieciństwie, matka ma anoreksję, z trzech braci jeden jest przybrany i ma kłopoty z narkotykami. Film sfotografowany bardzo blisko bohaterów, mocno fabularny, choć nikt w nim nie gra. Reżyser kręcił go trzy lata i opowiedział pasjonującą historię, ale inaczej niż to zwykle bywa w filmach familijnych, nie ma tu podsumowania czy powrotu do dzieciństwa, tylko konkretny wycinek w czasie, w którym dochodzi do niebywałych wydarzeń w rodzinie.
Kadr z filmu "Rurociąg". Fot. kviff.com
PF: Ostatecznie wygrał film „Truba” (Rurociąg) Witalija Manskiego.
KG: Werdykt to jest zawsze kompromis. Układanka odmiennych preferencji jurorów i różnych kryteriów. W ostatecznej rozgrywce liczyły się trzy: „Truba”, „Meine kleine Familie”, który podobał się moim kolegom, a mnie nie bardzo, i właśnie „The Manor”. Manski miał spektakularny pomysł na film i jego produkcję, podążając trasą rurociągu przyjaźni.. Wolałbym, żeby film był ograniczony do obszaru Rosji, którą Manski najlepiej czuje. 30 lat temu wybudowano rurę, która miała być zbawieniem świata, ale okazało się, że nie dla wszystkich. Tym, którzy wzdłuż tej rury mieszkają, nie wiedzie się najlepiej. Tam czas się zatrzymał, ludzie żyją przeszłością. I w Rosji to się sprawdza, Manski jednak dojeżdża w swoim filmie aż do końca rurociągu, do Kolonii, która jest poza systemem postkomunistycznym. Tu film traci spójność. Mimo tych wątpliwości nas wszystkich urzekł ten film jako klasyczny dokument obserwacyjny. Manski czuje ludzi, umie ich pokazać. I z bliska i z oddalenia i robi tak soczyste kino, że się je pochłania. Widać, że on kocha ten kraj, choć nie znosi Putina i Michałkowa. Nagrodziliśmy mistrza.
Katarzyna Skorupska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 8.07.2013
Waglewski śpiewa o Powstaniu Warszawskim
Pierwszy zwiastun "W ukryciu" Jana Kidawy-Błońskiego
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024