PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  8.07.2013
Z Wiktorią Szymańską, autorką filmu „The Man Who Made Angels Fly”, rozmawia Olga Domżała.

Portalfilmowy.pl: Pani film jest sentymentalną opowieścią o człowieku - pasjonacie, starości i o bardzo dziś rzadkiej sztuce lalkarskiej. Jak dla pani rozkładają się proporcje w tej historii?

Wiktoria Szymańska: Chciałam zrobić film  o nieśmiertelności. A okazało się, że jednak robię film o odchodzeniu mistrza, bez którego marionetki nie mogą żyć. Michael Meschke to metafizyczne połączenie rzemiosła i zanikającej sztuki  lalkarskiej. Nikt tak jak on nie umie ożywiać marionetek. To zupełnie inne lalki niż te, które widzimy w teatrzykach. To także film o starości, o tym, co pozostaje po mistrzu. Chciałam utrwalić to, co stworzył i czym żyje od 60 lat i czego nikt nie będzie w stanie odtworzyć, gdy odejdzie.


Irene Jacob i Wiktoria Szymańska na planie filmu "The Man Who Made Angels Fly". Fot. Wiktoria Szymańska

PF: Czyżby Michael Meschke nie miał swojego następcy?


WS: Michael miał uczennicę, którą przygotowywał do tego fachu przez 20 lat. Ale ta współpraca ma przykre dla Michaela zakończenie. Bardzo mnie to zabolało, jak i to, że nie ma swojego następcy, co było bodźcem do zrobienia tego filmu.

PF: Jak doszło do pani spotkania z Michaelem Meschke?

WS: Michael swego czasu był współpracownikiem Franciszki Themerson. Bardzo spodobał mu się mój film „Themerson & Themerson”. Zaprosił mnie do Sztokholmu, gdzie mieszka. Po długim spotkaniu poprosiłam, aby zrobił dla mnie marionetkę Śmierci, którą chcę wykorzystać w moim następnym filmie. Obiecał, że zrobi dla mnie wyjątek i będzie to jego ostatnia marionetka, ale najpierw jednak chciał mi pokazać swoje pozostałe lalki. Jako pierwszą wyjął lalkę Małego Księcia, którego widziałam w teatrze jako małe dziecko. Bardzo mnie to poruszyło.


Projekt plakatu do filmu "The Man Who Made Angels Fly". Fot. Wiktoria Szymańska

PF: W filmie bohater wtajemnicza nas w historie najbliższych jego sercu marionetek: Don Kichota, Antygony, Diabła, Małego Księcia. Która z nich była pani szczególnie bliska?

WS: Dokonałam selekcji marionetek względem tematów, o których chciałam opowiadać – wciąż żywych i uniwersalnych. Najbliższa mi to Diabeł (śmiech). Z pewnością także Mały Książę, który chce być obywatelem świata. Jednak marionetki, które mnie wzruszyły najbardziej, to postacie kobiet, a zwłaszcza Dobra Prostytutka, która ma ironiczny stosunek do moralności i to jest temat, który chcę poruszać w swoich filmach. To postać skazana na to, co robi, gdyż nie ma innego wyjścia, a jednocześnie pomaga innym i jest bardzo dobra. Zaprosiłam Irene Jacob, aby użyczyła  jej swojego głosu.

PF:  Jak wspomina pani współpracę z Irene Jacob? Czy trudno było ją namówić?


WS: Poznałam Irene wcześniej, proponując jej główną rolę w moim projekcie fabularnym. Udział Irene w dokumencie o Michaelu był spontaniczny. To była piękna przygoda i bardzo wzruszająca dla nas wszystkich. Każdy z nas odnalazł w marionetkach swoje alter ego.


Kadr z filmu "The Man Who Made Angels Fly". Fot. Wiktoria Szymańska

PF: Autorem zdjęć do filmu - pięknych i poetyckich - jest między innymi Wojciech Staroń. Jak przebiegała państwa współpraca?

WS: Wybrałam konwencję filmowania w miarę surrealistycznego, od początku pragnęłam nadać samodzielne życie marionetkom i udało się to dzięki świetnej współpracy operatorskiej bardzo zdolnego kolektywu. Zdjęcia robiliśmy w różnych częściach świata i o różnych porach roku, co wymagało wieloosobowego składu operatorskiego. Ale udało nam się w montażu połączyć  przeplatanie tych zdjęć w całość,  z czego bardzo się cieszę.

PF: W filmie dowiadujemy się, kim był lub może czuł się bohater w wieku 4 lat. A kim pani była w tym wieku?

WS: Byłam oczywiście Aniołem (śmiech).



 
Olga Domżała
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  8.07.2013
Zobacz również
Radom zaprasza: kręćcie u nas
Zobacz dokument o Camerimage
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll