PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  20.06.2013
Z Adamem Sikorą, wybitnym autorem zdjęć do filmów Lecha Majewskiego, Jerzego Skolimowskiego, Piotra Dumały  rozmawia Katarzyna Skorupska.

Portal Filmowy: Ciekawe, czy czeski film "W cieniu" znów wywoła falę żalu i zazdrości, że nasi sąsiedzi potrafią, a my nie. Jak doszło do tego, że dołączył Pan do czeskiej ekipy?

Adam Sikora: W sposób zupełnie przypadkowy, bo zdjęcia miał robić Paweł Edelman, ale z powodów rodzinnych nie mógł. I tak znalazłem się w tym projekcie i pojechałem na spotkanie z Davidem Ondříčkiem, który dla mnie jest ważnym reżyserem. Bardzo cenię jego filmy, szczególnie "Samotnych" i "Grandhotel". Spotkanie z reżyserem, którego film 12 lat temu zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, to było dla mnie wielkie przeżycie.


Adam Sikora na planie filmu "W cieniu", fot. Hagi Film

PF: "W cieniu" to wyjątkowy obraz, w którym udała się rzecz wcale nieczęsta: jego temat i forma są absolutnie integralne. Jak się to udało?

AS: Podczas pierwszej rozmowy określiliśmy stylistykę i estetykę tego filmu. Hasłem, które często pojawiało się, było kino noir. Chodziło o to, żeby utrzymać estetykę tego filmu w klimacie francuskiego z przełomu lat 40. i 50. Mrocznego, opartego na dużym kontraście, tajemniczego bardzo. To był dla nas drogowskaz. Potem przyszedł etap konkretyzacji, dokumentacji obiektów zdjęciowych, trudnych do znalezienia. Akcja filmu dzieje się na przełomie lat 40. i 50., a Praga obecnie wygląda zupełnie inaczej. Część obiektów znalazła się w Polsce, w Wałbrzychu, który z powodu degradacji idealnie nam pasował do powojennej Pragi. Wielką rolę odegrał scenograf filmu Jan Vlasák, który fantastycznie dobrał wszystkie obiekty zdjęciowe. W czasie dokumentacji konkretyzowaliśmy inscenizację, ustawienia kamer, przebieg ujęć. Ten film rodził się w naszych podróżach podczas oglądania miejsc zdjęciowych.

Drugim hasłem filmu był kolor szary. Cały film jest utrzymany w monochromatycznej barwie, bez wyrazistych kolorów. Wszystkie obiekty zdjęciowe miały tonację szarą, wszystkie wnętrza były tak pomalowane. To była ogromna dla mnie pomoc, bo to ujednolicało ten świat i porządkowało go kolorystycznie. Nie tylko zresztą praca scenografa była fantastyczna. Jarmila Konecná zrobiła świetne kostiumy, które charakteryzują bohaterów. To była ogromna przygoda pracować z niezwykle profesjonalną, czeską ekipą.

PF:  W filmie, oprócz kryminalnego, został rozbudowany wątek rodzinny policjanta prowadzącego śledztwo, granego przez Ivana Trojana. Można odnieść wrażenie, że te emocje rodzinne również znajdują odzwierciedlenie w obrazie.



Adam Sikora na planie filmu, po prawej - reżyser David Ondříček, fot. Hagi Film

AS: Wydaje mi się, że rzeczywiście udało się uzyskać bardzo spójny obraz przystający do historii, którą opowiada. Zawrzeć bohaterów w obrazie i samym obrazem historię jeszcze bardziej podkreślić, wzmocnić. Choć ona sama jest interesująca, co prawda nie autentyczna, ale jest sumą faktów zinterpretowanych przez autorów scenariusza. Powstało jego 18 wersji, to bardzo długi proces i właściwie do końca trwała praca nad tekstem, świetnie przygotowanym przez trzech autorów: samego Davida Ondříčka, Marka Epsteina, bardzo zdolnego, młodego czeskiego autora i Miszę Votrubę. A obraz to była moja interpretacja tego świata kamerą.

PF: W jednej ze scen zdjęcia robione są przez gałęzie, zza barierki. Czy chcieliście w niej zawrzeć  jakieś odniesienia?

AS: Mówi Pani o scenie, kiedy główny bohater podchodzi do kwiaciarki. Tam jest taka długa, opadająca jazda kamery. To nie był jakiś szczególny zamysł, gałęzie znalazły się w tym miejscu i bardzo dobrze wypełniły kadr. Ładnie przysłoniły też pewne współczesne elementy, które się pojawiały w tle.

PF: Myślałam, że to miał być cytat ze  starego kina.

AS: To się pojawiało, ale nie jako zasada.

PF: W pewnym momencie główny bohater dostaje w głowę i upada. Po tym następuje ujęcie ptaków, ulatujących  w niebo. Ta scena raczej nie była zapisana w scenariuszu.

AS: To był pomysł reżysera, że w momencie upadku bohatera coś się wznosi w górę. Na zasadzie kontrapunktu. Długo polowaliśmy na te ptaki. Dużo czasu spędziliśmy na dachu, czekając, żeby się wzbiły w górę. W końcu udało się.

PF:  Nie lubi pan interpretować obrazu, nadawać mu dodatkowych znaczeń?

AS: Podczas zdjęć to trochę inaczej działa. Każdy dzień poprzedza, oczywiście, refleksja. Zastanawiam się,  o czym jest dana scena, co jest jej głównym tematem, a kto jej głównym bohaterem. Jak intuicyjnie do tego dojdę, to wymyślam rodzaj inscenizacji: którego bohatera uwypuklić, jaki klimat sceny stworzyć poprzez rodzaj oświetlenia. To jest dosyć intuicyjne poruszanie się, a refleksja temu towarzysząca jest trudno przekładalna na słowa, bo związana z obrazem. Jak on może wyrazić to, co jest zapisane słowem w scenariuszu? Jak przełożyć język literacki na język wizualny? To jest główna praca, którą się w czasie filmu wykonuje. Traktuję obraz nie tylko jako wartość estetyczną, ale także jako nośnik pewnego znaczenia i element budowania nastroju. Najgorzej gdy warstwa zdjęciowa odkleja się od warstwy znaczeniowej. Zdjęcia są elementem filmu, a nie czymś najistotniejszym. Są takim samym elementem, jak aktorzy czy muzyka. I równowaga między nimi musi zostać zachowana, żaden nie może się za bardzo wyróżniać.


Kadr z filmu, fot. Hagi Film

PF: Jesteśmy dziś zalewani obrazami, które degradują się, ale i nas. Nie tak często mamy do czynienia ze szlachetnym obrazem, właściwym dla filmów sprzed lat. Tutaj wyraźnie to czuję.

AS: W tym filmie trochę wracamy do historii kina. Sama opowieść dzieje się w czasie, który  uprawomocnia taką estetykę. Istotnie mamy do czynienia z zalewem obrazów, łatwością ich tworzenia. Każdy może być teraz autorem zdjęć przy pomocy kamery, aparatu czy telefonu komórkowego, ale w tym też może być pewna wartość. Nie negowałbym brudnego, nieuporządkowanego obrazu, o ile współgra z tematem. To są narzędzia, trzeba ich po prostu rozważnie używać.

PF: Film "W cieniu" został obsypany czeskimi nagrodami. Co pan usłyszał od Czechów? Byli wdzięczni za to, jak pan sfotografował na przykład Pragę?

AS: Część zdjęć Pragi pochodzi ode mnie, ale muszę podkreślić, że jej historyczne fragmenty zostały wypreparowane w komputerze przez IPM Studio z Krakowa. Fantastycznie to zrobili, głównie chodziło o odtworzenie historycznej ulicy Václavské náměstí.

PF: Mówimy o tym ciemnym ujęciu zza konnego pomnika św. Wacława?

AS: Tak. Na wszystkich ujęciach, które dzieją się na tej ulicy - z tramwajem, z gazeciarzem - tło zostało wypreparowane komputerowo. Całe Václavské náměstí, późniejszy świadek wydarzeń ྀ roku, symbol Pragi, powstały w komputerze. A jeśli chodzi o nagrody, to rzeczywiście Akademia Filmowa przyznała "W cieniu" swoje nagrody w prawie każdej kategorii. Film dostał też dużo nagród od czeskiej krytyki, więc jest to chyba najbardziej nagrodzony czeski film. W uzasadnieniach jury podkreślało, że to bardzo wyróżniający się obraz, że czegoś takiego dawno nie było. Także jest to kolejny ogromny sukces Davida Ondříčka, który po "Grandhotelu" miał przerwę. Po kilku latach wrócił fantastycznie do zawodu reżyserskiego.

PF: I kolejny sukces Adama Sikory. Co oznacza czeski tytuł filmu?

AS: Z tytułem jest ciekawa historia, bo pierwotny tytuł brzmiał "W cieniu konia". W scenariuszu była zapisana duża scena z koniem, który niemal martwy pada na bruk i główny bohater go dobija. Ona potem z filmu wypadła, więc i koń wypadł z tytułu i pozostało tylko "W cieniu", które trafnie oddaje naturę tego filmu.  Dużo rzeczy jest w nim ukrytych w półmroku.

PF: Sukces scenariusza polega i na tym, że prawdziwe oblicze bohaterów wychodzi na jaw dopiero po  jakimś czasie.

AS: Jest świetnie skonstruowany, film trochę od niego się różni. Było kilka scen więcej, bardzo ciekawych, które zresztą nakręciliśmy. Jedną z nich - w synagodze w Łodzi. Ze względu na czas trwania filmu i dynamikę David postanowił w ostatecznej wersji montażowej ją wyrzucić.


Kadr z filmu, fot. Hagi Film

PF: Co decyduje o tym, przy jakich projektach Pan pracuje?

AS: Mam to szczęście, że mogę pracować z bardzo dobrymi reżyserami: Z Lechem Majewskim, z Jerzym Skolimowskim, z Piotrkiem Dumałą. To jest moje szczęście. Każdy z nich poza tym, że jest reżyserem, ma ogromną świadomość obrazu i to jest zawsze fantastyczne spotkanie.

PF: Każdy z nich jest nie tylko filmowcem.

AS: Lech Majewski jest wizjonerem, Jerzy Skolimowski - malarzem, Piotrek Dumała - świetnym animatorem. To jest szczęście pracować z takimi ludźmi.


Katarzyna Skorupska
www.portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  24.06.2013
Zobacz również
Startuje 35. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Moskwie
James Gandolfini nie żyje
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll