PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  19.05.2013
Festiwale filmowe wchodzą w różne relacje z miastami, w których się odbywają. Fikcja nakłada się na rzeczywistość, kontrastując z nią, przedłużając lub dopełniając.

O Katowicach można napisać wiele rzeczy. Można być złośliwym. Można używać takich rzeczowników, jak „rdza”, „beton”, „remont” i „pył”. Można obdarzać miasto następującymi przymiotnikami: „rozkopane”, „popękane”, „przytłaczające”. Można porównywać spacer przez nie do wizyty na koncercie Einstürzende Neubauten lub podróży w czasie do lat PRL-u. Można też inaczej.


Kadr z filmu "Brazil". Fot. Cropp Kultowe

Pierwszego dnia Cropp Kultowe przed Kinoteatrem Rialto, gdzie znajduje się centrum festiwalowe, ludzie w strojach superbohaterów grali na instrumentach dętych filmowe melodie. Na jednym z poprzedzających projekcje spotów pewna staruszka przy pomocy domowych sprzętów przebiera się za Dartha Vadera, a potem w całym rynsztunku rusza na miasto. Punkowa maksyma „Do-It-Yourself”, fanowski cosplay, zabawa w fikcję – to wyznaczniki charakteru tego festiwalu.

Fantazja miewa alchemiczne właściwości. Przez pryzmat repertuaru Cropp Kultowe trochę inaczej patrzy się na miasto. Dworcowe wejście przypomina starożytną świątynię, którą chętnie spenetrowałby Indiana Jones; Spodek wygląda, jakby przyleciał prosto z „Planu dziewięć z kosmosu”; torturowane robotami drogowymi ulice budzą skojarzenia z postapokaliptycznymi wizjami. Brzmi to trochę dziecinnie, ale chyba nie ma w tym nic złego. Ten festiwal cofa widza do czasów młodości, w których chłonęło się filmy jak gąbka, a wszystko stawało się pożywką dla wyobraźni. Do lat, kiedy to stojący na uboczu pustostan zmieniał się w wieżowiec ze „Szklanej pułapki”, a każde płaczące za ścianą dziecko było „Dzieckiem Rosemary”.

Ucieczka od rzeczywistości może być radosna i niewinna, może mieć też jednak dramatyczny rys. O fantazji jako morfinie przeciwko codziennemu bólowi opowiada "Brazil" (sekcja „Lubię to”), jeden z najlepszych, być może nawet najlepszy film wielkiego Terry'ego Gilliama. Dzieło pochodzi z 1985 roku i ma to o tyle znaczenie, że stanowi ono rozwinięcie wizji z „Roku 1984” George'a Orwella. Jeśli w słynnej powieści opisano antyutopię, którą rządzi żelazną ręką Wielki Brat, to światem "Brazil" kieruje już nie człowiek czy partia, tylko bezosobowa biurokracja. Wszystko tonie w stosach druków, a literówka na nakazie aresztowania może zniszczyć życie przypadkowego człowieka. Główny bohater, ciapowaty i podporządkowany matce, jest właśnie pracownikiem biurowym. W wolnych chwilach śni o fantastycznej krainie, w której wciela się w rycerza i ratuje z opałów piękną kobietę. Groteskowa, groźna i odstręczająca rzeczywistość cały czas jednak na niego napiera, coraz mocniej przenika do jego snów. W kolejnych wizjach jak w krzywym zwierciadle odbijają się seksualne frustracje, niezdrowe relacje z matką i zmagania zawodowe. Ucieczka przed tym wszystkim prowadzi w głąb mózgu, poza zmysły – bohater kończy jako katatonik. "Brazil", mimo slapstickowo-baśniowej stylistyki, jest filmem przerażającym. W pełni objawia się w nim paradoksalna osobowość Gilliama: człowieka, u którego marzycielstwo idzie w parze z pesymizmem.


Ewan McGregor w filmie "Trainspotting". Fot. Cropp Kultowe

Przed rzeczywistością uciekają również młodzi bohaterowie "Trainspotting" Danny'ego Boyle'a, opartego na powieści Irvine'a Welsha i prezentowanego w sekcji „Generacja X”. Nie wierząc w realną wartość posiadania rodziny lub robienia kariery, dnie spędzają na ćpaniu, piciu, oglądaniu meczy i podrywaniu na dyskotekach małolat. Jeśli rzucają nałóg, to tylko po to, aby do niego zaraz wrócić; jeśli próbują na siebie zarobić, to kradzieżą lub dilerką. Zdają się żyć w wielkiej czarnej dziurze. Brzmi to wszystko ponuro, ale film jest znacznie bardziej wesoły niż "Brazil". Z jednej strony niedole narkomańskiego życia pokazane są w sposób szokująco dosłowny, jednak z drugiej strony jest w "Trainspotting" pewien awanturniczy sznyt, napędzająca historię nihilistyczna radość. Postacie narkomanów świetnie napisano i zagrano, a filmowi dodatkowego nerwu dodaje pomysłowa i efekciarska reżyseria Boyle'a. Brytyjczyk zmienia epizodyczną, zbudowaną z przeplatających się strumieni świadomości książkę Welsha w dudniący punkiem i techno teledysk.


Kadr z filmu "Aztecka Mumia kontra Robot". Fot. Cropp Kultowe

Wyreżyserowany przez Rafaela Portillo i pokazywany w ramach sekcji „Mexico Fantastico” film o wesołym tytule „Aztecka Mumia kontra Robot” nie pozwala widzowi na ucieczkę w fikcję. Fatalnie zagrany i wyreżyserowany, nie potrafi zbudować wiarygodnej iluzji, bo jej szwy widać gołym okiem. Aktorzy i dekoracje pozostają aktorami i dekoracjami, zamiast zmienić się w bohaterów i świat przedstawiony. Scenariusz też nie pozwala na żadną identyfikację. Fabuła jest zadziwiająco zawiła jak na sześćdziesiąt pięć minut trwania filmu. Mamy tu m.in. rozgrywającą się w starożytnej scenerii historię nieszczęśliwej miłości, opowieść o klątwie oraz wstających z grobu zmarłych, przywołujący echa „Frankensteina” horror o szaleńcu, który chce stworzyć sztuczne życie, i finałowe zapasy między tytułowymi bestiami. Są także skoki w chronologii, narracyjna rama i ułożone szkatułkowo reminiscencje – wszystkie chaotyczne, mające gdzieś reguły dramaturgii. „Aztecka Mumia...” to jeden z tych filmów, które są tak tandetne, że przestają podlegać jakiejkolwiek racjonalnej ocenie. Kolejne przytyki będą wyważaniem otwartych drzwi. Widzom i krytykom zostają śmiech i radość z obcowania z kolejnymi kuriozami.

Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym festiwalu Cropp Kultowe.


Piotr Mirski
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  27.05.2013
Zobacz również
Alejandro Jodorowsky powraca po 23 latach
65. urodziny Janusza B. Czecha
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll