PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  16.05.2013
66. Festiwal Filmowy w Cannes rozkręca się opieszale. Jakby na pocieszenie z powodu strug padającego kolejny dzień deszczu, serwuje się tu nieprzytomnie zaplanowaną przeplatankę kina ekstremalnego z lekkim i obyczajowym.

Po oszałamiającym „Wielkim Gatsbym” Baza Luhrmana na otwarcie i dynamicznej błyskotce od Sofii Coppoli („The Bling Ring” pokazywany w sekcji Un Certain Regard), nadeszła pora na wejrzenie w konkursową stawkę. Na konferencji prasowej członkowie tegorocznego jury pod przewodnictwem Stevena Spielberga z podziwu godną zgodnością rzekli, że szukają filmów wykraczających poza opisywany temat, z metaforą, refleksją nad kondycją współczesnego świata, trafiających w najgłębsze emocje. Jednak głodni takich wrażeń, najpewniej czują się na razie dokładnie tak samo jak my, przeciętni widzowie - nieszczególnie przez konkursowych reżyserów rozpieszczani. Poruszeni, ale wciąż nie zbici z tropu.


Kadr z filmu "Heli". Fot. materiały prasowe

W otwierającym konkursowym stawkę „Heli” Amat Escalante projektuje sceny przemocy, których nie powstydziłby się sam Quentin Taratino. Tyle tylko, że gdzie twórca „Pulp Fiction” wstawiał groteskowy nawias i chichotał nad rozlewającą się krwią, tam Escalante zachowuje surowość ujęcia. Tematem jego filmu jest po raz kolejny meksykańskie piekło: tym razem z puntu widzenia wojny gangów.

Mimo dziwnych podejrzeń, że mamy do czynienia z filmem w jakiś sposób cynicznym, obliczonym na szokujący efekt, nie można zarzucić Escalantemu, że zszedł z drogi przyjętej w swoim debiutanckim „Sangre”. W „Heli” podąża ścieżką wyściełaną przez dawno określone przez siebie motywy: kryzysu męskości, rozpaczliwej walki o utrzymanie patriarchatu, zaostrzającej się sytuacji w kraju, w którym każdy próbuje przetrwać na własną rękę i wedle własnego kodeksu moralnego. Jego filmy pokazywało to ostatnie bodaj najwyraźniej pośród współczesnych mistrzów meksykańskiego kina. Pokazywało jednostkę, która nie ma już na co liczyć. Państwo opuściło ją już dawno, znajomi równie dobrze mogą być zdrajcami, sąsiedzi w każdej chwili mogą jej obciąć głowę pod wpływem najgłupszego impulsu. Escalante boleje nad narodem, który z każdym rokiem coraz bardziej zbliża się do bycia jednym wielkim gangiem, jedną wielką mafią. To, czy Meksyk już ten stan osiągnął, czy stoi na krawędzi zaledwie milimetr od niego, pozostaje w „Heli” zawieszonym pytaniem, ale sam film wstrząsa. Zwłaszcza w porównaniu z obserwacjami na powyższe tematy snutymi przez meksykańskie kino ostatnich lat. Przy „Heli” widać niczym na dłoni, jak bardzo stan upadku kraju się pogłębił i zaostrzył, choćby od tego czasu, kiedy tu, w Cannes, Carlos Reygadas pokazywał „Post Tenebras Lux”.


Marine Wacth w filmie "Jeune et Jolie". Fot. UniFrance Films

 „Jeune et Jolie” Francoisa Ozona
  stanowił dla „Heli” ciekawe sąsiedztwo. Tam świat postawiony na ostrzu noża, bezlitosny, w nieprzerwanej walce o przetrwanie. Tu – kraina dobrobytu i luksusów, pełnych rodzin, pełnych talerzy i pełnych kont w banku. Zaskakująca jednak równość panuje między tymi dwoma filmami. Równość ukazująca, że niezależnie od tego, w którą skrajność ludzie popadają, czy to mają za dużo, czy za mało, każda z nich jest idealnym podłożem do narodzin degeneracji w społeczeństwie. Isabelle, bohaterka filmu Ozona, podejmuje się prostytucji nie z powodów znanych ze w „Sponsoringu” Małgośki Szumowskiej. Jej pieniędzy na czynsz nie brakuje. Podejmuje się tego „zajęcia” ze znudzenia, nieśmiałego miłosnego zawodu, braku pomysłu na siebie, a może także z ciekawości. Chwała Ozonowi, że nie stara się rozdzielać sądów i nie próbuje spychać winy za zachowanie Isabelle na opresyjne, konserwatywne wychowanie czy presję otoczenia. Jednak ucieczka z tej pułapki, nie chroni go wcale przed wpadnięciem w inną – pułapkę powierzchowności. Nie podejmując się żadnej diagnozy czy refleksji nad zjawiskiem, Ozon ogranicza się zaledwie do pokazania niewiele znaczącego przypadku dziewczyny, wobec której trudno cokolwiek czuć. Nie da się jej współczuć, nic przecież nie zmusiło jej do podjęcia prostytucji. Trudno ją zrozumieć , nie padają bowiem żadne słowa o tym jakoby była od seksu uzależniona. Twórca „Basenu” nie porusza takich kwestii, sugerując, że Isabelle zakochała się w jednym z klientów i w rezultacie nie potrafi wyrwać się z chorej spirali, jaką sama sobie zafundowała. Tyle że takie postawienie sprawy filmowi nie pomaga, a jedynie sprawia wrażenie, że tonący reżyser brzytwy się chwyta.



Urszula Lipińska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  16.05.2013
Zobacz również
„Szybcy i wściekli 6” szybciej
Cate Blanchett u Davida Mameta
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll