PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Andrzejem Pągowskim rozmawia Anna Michalska.

PortalFilmowy.pl: Jest pan uczniem prof. Waldemara Świerzego. Jaki jest pański stosunek do polskiej szkoły plakatu?


Andrzej Pągowski na wernisażu swojej wystawy w Muzeum Kinematografii. Fot. Anna Michalska

Andrzej Pągowski: W momencie startu to było wielkie obciążenie – myślałem, że będę dziedzicem profesora, kontynuatorem polskiej szkoły plakatu. Po jakimś czasie do mnie dotarło, że szkoła to temat zamknięty. Potem zostałem nazwany "krnąbrnym dzieckiem plakatu". Polską szkołę plakatu tworzyły bardzo mocne osobowości, artyści, którzy pracowali "dla siebie", byli konsekwentni w stylistyce, a ja pracowałem na zlecenie, dlatego często zmieniałem styl, kreowałem światy plastyczne na nowo. Jak ktoś ogląda wystawę moich plakatów w Muzeum, to ma wrażenie, jakby je robiło kilka różnych osób. Inni graficy, którzy zaistnieli w plakacie, wypracowali swoje charakterystyczne ścieżki. U mnie jest inaczej.

PF: Co się stało z plakatem filmowym?

AP: Plakatu filmowego jako takiego obecnie nie ma – jest reklama filmowa zawierająca na ogół zdjęcie, informacje o twórcy. Powstają czasem jeszcze prawdziwe plakaty, zamawia je Roman Gutek.


W dniu wernisażu, 19 kwietnia 2013 roku, Andrzej Pągowski obchodził 60. urodziny. Fot. Anna Michalska

PF: Jest pan autorem głośnych plakatów społecznych: "Jest OK - nie pękaj" czy "Papierosy są do dupy". Nie obawiał się pan kontrowersji lub krytyki?

AP: Jestem twórcą, który niczego się nie obawia. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, że podlegam czemuś. Czy to jest kontrowersyjne, czy będzie szokiem. Dla twórcy zaczynającego w czasach cenzury, to jest oczywiste, normalne. Co ciekawe, w latach 70. i 80. zrobiłem mnóstwo prac, które dziś nie miałyby szans, żeby zaistnieć, a przy ówczesnej cenzurze przechodziły. Okazuje się, że wcale nie zniszczyliśmy cenzury, lecz ją zwielokrotniliśmy. Dziś nie jestem w stanie przewidzieć, komu dany plakat będzie przeszkadzać, kogo obrazi. Obecnie cenzura jest bardzo silna. Bardzo trudno jest robić rzeczy kontrowersyjne. W przestrzeni publicznej nie pojawia się żaden kawałek gołego biustu, nie ma co myśleć o piesku bzykającym drugiego... (plakat do "Sztuki kochania", przyp. A.M.).
Natomiast "Papierosy są do dupy" był plakatem skierowanym do młodych ludzi. Myślę, że dziś żaden minister zdrowia nie odważyłby się puścić takiego plakatu. Jak go robiłem, to miałem nadzieję, że przynajmniej jeden dzieciak rzuci palenie, a tymczasem powstał sztandarowy, kultowy wśród młodzieży plakat, zwalczany przez nauczycieli.

PF: Czy to z uwielbienia dla kobiet podjął pan pracę w "Playboyu"?


AP: "Playboy" był wynikiem zainteresowania modą. Najpierw było pismo "Bea", a potem Beata Milewska, jego właścicielka, wygrała przetarg na wydawanie "Playboya" w Polsce. We trójkę pojechaliśmy do USA – Beata, Tomasz Raczek i ja – z pracami polskich grafików w teczce. Wtedy dostałem szansę zrobienia pierwszej okładki, graficznej, swojej interpretacji "króliczka". Zrobiliśmy znaczek wpinany w klapę, na punkcie którego Amerykanie oszaleli. Polska edycja zyskała szybko mocną rangę.

PF: Krążą legendy o pana spotkaniu z Pedrem Almodóvarem. Jak to było?


AP: Wiele lat temu na festiwalu filmowym w Los Angeles sympatyczny, pulchny Meksykanin, jak wówczas sądziłem, poprosił mnie o zdjęcie przy moim plakacie. W trakcie festiwalu była impreza z tortem w kształcie kobiety, a ten człowiek rozcinał kobiecą pierś. Wtedy już mnie coś tknęło, że nie jest to taki zwyczajny artysta, jakich wielu. Dopiero później okazało się, że to sam Pedro Almodóvar pokazywał swój pierwszy film w Stanach.


Na wernisażu wystawy "Andrzej Pągowski. Ilustrując filmy". Fot Anna Michalska

PF: Jest pan artystą uniwersalnym. Robi pan grafiki, plakaty, ilustracje, portrety, okładki do płyt... W jakiej dziedzinie czuje się pan najlepiej?

AP: Realizuję to, co ludzie u mnie zamawiają. Startując z pierwszymi klipami, rzucałem się na głęboką wodę. Przygodę z komputerem zacząłem w latach, kiedy nadawał się do gier zręcznościowych. Dla Jana Machulskiego po raz pierwszy w życiu robiłem scenografię „"Na pełnym morzu", która została dobrze przyjęta przez widzów. Zresztą, to ode mnie wychodzi pomysł. Ważne z kim się pracuje, czy ma się zestaw odpowiednich ludzi. Kiedy potrzebuję scenografa, fotografa – po prostu dzwonię. Nie boję się także nowych technologii i lubię nowe wyzwania. W ciągu pół roku ilustruję już trzecią książkę, ale to dzięki mojej córce, która opracowuje część książkową, a ja robię tylko obrazki. To kwesta odwagi i mówienia: tak, spróbuję.

PF: Wystawie pana prac w Muzeum Kinematografii  towarzyszy obszerny, piękny katalog. Czy coś pana na swój własny temat zaskoczyło?

AP: To pierwsza tak duża i rzetelnie przeprowadzona publikacja, zawierająca między innymi pełen spis wszystkich moich plakatów filmowych. Sam się zdziwiłem, że zrobiłem ich aż 412! Dotychczas myślałem, że zrobiłem ich około 300. Katalog zawiera masę perełek. W publikacji jest tryptyk "Dziewczęta z Nowolipek", po raz pierwszy właściwie zestawiony. Projektując go, w naiwności liczyłem, że rozklejacze tak właśnie, w formie tryptyku, będą go kleić na słupach, co się, oczywiście, nigdy nie zdarzyło. Po raz pierwszy prezentowana jest też ostateczna forma plakatu do filmu "Epitafium dla Barbary Radziwiłówny", który wyobraziłem sobie obcięty do formatu portretu trumiennego. Oczywiście drukarnie nie potrafiły go obciąć, a rozklejacze rozkleić. Są tam też archiwalia z moich wystaw. Sławek Bit, autor projektu graficznego katalogu, zrobił go świetnie.


Na wernisażu wystawy "Andrzej Pągowski. Ilustrując filmy". Fot Anna Michalska

PF: A co teraz ma pan na warsztacie?

AP: Pracuję teraz nad "Wałęsą", na specjalne zamówienie Andrzeja Wajdy. Tych plakatów będzie niewiele, bo oczywiście pojawi się też plakat komercyjny. Obiecałem Muzeum Kinematografii, że pierwszy egzemplarz dostarczę na wystawę i do uzupełnienia kolekcji. Ostatnie moje prace to plakaty do "Księstwa"Andrzeja Barańskiego i dwóch festiwali kina polskiego: w Nowym Jorku i Holandii. Zresztą, zapraszam na FB Andrzej-Pągowski-ART.

PF: Jaki jest pana ulubiony plakat?


AP: Ten, który będę robił jutro. Jak plakat jest na ulicy, to staram się do niego nie wracać, nie analizować. Od pewnego momentu żyje własnym życiem. Jak się żyje tym, co się ma przed sobą, to człowiek nie ma czasu oglądać się do tyłu. Choć teraz patrząc na tych 300 prac zgromadzonych w Muzeum, to widzę, że do niektórych tematów jeszcze wrócę.

Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym wystawy "Andrzej Pągowski. Ilustrując plakaty".


Anna Michalska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  26.04.2013
Zobacz również
Agnieszka Kurzydło na spotkaniu producentów w Cannes
Zgłoś się na festiwal filmowy w Gdyni
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll