Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Z Anitą Kwiatkowską-Naqvi, której animacja "Ab ovo" zostanie pokazana w Cannes oraz wystartuje w konkursie festiwalu w Annecy, rozmawiają Beata Poprawa i Krystian Buczek.
Portalfilmowy.pl: W swoich poprzednich projektach „Protozoa” i "Carnalis" podejmowała pani tematykę ciała. Podobnie w "Ab ovo", dlaczego?
Anita Kwiatkowska-Naqvi: To mnie najbardziej interesuje. Ciekawi mnie, jak ciało wiąże się z głową. Wydaje mi się, że to jest spory problem współczesnego świata. Lubimy oddzielać głowę od ciała. Pokazując ciało w ten sposób próbujemy zbliżyć do niego nasz mózg. Moje biologiczne inspiracje wynikają z tego, że z wykształcenia jestem psychologiem i biologiem, i wiele widziałam pod mikroskopem.
Anita Kwiatkowska-Naqvi na planie "Ab ovo". Fot. archiwum Anity Kwiatkowskiej-Naqvi
PF: Pokazuje pani przewagę ciała matki nad dzieckiem, czy to celowy zabieg?
AKN: Od początku kobieta miała być ważniejsza, miała zająć nieco więcej miejsca. Chciałam to w ten sposób zbalansować.
PF: Ponadto dziecko pokazywane jest od strony pleców matki, widzowie dostają obraz reakcji ciała kobiety na to, czego w danym momencie doświadcza...
AKN: Zależało mi, aby oddać realność tej sytuacji. Dziecko jest z tyłu, ponieważ nie jest jej dostępne. Gdyby było widoczne z przodu, kobieta mogłaby spojrzeć na swój „brzuszek”, uśmiechnęłaby się i powstałaby ładna laurka.
Kadr z filmu "Ab ovo". Fot. Anita Kwiatkowska-Naqvi
PF: W nowym filmie jako materiał wykorzystuje pani glinę…
AKN: Chciałam, żeby powierzchnia ciała również była bohaterem filmu. Dlatego musiała się formować w taki sposób.
PF: Z jednej strony obraz jest mocno zdeterminowany biologicznie, z drugiej zaś jest animowany. Jak udało się to pogodzić?
AKN: Pracowałam na modelu w skali 1:1. Założyłam, że na jednym ujęciu będą dwie postaci i to zdeterminowało szkicowy scenariusz. Ustaliłam, ile ma trwać ten proces i ile razy kamera musi się obrócić wokół kobiety, żeby pokazać w pełni jego przebieg. Poza tym na planie było dużo improwizacji. Wiele czasu poświęciłam, by oddać to, co działo się na powierzchni skóry i by pokazać co robi dziecko wewnątrz. I najistotniejsze - przygotowanie lalek, to zabiera wiele czasu.
PF: Co było inspiracją?
AKN: Temat ciąży zawsze interesował mnie od strony biologicznej. Badałam wpływ hormonów na mózg, jak wpływają one na emocje, na pamięć kobiety. To jest opowiedzenie tej historii tylko z innej strony.
PF: Poprzedni projekt „Protozoa” był dwuwymiarowy, w "Ab ovo" nastąpiło wyjście w przestrzeń. To duże wyzwanie dla animatora?
AKN: Żałuję, że ten film nie powstał w stereoskopii. Pomyślałam o tym dopiero po zdjęciach. Odrobina 3D byłaby ogromną wartością. W animacji jest to bardzo proste, wystarczy trochę więcej zdjęć.
PF: Mógłby być to świetny obrazek do kampanii antyaborcyjnych...
AKN: Przewrotnie, jestem zwolenniczką prawa kobiety do posiadania wyboru. Nie chciałabym, aby ten projekt był antyaborcyjny. Nie planowałam go w tym kontekście, choć zdaję sobie sprawę, że taki kontekst jest możliwy. "Ab ovo" kończy się tak, by zostawić widza z pytaniem, nie zaś z laurką. To dziecko cały czas pozostaje w ciele matki. Pojawia się pytanie, co się dzieje, gdy zacznie się odrywać? Ten moment ciekawi mnie najbardziej.
PF: To w Polsce temat tabu.
AKN: Patrząc na to, że istnieją dzisiaj wideorelacje z porodów, myślę, że to tabu nie jest aż tak silne. To się pokazuje rodzinie przy obiedzie, jak filmy chrztu czy komunii. W "Ab ovo" nie chciałam by było tak drastycznie, dlatego też pozostawiłam otwarte zakończenie.
PF: Jakie są pani plany na przyszłość?
AKN: Nie potrafię jeszcze myśleć pełnym metrażem. Wydaje mi się, że dopóki mogę, będę się zajmować krótką formą. Na razie robię takie rzeczy, w których nie ma przestrzeni, by dzielić się pracą, jestem ja i plan zdjęciowy. Jeśli nauczę się współpracować, pomyślę nad większym projektem.
PF: Co sądzi pani o sytuacji animacji w Polsce? Słychać opinie, że stała się Kopciuszkiem kinematografii.
AKN: Ale jest coraz lepiej! Coraz więcej filmów powstaje ze wsparciem finansowym PISF-u. Źle dzieje się głównie z filmem dla dzieci, ponieważ telewizja nie chce płacić, a nikt inny nie chce ich produkować.
PF: Wielu twórców animacji publikuje swoje dzieła w sieci.
AKN: Myślę, że póki film ma żywot w kinie, warto widzów zachęcać, by oglądali go właśnie tam. Film obejrzany na dużym ekranie to zupełnie inne odczucie, zupełnie inny odbiór niż w Internecie. Można umieścić film w sieci, kiedy zabraknie widzów w kinach. Jestem zwolenniczką robienia większych projektów, gdzie film byłby jedynie częścią. Myślę o wykorzystaniu cross-mediów. Niektóre wątki opowiadamy poprzez krótkie formy filmowe w Internecie, na blogach, widz internetowy dostaje zachętę, żeby jednak przyjść i zobaczyć coś więcej w kinie.
Portalfilmowy.pl: W swoich poprzednich projektach „Protozoa” i "Carnalis" podejmowała pani tematykę ciała. Podobnie w "Ab ovo", dlaczego?
Anita Kwiatkowska-Naqvi: To mnie najbardziej interesuje. Ciekawi mnie, jak ciało wiąże się z głową. Wydaje mi się, że to jest spory problem współczesnego świata. Lubimy oddzielać głowę od ciała. Pokazując ciało w ten sposób próbujemy zbliżyć do niego nasz mózg. Moje biologiczne inspiracje wynikają z tego, że z wykształcenia jestem psychologiem i biologiem, i wiele widziałam pod mikroskopem.
Anita Kwiatkowska-Naqvi na planie "Ab ovo". Fot. archiwum Anity Kwiatkowskiej-Naqvi
PF: Pokazuje pani przewagę ciała matki nad dzieckiem, czy to celowy zabieg?
AKN: Od początku kobieta miała być ważniejsza, miała zająć nieco więcej miejsca. Chciałam to w ten sposób zbalansować.
PF: Ponadto dziecko pokazywane jest od strony pleców matki, widzowie dostają obraz reakcji ciała kobiety na to, czego w danym momencie doświadcza...
AKN: Zależało mi, aby oddać realność tej sytuacji. Dziecko jest z tyłu, ponieważ nie jest jej dostępne. Gdyby było widoczne z przodu, kobieta mogłaby spojrzeć na swój „brzuszek”, uśmiechnęłaby się i powstałaby ładna laurka.
Kadr z filmu "Ab ovo". Fot. Anita Kwiatkowska-Naqvi
PF: W nowym filmie jako materiał wykorzystuje pani glinę…
AKN: Chciałam, żeby powierzchnia ciała również była bohaterem filmu. Dlatego musiała się formować w taki sposób.
PF: Z jednej strony obraz jest mocno zdeterminowany biologicznie, z drugiej zaś jest animowany. Jak udało się to pogodzić?
AKN: Pracowałam na modelu w skali 1:1. Założyłam, że na jednym ujęciu będą dwie postaci i to zdeterminowało szkicowy scenariusz. Ustaliłam, ile ma trwać ten proces i ile razy kamera musi się obrócić wokół kobiety, żeby pokazać w pełni jego przebieg. Poza tym na planie było dużo improwizacji. Wiele czasu poświęciłam, by oddać to, co działo się na powierzchni skóry i by pokazać co robi dziecko wewnątrz. I najistotniejsze - przygotowanie lalek, to zabiera wiele czasu.
PF: Co było inspiracją?
AKN: Temat ciąży zawsze interesował mnie od strony biologicznej. Badałam wpływ hormonów na mózg, jak wpływają one na emocje, na pamięć kobiety. To jest opowiedzenie tej historii tylko z innej strony.
PF: Poprzedni projekt „Protozoa” był dwuwymiarowy, w "Ab ovo" nastąpiło wyjście w przestrzeń. To duże wyzwanie dla animatora?
AKN: Żałuję, że ten film nie powstał w stereoskopii. Pomyślałam o tym dopiero po zdjęciach. Odrobina 3D byłaby ogromną wartością. W animacji jest to bardzo proste, wystarczy trochę więcej zdjęć.
PF: Mógłby być to świetny obrazek do kampanii antyaborcyjnych...
AKN: Przewrotnie, jestem zwolenniczką prawa kobiety do posiadania wyboru. Nie chciałabym, aby ten projekt był antyaborcyjny. Nie planowałam go w tym kontekście, choć zdaję sobie sprawę, że taki kontekst jest możliwy. "Ab ovo" kończy się tak, by zostawić widza z pytaniem, nie zaś z laurką. To dziecko cały czas pozostaje w ciele matki. Pojawia się pytanie, co się dzieje, gdy zacznie się odrywać? Ten moment ciekawi mnie najbardziej.
PF: To w Polsce temat tabu.
AKN: Patrząc na to, że istnieją dzisiaj wideorelacje z porodów, myślę, że to tabu nie jest aż tak silne. To się pokazuje rodzinie przy obiedzie, jak filmy chrztu czy komunii. W "Ab ovo" nie chciałam by było tak drastycznie, dlatego też pozostawiłam otwarte zakończenie.
PF: Jakie są pani plany na przyszłość?
AKN: Nie potrafię jeszcze myśleć pełnym metrażem. Wydaje mi się, że dopóki mogę, będę się zajmować krótką formą. Na razie robię takie rzeczy, w których nie ma przestrzeni, by dzielić się pracą, jestem ja i plan zdjęciowy. Jeśli nauczę się współpracować, pomyślę nad większym projektem.
PF: Co sądzi pani o sytuacji animacji w Polsce? Słychać opinie, że stała się Kopciuszkiem kinematografii.
AKN: Ale jest coraz lepiej! Coraz więcej filmów powstaje ze wsparciem finansowym PISF-u. Źle dzieje się głównie z filmem dla dzieci, ponieważ telewizja nie chce płacić, a nikt inny nie chce ich produkować.
PF: Wielu twórców animacji publikuje swoje dzieła w sieci.
AKN: Myślę, że póki film ma żywot w kinie, warto widzów zachęcać, by oglądali go właśnie tam. Film obejrzany na dużym ekranie to zupełnie inne odczucie, zupełnie inny odbiór niż w Internecie. Można umieścić film w sieci, kiedy zabraknie widzów w kinach. Jestem zwolenniczką robienia większych projektów, gdzie film byłby jedynie częścią. Myślę o wykorzystaniu cross-mediów. Niektóre wątki opowiadamy poprzez krótkie formy filmowe w Internecie, na blogach, widz internetowy dostaje zachętę, żeby jednak przyjść i zobaczyć coś więcej w kinie.
Beata Poprawa, Krystian Buczek
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 24.04.2013
KRRiT walczy o abonament
Kontrowersyjny odcinek "Hannibala" w Polsce
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024