Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Wprawdzie za oknem Pałacu Festiwalowego w Cannes świeci słońce, a temperatura zbliża się powoli do 20 stopni, to jednak wewnątrz nie jest tak jasno i wiosennie.
Wprawdzie organizatorzy podkreślają, że na 50. edycję targów telewizyjnych przyjechało tylu gości i wystawców, co poprzednio, ale nawet nieuzbrojonym okiem widać, że stoisk jest mniej, tłum także jakby mniejszy, a najważniejsi wystawcy, których kiedyś umieszczano w specjalnych namiotach, tym razem zmieścili się pod dachem. Oczywiście, o kryzysie nie ma mowy, biznes telewizyjny to wciąż dziesiątki miliardów dolarów zaangażowanych w produkcje, edycje i marketing, ale "zmęczenie materiału" udziela się powoli wszystkim.
Tym bardziej, że chyba wszystko już było, o czym świadczył tegoroczny przegląd 50 formatów telewizyjnych, wybranych spośród tysiąca. Z tej grupy może pięć, osiem można kupić, a wyemitować pewnie jeden. Brakuje pomysłów, niespodzianek, atrakcji. Rosną tylko stawki w kolejnych konkursach, wyścigach, pojedynkach dzieci, rodzin, blondynów, okularników, kucharzy, muzykowi i innych uzdolnionych talentów. W produkcji przodują: Izrael, Wielka Brytania, Holandia, USA i Dania. Nie było w rekomendowanej pięćdziesiątce formatu z Polski, nie było też stoiska Telewizji Polskiej a fakt ten skomentować można na wiele sposobów, używając całego katalogu złośliwości, przytyków o niekompetencji, bałaganie itd.
Standardowe stoisko TVN, mały kącik ATM Grupy i Jacek Samojłowicz pomagający sprzedać prawa do "Tajemnicy Westerplatte"- oto cala "siła ognia" czwartego rynku telewizyjnego w Europie. Nikt z miejscowych nie jest w stanie zrozumieć, jak to możliwe, ale nieliczni przybysze znad Wisły wiedzą doskonale, że rodzima branża najlepiej czuje się we własnym sosie i najlepsze finansowo-personalne interesy robi w Warszawie a nie w Cannes.
W Pałacu Festiwalowym w Cannes dziś rządzi telewizja. Fot. MIPTV
Honoru branży bronił, z powodzeniem, Dariusz Jabłoński, szef firmy Apple Production, która była polskim partnerem BBC Worldwide przy produkcji serialu "Szpiedzy w Warszawie". Na specjalnym panelu nie tylko fachowo, ale i z humorem opowiadał o współpracy z Anglikami, rekomendując Polskę jako dobre miejsce do produkcji filmowej ze względu na odpowiednią bazę, fachowy personel i aktorów nie mających kłopotu z graniem w angielskiej wersji językowej na czele z Marcinem Dorocińskim. Naszego aktora chwalili też bardzo angielscy koproducenci serialu a kilkudziesięciu dziennikarzy z całego świata uważnie tego słuchało i nadawało potem w świat. Dobry PR wart jest wszystkich pieniędzy - jak mawiał klasyk. Zobaczymy niebawem, czy i tym razem będzie miał rację.
Telewizyjna publiczność, zmęczona formatami i informacyjną papką powraca do sprawdzonych form i gatunków. Znów w ofercie wielu producentów pojawiają się klasyczne seriale. Klasyczne, bo zrealizowane metodą filmową z należytą dbałością o szczegóły scenograficzne czy jakość gry aktorskiej. W Cannes pokazano m.in. pierwszy odcinek 10-częściowej "Białej królowej", rozgrywającą się w XV-wiecznej Anglii opowieść o wielkiej miłości młodego księcia Edwarda IV do uchodzącej za najpiękniejszą kobietę epoki, Elizabeth Woodville. Ale były też na serialowym polu ewidentne porażki, o których w następnej korespondencji.
Wprawdzie organizatorzy podkreślają, że na 50. edycję targów telewizyjnych przyjechało tylu gości i wystawców, co poprzednio, ale nawet nieuzbrojonym okiem widać, że stoisk jest mniej, tłum także jakby mniejszy, a najważniejsi wystawcy, których kiedyś umieszczano w specjalnych namiotach, tym razem zmieścili się pod dachem. Oczywiście, o kryzysie nie ma mowy, biznes telewizyjny to wciąż dziesiątki miliardów dolarów zaangażowanych w produkcje, edycje i marketing, ale "zmęczenie materiału" udziela się powoli wszystkim.
Tym bardziej, że chyba wszystko już było, o czym świadczył tegoroczny przegląd 50 formatów telewizyjnych, wybranych spośród tysiąca. Z tej grupy może pięć, osiem można kupić, a wyemitować pewnie jeden. Brakuje pomysłów, niespodzianek, atrakcji. Rosną tylko stawki w kolejnych konkursach, wyścigach, pojedynkach dzieci, rodzin, blondynów, okularników, kucharzy, muzykowi i innych uzdolnionych talentów. W produkcji przodują: Izrael, Wielka Brytania, Holandia, USA i Dania. Nie było w rekomendowanej pięćdziesiątce formatu z Polski, nie było też stoiska Telewizji Polskiej a fakt ten skomentować można na wiele sposobów, używając całego katalogu złośliwości, przytyków o niekompetencji, bałaganie itd.
Standardowe stoisko TVN, mały kącik ATM Grupy i Jacek Samojłowicz pomagający sprzedać prawa do "Tajemnicy Westerplatte"- oto cala "siła ognia" czwartego rynku telewizyjnego w Europie. Nikt z miejscowych nie jest w stanie zrozumieć, jak to możliwe, ale nieliczni przybysze znad Wisły wiedzą doskonale, że rodzima branża najlepiej czuje się we własnym sosie i najlepsze finansowo-personalne interesy robi w Warszawie a nie w Cannes.
W Pałacu Festiwalowym w Cannes dziś rządzi telewizja. Fot. MIPTV
Honoru branży bronił, z powodzeniem, Dariusz Jabłoński, szef firmy Apple Production, która była polskim partnerem BBC Worldwide przy produkcji serialu "Szpiedzy w Warszawie". Na specjalnym panelu nie tylko fachowo, ale i z humorem opowiadał o współpracy z Anglikami, rekomendując Polskę jako dobre miejsce do produkcji filmowej ze względu na odpowiednią bazę, fachowy personel i aktorów nie mających kłopotu z graniem w angielskiej wersji językowej na czele z Marcinem Dorocińskim. Naszego aktora chwalili też bardzo angielscy koproducenci serialu a kilkudziesięciu dziennikarzy z całego świata uważnie tego słuchało i nadawało potem w świat. Dobry PR wart jest wszystkich pieniędzy - jak mawiał klasyk. Zobaczymy niebawem, czy i tym razem będzie miał rację.
Telewizyjna publiczność, zmęczona formatami i informacyjną papką powraca do sprawdzonych form i gatunków. Znów w ofercie wielu producentów pojawiają się klasyczne seriale. Klasyczne, bo zrealizowane metodą filmową z należytą dbałością o szczegóły scenograficzne czy jakość gry aktorskiej. W Cannes pokazano m.in. pierwszy odcinek 10-częściowej "Białej królowej", rozgrywającą się w XV-wiecznej Anglii opowieść o wielkiej miłości młodego księcia Edwarda IV do uchodzącej za najpiękniejszą kobietę epoki, Elizabeth Woodville. Ale były też na serialowym polu ewidentne porażki, o których w następnej korespondencji.
Janusz Kołodziej
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 11.04.2013
Festiwal Krzysztofa Komedy po raz piąty w Warszawie
19. Wiosna Filmów. Portrety rodzinne we wnętrzu
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024