PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Dagmarą Drzazgą rozmawia Anna Michalska.
Portalfilmowy.pl: Jakie były pani filmowe początki?

Dagmara Drzazga: Studiowałam pedagogikę muzyczną, później zostałam dziennikarką w TVP Katowice. Tam nauczyłam się bardzo różnych rzeczy: newsów, felietonów, reportaży. Normalna, dziennikarska robota. Jednakże z czasem zapragnęłam robić coś więcej – stwarzać własny świat. I tak weszłam do tego cudownego obszaru sztuki, który nazywa się „filmem dokumentalnym”.
Debiutowałam w roku 2000 filmem „Romana Totenberga podróż sentymentalna”, o wirtuozie skrzypiec z Bostonu, urodzonym w Polsce. Koncertował z samym Szymanowskim, przyjaźnili się. Jakże on wspaniale opowiadał! Wtedy poczułam, ze realizując filmy dokumentalne mogę wejść w te rejony, do których inaczej nie miałabym wstępu.


Dagmara Drzazga. Fot. Anna Michalska

PF: Jak znajduje pani tematy?

DD: Każdy film to spotkanie, takie „zakochanie” od pierwszego obejrzenia. Albo „biorę” jakiś temat, albo nie, ale często mam wrażenie, że to temat wybiera mnie. Chcę go szczerze poczuć, ale i dać filmowi cząstkę siebie. Każdy film jest dla mnie pierwszym. Zawsze przed realizacją umieram ze strachu, nie jem, nie śpię Do moich bohaterów docieram w prosty sposób - spędzając z nimi czas, interesując się nimi, poświęcając im uwagę.

PF: Poświęciła pani Lechowi Majewskiemu dwa filmy dokumentalne, „Lecha Majewskiego podróże w głąb siebie” i „Lech Majewski. Świat według Bruegela”…

DD: Moje pierwsze filmowe spotkanie z Lechem Majewskim miało miejsce w Nowym Jorku. Lech pochodzi z Katowic; oczywiście znałam go już wcześniej, czytałam jego książki, oglądałam filmy.
Majewski miał retrospektywę w Muzeum of Modern Art w Nowym Jorku, co było wielkim wyróżnieniem. Był najmłodszym reżyserem zaproszonym do MoMA z całością swoich filmów, trzecim Polakiem (po Magdalenie Abakanowicz i Tadeuszu Kantorze) oraz pierwszym Ślązakiem. To było wielkie wydarzenie, ale ja nie chciałam realizować zwykłego filmu z przeglądu. Pragnęłam stworzyć coś w rodzaju „portretu artysty w podróży”. Nowy Jork był doskonałym pretekstem do tego, żeby pokazać jego myślenie o świecie, o sztuce. Majewski mieszka w różnych światowych stolicach, jednakże Nowy Jork - używając jego sformułowania „Himalaje cywilizacji XX wieku” - był doskonałym punktem wyjścia do takiej rozmowy. Początek realizacji filmu był dla mnie bardzo pechowy. Mieliśmy dramatycznie mało czasu, obawiałam się, że nie uda mi się przeniknąć do świata Lecha Majewskiego. A przecież bez zbudowania jakiejś wzajemnej relacji byłby to „zimny”, niedobry materiał. Jednak nawet nie wiem kiedy poczułam, że potrafię ogarnąć całą tę przestrzeń – jego wewnętrzną przestrzeń. I że doskonale się wzajemnie rozumiemy.

PF: Potem zrealizowała pani dokument z planu filmu "Młyn i krzyż".

DD: Bruegel jest moim ukochanym malarzem, od razu wiedziałam, że chcę się zająć tym tematem. Interesowała mnie zarówno interpretacja obrazu dokonana przez Majewskiego, jak i sam Mistrz z Flandrii ze swoim ukrytym językiem symboli.
Plan filmowy „Młyna i krzyża” to było wizualne misterium. Nie zapominajmy jednak, że  i wielkie wyzwanie logistyczne! Cytując Majewskiego: „realizacja filmu to stan wojny”! Mieliśmy zatem do czynienia ze statystami w liczbie 300 - 400 osób, do tego dzieci, konie, psy, tresowane kruki... To wszystko musiał opanować! A tu jeszcze ja ze swoją ekipą próbująca go złapać, wyrwać mu chwilę na rozmowę. Zależało mi na tym, żeby to on opowiadał o Bruegelu i żeby film był oparty na nim.
Lecha Majewskiego podziwiam za niezwykle konsekwentną wizję, za którą podąża i nie poddaje się. Nie dziwi mnie ranga artystów, którzy chcą z nim pracować. Już chyba 90 krajów kupiło "Młyn i krzyż" do regularnej dystrybucji, nawet Kenia! To przekroczyło oczekiwania Majewskiego, bo film miał być pokazywany w muzeach i galeriach sztuki… A tu taki sukces! Myślę, że po prostu ludzie pragną oglądać dobre, piękne i mądre kino.


Kadr z filmu „Lech Majewski. Świat według Bruegela”. Fot. TVP

PF: Akcja filmu „Pekin 2008” rozgrywa się na Śląsku, w katowickiej dzielnicy biedy. Jak ten film był przyjmowany?

DD: W roku 2008, kiedy w chińskim Pekinie rozpoczynała się Olimpiada, Magda Piekorz zaczęła na katowickim Pekinie kręcić swoją "Senność". To był oczywiście zbieg okoliczności. Jednak nie dla mnie! A kiedy zobaczyłam, jak na pojawienie się profesjonalnej ekipy filmowej zareagowali mieszkańcy, pomyślałam, że chcę zrealizować ten dokument.
Zależało mi na pokazaniu prawdy: powiedzeniu, jak żyją ci ludzie, jakie mają problemy. I choć – podobno – są tam szokujące sceny, a film wzbudził wiele kontrowersji, cieszę się, że powstał. Był prezentowany na wielu ważnych festiwalach, dostał kilka nagród. Ale najważniejszą recenzję otrzymałam od jednej z kobiet mieszkających na Pekinie, która zadzwoniła do mnie, by podziękować za film.

PF: Czy ma pani jakiś ulubiony film, scenę?


DD: Moja ukochana scena pochodzi z filmu „Bobrek Dance”, o chłopcach z zaniedbanej dzielnicy Bytomia, dla których Śląski Teatr Tańca zorganizował warsztaty break dance'u.
Jeden z chłopców właśnie pomagał mamie myć klatkę schodową. I zaczęli rozmawiać o tych treningach, o tańcu. Wyszli na zewnątrz, matka usiadła na schodach, zapaliła papierosa, a syn zaczął pokazywać jej proste figury, ruchy. I nagle matka spróbowała je powtórzyć. W tym jednym momencie zobaczyłam niezwykły związek między nimi. To była magiczna chwila, misterium. Dla takich momentów warto robić filmy!

PF: Najnowszy pani obraz to „Teatr niknących obrazów”, czyli film o kinie Rialto.

DD: Rialto jest naszym „kultowym” kinem, w tym roku obchodzi setne urodziny. Film powstał na zamówienie Silesii Film, ale jak tu zrealizować ciekawy film o budynku? Zaczęłam od porządnej dokumentacji: biblioteki, archiwa, no i przede wszystkim ludzie, którzy to kino zbudowali i którzy tam przez lata na filmy chodzili.
I tak zaczęłam nagrywać. Czasem były to bardzo wzruszające opowieści, czasem prześmieszne. Lech Majewski, na przykład, jako chłopak napisał nawet wiersz do bileterki Riato: „przeszklona rybo moich marzeń, proszę Cię, sprzedaj mi chociaż jeden bilet na dwugodzinny rejs, abym nie powrócił!” A teraz – czytając wiersz przed moją kamerą – próbował powstrzymać śmiech!  Dotarłam też do bardzo ciekawej historii budowniczych i właścicieli kina: Martina Tichauera i Bertholda Kochmanna. I tu paradoks – kino, które jest przecież teatrem niknących cieni (wystarczy trochę światła i obraz znika) stało się najtrwalszym pomnikiem ludzi, po których dziś nie pozostał nawet ślad.

PF: Jakie ma pani plany filmowe?

DD: W tej chwili jestem w trakcie realizacji filmu „Muzyka i cisza”, którego bohaterem jest Jan Sztwiertnia - kompozytor, zamęczony w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen. Szczególnie się cieszę, że udało mi się dotrzeć do jego syna. Nikomu wcześniej nie chciał opowiadać o bolesnej rodzinnej historii, a ze mną porozmawiał o ojcu.




Anna Michalska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  30.12.2013
Zobacz również
TVP, PR i PAP apelują do prezydenta ws. mediów publicznych
nc+ chce zapoznać abonentów z nową ofertą
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll