To nie jest dobry rok dla hollywoodzkich filmów w Polsce. Murowane hity zawodzą i niemal wszystkie tytuły osiągają frekwencję poniżej oczekiwań. Wynik filmu fantasy zdecydowanie wpisuje się w tegoroczną tendencję. Średnia widzów na filmie wyświetlanym w 122 kopiach wyniosła zaledwie 205 osób. Przyczyną tak słabej postawy tej produkcji może być fakt, iż jest ona w Posce dystrybuowana wyłącznie na kopiach z dubbingiem, które to mogły zniechęcić do seansu licznych widzów. Znamienne jest, że film wytwórni Warner poniósł dotkliwą porażkę również w Stanach Zjednoczonych. Na tamtejszych ekranach "Jack pogromca olbrzymów" wygenerował przychód w wysokości 54 milionów dolarów. Na zewnętrznych rynkach jest jeszcze gorzej – 36 milionów wpływów, jednak film nie miał jeszcze swojej premiery w największych krajach. Tak czy inaczej producenci muszą liczyć się z ogromnymi stratami.
Kadr z filmu "Jack pogromca olbrzymów", fot. Warner.
Na trzecim miejscu zadebiutował inny film hollywoodzki, również z rozczarowującym wynikiem. "Władza" w reżyserii Allena Hughesa również poniósł klęskę w naszych kinach. Gwiazdorska obsada (w rolach głównych wystąpili Mark Wahlberg, Russell Crowe i Catherine Zeta-Jones) zdołała skłonić do seansu zaledwie 15,838 osób. Obserwując sytuację w Stanach Zjednoczonych, w tym wypadku producenci również nie mogą myśleć o zyskach. Kosztujący 35 milionów dolarów film zdołał zarobić zaledwie 19 milionów.
W wyniku słabej postawy premierowych tytułów, na pierwszym miejscu pozostał "Oz: Wielki i Potężny". Film Sama Raimiego obejrzało w drugi weekend wyświetlania 53,487 osób. W sumie, film z Jamesem Franco, Milą Kunis i Rachel Weisz przyciągnął do kin 173 tysięcy widzów. To także jest rozczarowujący, jak na format produkcji, wynik.
Na czwartym miejscu znalazła się komedia „nieletni/ pełnoletni”. W drugi weekend dystrybucji w przypadku tego filmu sprzedanych zostało 15,452 biletów. W sumie – skromne 55 tysięcy widzów.
Większe spadki widowni zaczyna notować "Syberiada polska" Janusza Zaorskiego. Dramat historyczny obejrzało jeszcze 15,427 osób. Łączny wynik to 288 tysięcy widzów.
Inny polski film, jak na razie największy przebój roku, „Drogówkę” Wojtka Smarzowskiego zobaczyło w weekend 13,370 osób. Do miliona widzów już niewiele brakuje, jak na razie – 954 tysięcy.
Pozostając przy polskich filmach, na dziewiątym miejscu zadebiutował "Baczyński" Kordiana Piwowarskiego. Film z Mateuszem Kościukiewiczu o życiu słynnego poety zainteresował jedynie 12,311 osób. Zważywszy, że obraz jest wyświetlany na 136 kopiach, średnia widzów na jedną kopię jest fatalna – 91 osób.
Jeszcze jedna premiera znalazła się w pierwszej dziesiątce. Na dziesiątym miejscu zadebiutował "Złodziej tożsamości" z Melissą McCarthy. Ogromny przebój za oceanem (na chwilę obecną 123 miliony dolarów wpływów), u nas praktycznie przepadnie w kinach. W pierwszy weekend obejrzało go tylko 8,483 osób.
Pozostałe premiery w tyle. "Polowanie" Thomasa Vinterberga z nagrodzonym w Cannes Madsem Mikkelsenem zainteresowało 7,349 osób. „Miłość” Sławomira Fabickiego z Marcinem Dorocińskim i Julią Kijowską przyciągnęła przed ekrany 6,417 widzów. Brazylijski thriller "Sąsiedzkie dźwięki" obejrzało jedynie 736 osób. Rosyjski dramat "Żyła sobie baba" – 618 widzów. Film dokumentalny Marcina Koszałki „Będziesz legendą, człowieku” – na 17 kopiach zaledwie 490 osób.
Łączna frekwencja w kinach mocno pikuje. Tym razem przed ekranami zasiadło 258,835 osób, co jest zdecydowanie najsłabszym wynikiem w tym roku. Premiery ponoszą klęski, stare tytuły szybko gubią widzów i wszystko wskazuje na to, że przez najbliższe dwa tygodnie sytuacja będzie się jeszcze bardziej pogarszać.
Od najbliższego piątku tylko dwie premiery: francuska komedia „Wspaniała” nominowana do 5 Cezarów; horror „Ostatni egzorcyzm. Część druga”.