PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  9.03.2013

Z Michaelem Winterbottomem rozmawia Malwina Grochowska

Portalfilmowy.pl: Najpierw była powieść Thomasa Hardy'ego, potem film Romana Polańskiego, teraz pan przenosi jej akcję do Indii. Da się coś jeszcze z „Tessy d'Urberville” wycisnąć?

Michael Winterbottom na planie „Triszny. Pragnienia miłości". Fot. materiały prasowe

Michael Winterbottom: Ta powieść wcale się nie zestarzała. Hardy opowiadał o ludziach doświadczających dynamicznych zmian społecznych. Ich tragedia często polegała na tym, że jedną nogą byli jeszcze zanurzeni w tradycyjnej, wiejskiej i stabilnej rzeczywistości, a drugą wkraczali już w nowoczesny, wielkomiejski i niespokojny świat. Gdybym zekranizował „Tessę” w kostiumie, straciłbym to, co jest jej najmocniejszą stroną. Byłby to film nostalgiczny, melodramat na malowniczym tle. A mnie chodziło o konflikt pomiędzy światem tradycyjnym a współczesnym.

PF: Skąd więc wziął się pomysł?

MW: To było niemal dekadę temu. Szukałem miejsc, w których mógłbym kręcić „Kodeks 46” i trafiłem do Osian, małego miasteczka w Radżastanie. A zaraz potem pojechałem do Bombaju i rzucił mi się w oczy niezwykły kontrast pomiędzy tymi dwoma miejscami. Pomyślałem, że właśnie znalazłem idealne odtworzenie realiów z książki.

PF: Czemu tak dużo czasu upłynęło pomiędzy pierwotnym pomysłem a realizacją „Triszny”?

MW: Pierwsze podejście do filmu robiłem w 2004 roku, ale nie znalazłem odpowiedniej aktorki. Szefowa castingu zaproponowała mi Freidę [Pinto], kiedy tamten projekt już upadł. Freida była idealna.

Freida Pinto w filmie  „Triszna. Pragnienie miłości". Fot. Against Gravity

PF: Freida powiedziała mi, że scenariusza w ogóle nie było, ale po chwili się z tego wycofała, bo podobno pan ostro przeciwko temu stwierdzeniu protestuje.

MW: [śmiech] Oczywiście, że mieliśmy scenariusz! Może lubię improwizację do tego stopnia, że niektórzy odnoszą wrażenie, że w ogóle nie korzystam ze scenariusza.  
U mnie Freida miała podwójnie trudne zadanie. Po pierwsze, grała z amatorami i zależało mi, by przenieść ich naturalność na ekran. Freida musiała się więc do swojej filmowej rodziny przystosować, gdy mówili coś, co nie pasowało do sceny, jej zadaniem było sprowadzić dialog na właściwe tory. Freida nawet nauczyła się lokalnego dialektu, majali. Takie zadanie wymagało aktorki skromnej, która będzie dużo z siebie dawać innym, a nie tylko myśleć o tym, jak sama wypadnie.

Po drugie, Freida i jej partner, Riz Ahmed, praktycznie cały czas są na ekranie. Inne postacie nie mają własnych historii, służą tylko jako tło dla tej dwójki. Jest trochę jak w sztuce kameralnej: wiele scen rozgrywa się wyłącznie pomiędzy parą głównych bohaterów.

Freida Pinto i Riz Ahmed w filmie „Triszna. Pragnienie miłości". Fot. Against Gravity

PF: Miłość Triszny i Jaya przez chwilę wydaje się zmierzać w stronę szczęśliwego zakończenia…

MW: Zmieniłem trochę historię Triszny w stosunku do powieści. U Hardy’ego Tessa spotyka dwóch mężczyzn, którzy potem odgrywają ważne role w jej życiu. Nie chciałem, aby moi bohaterowie byli czarno-biali i dlatego połączyłem ich w jedną postać, łączącą w sobie różne sprzeczności.

PF: Triszna stara się zostać tancerką i uniezależnić się od swojego mężczyzny. Czemu i tu ponosi porażkę?

MW: Dziewczyna nie ma żadnego wsparcia w rodzinie. Straciła je wraz z przeprowadzką do Bombaju. To los wielu osób w Indiach – dopóki jest się częścią społeczności, dopóki można korzystać z jej przywilejów. Gdy wyjeżdża się do miasta, sytuacja ulega odwróceniu, cała rodzina jest wtedy na twoim utrzymaniu.  Poza tym Triszna nie zostaje tancerką, bo wydaje jej się, że da się pogodzić pasji z miłością do Jaya  – dla niego wyrzeka się własnych celów.

PF: Czyli ich związek nie miał szans powodzenia?

MW: Nie. Moim zdaniem, tragizm tej historii tkwi w tym, że Jay chce być dobrym człowiekiem, chce kochać Trisznę. Tyle że jest na to za słaby. Idealizuje miłość i broni się przed uświadomieniem sobie, co musiałby zrobić, aby ją zachować. A musiałby uszanować tradycyjne wychowanie Triszny i wziąć z nią ślub, zamiast żyć w wolnym związku.

PF: To szokujące, że bohaterka usuwa ciążę, zwłaszcza  łatwość, z jaką ta decyzja jej przychodzi. Nie tak wyobrażamy sobie podejście do aborcji w tamtej kulturze.

MW: Myślałem, że pójść za oryginałem książkowym. Tam bohaterka rodzi dziecko, które później umiera. Natomiast z rozmów z ludźmi w Radżastanie – od pielęgniarek po kierowców, wynikło, że jeśli niezamężna dziewczyna zajdzie w ciążę, niemal na pewno ją usunie. Wszyscy mi mówili, że tak ludzie postępują, że oni by podjęli taką decyzję, gdyby chodziło o ich córkę itd. Sam byłem tym zdziwiony, ale postanowiłem zachować realizm i zmienić w scenariuszu element dotyczący dziecka. Dopiero potem do mnie dotarło, że w tej społeczności usuwa się ciążę, zanim ktokolwiek się o niej dowie, podobnie jak w XIX-wiecznej Anglii.

PF: "Triszna. Pragnienie miłości" jest także obrazem przesyconym erotyzmem. Seks pomiędzy bohaterami pokazał pan pięknie, a nie jako coś nieczystego, wynikającego z chorej relacji.

MW: Indyjska kultura jest bardzo sensualna, a piękno ciało jest jej istotną częścią, więc sceny seksu nie stanowiły problemu. Zależało mi, aby seks był wizualnie atrakcyjny. Szczególnie na początku, dopiero potem seks staje się narzędziem opresji, brak w nim uczucia, ponieważ to, co ich łączyło, wyparowuje, a on przywyka do relacji pracodawca-pracownica. Nie można być w szczerej relacji miłosnej z kimś, kto jednocześnie pełni rolę twojej służącej.

PF: Ale Triszna bez przymusu się tej roli poddaje.

Nie potrafi sobie wyobrazić innego losu. Choćby nie wiem, jak starała się przystosować do życia według współczesnych reguł, nie wyrzuci z siebie automatycznie lat wychowania w konserwatywnych wartościach.

Malwina Grochowska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  9.03.2013
Zobacz również
Spotkanie z Jackiem Borcuchem podczas 13. Tygodnia Kina Hiszpańskiego
Emir Kusturica w aktorskiej odsłonie
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll