Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
uż we wtorek, 5 marca, w stołecznym kinie Kultura odbędzie się premiera cyfrowej wersji filmu „Wszystko na sprzedaż” (1968) Andrzeja Wajdy. To opowieść o reżyserze filmowym, ale też o aktorach. W jednej z głównych ról wystąpiła Beata Tyszkiewicz.
J
Pierwsza dama polskiego kina. Gwiazda stylowego kostiumu. Caryca kina słowiańskiego. Narodowa ikona kina i elegancji... Tak Beata Tyszkiewicz bywa nazywana najczęściej. Kojarzy się wszak przede wszystkim z rolami kostiumowymi – księżniczką Elżbietą Gintułtówną z „Popiołów” Andrzeja Wajdy, Izabellą Łęcką z „Lalki” i donną Rebeccą Uzedą z „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Wojciecha J. Hasa, Marią Walewską z „Marysi i Napoleona” Leonarda Buczkowskiego, Eweliną Hańską z serialu „Wielka miłość Balzaka” Wojciecha Solarza. Trudno się dziwić, że tak zrosła się z tymi rolami. Nikt przecież w powojennym polskim kinie nie potrafił - i nadal nie potrafi! - nosić kostiumów tak, jak ona. Z klasą i naturalnym wdziękiem. Jak swoją drugą skórę.
Beata Tyszkiewicz w filmie „Wszystko na sprzedaż" .Fot. Witoid Sobociński/KinoRP
Umiejętność doceniali także reżyserzy spoza Polski. W swoim dorobku Beata Tyszkiewicz ma między innymi role rosyjskiej damy w „Szlacheckim gnieździe” Andrieja Konczałowskiego i Pięknej Heleny w NRD-owsko-hinduskiej produkcji „Alexander and Chanakaya” (występu nie ukończyła, zastąpiła ją hinduska aktorka) Jestem pewna, że gdyby była gwiazdą Hollywood, specjalnie dla niej pisano by scenariusze – tylko po to, by ubrać ją w kolejny efektowny kostium.
Sama aktorka do tego zaszufladkowania odnosiła się zawsze z dystansem i humorem. W rozmowie z Agnieszką Jastrzębską swój arystokratyczny ekranowy wizerunek podsumowała krótkim stwierdzeniem: „Tak się po prostu złożyło”, dodając z ironią: „Jak w węgierskim filmie zagrałam sklepową, to nikt tego filmu do Polski nie sprowadził, bo kto chciałby Tyszkiewicz oglądać za kasą?”. Już w latach 60. tłumaczyła w wywiadzie: „Nie ja piszę scenariusz, nie ja wymyślam owe Łęckie i Walewskie i nie ja w końcu decyduję o takim czy innym zagraniu danej roli. Wcale nie uważam, że powinnam grać te właśnie kobiety. Chętnie spróbowałabym swych sił w komedii takiej, jak na przykład ‘Pół żartem, pół serio’ czy ‘Garsoniera’, albo w tragikomedii, jak ‘Jules i Jim’. Chcę grać w filmach współczesnych”.
Beata Tyszkiewicz i Gustaw Holoubek jako Marysia i Napoleon. Fot. SF Oko
Te kostiumowe, arystokratyczne role to zaledwie fragment bogatej, bo liczącej ponad sto tytułów, filmografii aktorki. I choć debiutowała właśnie rolą kostiumową – Klary z nakręconej w 1956 roku przez Antoniego Bohdziewicza i Bohdana Korzeniewskiego ekranizacji „Zemsty” Aleksandra Fredry, kolejne bohaterki były już postaciami współczesnymi. Sprzedawczyni w kiosku z piwem w „Szklanej górze” Pawła Komorowskiego, nauczycielka w „Yokmoku” Stanisława Możdżeńskiego, współpracowniczka agenta obcego wywiadu w „Spotkaniu ze szpiegiem” Jana Batorego. Kostiumowe szaleństwo wokół Tyszkiewicz rozpoczęło się dopiero po jej występach w „Rękopisie znalezionym w Saragossie” i w „Popiołach”.
Aktorką została właściwie przez przypadek, ale był to przypadek w iście hollywoodzkim stylu. Została wypatrzona przez Pawła Komorowskiego, asystenta Antoniego Bohdziewicza, kiedy była jeszcze uczennicą warszawskiego liceum im. Narcyzy Żmichowskiej. Wygrała rywalizację o rolę Fredrowskiej Klary i na przekór wcześniejszym planom postanowiła zostać aktorką. Zawodu uczyła się na planie, przed kamerą. Jej przygoda z warszawską PWST skończyła się bowiem bardzo szybko. O powodach relegowania Beaty Tyszkiewicz ze studiów do dziś krążą różne anegdoty.
Paradoksalnie niepełne aktorskie wykształcenie stało się jej atutem. Zachwycano się jej spontanicznym, naturalnym sposobem gry. Wybitny teoretyk i krytyk filmowy Aleksander Jackiewicz nazwał Tyszkiewicz w swoim „Gwiazdozbiorze” aktorką naturalną. Dodając, że do filmu przyszła nie - jak większość ówczesnych aktorów – z teatru „lecz z życia”. Uważał to za jej atut. Beatę Tyszkiewicz do teatru nigdy zresztą nie ciągnęło, choć na początkach kariery występowała na deskach warszawskiego Ateneum w scenicznej adaptacji „Za rzekę, w cień drzew” Ernesta Hemingwaya. Swoją awersję – z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru – tłumaczyła lenistwem i niechęcią do odgrywania tej samej postaci kilkadziesiąt czy nawet kilkaset razy.
Beata Tyszkiewicz i Andrzej Łapicki w filmie „Wszystko na sprzedaż". Fot. Witold Sobociński/Kino RP
Kostiumowe role uczyniły z Beaty Tyszkiewicz gwiazdę polskiego kina. Jedyną w swoim rodzaju. Ale szkoda, że przysłoniły te mniej efektowne (przynajmniej wizualnie) role współczesne. A właśnie w nich aktorski kunszt Tyszkiewicz jest najbardziej widoczny. Jako Maria Walewska w „Marysi i Napoleonie” Tyszkiewicz jest olśniewająco piękna, ale gra symbol. Owszem pokazany z lekkim przymrużeniem oka, ale symbol patriotycznej postawy („Sir, a Polska?”). Ale ciekawsza jest w swoim drugim, współczesnym, wcieleniu z tego filmu - jako niezależna, nieco zadziorna Marysia, w której zakochuje się francuski naukowiec. To bohaterka z krwi i kości. Można się z nią utożsamić.
Izabella Łęcka z „Lalki” (1968) o rysach twarzy Tyszkiewicz okazała się tak zjawiskowa, że bez trudu można było zrozumieć fascynację Wokulskiego. Ale to także był tylko efektowny symbol. Ciekawszą postać Beata Tyszkiewicz stworzyła w nakręconym także w 1968 roku filmie Andrzeja Wajdy, "Wszystko na sprzedaż". Grała niejako samą siebie. I choć ta rola była drugoplanową, i choć teoretycznie Tyszkiewicz nie miała szans, by wyjść z cienia grającej główną rolę kobiecą, dominującej na ekranie, Elżbiety Czyżewskiej, a jednak odniosła sukces. Jej występ zapada w pamięć dzięki naturalnym reakcjom, dzięki spontaniczności widocznej w jej grze, a których tym razem nie przesłonił żaden efektowny kostium.
„Wszystko na sprzedaż“ – jak kilkadziesiąt innych arcydzieł polskiego kina – niemal 45 lat po premierze otwiera nowy rozdział swojego kinowego życia, zyskując szansę na zaistnienie w świecie współczesnych technologii i dotarcie do kolejnych pokoleń widzów. Jego rekonstrukcji cyfrowej dokonano w ramach projektu Kino PR.
Projekt KinoRP to przedsięwzięcie zainicjowane w roku 2008 przez firmę KPD i koordynowane przez Cyfrowe Repozytorium Filmowe, którego partnerami są obecnie: Studio Filmowe KADR, Studio Filmowe TOR, Studio Filmowe ZEBRA, Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, The Chimney Pot, Yakumama Film, Studio Filmowe TPS, FIXAFILM, Sound Place, Strefa Dźwięku, ProSound Studio, Radosław Skłodowski, BTI Studios. Projekt KinoRP honorowym patronatem objął Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski.
Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym projektu.
Pierwsza dama polskiego kina. Gwiazda stylowego kostiumu. Caryca kina słowiańskiego. Narodowa ikona kina i elegancji... Tak Beata Tyszkiewicz bywa nazywana najczęściej. Kojarzy się wszak przede wszystkim z rolami kostiumowymi – księżniczką Elżbietą Gintułtówną z „Popiołów” Andrzeja Wajdy, Izabellą Łęcką z „Lalki” i donną Rebeccą Uzedą z „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Wojciecha J. Hasa, Marią Walewską z „Marysi i Napoleona” Leonarda Buczkowskiego, Eweliną Hańską z serialu „Wielka miłość Balzaka” Wojciecha Solarza. Trudno się dziwić, że tak zrosła się z tymi rolami. Nikt przecież w powojennym polskim kinie nie potrafił - i nadal nie potrafi! - nosić kostiumów tak, jak ona. Z klasą i naturalnym wdziękiem. Jak swoją drugą skórę.
Beata Tyszkiewicz w filmie „Wszystko na sprzedaż" .Fot. Witoid Sobociński/KinoRP
Umiejętność doceniali także reżyserzy spoza Polski. W swoim dorobku Beata Tyszkiewicz ma między innymi role rosyjskiej damy w „Szlacheckim gnieździe” Andrieja Konczałowskiego i Pięknej Heleny w NRD-owsko-hinduskiej produkcji „Alexander and Chanakaya” (występu nie ukończyła, zastąpiła ją hinduska aktorka) Jestem pewna, że gdyby była gwiazdą Hollywood, specjalnie dla niej pisano by scenariusze – tylko po to, by ubrać ją w kolejny efektowny kostium.
Sama aktorka do tego zaszufladkowania odnosiła się zawsze z dystansem i humorem. W rozmowie z Agnieszką Jastrzębską swój arystokratyczny ekranowy wizerunek podsumowała krótkim stwierdzeniem: „Tak się po prostu złożyło”, dodając z ironią: „Jak w węgierskim filmie zagrałam sklepową, to nikt tego filmu do Polski nie sprowadził, bo kto chciałby Tyszkiewicz oglądać za kasą?”. Już w latach 60. tłumaczyła w wywiadzie: „Nie ja piszę scenariusz, nie ja wymyślam owe Łęckie i Walewskie i nie ja w końcu decyduję o takim czy innym zagraniu danej roli. Wcale nie uważam, że powinnam grać te właśnie kobiety. Chętnie spróbowałabym swych sił w komedii takiej, jak na przykład ‘Pół żartem, pół serio’ czy ‘Garsoniera’, albo w tragikomedii, jak ‘Jules i Jim’. Chcę grać w filmach współczesnych”.
Beata Tyszkiewicz i Gustaw Holoubek jako Marysia i Napoleon. Fot. SF Oko
Te kostiumowe, arystokratyczne role to zaledwie fragment bogatej, bo liczącej ponad sto tytułów, filmografii aktorki. I choć debiutowała właśnie rolą kostiumową – Klary z nakręconej w 1956 roku przez Antoniego Bohdziewicza i Bohdana Korzeniewskiego ekranizacji „Zemsty” Aleksandra Fredry, kolejne bohaterki były już postaciami współczesnymi. Sprzedawczyni w kiosku z piwem w „Szklanej górze” Pawła Komorowskiego, nauczycielka w „Yokmoku” Stanisława Możdżeńskiego, współpracowniczka agenta obcego wywiadu w „Spotkaniu ze szpiegiem” Jana Batorego. Kostiumowe szaleństwo wokół Tyszkiewicz rozpoczęło się dopiero po jej występach w „Rękopisie znalezionym w Saragossie” i w „Popiołach”.
Aktorką została właściwie przez przypadek, ale był to przypadek w iście hollywoodzkim stylu. Została wypatrzona przez Pawła Komorowskiego, asystenta Antoniego Bohdziewicza, kiedy była jeszcze uczennicą warszawskiego liceum im. Narcyzy Żmichowskiej. Wygrała rywalizację o rolę Fredrowskiej Klary i na przekór wcześniejszym planom postanowiła zostać aktorką. Zawodu uczyła się na planie, przed kamerą. Jej przygoda z warszawską PWST skończyła się bowiem bardzo szybko. O powodach relegowania Beaty Tyszkiewicz ze studiów do dziś krążą różne anegdoty.
Paradoksalnie niepełne aktorskie wykształcenie stało się jej atutem. Zachwycano się jej spontanicznym, naturalnym sposobem gry. Wybitny teoretyk i krytyk filmowy Aleksander Jackiewicz nazwał Tyszkiewicz w swoim „Gwiazdozbiorze” aktorką naturalną. Dodając, że do filmu przyszła nie - jak większość ówczesnych aktorów – z teatru „lecz z życia”. Uważał to za jej atut. Beatę Tyszkiewicz do teatru nigdy zresztą nie ciągnęło, choć na początkach kariery występowała na deskach warszawskiego Ateneum w scenicznej adaptacji „Za rzekę, w cień drzew” Ernesta Hemingwaya. Swoją awersję – z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru – tłumaczyła lenistwem i niechęcią do odgrywania tej samej postaci kilkadziesiąt czy nawet kilkaset razy.
Beata Tyszkiewicz i Andrzej Łapicki w filmie „Wszystko na sprzedaż". Fot. Witold Sobociński/Kino RP
Kostiumowe role uczyniły z Beaty Tyszkiewicz gwiazdę polskiego kina. Jedyną w swoim rodzaju. Ale szkoda, że przysłoniły te mniej efektowne (przynajmniej wizualnie) role współczesne. A właśnie w nich aktorski kunszt Tyszkiewicz jest najbardziej widoczny. Jako Maria Walewska w „Marysi i Napoleonie” Tyszkiewicz jest olśniewająco piękna, ale gra symbol. Owszem pokazany z lekkim przymrużeniem oka, ale symbol patriotycznej postawy („Sir, a Polska?”). Ale ciekawsza jest w swoim drugim, współczesnym, wcieleniu z tego filmu - jako niezależna, nieco zadziorna Marysia, w której zakochuje się francuski naukowiec. To bohaterka z krwi i kości. Można się z nią utożsamić.
Izabella Łęcka z „Lalki” (1968) o rysach twarzy Tyszkiewicz okazała się tak zjawiskowa, że bez trudu można było zrozumieć fascynację Wokulskiego. Ale to także był tylko efektowny symbol. Ciekawszą postać Beata Tyszkiewicz stworzyła w nakręconym także w 1968 roku filmie Andrzeja Wajdy, "Wszystko na sprzedaż". Grała niejako samą siebie. I choć ta rola była drugoplanową, i choć teoretycznie Tyszkiewicz nie miała szans, by wyjść z cienia grającej główną rolę kobiecą, dominującej na ekranie, Elżbiety Czyżewskiej, a jednak odniosła sukces. Jej występ zapada w pamięć dzięki naturalnym reakcjom, dzięki spontaniczności widocznej w jej grze, a których tym razem nie przesłonił żaden efektowny kostium.
„Wszystko na sprzedaż“ – jak kilkadziesiąt innych arcydzieł polskiego kina – niemal 45 lat po premierze otwiera nowy rozdział swojego kinowego życia, zyskując szansę na zaistnienie w świecie współczesnych technologii i dotarcie do kolejnych pokoleń widzów. Jego rekonstrukcji cyfrowej dokonano w ramach projektu Kino PR.
Projekt KinoRP to przedsięwzięcie zainicjowane w roku 2008 przez firmę KPD i koordynowane przez Cyfrowe Repozytorium Filmowe, którego partnerami są obecnie: Studio Filmowe KADR, Studio Filmowe TOR, Studio Filmowe ZEBRA, Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, The Chimney Pot, Yakumama Film, Studio Filmowe TPS, FIXAFILM, Sound Place, Strefa Dźwięku, ProSound Studio, Radosław Skłodowski, BTI Studios. Projekt KinoRP honorowym patronatem objął Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski.
Portalfilmowy.pl jest patronem medialnym projektu.
Elżbieta Ciapara
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 30.12.2013
Dorociński, Fabicki i Woronowicz opowiadają o "Miłości"
"Downton Abbey" od poniedziałku w TVP
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025