PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Rafałem Królikowskim o jego karierze filmowej, rolach dramatycznych i komediowych oraz tzw. stand-up comedy rozmawia Marcin Zawiśliński.

PortalFilmowy.pl: Niedawno minęło 20 lat od pana debiutu filmowego. Która z dotychczas zagranych ról była tą najważniejszą?
Rafał Królikowski: Z pewnością taką rolą był mój debiut w „Pierścionku z orłem w koronie” Andrzeja Wajdy. Zaraz po ukończeniu szkoły teatralnej mogłem się zetknąć z reżyserem niezwykłym dla polskiej i europejskiej kinematografii. Kolejnym, w jakimś sensie przełomowym, przedsięwzięciem był dla mnie występ w "Pół serio". Film powstawał przez dziesięć miesięcy. Składają się na niego posklejane ze sobą newsy obrazujące zjawiska kulturalne z lat 90. Pokazałem się tu wreszcie nie w roli amanta z przedwojenną fizjonomią. Po pokazie tego filmu na festiwalu w Gdyni otrzymałem kolejne propozycje. Między innymi w „Superprodukcji” Juliusza Machulskiego, w „Zemście” Wajdy, a później kolejne role w filmach duetu Konecki-Saramonowicz. Cały czas mam jednak nadzieję, że najważniejsza rola dopiero przede mną.

PF: Z jednej strony miał pan okazję występować w filmach Andrzeja Wajdy, z drugiej zaś w kilku produkcjach realizowanych przez Tomasza Koneckiego. Czy i czym się różnią ci reżyserzy?
 
RK: Obaj twórcy rzeczywiście odcisnęli największe piętno na mojej dotychczasowej drodze filmowej. Poza tym, że reprezentują inne pokolenia filmowców w polskiej kinematografii, różni ich również podejście do pracy. Andrzej Wajda stawia na większy luz i improwizację. Liczy na to, że coś się wydarzy na planie. Zwrócił mi kiedyś uwagę, że trzeba mieć samoświadomość swoich warunków:  na przykład powinienem umiejętnie wykorzystywać swoje duże oczy w pracy przed kamerą. Natomiast Tomasz Konecki, być może ze względu na swoje wykształcenie (fizyk), jest reżyserem bardzo precyzyjnym, analitycznym. Każdą scenę ma szczegółowo rozpisaną i stara się trzymać założonego wcześniej scenariusza.


Agata Buzek i Rafał Królikowski w "Zemście". Fot. Skorpion Arte.

PF: Może owa precyzja w realizacji poszczególnych scen jest szczególnie charakterystyczna dla filmów komediowych?
 
RK: Myślę, że tak. Tym bardzie, że współczesny widz jest niezwykle czuły na dobre dialogi. Trzeba umieć opowiadać anegdoty, dokładnie wiedzieć, gdzie jest wstęp, rozwinięcie i puenta. Z drugiej jednak strony, pewna doza dobrej improwizacji też się czasami przydaje.

PF: Czy ma pan ulubione komedie?
 
RK: Lubię cykl Monthy Pythona, ale także Cztery wesela i pogrzeb” oraz „To właśnie miłość”.

PF: Czy przygotowując się do ról komediowych inspirował się pan tymi filmami?
 
RK: Trochę tak. Czułem, że sam chciałbym w którymś z nich zagrać.

PF: Analizując pana karierę widać pewną ewolucję: od ról dramatycznych u Wajdy do komediowych w filmach Koneckiego, Machulskiego, a ostatnio także Sławomira Kryńskiego. Przypadek?

RK: Trochę przypadek, trochę na pewno warunki fizyczne i predyspozycje, ale także chęć grania ról komediowych. Pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na moje zdolności komediowe, był  mój profesor ze szkoły teatralnej, Wiesław Komasa. On wprowadził do stołecznej szkoły teatralnej taki krakowski, precyzyjny i poukładany sposób uprawiania aktorstwa, który bardzo mi odpowiada.
Kiedy byłem już po debiucie u Wajdy i po kliku innych rolach dramatycznych, pewnego dnia spotkał mnie na ulicy i skonstatował, że do tej pory nie widział mnie w rolach komediowych. Tak się złożyło, że niedługo po tej rozmowie razem z Edytą Olszówką dostaliśmy propozycję gry najpierw w przedstawieniu komediowym Macieja Wojtyszki, a później w sztuce reżyserowanej przez Agnieszkę Glińską. W tej ostatniej zauważył nas Andrzej Saramonowicz i zaangażował do „Pól serio”.

PF: Trzykrotnie zagrał pan po kilka ról w jednym filmie. Dwie w „Pierścionku z orłem w koronie”, aż siedem w Pół serio” i ponownie dwie w „Podejrzanych zakochanych”.
 
RK: To wielka frajda dla aktora, jeżeli w jednym filmie może pokazać kilka twarzy jednocześnie. Wymaga to niewątpliwie większej pracy nad każdą z odgrywanych postaci, ale także rozmów z charakteryzatorkami i kostiumologami.


Rafał Królikowski i Weronika Książkiewicz w filmie "Podejrzani zakochani". Fot. Forum Film Poland.

PF: Jak się gra siedem ról (!) w jednym filmie?
 
RK:  W "Pół serio" do każdego z tych wcieleń przygotowywałem się co miesiąc. Dlatego, wbrew pozorom, nie było to dla mnie aż tak trudne.

PF: Co pana pociąga w rolach komediowych?
 
RK: Po prostu lubię rozśmieszać ludzi. Ale zależy mi też na tym, aby to nie były głupie komedie. Poprzez grane przeze mnie postaci staram się pokazać człowieka.

PF: "Podejrzani zakochani" to komedia, czy raczej farsa?
 
RK: Ze względu na sposób, w jaki gramy w tym filmie, jest to bliższe farsie. Podczas zdjęć Sławek Kryński cały czas zwracał nam na to uwagę, egzekwując określony sposób kreowania przez nas ról. Komuś może się ta stylistyka nie podobać, ale taki był jego pomysł na opowiedzenie tej historii kryminalnej z wątkiem romantycznym w tle.

PF: Na planie filmu Sławomira Kryńskiego po raz kolejny spotkał się pan z innym zawodowym aktorem komediowym Rafałem Rutkowskim.
 
RK: Po raz pierwszy pracowaliśmy razem w "Pół serio". Potem przez lata obserwowałem jego karierę. Widziałem też jego stand-up comedy w klubokawiarni na Chłodnej. Ja jednak w tej formule nie mógłbym się odnaleźć.


Rafał Królikowski w filmie "Być jak Kazimierz Deyna". Fot. Next Film.

PF: Niedługo zobaczymy pana w debiucie filmowym Anny Wieczur-Bluszcz "Być jak Kazimierz Deyna".
 
RK: Gram tam epizodyczną rolę wymagającego i zarazem pokręconego dyrektora wydawnictwa, typowego przedstawiciela współczesnego świata mediów. Trafia do niego główny bohater, który chce zostać dziennikarzem sportowym…

PF: Jak się pan czuł w roli krytyka filmowego, czyli będąc po drugiej stronie filmowego lustra, w "Superprodukcji" Juliusza Machulskiego?
 
RK: Cudownie. To była fantastyczna zabawa z Juliuszem Machulskim i Edwardem Kłosińskim, który odpowiadał za zdjęcia. Edward wymagał od nas precyzji w graniu poszczególnych scen. Bardzo tęsknię za tak inspirującymi spotkaniami.

PF: Dzięki filmom zanotował pan także swoisty awans w branży medialnej. W "Superprodukcji" był pan krytykiem filmowym, w "Nigdy w życiu!" redaktorem naczelnym, a teraz gra pan dyrektora wydawnictwa w "Być jak Kazimierz Deyna".
 
RK: ….hm cenne spostrzeżenie. Zobaczymy, co będzie dalej (uśmiech). Obym tylko nie został zaszufladkowany.

Marcin Zawiśliński
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  9.02.2013
Zobacz również
Ellen Page reżyserką
[Kraków] Od latarni magicznej do kamery współczesnej
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll