PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Philippem Falardeau, reżyserem filmu „Pan Lazar”, rozmawia Anna Kilian.

Portal filmowy.pl: Pański film, jest ekranizacją monodramu Evelyn de la Chevaliere. Pewnie niełatwo było adaptować go ekran…

Philippe Falardeau : Wręcz przeciwnie, musiałem niemal wszystko stworzyć od początku, dodać wątki, których nie było. Chocby kwestia, czy można dziś nauczycielom dotykać uczniów. W sztuce jej nie było, nie było też chłopca, którego ta kwestia dotyczy.

Philippe Falardeu. Fot. materiały prasowe

PF: Autorka zgodził się na wszystkie zmiany?

PF: To moja przyjaciółka. Była szczęśliwa, że adaptuję jej sztukę, ale obawiała się, że ze względu na udział dzieci stanie się słodka i sentymentalna. Zapewniłem ją, że nie myślę o filmie disneyowskim, chcę spolaryzować na ekranie dwa punkty widzenia – nauczyciela i dzieci. No i traktować dzieciaki tak poważnie jak dorosłych. I pozostawić postać pana Lazhara taką, jaką stworzyła ją Evelyn.

PF: Nie obawiał się pan, że sztuka na ekranie wyjdzie zbyt teatralnie? Pana rodak z Quebeku, Denis Villeneuve, odniósł sukces „Pogorzeliskim”, które zdobyło Grand Prix na Warszawskim Festiwalu Filmowym. To była bardzo filmowa ekranizacja dramatu Wajdiego Mouawada.

PF: Denis również jest moim przyjacielem, a producent „Pogorzeliska” wyprodukował także „Pana Lazhara”. I to on wskazał mi sztukę Evelyn, pytając, czy nie chciałbym jej zekranizować. Zgodziłem się, bo bardzo ją lubię.

PF: Główną postacią pana filmu jest imigrant. Jakie jest dziś nastawienie do imigrantów w Kanadzie?

PF: Niektórzy uważają, że przyjmujemy ich zbyt wielu, ale większość nie ma nic przeciwko. Im mniejsze ośrodki, tym mniejsze napięcia na linii rdzenni mieszkańcy – imigranci. Używam słowa „rdzenni” umownie, bo przecież współczesną Kanadę zbudowała ludność napływowa - najpierw Francuzi, potem Brytyjczycy i przybysze z innych krajów, głównie z Europy Wschodniej. Ich najliczniejsze skupiska występują w Toronto i Montrealu. Na północy Quebeku imigrantów w ogóle nie ma. Napięcia pojawiają się zawsze, gdy pogarsza się sytuacja gospodarcza. Wówczas szuka się kozłów ofiarnych, zwłaszcza gdy rząd – obojętnie jakiego kraju – jest konserwatywny. Sam podróżowałem po wielu krajach świata i myślę, że wiem, jak to jest adaptować się do życia w obcym środowisku. Rozumiem imigrantów, którzy zmieniają swoje życie, przeprowadzając się w poszukiwaniu lepszych warunków. W „Panu Lazharze” spojrzenie imigranta jest bardzo cenne, ponieważ możemy spojrzeć jego oczami na nasz system szkolny, na nasze społeczeństwo...


Kadr z filmu „Monsieur Lazhar". Fot. Vivarto

PF: W „Panu Lazharze” dzieci konfrontowane są ze śmiercią – ich nauczycielka popełnia samobójstwo. To bardzo trudne w dzisiejszych czasach, kiedy neguje się śmierć, kiedy niemal zniknęła z pola widzenia.

PF: Mam obsesję śmierci. Ciągle o niej myślę i boję się jej. Ale nawet dziesięciolatki potrafią o niej mówić, oczywiście po swojemu, dziecięcym językiem. Podzielam stanowisko mojego bohatera i uważam, że powinniśmy otwarcie dyskutować o śmierci, nie robić z niej tabu. Wiele razy rozmawiałem o śmierci w Grecji, ponieważ często ją odwiedzam. Grecy dziwili się, że obawiam się czegoś, co mnie nie dotyczy, bo przecież wciąż żyję! Po namyśle zgodziłem się z nimi – śmierci doświadczamy wszak tylko raz. Ale tak czy inaczej jest ona interesującym, choć trudnym do ogarnięcia tematem.

PF: Lazhar jest ciepłym, współczującym nauczycielem w typie Mathieu, tytułowego „Pana od muzyki” z pięknego filmu Christophe`a Barratiera. Zna pan ten film, nominowany zresztą do Oscara?


PF: Niestety nie. Muszę to nadrobić, choćby ze względu na Gerarda Jugnota, który zagrał w nim główną rolę. Moje inspiracje ekranowymi postaciami nauczycieli były inne. Duże wrażenie zrobił na mnie Georges Lopez, bohater dokumentu "Być i mieć" – jedyny nauczyciel maleńkiej, jednopokojowej wiejskiej szkoły w Owernii, gdzie uczą się razem dzieci w różnym wieku. Inną inspiracją był François Bégaudeau z „Klasy”Laurenta Canteta. Nie chciałem jednak realizować filmu o relacjach nauczyciela i dzieci. Interesowało mnie, jak mogą oni – pedagog i uczniowie - wzajemnie sobie pomóc w procesie żałoby. Chciałem przy tym, by ekranowe dzieci nigdy nie dowiedziały się o przeszłości pana Lazhara i o tym, co stało się z jego rodziną.

PF: Na tzw. skróconej liście oscarowej, w gronie pięciu filmów-kandydatów do złotej statuetki dla najlepszego obrazu nieanglojęzycznego znalazła się znakomita, znana w Polsce kanadyjska "Wiedźma wojny". Jakie szanse daje pan temu dramatowi w wyścigu po nagrodę?

PF: Faworytem jest – oczywiście - „Miłość” Hanekego, ale "Wiedźma wojny" zasługuje na najwyższe uznanie. W Kanadzie film nie sprzedał się dobrze w kinach, ludzie bali się, że opowieść o dzieciach-żołnierzach w Afryce może być zbyt przygnębiająca. Tymczasem przecież jest inaczej. Obraz Kima Nguyena, mojego przyjaciela – znowu wspominam o osobistych relacjach - jest pełen poezji i liryzmu.


Anna Kilian
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  1.02.2013
Zobacz również
Gwiazdy w nowym serialu kryminalnym Polsatu
Gwiazda Tygodnia: Arkadiusz Jakubik
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll