PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
„Tylko w naszych czasach ktoś tak utalentowany, jak Tarantino, może stworzyć dzieło tak ostentacyjnie pozbawione sensu i tak bardzo niezainteresowane polityką, metafizyką lub moralnością” - pisał James Wood o "Pulp Fiction" (1994).

Quentin Tarantino od samego początku swojej kariery budził pewien odbiorczy dyskomfort w krytykach o raczej konserwatywnych gustach. Z jednej strony doceniano go, a z drugiej bagatelizowano, traktując jako zdolnego błazna.


Quentin Tarantino na planie „Django". Fot. UIP

W ostatnich latach coś się w nim zmieniło. Ten filmowy geek, lepiący własne kino z odniesień do cudzej twórczości, zwrócił się w stronę tematów, które – zdaniem niektórych – nie pasują do jego beztroskiej, postmodernistycznej wyobraźni. W „Bękartach wojny” (2009) był to antysemityzm, a we wchodzącym właśnie na ekrany polskich kin westernie "Django" (2012) – niewolnictwo.

Ową zmianę widać już w samych wypowiedziach Tarantino. Kiedyś w wywiadach – z fanowskim błyskiem w oku i gestykulacją godną osoby w amfetaminowym ciągu – opowiadał przede wszystkim o filmowych inspiracjach: o zapomnianych klasykach kung-fu lub drugoligowym kinie gore. Teraz mówi też o misji. Misji odkłamania amerykańskiej historii i zainicjowania dyskusji na temat niewolnictwa. Ta postawa również nie budzi powszechnego aplauzu. Erin Aubry Kaplan, dziennikarka zainteresowana społeczno-ekonomiczną sytuacją Afroamerykanów, pisała po premierze "Django", że ubezwłasnowolnienie czarnoskórych było czymś tak drastycznym i złym, że nie trzeba tego już bardziej przejaskrawiać i pokazywać w formie krwawego komiksu. Spike Lee, jeden z czołowych afroamerykańskich reżyserów, był ostrzejszy w słowach. Zadeklarował, że z szacunku dla swoich przodków odmawia obejrzenia "Django". Chociaż „wreszcie” zainteresował się polityką i moralnością, Tarantino nie przestał budzić w odbiorcach dyskomfortu.


Christoph Waltz i Jamie Foxx w filmie „Django". Fot. UIP

Emancypacyjne wątki były jednak obecne w jego twórczości już od pewnego czasu. Bohaterką "Jackie Brown" (1997) jest czarnoskóra stewardesa, która wywodzi w pole zarówno gangsterów, jak i przedstawicieli prawa. W „Kill Billu” (2003-2004) równie sprytna – a także będąca mistrzynią sztuk walki – protagonistka bierze krwawy odwet na ludziach, którzy zabili jej narzeczonego, odebrali dziecko, a ją samą wysłali w stanie śpiączki do szpitala na kilkuletni „urlop”. Motyw kobiecej zemsty największej dosadności nabiera w „Death Proof” (2007). Po jednej stronie barykady mamy płeć piękną, mocną w gębie i wyzwoloną, a po drugiej – psychopatycznego mordercę, który (jak Tarantino kilkukrotnie sugeruje) zabija kobiety w ramach kompensacji seksualnych kompleksów. Film ma strukturę produkcji z gatunku „rape&revenge”: przez pierwszą połowę na straconej pozycji pozostają kobiety, natomiast w drugiej dochodzi do długo oczekiwanej zemsty. W ostatniej scenie bohaterki przez dobre kilka minut wygrywają pięściami na twarzy oprawcy krwawe staccato.


Kadr z filmu „Bękarty wojny". Fot. UIP

W wypadku tamtych obrazów można było jeszcze uznać, że rzekomo „feministyczny” ton wynika bardziej z fascynacji postaciami twardych kobiet, a nie ze świadomości społecznej. Do znaczącego przesunięcia punktu ciężkości doszło jednak w „Bękartach wojny”. Ich akcja koncentruje się na złożonym z Żydów oddziale, który w czasie II wojny światowej masowo eksterminuje nazistów, aby w finale – cytując kultową wypowiedź z "Pulp Fiction" – „zrobić z dupy jesień średniowiecza” samemu Hitlerowi. Żydzi zostają skojarzeni z inną brutalnie potraktowaną przez historię grupą: Indianami –  przywódca oddziału kolekcjonuje zdzierane kolejnym ofiarom skalpy. Jest to okrutny żart, ale opowiedziany z nadzieją wywołania katharsis. Tarantino przejawia w „Bękartach wojny” równocześnie naiwną i bezczelną wiarę w to, że X muza może pomóc przepracować zbiorową traumę. Dodatkowo podkreśla to umieszczenie sceny masakry nazistowskich dygnitarzy w kinie, gdzie odbywa się premiera filmu propagandowego o niemieckim bohaterze; to właśnie w tym miejscu możliwe staje się odwrócenie biegu historii i oddanie sprawiedliwości pokrzywdzonym. Tarantino dalej podąża obraną w „Bękartach wojny” drogą popkulturowego rewizjonizmu. "Django" traktuje o zemście niewolnika na okrutnym plantatorze, a zapowiadany już kolejny projekt, noszący roboczy tytuł „Killer Crow”, ma zamknąć historyczną trylogię opowieścią o czarnoskórych żołnierzach, którzy w czasie II wojny światowej zabijają dyskryminujących ich białych „towarzyszy broni”.


Samuel L. Jackson i John Travolta w „Pulp Fiction". Fot. Filmbox

Wątki mniejszościowe to jednak nie jedyna rzecz świadcząca o tym, że w sercu Tarantino jest coś więcej niż tylko miłość do kina. Zazwyczaj okrutny i cyniczny, czasem przejawia niespodziewane zainteresowanie życiem emocjonalnym swoich bohaterów. Już w debiutanckich  „Wściekłych psach” (1992) pojawia się rozegrany całkowicie na poważnie (i godny greckiej tragedii) wątek przyjacielsko-ojcowskiej relacji między doświadczonym gangsterem i infiltrującym gang złodziei młodym policjantem. Najpoważniejsza w jego dotychczasowej filmografii "Jackie Brown" bardziej niż kryminałem jest pozbawionym klisz portretem czarnoskórej kobiety w średnim wieku. Natomiast w finale drugiej odsłony „Kill Billa”, zamiast spodziewanej masakry, dostajemy trwającą kilkadziesiąt minut scenę dialogową, w czasie której zanalizowane zostają życiowe wybory byłej płatnej zabójczyni: jej próby ucieczki przed własną brutalną naturą i ukrycia się pośród konserwatywnych wzorców osobowych.


Kadr z filmu „Grindhouse: Death Proof". Fot. Kino Świat

Ile z tego ciepła będzie w "Django"? Czy niewolnictwo będzie tam tylko krwawym spektaklem, czy prawdziwym koszmarem? Czy bohaterowie będą postaciami z krwi i kości, czy tylko wycinankami z celuloidu? Krytycy na pewno nie dojdą do consensusu. W końcu sam Tarantino, odbierając Złotą Palmę za "Pulp Fiction", powiedział: „Nie spodziewałem się, że wygram. Zazwyczaj wygrywają filmy, które łączą ludzi, a moje ich dzielą”.


Piotr Mirski
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  17.01.2013
Zobacz również
Niepokorny misiek "Ted" już na DVD i Blu-ray
Oko na Bałkany: Serbia
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll