PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z reżyserem Wojtkiem Smarzowskim o jego najnowszym filmie "Drogówka", kolejnych projektach filmowych oraz  filozofii życia rozmawia Marcin Zawiśliński.

PortalFilmowy.pl: Jacy ludzie są z natury? Dobrzy czy źli?


Wojtek Smarzowski: Ani tacy, ani tacy. Ryszard Kapuściński napisał kiedyś, że jeden cham potrafi zepsuć imprezę stu kulturalnych ludzi, a jeden kulturalny człowiek nie naprawi imprezy stu chamów. Chodzi o proporcje, o to, że zło potrafi działać w małych ilościach.


Wojciech Smarzowski. Fot. AKPA.

PF: Dlaczego interesuje pana to, co w nas złe, mroczne, niemoralne?

WS:
Bo to jest energetyczne filmowo.

PF: Co jest pociągającego w takiej dość ponurej wizji świata?

WS:
To niech pan mi powie.

PF: Może to, że to jest mocne, robi wrażenie, czasami wciska w fotel, ale też boli.

WS: Mam tego świadomość, ale specjalnie nie analizuję tego świata, nie rozkładam go na czynniki pierwsze. Działam w dużej mierze intuicyjnie.
Niedawno zapisałem w scenariuszu, że akcja jakiejś sceny dzieje się w obskurnej sali. Na co drugi reżyser, Marek Cydorowicz, z którym zrobiłem prawie wszystkie filmy, przytomnie zapytał, dlaczego w obskurnej? No to ja mu odpowiedziałem, że nie wiem. I uświadomiłem sobie, że „obskurna” to radość pisania, automat. U mnie pomieszczenia rzadko zapisane są jako przestrzenne, pachnące i ze smakiem. Taki już mam skrzywiony punkt widzenia. Dlaczego? Bez psychologa nie dojdę. 

PF: W swoim najnowszym filmie "Drogówka", też analizuje pan to co w nas złe. Po raz kolejny przez pryzmat siedmiu grzechów głównych.

WS:
Dla mnie to nie jest opowieść o policjantach, ale w ogóle o ludziach i ich słabościach. Opowieść o jakimś systemie wartości. Lubię jątrzyć i prowokować.

PF: Mimo wszystko jest w tym jakaś niekonsekwencja. Bo z jednej strony piętnuje pan to, co w nas złe, z drugiej zaś twierdzi, że nie zamierza pan zbawiać świata.

WS:
Naprawianie świata trzeba zacząć od siebie.

PF: Co zamierza pan w sobie zmienić?

WS:
Ja jestem taki sam jak moi bohaterowie. Ani dobry, ani zły. Wiele mógłbym w sobie poprawić.


Bartłomiej Topa i Maciej Stuhr w "Drogówce". Fot. Next Film.

PF: Kiedy po raz pierwszy pomyślał pan o nakręceniu „Drogówki”?


WS:
To było jakieś 8-10 lat temu, czyli w czasie kiedy realizowałem jeszcze "Wesele". Równocześnie przygotowywałem wtedy serię odcinków programu telewizyjnego zatytułowanego właśnie "Drogówka". Moja praca polegała na siedzeniu razem z operatorem i dźwiękowcem na tylnym siedzeniu radiowozu i filmowaniu codziennego życia policjantów. Ten świat wydał mi się bardzo filmowy, ale nie miałem jeszcze wtedy skrystalizowanego pomysłu na fabułę. Wiedziałem tylko, że to musi być historia kryminalna.

PF: Kiedy na poważnie powrócił pan do tego pomysłu?

WS:
Po „Róży”, która była takim spokojnym, wyciszonym filmem, potrzebowałem zrobić bardziej zwariowany projekt, świeży, współczesny. Dość szybko pozbierałem wszystkie idee i tak powstał scenariusz do „Drogówki”.

PF: Ten film ośmiesza czy piętnuje polską policję?

WS:
Jeżeli ośmiesza to nie policję, tylko nas wszystkich.


Bartłomiej Topa. Fot. Next Film.

PF: Będę się jednak upierał, że to jest również film o kulisach życia pewnej grupy policjantów, o ich grzechach. Choćby takich jak korupcja, nieetyczne relacje zawodowe oraz na szczytach władzy…


WS:
Jedni znajdą w tym filmie opowieść kryminalną ubarwioną pikantnymi, koszarowymi żartami. Znajdą się też tacy, którzy pogrzebią głębiej. Cieszę się, że ten film można rozpatrywać na wielu płaszczyznach. To jest, chyba cecha dobrego kina.

PF: Ten film, podobno, najpierw miał się nazywać „Siedem dni”. To prawda?

WS:
Nie. Od samego początku nazywał się "Drogówka", ale w pewnym momencie musieliśmy zrobić małą zmyłkę. Nie chodziło o policjantów, których przy realizacji mieliśmy w swojej obstawie. To było raczej związane z załatwianiem różnych zgód w urzędach (na zamknięcie niektórych ulic itp.). Nie chcieliśmy prowokować urzędników, tracić czasu na pisanie sprostowań i wyjaśnień.


Marcin Dorociński (siedzi tyłem), Bartłomiej Topa, Eryk Lubos i Julia Kijowska w "Drogówce". Fot. Next Film.

PF: Wspomina pan o policjantach, którzy towarzyszyli wam podczas zdjęć. Jaki był ich stosunek do tego filmu?

WS:
Mieli własny punkt widzenia, ale też nam doradzali, konsultowali temat na etapie scenariusza i później. Widzowie są różni. Może któryś z widzów-policjantów będzie po projekcji chciał mi wbić deskę z gwoździem w tył głowy, ale też pewnie znajdą się i tacy, którzy będą się na tym filmie dobrze bawić.

PF: Wiele scen w tym filmie kręci pan przez telefon komórkowy. To jest swego rodzaju ukłon w stronę kina offowego, z którego się pan wywodzi, czy też świadomy zabieg formalny?

WS:
Pomijając "Różę", w każdym z moich filmów mieszam i zderzam faktury. Tak jest od czasu „Małżowiny”. Nie musiałem też specjalnie namawiać operatora Piotra Sobocińskiego juniora, żebyśmy w "Drogówce" nie degradowali obrazu z „normalnych” kamer, tylko po prostu użyli tych ogólnie dostępnych, w telefonach , kamerach przemysłowych, itd. Ten zepsuty obraz po pierwsze był wpisany w scenariusz i spełnia swoją dramaturgiczną rolę, a po drugie przekłada się na znaczenia.


Marcin Dorociński i Agata Kulesza w "Róży". Fot. Monolith Films.

PF:To już kolejny film, który robi pan razem z Piotrem Sobocińskim juniorem. Jak się zaczęła wasza współpraca?

WS:
Poznałem Piotrka przy „Domu złym”, gdzie był operatorem kamery. Tam dostrzegłem, że to jest taki człowiek-kamera. Ma w sobie energię, która mi odpowiada. Poza tym ja już jestem coraz starszy. Dlatego muszę współpracować z młodszymi, bo w końcu ktoś musi kręcić te filmy. Ja tylko czasem przejdę się po czerwonym dywanie (śmiech).

PF: Teraz jest pan już w trakcie kolejnego filmu „Anioł”. Porusza pan w nim kolejny mocny temat. Tym razem jest to rozprawa z alkoholizmem.

WS:
Dawno temu założyłem sobie, że nie chcę robić filmów błahych. To nie znaczy, że krytykuję komedie romantyczne. Ale mnie interesują autorskie wypowiedzi. Stąd pomysł na zrobienie filmu o piciu, o chorobie alkoholowej i wychodzeniu z niej. Główną rolę powierzyłem tym razem Robertowi Więckiewiczowi.

PF: A pomyśleć, że kilka lat temu obiecał pan synowi zrobienie filmu familijnego…

WS:
Rzeczywiście, miałem takie marzenie, ale mi się nie udało. Może on zrobi to dla mnie. Teraz jesteśmy już na innym etapie. Oglądamy Simpsonów i Monthy Pythona. Ostatnio zaliczyliśmy wszystkie części Harry Pottera i „Władcy Pierścieni”.

PF: Co się dzieje z innym pana pomysłem - filmem o Wołyniu?

WS:
Układam go w głowie, piszę treatment. Trochę pracy przede mną. Tu już nie będzie jednak takiego przyspieszenia. Ostatnie trzy lata, w ciągu których zrealizowałem „Różę”, „Drogówkę”, a teraz kręcę „Anioła”, to jest  dla mnie wyjątkowa sytuacja zawodowa. Teraz pora na wyciszenie.

PF: W jakim stopniu film o Wołyniu ma dla pana wymiar osobisty?

WS:
Kiedy się za niego zabierałem, sądziłem, że to nie będzie osobista historia. Teraz, kiedy coraz bardziej się w ten temat zagłębiam, nie jestem już tego taki pewien...

PF: Ma pan jakieś motto, którym się kieruje, realizując kolejne filmy?

WS:
Dożyć następnego dnia.

PF: Niedługo skończy pan 50 lat. Czego panu życzyć z tej okazji?

WS:
Zdrowia. I pogody ducha, bo mój duch nie jest pogodny.


Marcin Zawiśliński
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  30.12.2013
Zobacz również
Wokół małych kin
De Palma znów reżyseruje Ala Pacino
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll