PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  4.12.2012
To miała być jesień z polskim kinem historycznym: w ciągu kilku miesięcy planowano premiery aż pięciu pełnometrażowych filmów historycznych, zrealizowanych przez Polaków lub z polskim udziałem.


Oczekiwania były spore – od medialnie nagłośnianej „Bitwy pod Wiedniem” Renza Martinellego, poprzez podziwianą już w Gdyni „Obławę” Marcina Krzyształowicza i kontrowersyjne "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego, aż po „Syberiadę polską” Janusza Zaorskiego. Sezon historyczny miała zwieńczyć premiera „Wałęsy” Andrzeja Wajdy


Kadr z filmu "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł". Fot. Kino Świat

Zapowiadało się świetnie, gorzej było z realizacją. "Bitwa pod Wiedniem" okazała się przede wszystkim widowiskiem kostiumowym, niekoniecznie wiernym naszemu wyobrażeniu polskiego w niej udziału. "Obława" została oceniona jako film przede wszystkim psychologiczny, co nie zapobiegło sporom weteranów II wojny światowej o realizm obrazu hitlerowskiej okupacji. "Pokłosie" z kolei przyjęto jako film na wskroś współczesny, jakkolwiek punktem wyjścia było zdarzenie z przeszłości: od Historii, podejmując nawet najświeższe wątki, uwolnić się nie sposób.

Ta teza przewijała się najczęściej w dyskusji o polskim kinie historycznym, jaką podjął Portalfilmowy.pl. Zaczęliśmy od eseju Tadeusza Lubelskiego „Po co nam kino historyczne?”. Historyk filmu na tak postawione pytanie odpowiada: „Kino historyczne jest nam niezbędne – nam i każdemu z nas – dla ocalenia, utrwalenia, wzmocnienia pamięci”. Dalej w dyskusji pojawiło się pojęcie „polityki historycznej” jako narzędzia służącego utrwalaniu owej zbiorowej pamięci. W Polsce jednak polityce historycznej brak jednolitej wykładni. To, co wydawało się prawdą historyczną po 1945 roku dziś prawdą być nie musi. Przy czym wcale nie chodzi o wykładnię stricte polityczną. Wprawdzie wypowiadający się na naszych łamach Jacek Pawłowicz z warszawskiego IPN domagał się od filmowców, by zdecydowanie oddzielić „filmy historyczne od de facto przygodowych filmów kostiumowych, które odnoszą się do pewnej epoki i stanowią wizję artystyczną reżysera” – takich jak  „1920. Bitwa Warszawska”. Dla historyka-purysty, zdaniem Pawłowicza, film historyczny – w polskiej praktyce rzadkość – powinien przenosić nie tylko prawdę historyczną zawartą w przebiegu zdarzeń, ale i atmosferę epoki, jak np. "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł" Antoniego Krauzego.

Kadr z filmu "1920 Bitwa warszawska". Fot. Forum Film

Ale czy stawiając na przekaz historyczny, twórca nie wyrzeka się prawa do własnej interpretacji zdarzeń? Skoro – zdaniem Filipa Bajona – film historyczny służy zazwyczaj przekazaniu myśli dotyczących współczesności, reżyser pozostaje bezkarny w swoim traktowaniu historii. Kostium staje się drugorzędny, liczy się cel, a cel – jak wiadomo – uświęca środki. Dlatego film traktuje historię utylitarnie i bezkarnie fałszuje.

Użytkowemu traktowaniu historii na ekranie sprzyja materialna sytuacja polskiego kina. Juliusz Machulski, po gorzkich doświadczeniach z realizacjami, które z powodów budżetowych nie doszły do skutku, twierdzi: „Nie ma dobrego filmu historycznego bez pieniędzy, film o lądowaniu aliantów w Arnhem planowano o wiele precyzyjniej niż samą operację Market Garden. Wtedy spadochroniarze mogli lądować gdzie chcieli, tu musieli nie tylko zmieścić się kadrze, ale jeszcze nie powinni zasłaniać samolotów. To jest trudniejsze i dlatego tyle kosztuje”.

Kadr z filmu "Obława". Fot. Jacek Drygala/Kino Świat

A więc, kręcić filmy historyczne czy też z nich rezygnować? Zdecydowanie kręcić – twierdzi Janusz Zaorski: „Mnie podobają się takie filmy historyczne, które wkładają kij w mrowisko. Takie, które podważają historię, szczególnie historię XX wieku. Bardzo dobrze, że powstają takie dzieła jak "W ciemności" Agnieszki Holland czy też "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego. Takie obrazy wywołują burze, a to dobrze, bo o naszych dziejach trzeba dyskutować”. Pod warunkiem jednak – zastrzega Ryszard Bugajski – że „film historyczny pokazuje fragment dawnej rzeczywistości: wydarzenie lub bohaterów historycznych. Film kostiumowy, choć też dzieje się w przeszłości, nie przedstawia konkretnych zdarzeń historycznych”

Inne zdanie ma Jerzy Hoffman, uchodzący za weterana kina historycznego: „z filmów historycznych nie należy się uczyć historii. Film historyczny nie zrekonstruuje ani nie odzwierciedli dokładnie przeszłości, ale potrafi widzowi zasugerować, jak kiedyś było. Ja starałem się, aby architektura, rekwizyty, broń czy kostiumy pojawiające się w moich filmach , były  takie jak w czasach, o których opowiadam. Między innymi w ten sposób przybliżałem dawne epoki i ich kulturę. Jednak w filmach historycznych najważniejsi są bohaterowie i bogactwo ich charakterów”.

Kadr z filmu "Pokłosie". Fot. Monolith Films

Na tym jednak nie koniec kontrowersji. „Nie można cały czas robić filmów, które są polityką historyczną, szkolną czytanką” – domaga się Cezary Harasimowicz. „jestem przeciwny bogoojczyźnianej wizji historii, reprezentowanej przez Bohdana Porębę” – przypomina dawne spory Janusz Zaorski, zaś Janusz Kijowski przekonuje: „kino historyczne jest potrzebne nam wszystkim, bo historia to spoiwo naszej tożsamości. Trzeba oczywiście odróżnić kino z zadęciem i wielkimi budżetami od tej historii najnowszej, która zaczęła się w czasie wojny i tuż po. To historia, która nas jeszcze cały czas bezpośrednio dotyka”. Z kolei Paweł Łoziński nawołuje: „Najwyższy czas przyjrzeć się naszej historii z dystansem i humorem, spróbować metod Roberta Benigniego czy Quentina Tarantino”.

Jakie więc ma być to dzisiejsze kino historyczne? Przypomnijmy – zamiast podsumowania – głos Jacka Bromskiego: „uczciwe, bez politykierstwa, za to z szacunkiem dla jej uczestników i dla detalu. A przede wszystkim ciekawe”. Bo przecież „ludzie nie są jeszcze w stanie przenieść się w czasie - i mam nadzieję, że tak zostanie – a cały czas jesteśmy ciekawi różnych wydarzeń i epok” – dodaje Dariusz Gajewski. I jeszcze jedno, przypomina Paweł Kędzierski: „Wszystko, co nakręcimy, staje się zaraz historią, dlatego pierwszym obowiązkiem filmu jest rejestracja rzeczywistości. Bez tego nie da się wypełnić żadnych białych plam”.

I nie pomoże w tym nawet najlepsza, najbardziej obiektywna polityka historyczna.

Konrad J. Zarębski
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  14.12.2013
Zobacz również
Chabior, Lubos i Zamachowski w "Warszawskich historiach"
Festiwal Filmoteki Europejskiej FE FEST 2012
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll