Brytyjska arystokratka o specyficznym, hemafrodytycznym typie urody, filmowa muza Dereka Jarmana. Ikona współczesnego kina niezależnego. To tylko niektóre z jej artystycznych ról.
To była wyjątkowa 80. ceremonia wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Wieczór w Teatrze Kodaka w Los Angeles również dla niej okazał się niezwykły. Tego dnia Tilda Swinton dostała Oscara za drugoplanową rolę kobiecą w filmie "Michael Clayton" Tony’ego Gilroya. Była zaskoczona, ale zarazem szczęśliwa. Oscar stanowił ukoronowanie jej dotychczasowej drogi artystycznej. Kreacja w tym filmie przyniosła jej również BAFTA - nagrodę jej rodzimego przemysłu filmowego.
Pochodzi z brytyjskiej rodziny arystokratycznej, której historia sięga czasów Alfreda Wielkiego, czyli… IX wieku. Jej ojciec, generał sir John Swinton był dowódcą straży przybocznej królowej brytyjskiej. Mimo gruntownego wykształcenia (nauki polityczne i filologia angielska na uniwersytecie Cambridge), zgodnie z wielowiekowa tradycją powinna była poślubić bogatego arystokratę, urodzić mu dzieci i opiekować się nimi w domowym zaciszu. Ale, jak na córkę wojskowego przystało, nie tylko z tego schematu się wyłamała, ale także wybrała własną, prawdziwie niezależną, drogę zawodową. – Nie mogłam pozwolić, by o moim losie zadecydowały tradycja i urodzenie. Dałam sobie prawo, by być sobą – powiedziała po latach.
Tilda Swinton w filmie "Musimy porozmawiać o Kevinie". Fot. Best Film
Nie byłoby tej Tildy Swinton, jaką dziś znamy, gdyby nie spotkała Dereka Jarmana – człowieka kompletnie nie pasującego do standardów obyczajowych panujących w brytyjskich wyższych sferach. Ten kontrowersyjny reżyser, gej i filmowy outsider ukształtował jej filmowy wizerunek i osobowość. Swinton zadebiutowała w jego niezwykłym biograficznym obrazie "Caravaggio". Zagrała w nim Lenę, kochankę tytułowego XVI-wiecznego włoskiego malarza. Potem wystąpiła w siedmiu kolejnych filmach Jarmana (m. in. "Ostatni Anglicy", "Ogród", "Edward II"). Ich artystyczna przyjaźń skończyła się wraz ze śmiercią reżysera na AIDS w 1994 roku. Dziesięć lat później aktorka wystąpiła jeszcze w filmie dokumentalnym, poświęconym swojemu mentorowi („Derek Jarman – życie jako sztuka”), a w 2008 roku sama wyprodukowała dwdykowany mu film „Derek”. W tym samym roku na MFF w Berlinie odebrała nagrodę Teddy za opiekę nad dorobkiem nieżyjącego już wówczas od 14 lat reżysera. To z jego inspiracji zaangażowała się również w produkcje niezależne. Stała się częstą bywalczynią festiwalu Sundance.
Odrębny rozdział w jej aktorskiej karierze stanowi tytułowa rola w zrealizowanym na podstawie powieści Wirginii Woolf melodramacie "Orlando", który nakręciła Sally Potter. Swinton wcieliła się w nim w postać młodzieńca z arystokratycznego rodu, który z czasem (stopniowo przez czterysta lat) przeistacza się w kobietę. Dzięki tej kreacji brytyjska aktorka wykreowała swój wizerunek artystycznej hermafrodyty. Była też za nią nominowana do Europejskiej Nagrody Filmowej. W podobnym typie ról wystąpiła również w „Man to Man” Johna Maybury’ego, gdzie wcieliła się w postać żony czekającej na męża powracającego z wojną i powoli się w niego przeistacza oraz w "Constantine" Francisa Lawrence’a, gdzie występuje u boku Keanu Reevesa (tytułowy Constantine) jako archanioł Gabriel.
Tilda Swinton w filmie "Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i stara szafa" . Fot. Forum Film
W pamięci widzów, szczególnie dzieci, pozostanie również grana przez nią postać Białej Czarownicy w serii baśniowych historii – „Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i Stara Szafa” i "Opowieści z Narnii: Książę Kaspian" w reżyserii Andrew Adamsona. Na ekrany polskich kin wchodzą właśnie amerykański komediodramat „Kochankowie z księżyca. Moonrise Kingdom” Wesa Andresona z nią w roli pracownicy opieki społecznej.