W Warszawie trwa ósma edycja festiwalu Filmy Świata Ale kino – wypełniona 20 tytułami podróż przez Amerykę Łacińską, Bliski i Daleki Wschód oraz Afrykę. Wśród prezentowanych filmów nie brakuje głośnych festiwalowych odkryć i produkcji wypełnionych światowymi gwiazdami.
Festiwal rozpoczął się od mocnego akcentu, jakim był znakomity dramat Michela Franco, „Pragnienie miłości”, meksykański kandydat do Oscara. W oryginale tytuł brzmi „Po Lucii” – i ta wersja znacznie lepiej oddaje jego charakter, daleki od konwencji romansu, jaką mylnie sugeruje polskie tłumaczenie. Jedną z ważnych, choć nieobecnych na ekranie bohaterek jest właśnie tytułowa Lucia – matka 17-letniej Alejandry (świetna Tessa Ía González Norvind) i żona Roberto, która zginęła w wypadku samochodowym. Akcja filmu rozpoczyna się po jej śmierci: ojciec z córką usiłują odbudować swoje życie na nowo i przeprowadzają się do Mexico City. Alejandra początkowo zdaje się asymilować w grupie rówieśników, ale wkrótce okazuje się, że ta akceptacja była pozorna – nastolatki zaczynają prowadzić z dziewczyną okrutną grę, upokarzając ją i dręcząc. "Pragnienie miłości", wyróżnione główną nagrodą canneńskiej sekcji Un Certain Regard, przywodzi na myśl bezwzględne kino Hanekego. Meksykański twórca z podobną wnikliwością jak autor „Białej wstążki” przygląda się relacjom budowanym na terrorze. Opowiada o świecie, w którym przemoc staje się perwersyjną zachcianką – banalną, przypadkową i pozbawioną sensu. Na tyle mocno obezwładnia bohaterkę, że nie jest ona już w stanie wołać o pomoc.
Tessa la González Norvind w filmie "Pragnienie miłości". Fot. materiały prasowe
Temat przemocy powraca również w ostatnim – niestety, najmniej udanym w całym dorobku – obrazie Bahmana Ghobadiego. Poetycki „Czas nosorożca”, nakręcony w Turcji z udziałem międzynarodowej obsady (w tym Moniki Bellucci), jest pozbawiony emocjonalnej siły, którą miały wcześniejsze dzieła mistrza irańskiego kina, takie jak słynny „Czas pijanych koni”. Reżyser konsekwentnie opowiada na ekranie o losach swego kurdyjskiego narodu, składając hołd jego kulturze – tym razem głównym bohaterem opowieści uczynił poetę, który w okresie rewolucji islamskiej 1979 roku zostaje wtrącony do więzienia. Jego historia rozgrywa się na dwóch planach czasowych: w dramatycznej przeszłości i aktualnie. W filmie Ghobadiego zauważalna jest stylistyczna wolta – reżyser zdaje się naśladować styl późnego kina Nuriego Bilge Ceylana, budując „Czas nosorożca” na barokowej estetyce – mrocznej i niepokojącej. Jego film jest jednak zbyt manieryczny i dosłowny w budowanej symbolice.
Temat irańskiej historii powrócił także w nowym obrazie Marjane Satrapi i Vincenta Paronnaud, duetu odpowiedzialnego za głośną animację „Persepolis”. Ich najnowszy projekt, "Kurczak ze śliwkami" jest wypełnionym nazwiskami gwiazd (Mathieu Amalric, Maria de Medeiros, Isabella Rossellini) filmem fabularnym, choć wciąż ma wiele wspólnego z komiksowym stylem. Sama Satrapi określiła tę produkcję mianem „półtoragodzinnego snu” – i rzeczywiście, historię zgorzkniałego muzyka, który po utracie ukochanych skrzypiec czuje się coraz bardziej wypalony i postanawia umrzeć, ogląda się jak baśń, wzruszającą, choć niepozbawioną kiczu. Nostalgiczny "Kurczak ze śliwkami" to nie tylko opowieść o gorzkim niespełnieniu, ale też przede wszystkim wspomnienie utraconej ojczyzny – akcja rozgrywa się przed rewolucją Chomeiniego, a obraz Satrapi i Parronauda, wysmakowany wizualnie, pełen humoru i kojarzący się z „Amelią”, świetnie uzupełnia się z produkcją Ghobadiego – bohaterowie obu filmów odrzucają świat współczesny i tęsknią za przeszłością.