PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  21.11.2012

Z Markiem Żydowiczem, prezesem Fundacji Tumult i dyrektorem Plus Camerimage - Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych w Bydgoszczy, rozmawia Janusz Kołodziej.

PortalFilmowy.pl: Dwudziesta edycja Plus Camerimage stwarza okazję do okolicznościowych wspomnień i podsumowań. Ale też pozwala na zastanowienie się, czym jest dzisiaj ten festiwal oraz jak zmienił się przez te lata.

Marek Żydowicz: Czujemy się dobrze w gronie najważniejszych imprez filmowych na świecie i tak właśnie, jako ważne miejsce na festiwalowej mapie, jesteśmy postrzegani przez środowisko artystyczne. Plus Camerimage to nie jest kolejny przegląd filmów, których na świecie są setki, ale miejsce szczególne, gdzie obok projekcji wybitnych filmów odbywają się prawdziwe, nierzadko burzliwe dyskusje o sztuce ruchomych obrazów. To miejsce, do którego przyjeżdżają studenci szkół filmowych z całego świata (w roku ubiegłym było ich ponad tysiąc), bo mogą tu spotkać mistrzów kamery. Tu spotykają się technologowie i twórcy, a niekończące się dyskusje i wymiana poglądów bywają inspirujące dla obu stron. Kilka nowych rozwiązań techniki filmowej powstało na naszym Festiwalu. To ogromna satysfakcja.

Marek Żydowicz. Fot. Grzegorz Piekarski

PF: Niewiele jest festiwali na świecie, na których siedmioosobowe jury ma wśród swego grona pięciu laureatów Oscara.

MŻ: To prawda. Jest to kolejna rzecz, która nas wyróżnia. Ale oryginalność formuły i innych elementów festiwalu wcale nie spowodowała, że był on od początku akceptowany. Spotykałem się z lekceważącymi opiniami, że to będzie mała, branżowa impreza dla zakompleksionych i niedocenianych, hermetyczny zjazd producentów kamer i operatorów. Byłem innego zdania. Okazało się, że zaproszenie do udziału w Festiwalu Sztuki Ruchomych Obrazów reprezentantów różnych zawodów i specjalności filmowych, których talent i umiejętności kumulują w obiektywie kamery autorzy zdjęć, operatorzy, było sensowne. Stworzyliśmy miejsce profesjonalnych dyskusji o tym, co stanowi o wyjątkowości medium filmowego. A fakt, że na pierwszą edycję przyjechali dwaj wielcy mistrzowie kamery, Vittorio Storaro i Sven Nykvist, a także ich entuzjastyczne opinie o idei Camerimage, na pewno ostudziły wątpliwości środowiska. Obaj genialni artyści przekonywali, że tworzymy wspólnie w Polsce coś niezwykle ważnego i potrzebnego dla filmowców z całego świata. Że powstaje międzynarodowe forum fachowców, a jednocześnie miejsce, gdzie mistrzowie sztuki filmowej będą mogli przekazywać swoje tajemnice zawodowe jej młodym adeptom, a sami będą mogli czerpać od nich energię, świeżość, inspiracje.

PF: Idea festiwalu wymagała odpowiedniej formuły organizacyjnej. Plus Camerimage szybko ją wypracował i pod tym względem także różni się od wielu innych imprez.

MŻ: Mając przychylne opinie Svena, Vittorio, Witolda Sobocińskiego, Sławka Idziaka, ale i Federico Felliniego, Davida Lyncha i innych, do których dotarłem, wiedziałem, że idziemy dobrą drogą. Czułem, że nasz festiwal wymaga innej organizacji niż większość imprez filmowych. Odbywają się one najczęściej w kilku obiektach, często w oddalonych od siebie kinach, nie tworzą zazwyczaj jednego miejsca spotkań uczestników i gości. Takie były nasze obserwacje z podróży po różnych festiwalach filmowych i dlatego od początku postanowiłem, że nasz festiwal musi mieć swoje centrum, budynek z dużą przestrzenią, gdzie wszyscy, którzy na festiwal przyjechali, mogą się spotykać, rozmawiać, pokazywać swoje filmy i technologie. Ta formuła bardzo odpowiadała także producentom sprzętu filmowego, bo dzięki niej na ich stoiska prosto z sali projekcyjnej trafia wielu aktualnych i potencjalnych odbiorców. Niewiele jest targów filmowych na świecie, podczas których producent technologii ma bezpośredni kontakt z tak licznym gronem bezpośrednich klientów, jakimi są autorzy zdjęć filmowych.
To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie zespół ludzi, z którymi pracuję od pierwszej niemal edycji Festiwalu: Kazik Suwała, Agnieszka Swoińska, Adam Zdunek, Małgorzata Marcinkowska, Michał Kwinto, Jerzy Derkowski.

David Lynch i Marek Żydowicz. Fot. Fundacja Tumult

PF: Gdyby z okazji 20-lecia napisać monografię festiwalu, to jak brzmiałby pierwszy akapit?

MŻ: W 1991 roku wpadłem na pomysł zorganizowania projekcji najgłośniejszych wtedy europejskich koprodukcji. Dotarliśmy do Volkera Schlöndorffa, który przyjął nasze zaproszenie i przyjechał do Torunia, by zaprezentować „Homo Faber”. Impreza i wystawa bardzo mu się podobały, ale w rozmowie prywatnej namawiał mnie do poszukiwania oryginalnej formuły, która nie miałyby swego odpowiednika wśród już istniejących imprez filmowych. Obiecałem, że zadzwonię do niego, jak tylko coś wymyślę. Ten problem powracał do mnie przez rok, aż zrozumiałem, że wszystkie istniejące festiwale pomijają w swej ocenie fundamentalny element dzieła filmowego, jakim jest obraz. Dodałem do tego swoje doświadczenia artystyczno-edukacyjne i tak narodziła się idea Festiwalu Camerimage. Dotąd na festiwalach wyróżniano głownie reżyserów i aktorów, operatorów prawie nigdy. I tak narodziła się idea festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych, Festiwalu Sztuki Ruchomych Obrazów.

PF: Wykonał pan ten obiecany telefon do Volkera Schlondorffa?

MŻ: Oczywiście. I usłyszałem okrzyk zachwytu po przedstawieniu pomysłu. Szybko jednak dotarło do mnie, że bez akceptacji środowiska nie zrobimy tej imprezy i nie pozyskamy dla niej największych artystów. Zwróciłem się do Vittorio Storaro i  Svena Nykvista. Obaj odpowiedzieli niemal równocześnie, choć jeden był wtedy w Rzymie, a drugi w Sztokholmie. I obaj zareagowali zgodnie ze swymi charakterami. Nykvist faksował, że musi przyjechać, skoro to święto autorów zdjęć. Storaro pytał, jak to możliwe, że sam nie wpadł na ten pomysł i oczywiście obiecał swój przyjazd. Pojechałem też do Rzymu i dzięki Bolesławowi Michałkowi miałem szczęście uzyskać wsparcie od Federico Felliniego. Potem się okazało, że w szpitalu, w którym Fellini przebywał minąłem się o jeden dzień z Davidem Lynchem. Poparli mnie też Witold Sobociński, Janusz Zaorski i Sławek Idziak… Sukces pierwszej edycji ogromnie nas podbudował, ale też natychmiast pojawiły się próby deprecjacji festiwalu, czy wręcz przejęcia go. Władze Torunia także nas nie rozpieszczały, przyznając symboliczne dotacje, choć zapewniliśmy mu rozgłos nieporównywalny z żadnym innym artystycznym przedsięwzięciem, finansowanym często niemal w 100% przez Urząd. Na szczęście dla nas i festiwalu pojawili się nowi partnerzy, producenci profesjonalnego sprzętu - Kodak, Arri, Panavision, a potem Sony, Panasonic i inni. Współpracujemy przez cały czas, a grono przyjaciół stale się powiększa.

 

Janusz Kołodziej
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  21.11.2012
Zobacz również
Święto Niemego Kina już za tydzień
Opania jako Lech Kaczyński?
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll