PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  16.11.2012
Muzeum Kinematografii w Łodzi gości Tadeusza Jaworskiego, twórcę ponad 150 średnio- i krótkometrażowych filmów dokumentalnych, fabularyzowanych dokumentów i spektakli telewizyjnych, który zmuszony do emigracji od 1969 roku mieszka w Kanadzie. To pierwsza jego wizyta w kraju od ponad 40 lat.


14 listopada 2012 roku, w szczelnie wypełnionej publicznością sali kina Kinematograf, odbyło się spotkanie z reżyserem, które poprowadził Grzegorz Królikiewicz. Bardzo wzruszony i przejęty serdecznym przyjęciem Jaworski opowiadał o swoim życiu, wojennej gehennie i drodze artystycznej, które obfitowały w tragiczne wydarzenia i dramatyczne zwroty akcji. Jego biografia może stanowić kanwę  filmu, nie tylko dokumentalnego (Jaworski jest bohaterem obrazu "Wieczny tułacz" zrealizowanego przez Grzegorza Królikiewicza w 2012 roku).
Rozmowa trwała niemal trzy godziny, a opowieści reżysera były tak barwne i bogate, że mogłyby rozciągnąć się na kilka kolejnych wieczorów.

W kinie Kinematograf: Zygmunt Skonieczny, Tadeusz Jaworski i Grzegorz Królikiewicz. Fot. Anna Michalska

Spotkaniu towarzyszyły inne wydarzenia, przywracające pamięć o zapomnianym twórcy polskiej kinematografii: prezentacja najnowszej, publikacji Muzeum Kinematografii Tadeusz Jaworski. Wieczny tułacz” oraz retrospektywa filmów dokumentalnych i spektakli telewizyjnych Jaworskiego.

Tadeusz Jaworski został wyróżniony przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych odznaką honorową „Bene Merito”, którą odbierze 16 listopada 2012 roku. Twórca będzie gościem Festiwalu Mediów w Łodzi „Człowiek w Zagrożeniu” w dniach 21 – 22 listopada 2012.

W Muzeum Kinematografii spotkała się z nim Anna Michalska. Poniżej fragmenty rozmowy z Tadeuszem Jaworskim:

Kino po raz pierwszy
W latach 30., jako dziecko, zachwycałem się filmem kowbojskim, przygodowym, animowanym – nie mogłem zrozumieć, jak aminowani żołnierze przenikają przez ścianę. Jak byłem nieco starszy, to bardzo często chodziłem do kina i wpuszczałem moich kolegów tylnym wejściem, za darmo. Oglądane filmy komentowaliśmy głośno, zachwycaliśmy się zwłaszcza scenami miłosnymi.

Tadeusz Jaworski. Fot. Anna Michalska

Szkoła filmowa
Po wojnie zrobiłem maturę i zacząłem studiować historię sztuki na Uniwersytecie Łódzkim. Dowiedziałem się o naborze do nowego Instytutu Filmowego przy Filmie Polskim. Kandydatów było ponad 80., sito ogromne. Na Wydział Reżyserii dostało się 12, na Operatorski – około 15.
Szkoła Filmowa zaczęła się w 1947 roku na ul. Traugutta 8, w mieszkaniu na 3. piętrze. Dysponowaliśmy 3 pokojami, w których odbywały się wykłady. Tam też nocowaliśmy. Razem z profesorem Toeplitzem pewnego dnia poszliśmy oglądać stare pałace – szukaliśmy wygodniejszego miejsca na szkołę. Spodobał nam się pałac przy ul. Targowej 61. Załadowaliśmy nasze rzeczy na starą furmankę i przenieśliśmy się na ulicę Targową. To był początek PWSF.

Mieliśmy wspaniałych wykładowców: genialnego Leona Schillera, Aleksandra Jackiewicza, Jerzego Toeplitza, Eugeniusza Cękalskiego, Bolesława Lewickiego. Profesura nasza była wyjątkowa.
W ciągu dnia mieliśmy wykłady, a nocami rozkładaliśmy łóżka i oglądaliśmy filmy, niekiedy całymi nocami. Zasypialiśmy i budziliśmy się, a tymczasem szły już inne obrazy. Byliśmy zafascynowani neorealizmem, często wracaliśmy do „Paisy”, wyjątkowego filmu.

Uczyliśmy się montażu, robiliśmy etiudy filmowe. Taśmy nie mieliśmy dużo, jedynie czarno-biała. O kolorowej nie było co marzyć.

Praca w dokumencie
Po skończeniu studiów zacząłem pracę w Wytwórni Filmów Dokumentalnych w Warszawie. Wyrzucono mnie z WFD i trafiłem do Łodzi, do Oświatówki, która była – z niewiadomych powodów – miejscem zesłania. Pracowałem z Januszem Nasfeterem, Wojciechem Jerzym Hasem, Stanisławem Lenartowiczem. Postanowiłem wykorzystać swoją wiedzę z historii sztuki i zrobiłem szereg filmów o sztuce: romańskiej, średniowiecznej, itd.

W 1956 roku wróciłem do Warszawy. Mój przyjaciel zaproponował mi zrobienie cyklu filmów o Afryce, na zlecenie ONZ. Pierwsza wyprawa do krajów Afryki Zachodniej odbyła się w 1959 roku. Straszne rzeczy tam się działy. Widziałem okrucieństwa, morderstwa, rewolucje.

Zawsze interesował mnie dokument. Uważam, że jest to znakomita szkoła sztuki filmowej, etap w poznaniu techniki filmowej, montażu, narracji. Wszystkich swoich bohaterów informowałem o obecności kamery, często inscenizowałem sceny. Nigdy nie stosowałem ukrytej kamery. Ukryta kamera jest niemoralna – człowiek jest nieświadomy, na ogół pokazywany źle. Chodzi o pewną uczciwość w stosunku do człowieka. Bardzo łatwo jest ugodzić kogoś, a trudno naprawić.

Wszystkie moje filmy podlegały cenzurze. Materiały cięto, były niszczone. Szczególnie krytykowano filmy, które ja kwalifikuję do „Dokumentu faktu”: „Źródło” - bo pokazuje polskiego chłopa w negatywnym świetle; „Byłem kapo” - bo bohaterem - mordercą jest Polak, a w dodatku film wybiela Niemców; zaś „Sekretarza” - obraz o uczciwym, ciężko pracującym człowieku z Kazimierzy Wielkiej, który walczy z władzami wojewódzkimi – uznano za atak na partię.

Wywiad dla TVP 3 w Muzeum Kinematografii. Fot. Anna Michalska

Spektakle Teatru Telewizji
Sztuki teatralne nauczyły mnie, jak pracować z aktorem. Nie wchodziłem na plan na surowo, robiłem z nimi próby, jak w teatrze: czytanie tekstu, ruch sceniczny. Spotykałem się z nimi także prywatnie, robiliśmy analizę: dla kogo to robimy? Co to jest (jaki ma temat)? Jak dotrzeć do widza (jakie zastosować środki formalne)? Przychodzili na plan doskonale przygotowani.
Dokument przygotowywałem równie dokładnie.

„Złote ostrogi” reżyserskie
Z wielkim mozołem drapałem na filmowy Olimp. Najpierw zdobyłem „srebrne ostrogi”, czyli rozpocząłem pracę w dokumencie, potem realizowałem spektakle dla Teatru Telewizji, żeby wreszcie zdobyć upragnione „złote ostrogi”, czyli wyreżyserować film fabularny. Ja do tego doszedłem, bo wspólnie ze Stanisławem Grochowiakiem rozpocząłem pracę nad filmem „Partita na instrument drewniany”, ale do jego realizacji nie doszło. Z Grochowiakiem pracowałem nad scenariuszem filmu fabularnego „Karabiny”. Miałem plany na następnych kilka lat, na pracę w fabule. To wszystko zostało przerwane w jednym momencie w 1968 roku.

O wyjeździe z Polski
W 1968 roku przygotowywałem się do debiutu fabularnego, czyli „Partity na instrument drewniany”. Trwały przymiarki do scenografii, gdy zostałem wezwany do dyrektora Wytwórni, który mi pokazał szkalujący artykuł, nazywający mnie żmiją, agentem CIA, wrogiem Polski – wartownik wyprowadził mnie z wytwórni i do studia więcej nie wróciłem.
Kazano mi wyjechać z kraju. Prawdziwym powodem wyjazdu było moje pochodzenie, o którym wszyscy wiedzieli. Byłem otwarcie bardzo krytyczny, zawsze miałem niewyparzony język, mówiłem to, co myślałem – to skończyło się wypędzeniem. Razem z żoną, Tamarą, straciliśmy wszystko. Ograbiono nas jeszcze na Dworcu Gdańskim z kolekcji sztuki, przedwojennych książek, warsztatu żony.
Tak pożegnałem Polskę.

Z Mirosławem Kuźmickim, dyrektorem Muzeum Kinematografii. Fot. Anna Michalska  

Nowa ojczyzna – Kanada
Wyjechałem do Hamburga, tam miałem pracować dla telewizji. Wszyscy wiedzieli, co się stało i chcieli pomóc. Propozycje pracy dostawałem z Rzymu, Anglii, Szwecji, Południowej Afryki, nawet Nepalu. Zdecydowałem się na podróż do Kanady. Kinematografia w Kanadzie nie istniała, ale wymagania były ogromne. Nie miałem doświadczenia kanadyjskiego, nikt nie chciał mnie zatrudnić. Film Polski twierdził, że nie ma reżysera Jaworskiego i nie ma jego filmów. Proponowano mi pracę listonosza.

Udało mi się zebrać 6 tys. dolarów, za co nakręciłem dokument „Selling out” o starym farmerze z wyspy księcia Edwarda. Trafiłem na aukcję posiadłości tego starego, wyalienowanego człowieka, który nie potrafi już sam sobie poradzić. Film zebrał prestiżowe nagrody w Kanadzie i został nominowany do Oscara. Dostałem propozycję pracy w Hollywood, w Universal Studio, ale nie zdecydowałem się na dalszą tułaczkę.

Zostałem w Kanadzie. Zacząłem pracę wykładowcy akademickiego, byłem kuratorem wielu wystaw, również polskich artystów. Potem zrobiłem szereg filmów o artystach kanadyjskich. Robiłem też filmy dla telewizji, m.in. serial „The Jesus Trial”, którego emisja zrobiła duże wrażenie i wzbudziła wiele kontrowersji. Z latami doszliśmy do tego, że jesteśmy Kanadyjczykami.


Wydarzenie towarzyszy 22. Festiwalowi Mediów w Łodzi „Człowiek w Zagrożeniu”, którego patronem medialnym jest Portalfilmowy.pl

 

Anna Michalska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  31.12.2013
Zobacz również
Urbaniak: poczułem się Włodkiem
Raczej kochać niż nienawidzić
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll