PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU

Film to jest opowiadanie historii dla kogoś, kto chce tego słuchać. Czyli można bardzo ciekawą historię pokazać w bardzo nudnym filmie, można też o nudzie zrobić fantastyczny film, jeśli tylko użyje się właściwych środków wyrazu.

W szkole nie uczyłem się historii, ale przyszła matura i w ciągu dwóch tygodni trzeba było przejrzeć podręczniki. I wtedy zauważyłem, jakie to ciekawe. Że jak ten król – polski, bo o tym było najczęściej – coś tam zrobił, to po latach się okazywało, że z tego powodu dostawaliśmy w kość. I to nie było głupie – historia jest nauczycielką życia, przekonałem się, że to się sprawdza. Potem miałem historię na polonistyce, ale się jej specjalnie nie uczyłem.

Juliusz Machulski przygotiowuje się do roli gruzińskiego lekarza w filmie "Szwadron". Fot. Archiwum prywatne 

Jak zostałem studentem szkoły filmowej, dużo czytałem. I to książki sprawiły, że zacząłem interesować się historią, konkretnie - okresem historycznym, w jakim rozgrywała się akcja. Zafrapowało mnie, na przykład, po lekturze Stanisława Rembeka, że w powstaniu styczniowym liczni Polacy służyli w armii carskiej, która to powstanie zdusiła. Jak to było możliwe? Owszem, służyć mogli, ale powinni wspierać powstanie… I ta książka spowodowała, że zacząłem sięgać po źródła historyczne. Reżyser, jak wiadomo, powinien interesować się wszystkim, szukać paradoksów. Bo takie paradoksalne sytuacje w historii dają do myślenia. Bo gdyby nie to, że król Boabdil poddał Grenadę w 1492 roku bez wystrzału, bo mu żal było tego pięknego miasta, to by się w Hiszpanii nie zakończyła rekonkwista i nie byłoby pieniędzy na wyprawę Kolumba. Kolumb już miał jechać na dwór Franciszka I i niewiele brakowało, by popłynął odkrywać Amerykę z Francji. I teraz Francuzi byliby dumni, że to oni odkryli Amerykę, choć Kolumb był Włochem. Muszę przyznać, że moja wiedza historyczna jest nieusystematyzowana, poznawałem historię na zasadzie „aż tu nagle”: co będzie dalej, byle tylko było ciekawie…
 
To ma dużo wspólnego z filmem. Film to jest opowiadanie historii dla kogoś, kto chce tego słuchać. Czyli można bardzo ciekawą historię pokazać w bardzo nudnym filmie, można też o nudzie zrobić fantastyczny film, jeśli tylko użyje się właściwych środków wyrazu. Miałem za mało czasu, żeby grzebać w historii, ale tak podgrzebywać – na swój użytek – bardzo lubię. Odkrywam ciekawe historie, ciekawe charaktery, ciekawe ludzkie losy. Jak wiele pojedynczych losów zaważyło na historii! Tak się działo, to się zdarza i zdarzać będzie.

"Szwadron", reż. Juliusz Machulski. Fot. SF Zebra 

Wprawdzie budżet nie zastąpi inwencji i wyobraźni, ale nie ma dobrego filmu historycznego bez pieniędzy. Dwukrotnie z powodu braku środków musiałem zrezygnować z pomysłów na film historyczny. Pierwszy to był serial o Janie Nowaku-Jeziorańskim, drugi dotyczył Powstania Warszawskiego. Z polskim filmem historycznym jest tak jak z przedwojenną Ligą Morską i Kolonialną – mieliśmy ligę, ale nie mieliśmy kolonii. Chcemy robić filmy historyczne, ale nie mamy na to środków. Taki "Upadek", niemiecki film o Hitlerze, który pod koniec wojny siedzi w bunkrze, kosztował 25 mln euro, czyli 100 mln złotych. Nigdy nie zbierzemy takiego budżetu, zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że są ważniejsze rzeczy, choćby przedszkola. Może i ma rację, ale przypominam – jeden helikopter w Afganistanie kosztuje 30 mln złotych. Coś za coś. Chcę jeszcze zwrócić uwagę, że film o lądowaniu aliantów w Arnhem planowano o wiele precyzyjniej niż samą operację Market Garden. Wtedy spadochroniarze mogli lądować gdzie chcieli, tu musieli nie tylko zmieścić się kadrze, ale jeszcze nie powinni zasłaniać samolotów. To jest trudniejsze i dlatego tyle kosztuje.

A jak nie ma środków, to materialna prawda na ekranie przestaje być prawdziwa. Chociaż takie filmy powstają i powstawać będą. również w Polsce. Dla ich twórców nie jest ważne, czy bohaterowie noszą takie mundury jak trzeba, czy je zawczasu spatynowano, czy też wyglądają jak z pralni chemicznej. Patynowanie kosztuje, mogą sobie na to pozwolić Amerykanie, czasem Francuzi. My, co najwyżej, możemy pozwolić sobie na rzeczy małe, kameralne. Pokusiłem się kiedyś na widowisko „Przerwanie działań wojennych” dla Teatru TVP – opowieść o akowcach, którzy negocjowali z generałem von dem Bachem warunki kapitulacji powstania. To była wielka sprawa, bo udało im się uzyskać rzeczy wręcz niemożliwe. Oczywiście, powstają filmy takie jak „Czas honoru” – i dobrze, że powstają, bo popularyzują wiedzę o tamtych czasach – jednak pod względem faktograficznym są one zupełnie nieprawdziwe. Wystarczy wrócić do „Kolumbów” czy „Polskich dróg”, by zobaczyć jak bardzo zdegradowała się prawda materialna na ekranie. Tymczasem kiedy brakuje środków, wszystko nieuchronnie zmierza w stronę komiksu. Dlatego wycofałem się z filmu o powstaniu, bo źle nakręcony film byłby nie fair wobec tych dziewczyn i chłopaków, którzy tam zginęli.

Fragmenty wypowiedzi z dyskusji z udziałem Jana Wróbla w trakcie spotkania z cyklu „Evviva l'arte” w warszawskim Collegium Nobilium 8 listopada 2012 r.

 

Konrad J. Zarębski
www.portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  4.12.2012
Zobacz również
Jennifer Jason Leigh bohaterką Alice Munro
Młodzi i Film znowu latem
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll