PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU

Wchodząca na polskie ekrany animacja "Hotel Transylwania" reklamowana jest jako komedia twórców „Smurfów”. To dość dziwna metoda promocji, zważywszy, że nie wspomina się w niej o najważniejszej dla całego projektu postaci – reżyserze i animatorze Genndy Tartakovskym, człowieku, którego nazwisko wielu widzów urodzonych pod koniec lat 80. lub na początku 90. ma z pewnością głęboko wyryte w najdziwniej poskręcanych fragmentach swoich mózgów.

Tartakovsky, posiadający rosyjsko-żydowskie korzenie, zasłynął najpierw jak współtwórca ambitnej i niesamowitej serii „Co za kreskówka!”. Dla wielu dzieci, wychowanych na grzecznych dobranockach, oglądanie jej kolejnych emitowanych przez Cartoon Network odcinków stanowiło przeżycie godne tego, jakie towarzyszyło Alicji podczas wpadania do króliczej nory – serwowane w nich surrealistyczne pomysły, absurdalny humor, popkulturowe cytaty i spora dawka makabry potrafiły wywrócić nieletni umysł na drugą stronę. Z reżyserowanych przez różnych artystów epizodów narodziło się kilka kultowych już serii: „Atomówki”, „Krowa i Kurczak”,Chojrak – tchórzliwy pies” i „Johnny Bravo”. Jedna z nich, „Laboratorium Dextera” (1996-2003), jest właśnie dziełem Tartakovsky'ego.

Fot. materiały prasowe

„Laboratorium Dextera” przypomina gorączkowy sen szalonego naukowca. Bohaterem jest ponadprzeciętnie uzdolniony, ale patologicznie zarozumiały i słaby fizycznie chłopiec, który we własnym pokoju buduje ośrodek badawczy. Nie dość, że tworzy w nim wynalazki, o jakich nie śniło się żadnym filozofom, to do tego musi czasem stawiać czoła zagrożeniom rodem z komiksów: potworom lub paradoksom podróży w czasie. Chociaż jest w stanie rozwiązać każde matematyczne równanie, to nie potrafi poradzić sobie z dziewczynami. Szczególny kłopot sprawia mu starsza siostra Dee Dee. Obdarzona nienaturalnie giętkim ciałem i poruszająca się krokiem baletnicy, staje się wcieleniem ponurych chłopięcych fantazji o płci przeciwnej – jest żywiołem głupoty i destrukcji. Nawiązując do różnych stylów animacji, Tartakovsky buduje wokół swojego bohatera rzeczywistość niemalże ekspresjonistyczną. Poniżenie na lekcji wuefu jawi się jako piekielna męka, wyprawa do pokoju siostry zmienia się w podróż na obcą planetę, a brud i brzydota stają się naprawdę brudne i brzydkie.

Po ogromnym sukcesie „Laboratorium Dextera” Tartakovsky postanowił stworzyć coś, co – jak sam twierdził – łączyłoby kinowy rozmach z artyzmem. Zrodzony z tych zamiarów „Samuraj Jack” (2001-2004) to prawdziwa perełka pośród współczesnych seriali animowanych. Zainspirowany komiksem Franka Milllera pod tytułem „Ronin”, opowiada o samuraju, który podczas walki ze zmiennokształtnym demonem zostaje przeniesiony wiele tysięcy lat w przyszłość – do czasów, w których ów demon jest niekwestionowanym królem Ziemi. Perypetie bohatera w nowej rzeczywistości łączą różne kulturowe wpływy: kino jidai-geki, cyberpunk, fantasy, a nawet postmodernistyczną, autotematyczną komedię. „Samuraj Jack” uwodzi jednak przede wszystkim niezwykłą kreską i sposobem prowadzenia akcji. Pozornie oszczędna i miejscami wręcz niechlujna animacja niespodziewanie przykuwa oko detalem i staranną kompozycją kadru. Najbardziej zaskakują sceny walk. Niezwykle długie, pozbawione w większości dialogów – co w świecie „rozkrzyczanych” kreskówek jest pewnym novum – są równocześnie lekkie, hipnotyczne i niezwykle ekspresyjne. Prawdopodobnie to właśnie to zadecydowało o tym, że Tartakovsky został później zatrudniony przy serialu „Gwiezdne wojny: Wojny klonów” (2003-05). Chociaż w kieracie franczyzy George'a Lucasa nie był w stanie w pełni rozwinąć skrzydeł, to ta poprzedzająca kinową „Zemstę Sithów” kreskówka zachwyca tym samym, co „Samuraj Jack”: pewną batalistyczną poezją.

Kiedy oglądało się poprzednie animacje Tartakovsky'ego, można było odnieść wrażenie, że jego duchowa ojczyzna znajduje się jeszcze bardziej na wschód od Rosji – w Japonii. Upodobanie do pochodzącej z anime i mangi ikonografii i dynamiki, które pojawiało się już w „Laboratorium Dextera” i „Samuraju Jacku”, na sam przód wysunęło się w „Tytanie Symbioniku” (2010), będącym przykładem „mecha”, opowieści o pilotowanych przez ludzi wielkich robotach, które stawiają czoła zagrażającym Ziemi najeźdźcom. Zdaniem wielu badaczy, to gatunek esencjonalny dla popkultury Kraju Wschodzącego Słońca – w postaci żelaznego obrońcy spotykają się tradycyjny samurajski kodeks i technologiczny postęp. Tartakovsky to wszystko przenosi na amerykański grunt: ścigani przez armię potworów uciekinierzy z innej planety znajdują schronienie w Illinois, gdzie podszywają się pod zwyczajnych obywateli, stając do walki, kiedy kolejne nieprzyjacielskie stworzenia wpadają na ich ślad. Chociaż „Tytan Symbionik” nie ma w sobie polotu poprzednich dzieł Tartakovsky'ego, to pozostaje wciąż ciekawym i angażującym ćwiczeniem stylistycznym.

Kadr z filmu "Hotel Transylwania". Fot. UIP

Po latach spędzonych przy serialach Tartakovsky postanowił wziąć się wreszcie za bary z dużym ekranem. Jego "Hotel Transylwania" (2012) zapowiada się jako hołd dla klasycznych horrorów Universalu – w prowadzonym przez Drakulę tytułowym przybytku goszczą takie stwory, jak mumia czy niewidzialny człowiek. Film ma mieszane recenzje, ale z pewnością warto się na niego wybrać – chociażby po to, aby sprawdzić, czy i tym razem Tartakovsky będzie potrafił skutecznie poskręcać nasze dorosłe już mózgi.

Piotr Mirski
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  8.11.2012
Zobacz również
"Bhumika”, czyli o Smicie Patil wspomnień czar
165. rocznica urodzin Brama Stokera, twórcy Drakuli
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll