PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  27.10.2012

Teatr Telewizji to najpopularniejsza i najbardziej demokratyczna polska scena, z widownią liczoną w milionach odbiorców. To jeden z niewielu pomysłów, którymi telewizja - w powojennej Polsce instytucja jawnie propagandowa - może się szczycić. Bo też szerzenie misji kulturalnej na małym ekranie w tym przypadku rzeczywiście nie było czczym hasłem, a odgrywane przed kamerami studia telewizyjnego przedstawienia tworzyły scenę, która zbłądziła pod strzechy.

Zarejestrowany telewizyjnymi kamerami dorobek teatralny jest nadal dostępny. Stanowi zapis wielu wspaniałych inscenizacji i niepowtarzalnych aktorskich kreacji. Wielu spośród twórców i wykonawców nie ma już wśród nas, ale ich sztuka przetrwała, wciąż nas zachwyca, przejmuje, śmieszy, tumani, przestrasza.

Fot. TVP

Dwadzieścia lat temu TVP powołała Akademię Teatru Telewizji. Jej członkowie, reprezentanci kultury, nauki i mediów, wyłonili tak zwaną Złotą setkę małoekranowych dzieł, zarówno klasycznych, jak i współczesnych, autorów rodzimych i obcojęzycznych. Dość wymienić „Dziady” i „Wyzwolenie” Swinarskiego, „Noc listopadową” Wajdy, „Trzy siostry” Bardiniego, „Niech sczezną artyści” Kantora, „Kartotekę” w dwóch interpretacjach: Swinarskiego i Kieślowskiego, słowem kanon telewizyjnej sceny, będący zaczątkiem Narodowej Wideoteki Teatru TV.

Pionierem telewizyjnych zmagań z materią teatru był Adam Hanuszkiewicz. Zmarły niedawno reżyser i aktor, w latach 1956–1963 był dyrektorem artystycznym Telewizji Polskiej. Jako jedyny w tym czasie w Europie wystawiał dla wielotysięcznych rzesz telewidzów klasyków wielkiej literatury europejskiej, między innymi Moliera, Szekspira, Dostojewskiego, Czechowa, Twaina, Eliota, Sartre'a oraz klasykę narodową - od Mickiewicza po Gombrowicza.

"Apollo z Bellac" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza (1958), fot. TVP

- Obok klasyki wprowadziłem do telewizji Różewicza, Hłaskę, Iredyńskiego - mówił Hanuszkiewicz w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej". - Całe życie dawałem ludziom dobre teksty - nie grałem grafomanii. Przy całym krytycznym stosunku do PRL-u, trzeba przyznać, że wyrzucił z teatru szmirę. Poza stalinizmem, czyli od 56 roku, różnica między teatrem PRL a II RP jest taka, że przed wojną grało się sztuki podobne do dzisiejszych seriali, a od święta - „Dziady”. Po wojnie codziennie grało się „Dziady” a wodewil od święta. […] Kiedy Włodzimierz Sokorski wysłał mnie na współfinansowane przez Francuzów stypendium do Paryża, naczelny redaktor emisji dramatu tamtejszej telewizji powiedział mi, że robią głównie bulwarówki, ale przymierzają się już do Jeana Anouilha. Powiedziałem mu, że u nas niedawno w telewizji było „Trio” według „Wygnańców” Joyce’a. A do Anouilha będziemy musieli zejść. Prosił, bym to samo powtórzył przed gronem jego pryncypałów.

Ciekawej próby uchwycenia fenomenu Teatru TV podjął się Henryk Bieniewski, krytyk, a w latach 1968-1975 także szef Teatru TV. W tomie „Teatr Telewizji i jego artyści” (PIW, Warszawa 2009), zawarł historię najpopularniejszej rodzimej sceny. Z kilku tysięcy widowisk wybrał ok. 30, w pierwszym rozdziale „Na początku był Hanuszkiewicz’ przypomniał niezwykły odbiór, z jakim spotkał się jego „Apollo z Bellac" z 1958 roku.

Bogumił Kobiela w sztuce "Mieszczanin szlachcicem" w reżyserii Jerzegio Gruzy (1969), fot. TVP 

Bieniewski postawił też tezę o teatralnym rodowodzie telewizyjnych seriali. Widzi w tym niemałą zasługę Hanuszkiewicza, który dwanaście ksiąg „Pana Tadeusza” przedstawił w cyklicznych pokazach w latach 1970-1971, jakkolwiek „Księgę I” na potrzeby telewizji zekranizował też wcześniej, w 1966 roku. Powodzenie tego serialu, wtedy jeszcze z niezmiernie skromną oprawą - na pierwszy plan wydobywane było piękno ojczystej mowy - przyczyniło się do rozkwitu tej formy telewizyjnej.

- Powiedzmy sobie szczerze - gdybyśmy od początku mieli wóz transmisyjny i ampeksy, nie byłoby w ogóle Teatru TV, który rozsławił nas w Europie. Stąd te ustawiane w studiu widowiska. Pierwszą transmisją z teatru było „Czekając na Godota” Samuela Becketta. Erwin Axer zgodził się na pokazanie tylko pierwszej części. Kiedy dobiegała końca, dostałem z centrali telefon, że na skutek protestu telewidzów mamy jednak dać całość. Czym jednak wypełnić dwudziestominutową przerwę? Kamera przesuwała się po ścianach i pustych fotelach. Wreszcie uchwyciliśmy w ostatnim rzędzie jakiegoś dziadka z wnuczką. Rozprawiali z ożywieniem. Nie było nic słychać, ale dobre i to - jakiś ruch w obrazie. Po kilku minutach łączą telefon. Jego żona: „Nie pokazujcie tego s…syna. Mówił mi, że idzie na zebranie, a wziął tę k… do teatru!”.

Próby łączenia telewizyjnych widowisk Sceny Faktu i Teatru Sensacji zaowocowały z kolei między innymi „Stawką większą niż życie”. Niezwykła popularność 14 odcinków wersji teatralnej (1965-1967), przyczyniła się do powstania 18 odcinków późniejszej, filmowej (1967-1968).

"Noc listopadowa" w reżyserii Andrzeja Wajdy (1978), fot. TVP

Przełomów w praktyce telewizyjnych wystawień można wynaleźć sporo. Dla mnie było to wprowadzenie przez Grzegorza Królikiewicza w „Fauście” (1976) plenerów, filmowanych niezwykle dynamicznie prowadzoną kamerą. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych znaczącym skokiem jakościowym Teatru TV było objęcie stanowiska szefa artystycznego w krakowskim ośrodku TVP przez Kazimierza Kutza. Jego genialne odczytanie „Opowieści Hollywoodu" Hamptona, z kreacją Janusza Gajosa i wspaniałych aktorów Starego Teatru, sprawiło, że widzowie z zapartym tchem oczekiwali każdej kolejnej inscenizacji Kutza. Pasjonowali się jego trafnymi odczytaniami „Samobójcy" Erdmana czy „Dzieci Arbatu” Rybakowa.

Wtedy jeszcze Teatr TV miał rzesze widzów, którzy po 1989 roku stopniowo przesiedli się przed komputery. Szkoda.


Janusz R. Kowalczyk
www.portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  2.11.2012
Zobacz również
Rusza pierwszy w Polsce „Internetowy Teatr TVP dla szkół”
Produkcyjny patchwork. O koprodukcjach i regionach na Regiofun
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll