PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  26.10.2012

Z Jackiem Bromskim rozmawia Konrad J. Zarębski

PortalFilmowy.pl: Gdzie pan był 21 lipca 1969 roku, kiedy Amerykanie lądowali na Księżycu?

Jacek Bromski: W Łącku, na koniach.

PF: Oglądał pan transmisję?

JB: Oczywiście.

PF: Pozazdrościł pan Neilowi Armstrongowi i teraz sam wyprawił się na Księżyc. Lepiej stamtąd widać?

JB:  To był pomysł, który przyszedł mi do głowy 23 lata temu, jeszcze w 1989 roku: pokazać PRL w roku 25-lecia - tak jak wyglądał naprawdę, bez upiększeń i nostalgii. Już nawet sobie wymyśliłem obsadę – Zbigniewa Zamachowskiego i Jerzego Stuhra jako braci, jeszcze zanim wystąpili razem w „Dekalogu, XKieślowskiego. Potem zobaczyłem trudności – obawiałem się, że nie dostanę praw do transmisji, ciężko to było kupić, 20 tysięcy dolarów to wówczas jeszcze była kupa forsy. Ostatecznie wszystko zostało wtedy na etapie pomysłu i dopiero teraz udało się to zrealizować.


Jacek Bromski. Fot. SFP/Kuźnia Zdjęć
 

PF: Bez specjalnego trudu, w końcu dziś 20 tysięcy dolarów nie wydaje się już sumą szczególnie wysoką.

JB: Owszem, kwota nie jest już tak wysoka, ale poziom trudności wzrósł. Zrozumiałem, jak czuł się Aleksander Ford, kręcąc „Krzyżaków”. Pracowałem z młodą ekipą, w której nikt nie pamiętał, jak to było w 1969 roku. Na przykład, scenograf obwiesił mi dworzec plakatami „Rolniku! Walcz ze stonką!”, a rekwizytor poproszony o wózki dziecinne, przywiózł mi wózki z końca lat 40., dokładnie takie, jakich używałem na planie „Kuchni polskiej”. Innym razem w trakcie ujęcia operator krzyczy: „Przerywamy, widać domofon!”.

PF: Chyba za wcześnie, przecież taki detal da się wyczyścić komputerowo?

JB: Ależ domofony były już stosowane przed wojną! Tyle, że dla młodej ekipy rok 1969 to już prehistoria. Oczywiście, że nie obędzie się bez komputerowego poprawiania obrazu. Kiedy w 1983 roku kręciłem swój debiut telewizyjny, „Ceremonię pogrzebową”, kazałem zdjąć wszystkie szyldy na rynku w Skierniewicach. Dziś prościej i taniej można skorzystać z komputerów niż nakłaniać ludzi do ściągania anten satelitarnych.

PF: Dlaczego pan kazał ściągać te szyldy?

JB: Jeszcze w szkole filmowej obiecywaliśmy sobie z Julkiem Machulskim, że nie będziemy pokazywać na ekranie rzeczywistości PRL-u. To była nasza wspólna filozofia i pozostałem jej wierny niemal do dziś, aż do chwili realizacji „Wyprawy na Księżyc”.

Krystyna Janda w filmie "Kuchnia polska". Fot. SF Zebra

PF: Ale „Wyprawa na Księżyc” to nie pierwszy film historyczny w pana dorobku. W 1991 roku nakręcił pan „Kuchnię polską”.

JB:  To był pomysł na film rozliczeniowy o historii Polski, widzianej oczami kobiet. To miał być serial, ale telewizja nie była tym specjalnie zainteresowana. Zrobiliśmy więc najpierw film, a potem z tego filmu zmontowałem dwa odcinki serialu. Kiedy zobaczyli je w telewizji, od razu w to weszli, a ja dokręciłem „1968. Szczęśliwego Nowego Roku”. 

Z drugiej strony był to film robiony w koprodukcji z Belgami, Holendrami i Anglikami. Od razu był przewidziany na rynek obcy: to miała być historia Polski, ale pokazana tak, by ją zrozumiano na świecie – więc jak na ówczesny polski rynek być może zbyt naiwnie. Mieliśmy dobrego agenta sprzedaży, "Kuchnia polska" jako film lub serial była wszędzie, w każdej telewizji od RPA po Nową Zelandię i Kanadę.

PF:  Ale na polski rynek wszedł za wcześnie.

JB: Okazało się, że kiedy ten film powstawał, Polacy nie chcieli tej tematyki. Inna sprawa, że wtedy jeszcze ludzie mieli pojęcie o polskiej historii najnowszej. Myślę, że cały szereg rzeczy, które wtedy w „Kuchni polskiej” wydawały się historycznym uproszczeniem - z konieczności, by widzowie z Zachodu zrozumieli meandry naszej powojennej historii – teraz byłyby – prawdopodobnie - zbyt skomplikowane dla polskiego widza. Dorosły pokolenia, dla których 1969 to prehistoria…

PF: Jak więc pokazywać na ekranie historię?

JB: Przede wszystkim uczciwie, bez politykierstwa, za to z szacunkiem dla jej uczestników i dla detalu. No i tak, żeby rozbudzić świadomość własnej historii. A przede wszystkim ciekawie.

 

Konrad J. Zarębski
www.portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  9.12.2013
Zobacz również
Kara Hayward w roli nastoletniej czarownicy?
Gwiazdor "Gry o tron" reporterem wojennym
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll