Wśród wykładowców znalazła się Marylin Milgrom z The Script Factory, autorka programów szkoleniowych dla scenarzystów i deweloperów, konsultantka „Ekranu” w Szkole Wajdy. Pracowała nad developmentem filmu "Boy" Taiki Waititi w Nowej Zelandii.
Milgrom podzieliła się zasadami ogólnymi, którymi się kieruje w pracy: znaj swoją publiczność, znaj kontekst, w którym działasz, bądź tu i teraz.
Jedna z rad szczegółowych dotyczyła bycia świadomym relacji władzy w procesie powstawania filmów. Scenarzysta daje początek filmowi, ale dość szybko jest od niego odsuwany. Jako aktorka, potem jako odpowiedzialna za casting, produkcję i reżyserię filmów telewizyjnych, dokumentalnych i krótkometrażowych, odnalazła swoje miejsce w developmencie. – Nie podobała mi się cała ta otoczka biznesowa filmu, ale uwielbiałam development – mówiła. Trafiła wtedy do powstającego właśnie The Script Factory. Jedną z kluczowych umiejętności przy developmencie jest przetwarzanie subiektywnych wrażeń z lektury scenariusza w obiektywną ocenę. – To jedna z najtrudniejszych, ale i najbardziej satysfakcjonujących rzeczy – zauważyła.
Jak echo powróciła zasada, wyrażona poprzedniego dnia Script Forum. Uwagi do scenarzysty nie mogą mieć charakteru ogólnego: „może zrobimy to trochę śmieszniej”. – To nie jest narzędzie developmentu – podkreślała Milgrom – tak można powiedzieć producentowi pod sam koniec pracy nad scenariuszem. Wówczas trzeba będzie prawdopodobnie zatrudnić nowego scenarzystę, który wyszlifuje dialogi i uczyni je trochę śmieszniejszymi.
Scenarzystom i developerom często zdarza się pracować nad czymś, na czym jeszcze nie zarabiają . Ważne jest, żeby nawet wówczas spisać strategię działania i współpracy, żeby mieć pewność, co wydarzy się, skąd i kiedy zaczną płynąć pieniądze na projekt. Warto określić cele, deadline’y i budżety.
Milgrom dzieliła się również radami, dotyczącymi praktyki dnia codziennego w pracy nad scenariuszem. Gdy napotyka się na trudności i nie można ruszyć z miejsca, jednym z rozwiązań jest próba napisania streszczenia scenariusza. Jeśli okazuje się to trudne lub niemożliwe, coś jest nie tak ze scenariuszem. W procesie jego powstawania pracują obie półkule i ta odpowiedzialna za analizę i ta za kreatywność. Podczas pracy warto o tym pamiętać – instytuty informatyczne w krzemowej dolinie pełne są tablic do gry w kosza, stołów z piłkarzykami, które pozwalają uwalniać pracownikom przemęczone półkule. Milgrom wspomniała o własnym doświadczeniu, jak inspirujący wpływ na nią miał wykład Andrzeja Wajdy o malarstwie Hoppera.
Ponieważ deweloper pracuje ze scenarzystą, kluczową sprawą jest zadbanie o interakcję. Milgrom docenia w tym zakresie terapeutyczną metodę odzwierciedlania, dostosowywania się do drugiej osoby. Człowieka małomównego nie należy zagadywać swoimi uwagami. Zgodnie z tą metodą należy dostosowywać na przykład tempo wypowiedzi do rozmówcy. Świadomość tych zasad sprzyja procesowi twórczemu.
Milgrom opowiedziała o pracy nad developmentem filmu „Boy” Taiki Waititi. Nowozelandzki reżyser wcześniej był znany z krótkometrażowego „Two Cars, One Night”, nominowanego do Oscara i komedii „Orzeł konta rekin”. Pierwszy z nich w centrum swojej uwagi stawiał dzieci, czekające nocą w samochodach pod barem, aż ich rodzice skończą pić. Nie odrywając kamery od dzieci, reżyser de facto pokazywał też sytuację społeczną w Nowej Zelandii, choć pozostawała ona poza kadrem. "Orzeł konta rekin" był komedią z antybohaterami w rolach głównych, o bardzo specyficznym poczuciu humoru. Uzyskał świetny wynik frekwencyjny w Nowej Zelandii.
Z taką wiedzą o Taiki Waititi deweloperzy przystępowali do pracy nad nowym filmem "Boy", który na początku nosił tytuł „The Volcano”. Roboczy tytuł usprawiedliwiała pojawiająca się na horyzoncie stożkowata góra, ale też dobrze nadawał się na ambiwalentny symbol potencjału, drzemiącego w chłopcu. Dyskusje podczas developmentu dominował temat: czy powinien to być dramat (jak „Two Cars and Night”) czy też raczej komedia jak „Orzeł konta rekin”. Deweloperzy skłaniali się raczej ku dramatowi, wiedząc, że komedie „gorzej podróżują” – mają mniejszy potencjał sprzedaży na rynkach międzynarodowych. Reżyser chciał, żeby film był śmieszny i postawił na swoim. "Boy" okazał się 10 krotnie większym sukcesem komercyjnym w Nowej Zelandii niż wcześniejszy „Orzeł konta rekin”.
I to również są doświadczenia dewelopera – podsumowała Marylin Milgrom.