Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Decyzja o przyszłości Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych na Chełmskiej ma zapaść do końca roku. Godna instytucja kultury? Rzutki producent? Czy filmowe "centrum Kopernika"?
WFDiF to ostatnia państwowa Instytucja Filmowa, z numerem RIF (czyli Rejestrem Instytucji Filmowych). Wszystkie inne już, na mocy Ustawy o kinematografii, zostały przekształcone. Wytwórnia Filmów Oświatowych i Łódzkie Centrum Filmowe - w spółki skarbu państwa, podobnie jak Studio Kronika czy zasłużone studia animacji z Bielska-Białej i Warszawy. Kilkoro "szczęściarzy" stało się instytucjami kultury - Studia Filmowe Zebra, Kadr, Tor oraz wrocławska Wytwórnia Filmów Fabularnych, rok temu przekształcona w Centrum Technologii Audiowizualnych, realizująca nowoczesny projekt technologiczny Zbigniewa Rybczyńskiego.
Siedziba WFDiF, fot. SFP
Filmowcy przywykli traktować Wytwórnię jako swoje dobro środowiskowe. Nic dziwnego - w jej dziejach odbija się trudna historia powojennej kinematografii. Niezwykle błyskotliwie genezę WFDiF podsumował Andrzej Wajda w świetnym albumie "Chełmska 21". „Warszawa była całkowicie zniszczona i młodzi filmowcy, którzy chcieli robić filmy, budować kinematografię, musieli pośpiesznie szukać innego miejsca. Przemysł filmowy umieszczony został w Łodzi, mieście niezniszczonym wojną. (...). Wkrótce zaczęła działać druga wytwórnia, we Wrocławiu, co z kolei miało inne przyczyny. Ta wytwórnia została uruchomiona w ramach propagandy Ziem Odzyskanych. (...) Działalność tych ośrodków, łódzkiego i wrocławskiego, spowodowała, że bardzo późno zaczęto myśleć o wytwórni warszawskiej. W stolicy utworzono najpierw – dla równowagi, ale i dla wygody władz – Wytwórnię Filmów Dokumentalnych (1949). Dokumenty i Kronika były znacznie pilniej nadzorowane i kontrolowane politycznie; w czasach, kiedy nie było jeszcze telewizji, dostarczały obrazu rzeczywistości, który publiczność oglądała w kinie w postaci Kroniki Filmowej. Życie kraju postrzegane było przez pryzmat Kroniki – PKF, uprawiającej propagandę, która jak na te czasy była inteligentna i dość żywa.” W tym samym albumie wielki dokumentalista Kazimierz Karabasz mówił o tym, że po roku 1956 Wytwórnia miała swoisty "mikroklimat", atmosferę "sprzyjającą zadawaniu pytań". "Nasze filmy próbowały ukazać otaczającą rzeczywistość w różnych perspektywach (...). Miały ambicje nieprzemilczania spraw trudnych i bolesnych czy też nieomijania tematów konfliktowych. Słowem, starały się o możliwie uczciwy i rzetelny obraz czasu, w którym żyliśmy".
Wnętrza WFDiF, fot. SFP
WFDiF spełniała rolę dwojaką - była producentem znakomitych filmów dokumentalnych oraz Kroniki, a także stanowiła bazę produkcyjną polskiego filmu fabularnego. To tu znajdowały się kierownictwa produkcji filmów, które w sensie "mentalnym" czy "producenckim" powstawały w niedaleko usytuowanych Zespołach Filmowych. Rola Wytwórni paradoksalnie wzrosła po 1989 roku. Ograniczona ilościowo produkcja filmowa zaczęła ciążyć ku Warszawie, która po kilku latach stała się naturalnym centrum polskiej kinematografii. W latach 90. i bezpośrednio przed wprowadzeniem Ustawy o kinematografii, Wytwórnia stała się samodzielnym producentem filmów, głównie kinowych, a także cenionym koproducentem. W czasach zaniżonych budżetów i niewielkich nakładów na produkcję filmową, WFDiF często uczestniczyła w produkcji jako partner mniejszościowy, dysponujący cennym wkładem finansowym lub rzeczowym - halami, światłem, sprzętem.
Paradoksalnie, ostatnie lata, w których pracownicy Wytwórni z niepokojem czekali na rozstrzygnięcia resortu kultury, to okres największych sukcesów artystycznych instytucji. To tu powstały filmy hojnie nagradzane w Gdyni, Koszalinie, na Warszawskim Festiwalu Filmowym czy na międzynarodowych imprezach - "Róża" Wojciecha Smarzowskiego, "Różyczka" Jana Kidawy-Błońskiego, "Lincz" Krzysztofa Łukaszewicza, "Galerianki" Katarzyny Rosłaniec i "Dziewczyna z szafy"Bodo Koxa.
Wnętrza WFDiF, fot. SFP
W 2009 roku filmowcy stoczyli ukoronowany sukcesem bój o ocalenie Wytwórni przed zakusami deweloperskimi, szumnie określanymi jako "nowy plan zagospodarowania miasta". Na nim zamiast Wytwórni pojawiły się apartamenty, pas zieleni i nowe drogi. "Nie przekonuje mnie, ani całego środowiska filmowego, argument, że dla rozwoju miasta, ważniejszy niż Wytwórnia o 60-letniej tradycji, zatrudniająca łącznie ponad 1500 osób, mająca niepodważalny dla kultury narodowej dorobek filmowy, jest pas zieleni i drogi do przyszłych apartamentów” - pisał w liście do wiceprezydenta miasta Jacka Wojciechowicza dyrektor WFDiF Włodzimierz Niderhaus. "To nasz krew, pot i łzy", mówił Andrzej Wajda w publicznym dyskursie. Niebezpieczeństwo zostało oddalone, Rada Miasta odrzuciła projekt. Wtedy także nastąpiło połączenie WFDiF z Wytwórnią Filmową "Czołówka", która przestała istnieć jako samodzielny byt.
Od dwóch lat w środowisku filmowym krąży pomysł na Polskie Centrum Kinematografii, czyli naszą polską, skromniejszą wersję otwartych dla publiczności studiów filmowych. Na tyle realny, że zaprezentowany został w Sejmie. Sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Piotr Żuchowski, w rozmowie z posłami podkreślał, że projekt jest dopiero na etapie pomysłu i aby Polskie Centrum Kinematografii zostało utworzone, powstać musi najpierw projekt ustawy w tej sprawie. Żuchowski przedstawił ogólny wówczas projekt, według którego WFDiF do 31 grudnia 2012 roku miałaby zostać przekształcona w państwową instytucję kultury, zajmującą się "powszechną i wszechstronną edukacją filmową oraz upowszechnianiem kultury filmowej". Projekt przewidywał stworzenie przy Chełmskiej klastra audiowizualnego, rodzaju parku technologicznego, a jego budowa miałaby zostać sfinansowana z programów unijnych, które ruszą w 2014 roku. Żuchowski mówił także o możliwości włączenia do PCK Filmoteki Narodowej, która w nowej strukturze organizacyjnej realizowałaby nowe funkcje.
Wszystkie te dyskusje budzą oczywiście zrozumiałe emocje w środowisku filmowym. Na ile realny jest projekt Polskiego Centrum Kinematografii? Kto je utrzyma i za co, kiedy wyczerpią się unijne środki na inwestycje? Czy funkcja producencka WFDiF nie zostanie w ten sposób zubożona? Czy instytucja kultury może działać jak pełnoprawny producent? Co stanie się z bogatym archiwum zawierającym bezcenne Kroniki i ponad 4 tysiące dokumentów, którego "agentem" jest dzisiaj Filmoteka? Kto miałby kierować Centrum? I wreszcie - jak w tej sytuacji rozłożą się kompetencje instytucji - w jednym sektorze, w którym dzisiaj obok siebie istnieją i Polski Instytut Sztuki Filmowej, i Narodowy Instytut Audiowizualny, Filmoteka i resort kultury?
W tym momencie najbardziej realne wydaje się przekształcenie Wytwórni w instytucję kultury, podobnie jak stało się to z wrocławską WFF i trzema Studiami. Co będzie dalej? Trudno dzisiaj wytyczać scenariusze. Na razie Wytwórnia działa po swojemu - składa wnioski do PISF, produkuje filmy i wysyła je na festiwale filmowe. I czeka na decyzję Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
WFDiF to ostatnia państwowa Instytucja Filmowa, z numerem RIF (czyli Rejestrem Instytucji Filmowych). Wszystkie inne już, na mocy Ustawy o kinematografii, zostały przekształcone. Wytwórnia Filmów Oświatowych i Łódzkie Centrum Filmowe - w spółki skarbu państwa, podobnie jak Studio Kronika czy zasłużone studia animacji z Bielska-Białej i Warszawy. Kilkoro "szczęściarzy" stało się instytucjami kultury - Studia Filmowe Zebra, Kadr, Tor oraz wrocławska Wytwórnia Filmów Fabularnych, rok temu przekształcona w Centrum Technologii Audiowizualnych, realizująca nowoczesny projekt technologiczny Zbigniewa Rybczyńskiego.
Siedziba WFDiF, fot. SFP
Filmowcy przywykli traktować Wytwórnię jako swoje dobro środowiskowe. Nic dziwnego - w jej dziejach odbija się trudna historia powojennej kinematografii. Niezwykle błyskotliwie genezę WFDiF podsumował Andrzej Wajda w świetnym albumie "Chełmska 21". „Warszawa była całkowicie zniszczona i młodzi filmowcy, którzy chcieli robić filmy, budować kinematografię, musieli pośpiesznie szukać innego miejsca. Przemysł filmowy umieszczony został w Łodzi, mieście niezniszczonym wojną. (...). Wkrótce zaczęła działać druga wytwórnia, we Wrocławiu, co z kolei miało inne przyczyny. Ta wytwórnia została uruchomiona w ramach propagandy Ziem Odzyskanych. (...) Działalność tych ośrodków, łódzkiego i wrocławskiego, spowodowała, że bardzo późno zaczęto myśleć o wytwórni warszawskiej. W stolicy utworzono najpierw – dla równowagi, ale i dla wygody władz – Wytwórnię Filmów Dokumentalnych (1949). Dokumenty i Kronika były znacznie pilniej nadzorowane i kontrolowane politycznie; w czasach, kiedy nie było jeszcze telewizji, dostarczały obrazu rzeczywistości, który publiczność oglądała w kinie w postaci Kroniki Filmowej. Życie kraju postrzegane było przez pryzmat Kroniki – PKF, uprawiającej propagandę, która jak na te czasy była inteligentna i dość żywa.” W tym samym albumie wielki dokumentalista Kazimierz Karabasz mówił o tym, że po roku 1956 Wytwórnia miała swoisty "mikroklimat", atmosferę "sprzyjającą zadawaniu pytań". "Nasze filmy próbowały ukazać otaczającą rzeczywistość w różnych perspektywach (...). Miały ambicje nieprzemilczania spraw trudnych i bolesnych czy też nieomijania tematów konfliktowych. Słowem, starały się o możliwie uczciwy i rzetelny obraz czasu, w którym żyliśmy".
Wnętrza WFDiF, fot. SFP
WFDiF spełniała rolę dwojaką - była producentem znakomitych filmów dokumentalnych oraz Kroniki, a także stanowiła bazę produkcyjną polskiego filmu fabularnego. To tu znajdowały się kierownictwa produkcji filmów, które w sensie "mentalnym" czy "producenckim" powstawały w niedaleko usytuowanych Zespołach Filmowych. Rola Wytwórni paradoksalnie wzrosła po 1989 roku. Ograniczona ilościowo produkcja filmowa zaczęła ciążyć ku Warszawie, która po kilku latach stała się naturalnym centrum polskiej kinematografii. W latach 90. i bezpośrednio przed wprowadzeniem Ustawy o kinematografii, Wytwórnia stała się samodzielnym producentem filmów, głównie kinowych, a także cenionym koproducentem. W czasach zaniżonych budżetów i niewielkich nakładów na produkcję filmową, WFDiF często uczestniczyła w produkcji jako partner mniejszościowy, dysponujący cennym wkładem finansowym lub rzeczowym - halami, światłem, sprzętem.
Paradoksalnie, ostatnie lata, w których pracownicy Wytwórni z niepokojem czekali na rozstrzygnięcia resortu kultury, to okres największych sukcesów artystycznych instytucji. To tu powstały filmy hojnie nagradzane w Gdyni, Koszalinie, na Warszawskim Festiwalu Filmowym czy na międzynarodowych imprezach - "Róża" Wojciecha Smarzowskiego, "Różyczka" Jana Kidawy-Błońskiego, "Lincz" Krzysztofa Łukaszewicza, "Galerianki" Katarzyny Rosłaniec i "Dziewczyna z szafy"Bodo Koxa.
Wnętrza WFDiF, fot. SFP
W 2009 roku filmowcy stoczyli ukoronowany sukcesem bój o ocalenie Wytwórni przed zakusami deweloperskimi, szumnie określanymi jako "nowy plan zagospodarowania miasta". Na nim zamiast Wytwórni pojawiły się apartamenty, pas zieleni i nowe drogi. "Nie przekonuje mnie, ani całego środowiska filmowego, argument, że dla rozwoju miasta, ważniejszy niż Wytwórnia o 60-letniej tradycji, zatrudniająca łącznie ponad 1500 osób, mająca niepodważalny dla kultury narodowej dorobek filmowy, jest pas zieleni i drogi do przyszłych apartamentów” - pisał w liście do wiceprezydenta miasta Jacka Wojciechowicza dyrektor WFDiF Włodzimierz Niderhaus. "To nasz krew, pot i łzy", mówił Andrzej Wajda w publicznym dyskursie. Niebezpieczeństwo zostało oddalone, Rada Miasta odrzuciła projekt. Wtedy także nastąpiło połączenie WFDiF z Wytwórnią Filmową "Czołówka", która przestała istnieć jako samodzielny byt.
Od dwóch lat w środowisku filmowym krąży pomysł na Polskie Centrum Kinematografii, czyli naszą polską, skromniejszą wersję otwartych dla publiczności studiów filmowych. Na tyle realny, że zaprezentowany został w Sejmie. Sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Piotr Żuchowski, w rozmowie z posłami podkreślał, że projekt jest dopiero na etapie pomysłu i aby Polskie Centrum Kinematografii zostało utworzone, powstać musi najpierw projekt ustawy w tej sprawie. Żuchowski przedstawił ogólny wówczas projekt, według którego WFDiF do 31 grudnia 2012 roku miałaby zostać przekształcona w państwową instytucję kultury, zajmującą się "powszechną i wszechstronną edukacją filmową oraz upowszechnianiem kultury filmowej". Projekt przewidywał stworzenie przy Chełmskiej klastra audiowizualnego, rodzaju parku technologicznego, a jego budowa miałaby zostać sfinansowana z programów unijnych, które ruszą w 2014 roku. Żuchowski mówił także o możliwości włączenia do PCK Filmoteki Narodowej, która w nowej strukturze organizacyjnej realizowałaby nowe funkcje.
Wnętrza WFDiF, fot. SFP
Wszystkie te dyskusje budzą oczywiście zrozumiałe emocje w środowisku filmowym. Na ile realny jest projekt Polskiego Centrum Kinematografii? Kto je utrzyma i za co, kiedy wyczerpią się unijne środki na inwestycje? Czy funkcja producencka WFDiF nie zostanie w ten sposób zubożona? Czy instytucja kultury może działać jak pełnoprawny producent? Co stanie się z bogatym archiwum zawierającym bezcenne Kroniki i ponad 4 tysiące dokumentów, którego "agentem" jest dzisiaj Filmoteka? Kto miałby kierować Centrum? I wreszcie - jak w tej sytuacji rozłożą się kompetencje instytucji - w jednym sektorze, w którym dzisiaj obok siebie istnieją i Polski Instytut Sztuki Filmowej, i Narodowy Instytut Audiowizualny, Filmoteka i resort kultury?
W tym momencie najbardziej realne wydaje się przekształcenie Wytwórni w instytucję kultury, podobnie jak stało się to z wrocławską WFF i trzema Studiami. Co będzie dalej? Trudno dzisiaj wytyczać scenariusze. Na razie Wytwórnia działa po swojemu - składa wnioski do PISF, produkuje filmy i wysyła je na festiwale filmowe. I czeka na decyzję Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Anna Wróblewska
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 1.12.2013
9. edycja Międzynarodowego Programu EKRAN
Ostatnie w tym roku warsztaty prawne KIPA już wkrótce
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024